Muzyka filmowa w Polsce
: pn cze 26, 2006 19:08 pm
Myślę, że zasługuje to na większą refleksję, mimo że na pewno było wielokrotnie dyskutowane. I nie jest to bynajmniej pean na to, że w ogóle istniejemy (my, czyli wszyscy recenzenci i słuchacze). Zacznijmy od prostego pytania. Kiedy w Polsce się właściwie pojawiła muzyka filmowa na półkach?
Proste pytanie, prosta odpowiedź. Po 1989 roku. Hollywoodzką muzykę filmową wydają najwybitniejsze wytwórnie - Decca, Deutsche Grammophon, Sony Classical, a także te komercyjne, jak chociażby Hollywood Records czy MCA (odpowiadające za chociażby Listę Schindlera i Apollo 13). W późnych latach 80. pojawiła się, dziś sprowadzana dość masowo zresztą, wytwórnia, która się specjalizuje w wydawaniu tego gatunku. A mówiąc ściślej, Robert Townson przejął jedno wydawnictwo, które było zorientowane na zupełnie inne gatunki i nie bez pomocy Elmera Bernsteina (bodajże jego partytura wyszła jako jedna z pierwszych, a Townson uważał się za przyjaciela i Bernsteina. i Jerry'ego Goldsmitha, który zresztą dyrygował dla Varese parę re-recordingów). U nas coś takiego nie istnieje. Ambitne i godne pochwały inicjatywy soundtracks.pl spaliły na panewce, klęskę poniósł i drukowany magazyn (przyznam się, że niesprawiedliwie skrytykowałem ten pomysł ja, ale to wina własnej głupoty i zacietrzewienia), nie wiedzieć czemu. Może zadecydował brak zwartego (do tej pory) środowiska, może (w przypadku albumu) dobór materiału (niewydany materiał Lorenca to dobra sprawa, ale oczekiwania szły chyba w trochę inną stronę). Nie wiem. Wszelka próba zrobienia czegoś naprawdę dużego (i nie oszukujmy się zarobienia przy tym, ale tego nie należy krytykować, to jest całkiem normalne, a robienie w życiu tego, co się naprawdę lubi i jeszcze zarabianie na tym to chyba swoisty ideał życia każdego) ponosi u nas klęskę.
Istnieją zalążki środowiska. Tzn. może to za mało powiedziane. Mamy trzy duże portale, dwie prężnie działające i naprawdę profesjonalne (czasem bardziej od tych dużych "instytucji" i mówię tu o wszystkich, żeby było jasne) witryny prywatne. Muzyka filmowa ma swoje słabe, ale też rozwijane działy w pismach filmowych (recenzje króciutkie dotyczą głównie albumów komercyjnych i w niektórych przypadkach mogą razić błędami merytorycznymi). Jeśli nie pokój, w środowisku tym zapanował rodzaj zawieszenia broni i nie boimy się chwalić inicjatyw drugiej strony, z czym jeszcze 3 miesiace temu mogłyby być bardzo poważne problemy, dlatego trochę szkoda, że soundtracks nie podalo w Polsce do publicznej wiadomości informacji o inicjatywie z polishfilmmusic.com, bo to naprawdę godne uwagi. Nigdy nie będziemy stanowić jednego głosu to jasne, ale może w sumie to i dobrze. Nie zaszkodziłoby jednak spróbowanie dokonania jednej wspólnej inicjatywy ze wszystkich stron. Nie jest to propozycja totalnej zgody, bo to, co nazywamy buńczucznie "pojednaniem" między portalami jest do końca niemożliwe (ach te zaszłości z przeszłości).
Wiemy, że muzykę promować warto. Teraz pytanie jak najbardziej praktyczne. Jak to robić, biorąc pod uwagę, to co napisałem powyżej? Myślę, że są szanse zrobienia czegoś naprawdę sensownego w tym kraju. Tylko czego?
Proste pytanie, prosta odpowiedź. Po 1989 roku. Hollywoodzką muzykę filmową wydają najwybitniejsze wytwórnie - Decca, Deutsche Grammophon, Sony Classical, a także te komercyjne, jak chociażby Hollywood Records czy MCA (odpowiadające za chociażby Listę Schindlera i Apollo 13). W późnych latach 80. pojawiła się, dziś sprowadzana dość masowo zresztą, wytwórnia, która się specjalizuje w wydawaniu tego gatunku. A mówiąc ściślej, Robert Townson przejął jedno wydawnictwo, które było zorientowane na zupełnie inne gatunki i nie bez pomocy Elmera Bernsteina (bodajże jego partytura wyszła jako jedna z pierwszych, a Townson uważał się za przyjaciela i Bernsteina. i Jerry'ego Goldsmitha, który zresztą dyrygował dla Varese parę re-recordingów). U nas coś takiego nie istnieje. Ambitne i godne pochwały inicjatywy soundtracks.pl spaliły na panewce, klęskę poniósł i drukowany magazyn (przyznam się, że niesprawiedliwie skrytykowałem ten pomysł ja, ale to wina własnej głupoty i zacietrzewienia), nie wiedzieć czemu. Może zadecydował brak zwartego (do tej pory) środowiska, może (w przypadku albumu) dobór materiału (niewydany materiał Lorenca to dobra sprawa, ale oczekiwania szły chyba w trochę inną stronę). Nie wiem. Wszelka próba zrobienia czegoś naprawdę dużego (i nie oszukujmy się zarobienia przy tym, ale tego nie należy krytykować, to jest całkiem normalne, a robienie w życiu tego, co się naprawdę lubi i jeszcze zarabianie na tym to chyba swoisty ideał życia każdego) ponosi u nas klęskę.
Istnieją zalążki środowiska. Tzn. może to za mało powiedziane. Mamy trzy duże portale, dwie prężnie działające i naprawdę profesjonalne (czasem bardziej od tych dużych "instytucji" i mówię tu o wszystkich, żeby było jasne) witryny prywatne. Muzyka filmowa ma swoje słabe, ale też rozwijane działy w pismach filmowych (recenzje króciutkie dotyczą głównie albumów komercyjnych i w niektórych przypadkach mogą razić błędami merytorycznymi). Jeśli nie pokój, w środowisku tym zapanował rodzaj zawieszenia broni i nie boimy się chwalić inicjatyw drugiej strony, z czym jeszcze 3 miesiace temu mogłyby być bardzo poważne problemy, dlatego trochę szkoda, że soundtracks nie podalo w Polsce do publicznej wiadomości informacji o inicjatywie z polishfilmmusic.com, bo to naprawdę godne uwagi. Nigdy nie będziemy stanowić jednego głosu to jasne, ale może w sumie to i dobrze. Nie zaszkodziłoby jednak spróbowanie dokonania jednej wspólnej inicjatywy ze wszystkich stron. Nie jest to propozycja totalnej zgody, bo to, co nazywamy buńczucznie "pojednaniem" między portalami jest do końca niemożliwe (ach te zaszłości z przeszłości).
Wiemy, że muzykę promować warto. Teraz pytanie jak najbardziej praktyczne. Jak to robić, biorąc pod uwagę, to co napisałem powyżej? Myślę, że są szanse zrobienia czegoś naprawdę sensownego w tym kraju. Tylko czego?