Deep Blue- George Fenton. Osobiste przemyślenia.
: czw sty 26, 2012 08:09 am
Temat ten musiałem założyć. Muszę przelać na forum moje osobiste zachwyty.
Gdy pierwszy raz przesłuchałem "Deep Blue" nie znając filmu byłem wniebowzięty. Piękna, wspaniała epicka muzyka, znakomicie wykonana przez Berlińskich Filharmoników. Czuć w tym wykonaniu jakiś taki Boski pierwiastek, który był obecny również przy "Perfume".
Ta muzyka to bardziej symfonia, naprwdę tak ją odbieram. Mocarne tematy, dostojność, moc. Znam tę muzykę na pamięć, tak wbiła mi się do głowy.
Jednak skupić się chcę na jej działaniu w filmie. "Deep Blue" obejrzałem wczoraj, w bardzo dobrej jakości obrazu. Widoki są oszałamiające, "Avatar" przy prawdziwych zdjęciach naszej natury to kolorowa błyskotka w porównaniu do piękna oceanów.
Do czego zmierzam - muzyka w filmie.
ZNISZCZYŁA mnie. Zaliczyłem (dosłownie!) opad szczęki już na początku gdy widząc potężne fale, płynące delfiny, zabrzmiał do tego temat główny (ostatni utwór na płycie). Wszelkie sceny są GENIALNE muzycznie, co najważniejsze Fenton nie w pada w sztuczność, nie ma tutaj jakiejś sztuczności, ani też cukierkowego oddania natury. Muzycznie, natura ukazana jest w pewną dozą dystansu - potęga miesza się tutaj z majestatyzmem, dostojność natury ukazana jest w sposób niezwykły. Każda sekwencja jest tu perfekcyjna.
Będę szczery - jak dla mnie jest to jedna z najwybitniej działających ilustracji w filmie. Pewnie są lesze ilustracje, ale na mnie osobiście na przestrzeni lat i wszelkich obejrzanych filmów, podobne wrażenie, co do perfekcji scalenia obrazu z muzyką wywarł chyba tylko pierwszy Conan i Lista Schindlera.
Genialna ilustracja filmowa, i znakomita muzyka sama w sobie dodająca filmowi niesłychanej głębi i niesamowitości.
Gdy pierwszy raz przesłuchałem "Deep Blue" nie znając filmu byłem wniebowzięty. Piękna, wspaniała epicka muzyka, znakomicie wykonana przez Berlińskich Filharmoników. Czuć w tym wykonaniu jakiś taki Boski pierwiastek, który był obecny również przy "Perfume".
Ta muzyka to bardziej symfonia, naprwdę tak ją odbieram. Mocarne tematy, dostojność, moc. Znam tę muzykę na pamięć, tak wbiła mi się do głowy.
Jednak skupić się chcę na jej działaniu w filmie. "Deep Blue" obejrzałem wczoraj, w bardzo dobrej jakości obrazu. Widoki są oszałamiające, "Avatar" przy prawdziwych zdjęciach naszej natury to kolorowa błyskotka w porównaniu do piękna oceanów.
Do czego zmierzam - muzyka w filmie.
ZNISZCZYŁA mnie. Zaliczyłem (dosłownie!) opad szczęki już na początku gdy widząc potężne fale, płynące delfiny, zabrzmiał do tego temat główny (ostatni utwór na płycie). Wszelkie sceny są GENIALNE muzycznie, co najważniejsze Fenton nie w pada w sztuczność, nie ma tutaj jakiejś sztuczności, ani też cukierkowego oddania natury. Muzycznie, natura ukazana jest w pewną dozą dystansu - potęga miesza się tutaj z majestatyzmem, dostojność natury ukazana jest w sposób niezwykły. Każda sekwencja jest tu perfekcyjna.
Będę szczery - jak dla mnie jest to jedna z najwybitniej działających ilustracji w filmie. Pewnie są lesze ilustracje, ale na mnie osobiście na przestrzeni lat i wszelkich obejrzanych filmów, podobne wrażenie, co do perfekcji scalenia obrazu z muzyką wywarł chyba tylko pierwszy Conan i Lista Schindlera.
Genialna ilustracja filmowa, i znakomita muzyka sama w sobie dodająca filmowi niesłychanej głębi i niesamowitości.