Recenzja vs. recenzja

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Mariusz Tomaszewski
Szofer w RCP
Posty: 164
Rejestracja: sob kwie 30, 2005 21:04 pm
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Recenzja vs. recenzja

#1 Post autor: Mariusz Tomaszewski » czw cze 29, 2006 12:46 pm

Recenzja to krytyczne omówienie utworu artystycznego, którego celem jest poddanie ocenie wartości tego dzieła w oparciu o powszechnie przyjęte kryteria, lub w sposób czysto subiektywny.

W ten sposób pojawiają nam się dwie możliwości na napisanie tekstu. Nie da się powiedzieć, który z nich jest lepszy, bowiem jak ktoś wcześniej zauważył, czasami więcej można się dowiedzieć z kilkuzdaniowego tekstu niż z kilkustronicowego elaboratu. Kilka osób zauważy na pewno, że najlepszą drogą jest połączenie tych dwóch szkół i znalezienie złotego środka. Niejako daje nam to trzecią możliwość i wydaje się, że tylko tą drogą owca jest cała, a wilk pozostanie syty. To co zwraca moją uwagę, to 'powszechnie przyjęte kryteria'. Pisanie podług nich jest bardzo niebezpieczne, bowiem tak naprawdę to my tworzymy sobie te kryteria. Wystarczy, że ktoś napisze analityczny tekst, pojawi się kilka pochwał pod tekstem i oto mamy dowód na to, że recenzja ta jest dziełem przez duże 'D'. Nie może przecież być inaczej, skoro kilka osób szanowanych (a jakże) w środowisku wypowiedziało się bardzo pochlebnie. Ktoś inny postanowi przyjąć wyzwanie i posunie się dalej w swojej niekwestionowanej mądrości. Wtedy naszym oczom ukazuje się analiza wzbogacona faktografią. Znowu niczym grzyby po deszczu wyrastają komplementy pod adresem autora tekstu, i tak się napędzamy niczym tani zegarek. Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć szary czytelnik? Ano nijak, gdyż:
1. odstraszy go forma i treść
2. skoro wszyscy pod tekstem są zgodni co do tego, że to jest świetne, to tak pewnie musi być

Prawda jest bardzo subiektywna i można nią spokojnie manipulować. Nie wierzę, że czytelnik przebrnie przez cały tekst, sam zacznie wyciągać wnioski, następnie zweryfikuje je w oparciu o przesłuchany materiał. Nie, uzna zwyczajnie, że mimo jego szczerych chęci to nie jest dla niego. Czy można się temu dziwić? Z drugiej strony nie można pisać tekstów będąc zupełnie nieprzygotowanym, gdyż jest to zwyczajnie nie fair wobec czytelników. Ignorancja jest błogosławieństwem, ale nie w tym wypadku. Żeby jednak nie popadać w skrajności, nie róbmy z siebie jajogłowych. To w końcu miała być przyjemność, a nie wyścigi na to, kto napisze najbardziej rozpasły tekst. Konkludując, najlepszym rozwiązaniem jest pisanie w bezpiecznej strefie, czyli gdzieś pomiędzy przyjętymi przez nas kryteriami, a wyrażeniem swojej opinii. Pisanie względem przyjętych zasad kończy się przeważnie tym, że najczęściej jest to włącznie z oceną końcową kopia z zagranicznego portalu. Jeśli nie, pozostaje suche przedstawienie faktów odarte z emocji. Zdecydowanie bardziej skłaniałbym się ku temu, aby pisać o tym co się czuje słuchając danego albumu. Jeśli jest to poparte odpowiednim słownictwem, a dokładniej mówiąc terminologią (nie zaś konwencją), to wszystko powinno być w porządku. Naszym zadaniem miało być promowanie gatunku, więc po co komu recenzje, które zadowolą dwie osoby na krzyż? Każdy z recenztentów wie o tym co pisze inny, a jeśli nie, to może sobie zawsze z nim prywatnie porozmawiać. Pamiętajmy o tym, że to co czyni wam przyjemność, innych może krzywdzić. W tym konkretnym przypadku tymi 'innymi' są nasi czytelnicy. Zakładając, że są to ludzie inteligentni, można wprowadzać ich w nasz świat, ale robiąc to trzeba mieć na uwadze kilka spraw, o których chyba po drodze wiele osób zapomniało. Zatem z umiarem koledzy recenzenci.
Łukasz Wudarski pisze:Recenzentem może być OK. ale jego recki na pewno nie będą w pełni obiektywne. I o to mi chodzi. O obiektywność i wiarygodność.
Muszę przyznać, że bardzo rozczarowało mnie to stwierdzenie. Jak można bowiem pisać o obiektywności przy ocenianiu muzyki? Warunkiem takiego stanowiska jest totalne odcięcie się od tematu; tylko odrzucając emocje można być obiektywnym. Muzyka z założenia ma wywoływać emocje, więc raczej nie może być tutaj mowy o obiektywności. Jeśli piszesz, że muzyka ci się podoba i przy tym pozostajesz obiektywny, to coś tutaj jest nie tak. Rozumiem, że mówisz tutaj o względnym obiektywiźmie. To jest, że pomimo całej sympatii dla danej partytury zwracasz uwagę na jej wady, itd. Jest to nic więcej jak półśrodek mający na celu wyeskponowanie swojej osoby jako recenzenta. Bo czy takie obiektizm o którym piszesz nie jest niczym więcej jak zdrowym rozsądkiem? Nie ma co się oszukiwać, recenzje z założenia są subiektywne. Chyba, że czegoś już nie rozumiem i kilka osób stało się Prometeuszami muzyki filmowej i nie dosyć, że wiedzą już wszystko, to potrafią przy tym zachować obiektywność. Nie obraź się Łukasz o ten tekst, moim zamiarem nie jest wcale umniejszenie twoich zasług. Jesteś świetnym recenzentem, dla niektórych wręcz uchodzisz za Alfę i Omegę, toteż kto jak kto, ale ty powinieneś ostrożniej dobierać słowa. Pozdrawiam.
Seksowny redaktor portalu www.filmmusic.pl :P

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26139
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Recenzja vs. recenzja

#2 Post autor: Koper » czw cze 29, 2006 12:53 pm

Mariusz Tomaszewski pisze:[Naszym zadaniem miało być promowanie gatunku, więc po co komu recenzje, które zadowolą dwie osoby na krzyż? Każdy z recenztentów wie o tym co pisze inny, a jeśli nie, to może sobie zawsze z nim prywatnie porozmawiać.
No właśnie, a niedawno Łukasz Waligórski zarzucił mi, że w jednej z mocih recenzji nie dowiedział się niczego czego by już nie wiedział i nie znalazł tak jakichś nowych przemyśleń. :) Okrzyczał mnie i na koniec doradził, bym więcej nie pisał tak "byle jak". :D
I to jest takie myślenie w tym okołosoundtrackowym "towarzystwie" (proponuję nazwać je Ligą Niezwykłych Dżentelmenów ;):D ) - piszemy recenzje, by kolega z innego portalu mógł ją skomentować "ale fajna", a nie by czytelnik (każdy, nie tylko z "towarzystwa") coś z niej wyniósł. I tu się w 100% zgadzam z Mariuszem.

Mefisto

#3 Post autor: Mefisto » czw cze 29, 2006 15:47 pm

nie wiem o co chodzi i nie chce mi się zgadywać. Kiedy piszę recenzje, to staram się pisać moje przemyślenia i odczucia wobec danej muzyki - czasem dodam do tego jakieś ciekawostki, lub rzeczy które wg mnie powinny się znaleźć w takiej recce. Całą resztę mam gdzieś, łącznie z tym, kto i czy w ogóle mi przyklaśnie. Tyle :)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#4 Post autor: Paweł Stroiński » czw cze 29, 2006 19:06 pm

Hmm. Sądzę, że taki relatywny obiektywizm jest możliwy i sam zresztą doskonale to wykazałeś pisząc recenzję Piratów z Karaibów, zresztą osobiście sądze, że przy dużo większej orkiestrze (tamten score był pisany w dużym pośpiechu i nie było po prostu czasu na porządne dopracowanie tych spraw) i mniejszej ilości kopii z Zimmera (jak już być nowatorskim to trochę do konca, bo z jednej konwencji wpadamy z drugą) ten score byłby świetny, bo przyznaję się, że do niektórych kawałków (He's a Pirate) sam wracam czasami.

Tylko teraz jak to pisać? Oczywiście, wskazujesz doskonale na problem "obiektywnych kryteriów". Wszyscy na filmmusic zgadzamy się doskonale, że jednym z nich jest oryginalność. I wszyscy sie z tym kryterium na tyle liczymy, że uczyniliśmy z niego ocenę składową. Jakie są inne kryteria, które by można uznać za jako tako obiektywne? Działanie w filmie, ale znowu każdy to odbiera inaczej. Drugą sprawą jest wartość techniczna, której nigdy nie można zaprzeczyć, ale z drugiej strony, często lepszą partyturą filmową jest score oparty na dużej prostocie (patrz jeden z naszych geniuszy, czyli Preisner, on jest prosty, ale jakie emocje wywołuje...), a i tak nie każdy na technikę patrzy (z powodów merytorycznych czy nawet powodów zainteresowania), chociaż sam wiesz, że czasami trzeba na pewne rzeczy wskazać. To, co robić z tymi kryteriami?

W wielu punktach zgodzę się z tobą Mariusz, chociaż wydaje mi się, że względny obiektywizm jest potrzebny nie po to, by urosnać w czyichś oczach jako recenzent. Chodzi o to, by nie uciec w drugą, także niestrawną, skrajność. Z jednej strony możemy napisać naukową rozprawę, co i dlaczego jest dobre, z drugiej strony w poemat prozą mówiący o tym, jak solo na gitarę (nie oszukujmy się, to każdy rozpozna chyba i taki detal w recenzji tak czy siak pojawić się powinien, każdej, myślę) doprowadza twoją duszę do nieba i "Jasio być musi/Przy swej Karusi". Nie, nie, to też może czytelnika odstraszyć. Względnym obiektywizmem nazywam przede wszystkim zdrowy dystans do tematu. Nie chodzi o to, by wyprać recenzję z emocji, z drugiej strony nie można pozwolić emocjom do końca rządzić tekstem, bo tak strona o muzyce filmowej stanie się wielkim tomikiem poezji. A jak to mówi Szymborska "Niektórzy lubią poezję". Niektórzy znaczy nie wszyscy, a nawet nie większość...

Jak więc powinno się pisać? W przypadku Golden Age, które tak zostało skrytykowane w poprzednim temacie i faktycznie, trzeba się przyznać pewne założenia były złe, mamy dość poważny problem. Jedną z dosć ważnych rzeczy dla mnie w recenzji jest tło. W pewnym sensie jestem hermeneutą, tzn. lubię znać źródła i w ich kontekście spojrzeć na recenzowany (czy badany, bałem się użyc tego słowa) obiekt (specjalnie użyłem tego "wypranego z emocji" stwierdzenia). W przypadku Złotej Ery mamy zarówno dużo informacji o projekcie (patrz możliwość wydania takich rzeczy jak robi FSM), jak i pole do analizy technicznej. Wtedy źródło może faktycznie przerosnąć recenzenta, chociaż sądzę, że akurat metodologia patrzenia historycznego na te ścieżki jest słuszna o tyle, że możemy wykazać wagę ścieżki w epoce czy dzisiaj (to jest akurat dość wazny argument obiektywny swoją drogą, a także ciekawe kryterium oceny, czyli "zasłużenie czy nie"), spytać o słuszność tej wagi i ocenić jej aktualność dzisiaj (i sądzę, że niektóre prace Godlen Age akurat są dzisiaj aktualne, niedawno wróciłem do suity Leonarda Bernsteina z filmu On the Waterfront i przyznam, że takiej świetnej muzyki akcji słucham rzadko). Za kryteria wtedy można uznać: jakość nagrania (tu akurat myślę, że wszyscy się zgodzą, że to należy oceniać, niektórzy przydają temu większą albo mniejszą uwagę, ale fatalnie nagrany score odstraszy wszystkich chyba), aktualność dzisiaj (czy nie brzmi anachronicznie, kryterium dość subiektywne, ale można je postawić), reprezentację materiału (kryterium z jednej strony obiektywne - pytanie o to, czy najważniejsze fragmenty są obecne, czy wydanie jest kompletne, czy nie, jeśli nie, to czego brakuje -, z drugiej bardzo subiektywne - za mało/za dużo materiału, jego spójność wewnętrzna - uważam, że na to może każdy patrzeć inaczej).

Generalnie, każdy recenzując ma trzyma się własnych kryteriów oceny, ale są pewne części wspólne, które myślę, że pozwalają na względny obiektywizm recenzji (obiektywnym mozna nazwać także pisanie recenzji kompozytora bez podwyżania/obniżania oceny tylko za to, że np. ścieżkę napisał Revell, a że to Revell, to najlepszy Revell i tak jest gorszy od średniego Williamsa, czy to prawda, czy nie, więc na więcej niż 4 nie zasługuje, itd.).

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

Re: Recenzja vs. recenzja

#5 Post autor: Łukasz Wudarski » czw cze 29, 2006 20:53 pm

Mariusz Tomaszewski pisze: Muszę przyznać, że bardzo rozczarowało mnie to stwierdzenie. Jak można bowiem pisać o obiektywności przy ocenianiu muzyki? Warunkiem takiego stanowiska jest totalne odcięcie się od tematu; tylko odrzucając emocje można być obiektywnym. Muzyka z założenia ma wywoływać emocje, więc raczej nie może być tutaj mowy o obiektywności. Jeśli piszesz, że muzyka ci się podoba i przy tym pozostajesz obiektywny, to coś tutaj jest nie tak. Rozumiem, że mówisz tutaj o względnym obiektywiźmie. To jest, że pomimo całej sympatii dla danej partytury zwracasz uwagę na jej wady, itd. Jest to nic więcej jak półśrodek mający na celu wyeskponowanie swojej osoby jako recenzenta. Bo czy takie obiektizm o którym piszesz nie jest niczym więcej jak zdrowym rozsądkiem? Nie ma co się oszukiwać, recenzje z założenia są subiektywne. Chyba, że czegoś już nie rozumiem i kilka osób stało się Prometeuszami muzyki filmowej i nie dosyć, że wiedzą już wszystko, to potrafią przy tym zachować obiektywność. Nie obraź się Łukasz o ten tekst, moim zamiarem nie jest wcale umniejszenie twoich zasług. Jesteś świetnym recenzentem, dla niektórych wręcz uchodzisz za Alfę i Omegę, toteż kto jak kto, ale ty powinieneś ostrożniej dobierać słowa. Pozdrawiam.

Mario!

Być może rzeczywiście źle dobrałem słowa, ale mam nadzieję, że niniejszy koment sprecyzuje nieścisłości. Nie piszę jedynie dla środowiska i dobrze o tym wiesz (choćby ze względu na materiał jaki wybieram). Nie płodzę też z zasady elaboratów (wyjątkiem jest kilka recek, które jednak zostały napisane z myślą o środowisku i zupełnie nie pełnią funkcji promocyjnej- po jakiego grzyba promować np. Bravehearta, którego wszyscy znają?)
To tyle o mnie.
Co do obiektywizmu, oczywiście że nigdy nie istnieje coś takiego jak pełen obiektywizm. Tak samo jak nie istnieje obiektywna historia tak samo nie ma jednego modelu recenzji. To nie przedmiot ścisły nie da się matematycznie stworzyć równania na dobry score, równania podług którego będzie się oceniać. Sam jednak zauważyłeś że nie można być ignorantem.
W metodologii oceniania sztuki istnieje cos takiego jak hermeneutyka (sorty ze się szpanuję wiedzą, ostatni raz…) czyli w wielkim uproszczeniu ocenianie czegoś w oderwaniu od kontekstu historycznego i tradycji. Można ją oczywiście przeszczepić na grunt muzyki filmowej. Piszemy o płycie, oceniając ją jako muzykę a gówno nas obchodzi cała otoczka, kontekst historyczny etc. Tylko czy sądzicie, że to będzie prawdziwa ocena? Czy ma wtedy chociaż posmak obiektywizmu?
Ja uważam że nie, co nie znaczy że mam rację. W ogóle jeśli chodzi o kwestie metodologiczne to nie jestem przekonany co do swych racji ani na jotę. Niestety nie umiem pisać inaczej więc będę płodził te swe recki w takim kształcie jak dotychczas. I wcale Cię drogi Mariuszu nie namawiam do małpowania. Masz swój styl swoją pomysłowość to pisz po swojemu. I finto.

Jak zatem pisać dobre recenzje? Nie wiem czy umiem udzielić na to odpowiedzi. Owszem jest kilka ogólnych prawd takich jak styl, dobre pióro, syntetyczne myślenie, wiedza o historii, oryginalność spostrzeżeń, analityczne podejście, no i wreszcie nie za długi tekst, ale czy spełnienie ich gwarantują napisanie świetnej recki? Pozornie tak, ale z drugiej strony nie oszukujmy się nie da się pisać dla wszystkich.

A poza tym chyba dobrze że każdy z nas pisze inaczej, ma inną metodologię tworzenia. Owszem niektórych recki mogą się nie podobać, ale miejmy świadomość ich wartości. Ta różnorodność sprawia bowiem, że trafiamy do większej rzeszy odbiorców. I to właśnie jest fajne.

A co do tej alfy i omegi, nie przesadzaj. Tez mam swoje za uszami i nie znaczy że nie mam kompleksu braku wykształcenia muzycznego i (czego bardzo się wstydzę) nieznajomości nut…

Ooops wygadałem się.

Teraz już nikt mnie nie będzie czytał.
Why So Serious !?

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26139
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Recenzja vs. recenzja

#6 Post autor: Koper » czw cze 29, 2006 21:11 pm

Łukasz Wudarski pisze: A co do tej alfy i omegi, nie przesadzaj. Tez mam swoje za uszami i nie znaczy że nie mam kompleksu braku wykształcenia muzycznego i (czego bardzo się wstydzę) nieznajomości nut…

Ooops wygadałem się.

Teraz już nikt mnie nie będzie czytał.
Nie przejmuj się. Mam podobny problem.

Zatem będę "Cię" czytał nadal. Może nawet częściej. :)

Awatar użytkownika
Łukasz Waligórski
Początkujący orkiestrator
Posty: 617
Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
Kontakt:

Re: Recenzja vs. recenzja

#7 Post autor: Łukasz Waligórski » czw cze 29, 2006 21:24 pm

Koper pisze:No właśnie, a niedawno Łukasz Waligórski zarzucił mi, że w jednej z mocih recenzji nie dowiedział się niczego czego by już nie wiedział i nie znalazł tak jakichś nowych przemyśleń. :) Okrzyczał mnie i na koniec doradził, bym więcej nie pisał tak "byle jak". :D
I to jest takie myślenie w tym okołosoundtrackowym "towarzystwie" (proponuję nazwać je Ligą Niezwykłych Dżentelmenów ;):D ) - piszemy recenzje, by kolega z innego portalu mógł ją skomentować "ale fajna", a nie by czytelnik (każdy, nie tylko z "towarzystwa") coś z niej wyniósł. I tu się w 100% zgadzam z Mariuszem.
Dziwi mnie to że wywlekasz tutaj tę sprawę Koper... Zarzut o Twoim braku przemyśleń nad płytą DVC był tylko jednym z moich zarzutów. Zdaje się że wymieniałem tam także (w rozmowie na GG) skróty myślowe, długaśne zdania i przedziwną motywację do pisania tego tekstu. Jeśli ktoś pisze recenzję tylko dlatego że jest ona na innych portalach i na Twoim też powinna być to nie sądzę żeby to była dobra motywacja do napisania przyzwoitego tekstu.... ale nie zamierzam dyskutować a tym tutaj.
Paweł Stroiński pisze:Sądzę, że taki relatywny obiektywizm jest możliwy
Dziwne rzeczy ostatnio wypisujesz Paweł... A cóż to jest takiego ten relatywny obiektywizm? Jak dla mnie kwestia owego obiektywizmu recenzji jest jasna - żadna recenzja nie jest obiektywna. Wszysto co piszemy to nasze subiektywne zdanie i nie ma tutaj żadnych kompromisów. Jeśli ktoś chce być obiektywny to znaczy że nie jest pewny swojego zdania. Obiektywe mogą być wyniki badania naukowego, które przepuści się przez setki testów statystycznych, ale nie wrażenie artystyczne. Ta Wasza "oryginalność" także nie jest żadnym "obiektywnym kryterium" dlatego że jest zależna od Waszej wiedzy. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie ocenić czy coś jest oryginalne czy nie, bo przecież nie pozjadaliśmy wszystkich rozumów i nie jesteśmy w stanie zrobić porównać do całej muzyki jaka kiedykolewiek powstała. Jedyne co możemy zrobić to napisać że coś nam się wydaje bardziej oryginalne a coś mniej...

Poza tym nie próbujmy nakreślać żadnych schematów idealnej recenji bo takowa nie istnieje. Piszecie o tych wszystkich kryteriach, kontekstach ale tak naprawdę to nie są żadne recepty na napisanie poprawnych recenzji.

Jeśli chodzi o pisanie recenzji to ja swoją teorię przedstawiłem w poprzednim temacie i jej będę się trzymał do końca. Były czasy że za swoje poczynania pisarskie byłem ostro krytykowany ale nigdy tego nikomu nie wypominałem (tak jak teraz Koper :wink:) i wielce się nie obrażałem tylko robiłem swoje. Nie twierdzę że jestem ideałem bo tak oczywiście nie jest ale staram się robić swoje jak najlepiej potrafię i przy tym staram się obserwować co tak naprawdę się czytelnikom podoba. To samo radzę robić także innym kolegom po fachu...

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26139
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Recenzja vs. recenzja

#8 Post autor: Koper » czw cze 29, 2006 21:42 pm

Łukasz Waligórski pisze:Dziwi mnie to że wywlekasz tutaj tę sprawę Koper... Zarzut o Twoim braku przemyśleń nad płytą DVC był tylko jednym z moich zarzutów. Zdaje się że wymieniałem tam także (w rozmowie na GG) skróty myślowe, długaśne zdania i przedziwną motywację do pisania tego tekstu. Jeśli ktoś pisze recenzję tylko dlatego że jest ona na innych portalach i na Twoim też powinna być to nie sądzę żeby to była dobra motywacja do napisania przyzwoitego tekstu.... ale nie zamierzam dyskutować a tym tutaj.
Nie dlatego, że była na innych portalach, ale dlatego, że to dość "głośna" nowość. To taka drobna różnica. :P A wg Ciebie powinniśmy pisać tylko te super płyty, które nam się bardzo, bardzo podobają, albo te, których nikt nigdy nigdzie nie recenzował?
I nie krzycz na mnie. ;):D

Awatar użytkownika
Olek Dębicz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 63
Rejestracja: pn cze 06, 2005 21:30 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Recenzja vs. recenzja

#9 Post autor: Olek Dębicz » czw cze 29, 2006 22:29 pm

Łukasz Wudarski pisze:
A poza tym chyba dobrze że każdy z nas pisze inaczej, ma inną metodologię tworzenia. Owszem niektórych recki mogą się nie podobać, ale miejmy świadomość ich wartości. Ta różnorodność sprawia bowiem, że trafiamy do większej rzeszy odbiorców. I to właśnie jest fajne.
Z ust mi to wyjąłeś! Ta dyskusja nie ma sensu. I tak każdy będzie pisał recenzje po swojemu i byłoby źle gdyby powyższa wymiana zdań ( w dodatku samych redaktorów, a nie czytelników, co jest kuriozalne) wpłynęła na kogoś styl. Jeśli recenzent pisze dobrze - poprawnie pod względem językowym i merytorycznym - to w czym problem? Czytelnik wybiera.
Aleksander Dębicz - redaktor portalu Soundtracks.pl

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26139
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#10 Post autor: Koper » czw cze 29, 2006 22:40 pm

Słusznie. I na tym wypadałoby ten temat zakończyć. :)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#11 Post autor: Paweł Stroiński » sob lip 01, 2006 00:20 am

Ja jednak muszę coś powiedzieć. Łukasz, nie mylmy pojęć. To, że kompozytor nawiązał do kogoś to fakt. To, czy to recenzent wykryje to tylko sprawa jego kompetencji. Jeśli jest coś subiektywnego to próba interpretacji tego nawiązania/plagiatu (tą typologię wprowadziłem w swoim artykule sprzed roku) i ocena jej celowości (tak jak można pytać, czy Mars w Gladiatorze nie jest związany z faktem, że Mars jest rzymskim bogiem wojny). Jeśli coś jest faktem (a nieznalezienie nawiązania wcale temu nie zaprzecza), to ma to charakter obiektywny.

Żeby było jasne, wcale nie krytykuję recenzentów, którzy nie znają historii muzyki filmowej/poważnej, chociaż moim zdaniem znajomość pewnych konwencji powinna obowiązywać. Sam jakieś pół roku po napisaniu recenzji LA Confidential usłyszałem skomponowaną przez Leonarda Bernsteina suitę z Na nabrzeżu, słynnego dramatu Elii Kazana. Okazuje się, że sam temat i stylistyka muzyki akcji (zorientowanie na perkusję, zwłaszcza kotły) może mieć swój pierwowzór (i pewnie ma) w świetnej skądinąd partyturze Bernsteina. Tak samo zapewne do tej pory nie znam wszystkich klasycznych wzorców Gladiatora... (a jest ich bardzo dużo). Nie zmienia to jednak faktu, że niedostrzeżone przeze mnie nawiązania nie istnieją.[/url]

ODPOWIEDZ