W ten sposób pojawiają nam się dwie możliwości na napisanie tekstu. Nie da się powiedzieć, który z nich jest lepszy, bowiem jak ktoś wcześniej zauważył, czasami więcej można się dowiedzieć z kilkuzdaniowego tekstu niż z kilkustronicowego elaboratu. Kilka osób zauważy na pewno, że najlepszą drogą jest połączenie tych dwóch szkół i znalezienie złotego środka. Niejako daje nam to trzecią możliwość i wydaje się, że tylko tą drogą owca jest cała, a wilk pozostanie syty. To co zwraca moją uwagę, to 'powszechnie przyjęte kryteria'. Pisanie podług nich jest bardzo niebezpieczne, bowiem tak naprawdę to my tworzymy sobie te kryteria. Wystarczy, że ktoś napisze analityczny tekst, pojawi się kilka pochwał pod tekstem i oto mamy dowód na to, że recenzja ta jest dziełem przez duże 'D'. Nie może przecież być inaczej, skoro kilka osób szanowanych (a jakże) w środowisku wypowiedziało się bardzo pochlebnie. Ktoś inny postanowi przyjąć wyzwanie i posunie się dalej w swojej niekwestionowanej mądrości. Wtedy naszym oczom ukazuje się analiza wzbogacona faktografią. Znowu niczym grzyby po deszczu wyrastają komplementy pod adresem autora tekstu, i tak się napędzamy niczym tani zegarek. Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć szary czytelnik? Ano nijak, gdyż:
1. odstraszy go forma i treść
2. skoro wszyscy pod tekstem są zgodni co do tego, że to jest świetne, to tak pewnie musi być
Prawda jest bardzo subiektywna i można nią spokojnie manipulować. Nie wierzę, że czytelnik przebrnie przez cały tekst, sam zacznie wyciągać wnioski, następnie zweryfikuje je w oparciu o przesłuchany materiał. Nie, uzna zwyczajnie, że mimo jego szczerych chęci to nie jest dla niego. Czy można się temu dziwić? Z drugiej strony nie można pisać tekstów będąc zupełnie nieprzygotowanym, gdyż jest to zwyczajnie nie fair wobec czytelników. Ignorancja jest błogosławieństwem, ale nie w tym wypadku. Żeby jednak nie popadać w skrajności, nie róbmy z siebie jajogłowych. To w końcu miała być przyjemność, a nie wyścigi na to, kto napisze najbardziej rozpasły tekst. Konkludując, najlepszym rozwiązaniem jest pisanie w bezpiecznej strefie, czyli gdzieś pomiędzy przyjętymi przez nas kryteriami, a wyrażeniem swojej opinii. Pisanie względem przyjętych zasad kończy się przeważnie tym, że najczęściej jest to włącznie z oceną końcową kopia z zagranicznego portalu. Jeśli nie, pozostaje suche przedstawienie faktów odarte z emocji. Zdecydowanie bardziej skłaniałbym się ku temu, aby pisać o tym co się czuje słuchając danego albumu. Jeśli jest to poparte odpowiednim słownictwem, a dokładniej mówiąc terminologią (nie zaś konwencją), to wszystko powinno być w porządku. Naszym zadaniem miało być promowanie gatunku, więc po co komu recenzje, które zadowolą dwie osoby na krzyż? Każdy z recenztentów wie o tym co pisze inny, a jeśli nie, to może sobie zawsze z nim prywatnie porozmawiać. Pamiętajmy o tym, że to co czyni wam przyjemność, innych może krzywdzić. W tym konkretnym przypadku tymi 'innymi' są nasi czytelnicy. Zakładając, że są to ludzie inteligentni, można wprowadzać ich w nasz świat, ale robiąc to trzeba mieć na uwadze kilka spraw, o których chyba po drodze wiele osób zapomniało. Zatem z umiarem koledzy recenzenci.
Muszę przyznać, że bardzo rozczarowało mnie to stwierdzenie. Jak można bowiem pisać o obiektywności przy ocenianiu muzyki? Warunkiem takiego stanowiska jest totalne odcięcie się od tematu; tylko odrzucając emocje można być obiektywnym. Muzyka z założenia ma wywoływać emocje, więc raczej nie może być tutaj mowy o obiektywności. Jeśli piszesz, że muzyka ci się podoba i przy tym pozostajesz obiektywny, to coś tutaj jest nie tak. Rozumiem, że mówisz tutaj o względnym obiektywiźmie. To jest, że pomimo całej sympatii dla danej partytury zwracasz uwagę na jej wady, itd. Jest to nic więcej jak półśrodek mający na celu wyeskponowanie swojej osoby jako recenzenta. Bo czy takie obiektizm o którym piszesz nie jest niczym więcej jak zdrowym rozsądkiem? Nie ma co się oszukiwać, recenzje z założenia są subiektywne. Chyba, że czegoś już nie rozumiem i kilka osób stało się Prometeuszami muzyki filmowej i nie dosyć, że wiedzą już wszystko, to potrafią przy tym zachować obiektywność. Nie obraź się Łukasz o ten tekst, moim zamiarem nie jest wcale umniejszenie twoich zasług. Jesteś świetnym recenzentem, dla niektórych wręcz uchodzisz za Alfę i Omegę, toteż kto jak kto, ale ty powinieneś ostrożniej dobierać słowa. Pozdrawiam.Łukasz Wudarski pisze:Recenzentem może być OK. ale jego recki na pewno nie będą w pełni obiektywne. I o to mi chodzi. O obiektywność i wiarygodność.