Muzyka filmowa w Polsce

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Łukasz Waligórski
Początkujący orkiestrator
Posty: 617
Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
Kontakt:

#16 Post autor: Łukasz Waligórski » wt cze 27, 2006 17:18 pm

Tomek pisze:Jako przykład porównawczy podam, że ostatnio naczelny Music From the Movies wziął się za wydawanie płyt i utworzył niewielką wytwórnię. Oczywiście nie wydaje znanych tytułów tylko marginalną niszę, ale liczy się chyba sam fakt.
Masz na myśli pewnie Mikaela Carlssona, tyle że on już od dawna nie jest naczelnym MFTM. Teraz przeniósł się ma FMR...
Tomek pisze:Zdjęcia kompozytorów od dawna są na serwisach zagranicznych (Cinemusic, Filmtracks, MovieWave), tak więc drogi Łukaszu trochę nie rozumiem twoich uwag :), a jeżeli chodzi o mnie, to zdjęcia kompozytorów wrzuciłem po raz pierwszy około marca 2005 i w żadnym stopniu nie inspirowałem się Twoją stroną :) Tym bardziej, że ich zdjęcia umeiszczam sporadycznie i to tylko tych mało znanych :)
Nigdzie nie twierdzę że inspirowałeś się moją stroną i tym bardziej nie twierdzę że ja to wymyśliłem. Po prostu stwierdziłem że robisz to samo chociaż nie tak samo. Ja zdjęcia kompozytorów w recenzjach po raz pierwszy zobaczyłem w Cinemusic.net i spodobało mi się to. Jednak przeniesienie tego pomysłu na MuzykaFilmowa.pl nie było zwykłym zapożyczeniem tylko wynikiem przemyśleń. Zresztą to co dobitnie pokazuje że jednak w zamieszczaniu zdjęć nie sugerujesz się moją filozofią jest pewna Twoja niekonsekwencja. Ja zamieszczam zdjęcia we wszystkich recenzjach a Ty jak sam wspomiałeś tylko sporadycznie. Nie rozumiem kompletnie dlaczego sporadycznie - jaką to ma funkcję spełniać? Czy chodzi Ci o pokazanie kompozytorów mniej znanych? - jak dla nie to pomysł absolutnie chybiony. To czy kompozytor jest znany, czy też mało znany jest sprawą względną - gdybyś zatrzymał kogoś na ulicy i pokazał mu zdjęcie Zimmera, za cholere nie wiedziałby kto to jest... a czy Zimmer jest mało znany? Wydaje mi się że w tej kwestii nie powinno stosować się wybiórczości i jednak warto pokazywać wszystkich kompozytorów.
Tomek pisze:Prawdziwym przełomem byłoby jednak to, o czym kiedyś napomknął Babuch - możliwość wstawienia fragemntów filmów z muzyką. Na razie ze względów "logistycznych" jest to raczej nie mozliwe, ale technika i informatyzacja idzie tak daleko do przodu, że nie są to mrzonki :)
Ja z kolei nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Pokazują w takim filmiku jak muzyka działa w filmie, odbierasz jej autonomię. Owszem, to muzyka filmowa, która powinna być postrzegana przez pryzmat filmu jak według mnie kłuci się to z poprzednimi - moimi - założeniami. Chcąc pokazać że za muzyką filmową kryje się kompozytor, którego dzieło równie dobrze działa poza filmem, nie możemy jednocześnie spłycać jej do jej podstawowej funkcji. Zamieszczanie takich filmików właśnie taką funkcję moim zdaniem by spełniało. Byłby to fajny gadżet ale wydaje mi się że odbierał by muzyce filmowej jej wielowymiarową głębię, która wykracza poza obraz.
Tomek pisze:Sprawa długich recenzji. Hmmm... Podzielam opinię Łukasza, ale jednak tak jak Paweł pisze, jeżeli bogactwo materiału jest tak ogromne (biorąc pod uwagę te 2-3 płytowe wydania) to recenzja taka jest wskazana i naprawdę trudno się zmieścić w mniejszym obszarze słownym.
Ja jednak trzymam się swojej opinii i będę zawsze potępiał długie recenzje. W polskim internecie powstają najdłuższe recenzje muzyki filmowej na świecie i wydaje mi się że nie ma się tutaj czym chwalić. Jeżeli ktoś ma wiele do powiedzenia o jakieś płycie to niech to spisze, ale niech nie nazywa tego później recenzją. Czy nie lepiej zrobić z tego artykuł? Proponuję zajżeć na portal Musiconfilm.net gdzie wszystkie recenzje nie mają więcej niż 250 słów i absolutnie niczego w nich nie brakuje...

Awatar użytkownika
Olek Dębicz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 63
Rejestracja: pn cze 06, 2005 21:30 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

#17 Post autor: Olek Dębicz » wt cze 27, 2006 18:14 pm

Łukasz, nie obraź się, ale w Twoim serwisie recenzje wcale nie są znacznie krótsze.
Aleksander Dębicz - redaktor portalu Soundtracks.pl

Awatar użytkownika
Łukasz Waligórski
Początkujący orkiestrator
Posty: 617
Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
Kontakt:

#18 Post autor: Łukasz Waligórski » wt cze 27, 2006 18:39 pm

Olek Dębicz pisze:Łukasz, nie obraź się, ale w Twoim serwisie recenzje wcale nie są znacznie krótsze.
Które recenzje? Chyba te najstarsze, bo od dobrych kilku miesięcy staram się nie przekraczać dwóch stron pisanych czcionką 12px. W porównaniu z niektórymi elaboratami Damiana Sołtysika czy Szymona Jagodzińskiego moje testy są ultrakrótkie. Najdłuższym moim tekstem jest recenzja Star Wars III która miała ponad 4 strony...

Poza tym trzeba wziąść pod uwagę że nie jestem jednym recenzentem na MuzykaFilmowa.pl. Mefisto lubi się rozpisać ale od jakiegoś czasu pisze coraz zwięźlej i robi mniejsze akapity... :wink: A do Jakuba Kośli to chyba nikt się nie przyczepi że pisze zbyt rozwlekle... :wink:

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#19 Post autor: Tomek » wt cze 27, 2006 19:38 pm

Łukasz Waligórski pisze:Masz na myśli pewnie Mikaela Carlssona, tyle że on już od dawna nie jest naczelnym MFTM. Teraz przeniósł się ma FMR...
Dokładnie. Ale też nie jest od bardzo długa... :)
Łukasz Waligórski pisze:Nigdzie nie twierdzę że inspirowałeś się moją stroną i tym bardziej nie twierdzę że ja to wymyśliłem. Po prostu stwierdziłem że robisz to samo chociaż nie tak samo. Ja zdjęcia kompozytorów w recenzjach po raz pierwszy zobaczyłem w Cinemusic.net i spodobało mi się to. Jednak przeniesienie tego pomysłu na MuzykaFilmowa.pl nie było zwykłym zapożyczeniem tylko wynikiem przemyśleń. Zresztą to co dobitnie pokazuje że jednak w zamieszczaniu zdjęć nie sugerujesz się moją filozofią jest pewna Twoja niekonsekwencja. Ja zamieszczam zdjęcia we wszystkich recenzjach a Ty jak sam wspomiałeś tylko sporadycznie. Nie rozumiem kompletnie dlaczego sporadycznie - jaką to ma funkcję spełniać? Czy chodzi Ci o pokazanie kompozytorów mniej znanych? - jak dla nie to pomysł absolutnie chybiony. To czy kompozytor jest znany, czy też mało znany jest sprawą względną - gdybyś zatrzymał kogoś na ulicy i pokazał mu zdjęcie Zimmera, za cholere nie wiedziałby kto to jest... a czy Zimmer jest mało znany? Wydaje mi się że w tej kwestii nie powinno stosować się wybiórczości i jednak warto pokazywać wszystkich kompozytorów.
Nie wrzucam fotek, po części z tego względu, iż na stronie mam blisko 30 profili kompozytorów ze zdjęciami i po prostu nie widzę takiej potrzeby :) Jeżeli jest to jakiś unikalny, kompozytor przez wrzucenie jego fotki staram się zwrócić na niego szczególną uwagę :) To samo ze zdjęciami instrumentalistów :) A ogólnie to się sprzeczamy o pierdoły moim zdaniem :) Może diabeł tkwi w szczegółach(pierdołach), ale moim zdaniem są to rzeczy drugorzędne :)
Łukasz Waligórski pisze:Ja z kolei nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Pokazują w takim filmiku jak muzyka działa w filmie, odbierasz jej autonomię. Owszem, to muzyka filmowa, która powinna być postrzegana przez pryzmat filmu jak według mnie kłuci się to z poprzednimi - moimi - założeniami. Chcąc pokazać że za muzyką filmową kryje się kompozytor, którego dzieło równie dobrze działa poza filmem, nie możemy jednocześnie spłycać jej do jej podstawowej funkcji. Zamieszczanie takich filmików właśnie taką funkcję moim zdaniem by spełniało. Byłby to fajny gadżet ale wydaje mi się że odbierał by muzyce filmowej jej wielowymiarową głębię, która wykracza poza obraz.
Taka opcja miałaby swoje miejsce w przypadku tekstów, które tak jak na fm.pl albo u Marka Łacha analizują dość mocno rolę muzyki w filmie, jako jedną ze składowych oceny. Osobiście mam podobny pogląd jak Ty - by polecać/nie polecać płytę jako autonomiczną całość.
Łukasz Waligórski pisze:Ja jednak trzymam się swojej opinii i będę zawsze potępiał długie recenzje. W polskim internecie powstają najdłuższe recenzje muzyki filmowej na świecie i wydaje mi się że nie ma się tutaj czym chwalić. Jeżeli ktoś ma wiele do powiedzenia o jakieś płycie to niech to spisze, ale niech nie nazywa tego później recenzją. Czy nie lepiej zrobić z tego artykuł? Proponuję zajżeć na portal Musiconfilm.net gdzie wszystkie recenzje nie mają więcej niż 250 słów i absolutnie niczego w nich nie brakuje...
Eeee...przesadzasz, włącz Filmtracks i recenzje "dużych" pozycji - bywa i że z 8 akapitów... :) Nieraz naprawdę trudno trzymać się restrykcji związanych z objętością tekstu, szczególnie gdy płyta/muzyka jest bardzo ciekawa. Staram się pisać standardowo 4 akapity (czasem 3), przy ciekawszych, bardziej bogatych materiałowo pozycjach wyjdzie czasem 5 albo 6 ale tak to już jest :mrgreen: Co do formy recenzji zdania oczywiście będą podzielone. Osobiście uważam że recenzje opisowe, tym bardziej takie track by track zupełnie nie mają miejsca. Czasami pozycja (ale są to naprawdę szczególne przypadki) jest tak dobra, iż nie da się wspomnieć o tym a tym utworze itd., ale przecież nawet gdy się pisze trochę opisowo, można jakąś inwencję wykazać w tekście. Nie mówię, że jestem bez winy, bo i mi się pewnie przydarzyły takie "gnioty", ale takie recenzje czasem można napotkać. Ale ogólnie również jestem za krótszymi tekstami.
Obrazek

Mefisto

#20 Post autor: Mefisto » wt cze 27, 2006 19:41 pm

Łukasz Waligórski pisze:Mefisto lubi się rozpisać ale od jakiegoś czasu pisze coraz zwięźlej i robi mniejsze akapity... :wink: A do Jakuba Kośli to chyba nikt się nie przyczepi że pisze zbyt rozwlekle... :wink:
jak mam o czym pisać, to piszę - jak nie mam, to recenzje są króciótkie. Założę się, że nigdy nie dasz na stronę moich starych recek :P

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26140
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#21 Post autor: Koper » wt cze 27, 2006 19:49 pm

Tomasz Goska pisze: Czyżbyś był zdegustowany muzyką Kapera? Masz prawo, nie do każdego ona przemówi.
Nie pisałem tylko o Kaperze i chodziło mi generalnie o to, byście, jeśli faktycznie chcecie promować muzykę Złotej Ery, zaczęli od rzeczy najprzystępniejszych i najdostępniejszych, a nie np. od 3-płytowych cegieł ;) czy muzyki specyficznej (stary musical), która pewnie cieszy się jeszcze mniejszym zainteresowaniem niż "zwykła" filmowa. Ale to tylko moja sugestia i oczywiście będziecie czynić wedle swojego uznania.
Poza tym no nie przekonaliście mnie i pewnie nie tylko mnie, że rzeczywiście to jest taka fajna muzyka.
Chociaż oczywiście uznanie dla was, że się staracie, bo mimo wszystko czegoś się o Kaperze od was dowiedziałem i za to brawa. W ogóle każdy recenzent ma swego kompozytora, takiego niszowego, którego się stara promować, co chyba i dobrze, bo przez to na różnych portalach można odnaleźć różne recenzje, co tylko z korzyścią dla czytelników.
Tomasz Goska pisze:Mimo tego nie przestanę go promować, bo co jak co to interesująca postać w gatunku, a przynajmniej najlepszy polski kompozytor muzyki filmowej jakiego zrodziła nasza Ojczyzna.
Z tym "najlepszym" to bym uważał, bo to dość subiektywne odczucie i raczej nie powinno się narzucać tego innym. Czy Mickiewicz był najlepszym polskim poetą? Czy Pele był najlepszym piłkarzem w historii? :) Każdy ma inne zdanie. :)

Znów zgodzę się na koniec z moim imiennikiem z Film Music. Recenzje nie powinny być przesadnie długie. To co ja napłodzę, co w moim odczuciu jest długie i się zastanawiam czy nie skrócić, to jest nic, w porównaniu do niektórych tekstów. Myślę, że owszem - można pisać długie teksty - ale powinny być one "oznaczone" nie jako recenzja, ale jako analiza, esej (elaborat, wypracowanie ;) ) itp. Recenzja niech pozostanie w miarę treściwym, subiektywnym opisem płyty. No, ale co portal, to obyczaj. :)

PS: Taka, pozornie bez sensu, wymiana zdań na tym forum międyz nami może być pożyteczna, bo każdy coś z tego wyniesie i może zastosuje w praktyce z korzyścią dla czytelników. :) A jak nie, to chociaż żeśmy sobie popisali. ;):D

Pozdrawiam wszystkich. :)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26140
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#22 Post autor: Koper » wt cze 27, 2006 19:53 pm

Hmmm... nie mogłem się powstrzymać. Czy 400. post na Forum zmieni mi kompozytora pod nickiem...? :)

PS: Czy za 500. dostanę jakąś nagrodę? :D

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#23 Post autor: Tomek » wt cze 27, 2006 20:41 pm

Koper pisze:Hmmm... nie mogłem się powstrzymać. Czy 400. post na Forum zmieni mi kompozytora pod nickiem...? :)

PS: Czy za 500. dostanę jakąś nagrodę? :D
:mrgreen: Już jesteś Kaczmarkiem hehe. Ale faktycznie, zafundujcie coś Koperowi :D Na pewno macie jakieś na zbyciu przynajmniej płytki promocyjne ;-b
Obrazek

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26140
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#24 Post autor: Koper » wt cze 27, 2006 20:50 pm

Tomek pisze::mrgreen: Już jesteś Kaczmarkiem hehe. Ale faktycznie, zafundujcie coś Koperowi :D Na pewno macie jakieś na zbyciu przynajmniej płytki promocyjne ;-b
Czy rzeczywiście Kaczmarek jest lepszy od Poledourisa? Teraz jest na fali, ale ja tam wolę Basila (nie umniejszając nic Janowi AP :) ).

Co do płytek na zbyciu, to daj spokój. Podeślą mi jakiegoś Aeon Fluxa i "ciesz się Koper, wierny forumowiczu". ;)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#25 Post autor: Paweł Stroiński » wt cze 27, 2006 22:10 pm

Nie spodziewalem się, że akcja związana z promocją muzyki starej ery spotka się z taką krytyką. W wielu przypadkach to sprawa czystej ignorancji moim zdaniem. Nie wydaje mi się, żeby Łukasz Waligórski kiedykolwiek słyszał cokolwiek Herrmanna, Rozsy czy Newmana i ignoruje ich dla zasady. Z ignorancji wynika wiele podstawowych błędów jak chociażby niestety passus Olka o wysokiej oryginalności Beneath Alrischa z Kodu da Vinci, chociaż to czysty Herrmann... Wszyscy zapewne zachwycają się tematem Marion z Poszukiwaczy zaginionej Arki, a to nic innego niż przeróbka Korngolda z Sea Hawka, Williams nie pokwapił się nawet zmienić aranżacji.

Prawdą jest problem artykułu. Parę się pojawi, tak, parę, bo kilka spraw zasługuje na oddzielne opisanie. Na przykład współpraca Bernard Herrmann/Alfred Hitchcock, jedna z najważniejszych i najbardziej wpływowych w historii nie tylko gatunku ale i całego kina. Na omówienie być może zasługuje stylistyka (tu znowu artykuł bardziej analityczny) i oddzielnie powinno się powiedzieć o historii, dość długi, bo trzeba omówić historię systemu studyjnego i zastanowić się nad porównaniem go do dzisiejszego Media Ventures (Hans Zimmer, czyżby nowy Alfred Newman pod tym względem?).

Mamy świadomość, że łatwo spowodować przesyt. Parę lat temu coś takiego stało się na soundtracks, na których stronie pojawiło się pod rząd 5 bodajże tekstów Barry'ego, z czego najwyżej potocznie znany był jeden tytuł. Nie można też iść w totalną eksploatację karier twórców Ery, bo wtedy samego Newmana mamy do zrecenzowania 400 prac, z czego z niektórych sami musielibyśmy robić bootlegi to nie ma sensu.

Elaboraty. Będe ich bronił w przypadku Golden Age z powodu tego, za co mnie chwalił tak bardzo Tomek przy Psychozie, jest wiele ciekawostek, wartość techniczna jest wysoka, melodyjna często też. Jeśli piszemy o gatunku i chcemy się uznawać za znawców (a na takich staramy się pozować przynajmniej) musimy mieć świadomość (podświadomość) historii. Dzisiaj miałbym wątpliwości, czy można recenzowac thrillery bez znajomości chociażby jednego kawałka Bernarda Herrmanna. Wiem, że przesadzam, ale to może dać do myślenia...

Pamiętamy jeszcze stare zaszłości, związane z plagiatami, więc nie licytujmy się, kto gdzie był pierwszy. Co do inicjatyw. Dobrze, że są, ale ich wyniki pokazują, że następnym razem trzeba będzie się do podobnych lepiej przygotować.[/url]

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26140
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#26 Post autor: Koper » wt cze 27, 2006 23:17 pm

Ej, już nie przesadzaj, że z taką "krytyką". Raptem jeden Ł.Waligórski się przyczepił, ja tylko miałem drobne uwagi. :) Co do elaboratów zdania nie zmieniam i uważam, że powinno być to oddzielone od recenzji, zwłaszcza na waszej sronie, bo przecież osobno dajecie artykuły.

Awatar użytkownika
Olek Dębicz
Gość od wnoszenia fortepianu
Posty: 63
Rejestracja: pn cze 06, 2005 21:30 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

#27 Post autor: Olek Dębicz » wt cze 27, 2006 23:55 pm

Myślę, że małe zainteresowanie erą Golden Age wynika z tego, iż duża większość zaliczających się do niej dzieł nie jest ponadczasowa. Dla mnie to zbyt archaiczna muzyka, choć przyznam, że nie słuchałem zbyt wiele. Dlatego "filmówka" jest pod tym względem bliższa utworom rozrywkowym niż poważnym. Bach, Mozart czy Brahms nie zestarzeją się nigdy, cały czas przechodzą po plecach ciarki, kiedy słuchamy ich kompozycji.
Aleksander Dębicz - redaktor portalu Soundtracks.pl

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9316
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#28 Post autor: Paweł Stroiński » śr cze 28, 2006 00:55 am

Co do tego przechodzenia ciarek i ponadczasowości u Mozarta... Czytałem opinie fanów muzyki filmowej, że Zimmer jest lepszy od Mozarta, więc trzeba uważać do kogo się o tym mówi :D (ja akurat znam miejsce gatunku w szeregu a te wypowiedzi to z jakichś sklepów :D).

W sprawie archaiczności muszę się trochę zgodzic, nawet jako fan epoki. Chodzi tu o specyficzny rodzaj ilustracji, swoista konwencja, która wszędzie kazała wsadzać wielkie smyczki (Marek, popraw mnie w razie czego:D), albo iść w niewypowiedzianą słodycz (Diary of Anne Frank, czyli bardziej niż Hornerowski cukier partii smyczkowych w temacie i do tego akord na puzony). To jest muzyka, jaką Amerykanin określiłby jako larger-than-life (co pasuje do poetyki tego kina zresztą), o Mozarcie czy Brahmsie byśmy chyba tego nie powiedzieli.

I Williams strasznie się odnosi do Golden Age (temat Sea Hawka Korngolda, przesłuchajcie, a to Zimmera chcą sądzić :D)[/img]

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

#29 Post autor: Tomek » śr cze 28, 2006 09:03 am

Paweł Stroiński pisze:Nie można też iść w totalną eksploatację karier twórców Ery, bo wtedy samego Newmana mamy do zrecenzowania 400 prac, z czego z niektórych sami musielibyśmy robić bootlegi to nie ma sensu.
Może najpierw zajmijcie się Morricone, jeżeli weszliśmy na temat 400 prac... :-P
Paweł Stroiński pisze:Elaboraty. Będe ich bronił w przypadku Golden Age z powodu tego, za co mnie chwalił tak bardzo Tomek przy Psychozie, jest wiele ciekawostek, wartość techniczna jest wysoka, melodyjna często też. Jeśli piszemy o gatunku i chcemy się uznawać za znawców (a na takich staramy się pozować przynajmniej) musimy mieć świadomość (podświadomość) historii. Dzisiaj miałbym wątpliwości, czy można recenzowac thrillery bez znajomości chociażby jednego kawałka Bernarda Herrmanna. Wiem, że przesadzam, ale to może dać do myślenia...
Wcale nie przesadzasz. Po prostu przynajmniej w jakimś stopniu historię trzeba znać, by móc w jakiś sensowny sposób wartościować współczesność. Nie uważam się za jakiegoś specjalistę w żadnym stopniu od Złotej Ery, znam kilka prac (może kilkanaście) i wiem, że to muzyka nie łatwa, przez to swoje "larger than life" brzmienie, ale jest tam równocześnie tyle mistrzostwa, że po prostu przynajmniej trzeba mieć do tego przynajmniej szacunek. Dodatkowo te zrzynki są niezwykle ciekawe do odnajdywania, jak na przykład Bitwa na lodzie z Alexandra Newsky'ego :D, która trochę inaczej każe nam patrzeć na Hornerów i Poledourisów naszych czasów... ;)
Paweł Stroiński pisze:Pamiętamy jeszcze stare zaszłości, związane z plagiatami, więc nie licytujmy się, kto gdzie był pierwszy. Co do inicjatyw. Dobrze, że są, ale ich wyniki pokazują, że następnym razem trzeba będzie się do podobnych lepiej przygotować.
Ja nie widzę, abyście tu popełnili jakikolwiek błąd...
Obrazek

Awatar użytkownika
Łukasz Waligórski
Początkujący orkiestrator
Posty: 617
Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
Kontakt:

#30 Post autor: Łukasz Waligórski » śr cze 28, 2006 10:11 am

Uwaga. Post zawiera kontrowersyjne treści:wink:
Paweł Stroiński pisze:Nie wydaje mi się, żeby Łukasz Waligórski kiedykolwiek słyszał cokolwiek Herrmanna, Rozsy czy Newmana i ignoruje ich dla zasady.
Po przesłuchaniu King Konga Steinerai Jezusa z Nazaretu Jaree'a miałem dosyć starych mistrzów, tak więc rozwieję Twoje insynuacje i jednak stwierdzę że słuchałem czegoś... Nie jestem ignorantem tylko jeśli coś mi się nie podoba to tego nie będę promował i polecał... W mojej opinii najlepsza muzyka filmowa zaczyna się w latach '70-'80 - a więc wtedy kiedy kompozytorzy uświadomili sobie na dobre że ich muzyka możae istnieć także poza ekranem i może być wydawana na różnych nośnikach... Taki Herrmann czy Newman to kompozytorzy którzy skorzystali z szansy jaką dało im wprowadzenie dźwięku do filmów. Świat zachłysnął się tą nową techniką a oni z tego skorzystali i wykreowali się na wielkich kompozytorów, zwyczajnie eksperymentując. Niestety ich dzieła wcale nie są ponadczasowe i obecnie niewiele mogą zaprezentować. Najleszym teko przykładem są te gigantyczne kilkupłytowe wydania ich ścieżek dźwiękowych, na których można znaleźć zaledwie kilka minut ciekawego materiału... i wcale nie usprawiedliwia ich to że są prekursorami muzyki atonalnej...
Paweł Stroiński pisze:Z ignorancji wynika wiele podstawowych błędów jak chociażby niestety passus Olka o wysokiej oryginalności Beneath Alrischa z Kodu da Vinci, chociaż to czysty Herrmann... Wszyscy zapewne zachwycają się tematem Marion z Poszukiwaczy zaginionej Arki, a to nic innego niż przeróbka Korngolda z Sea Hawka, Williams nie pokwapił się nawet zmienić aranżacji.
Znajdujesz błędy tam gdzie ich nie ma. Skoro wytykasz komuś takie rzeczy to znaczy, że uważasz się za wszechwiedzącego - a tak nie jest. To co pozwala nam postrzegać pewne rzeczy za oryginalne to jedynie ograniczenia naszej wiedzy i tak naprawdę żeby być w zgodzie z wszystkimi to niczego nie moglibyśmy nazwać oryginalnym - to samo tyczy się Herrmanna i Newmana. Zaraz pewnie zaczniesz udowadnieć, że to Herrmann jest prekursorem muzyki atonalnej ale tak naprawdę nic z tego nie wyniknie. Od 200 lat w muzyce nie wymyślono niczego nowego. Pewne pomysły ulegały jedynie modyfikacjom i innowacjom ale tak naprawdę żaden kompozytor muzyki filmowej nie wprowadził żadnej rewolucji. Dlatego oryginalność jest tylko sprawą umowną, mającą za zadanie zwrócić uwagę na coś naprawdę ciekawego i świeżego... Zresztą rozmawialiśmy o tym niedawno Paweł i swojego zdania nie zmienię. Wydaje mi się że wielką tragedią słuchacza jest kiedy we wszystkich współczesnych ścieżkach dźwiękowych będzie znajdywał podobieństwa do eksperymentów sprzed kilkudziesięciu lat. Takie poszukiwania dziury w całym ocierają się o manię i odbierają przyjemność ze słuchania muzyki. W pewnym stopniu tępią też zmysł recenzenta, który powinien opisiwać to co słyszy a nie to co wydaje mu się że słyszy...
Paweł Stroiński pisze:Dzisiaj miałbym wątpliwości, czy można recenzowac thrillery bez znajomości chociażby jednego kawałka Bernarda Herrmanna. Wiem, że przesadzam, ale to może dać do myślenia...
Bezsens. Podważasz tym samym wszystkie recenzje jakie zostały napisane tylko dlatego że ich autorzy nie znają dzieł Herrmanna. Nie mam pojęcia skąd wziął się u Ciebie kult tego kompozytora... Mam wrażenie że zaraz każesz wszystkim recenzentom iść na jakieś studia i dokształcać się bo przecież skoro nie znają Herrmanna to nie znają się na muzyce filmowej. Po raz kolejny powtórzę że nie uważam GA za żaden elementarz który musi znać każdy recenzent a to właśnie starasz się wszystkim wmówić...
Ostatnio zmieniony śr cze 28, 2006 16:24 pm przez Łukasz Waligórski, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ