#2893
Post
autor: Paweł Stroiński » ndz maja 20, 2012 23:28 pm
I znowu, co w scenie śmierci czarnego charakteru robi motyw zdrady? Czy Tyler wie, co robi w ogóle, czy walnie hołd, bo tak lubi?
Adam, po raz kolejny zupełnie źle i bez zrozumienia tematu używasz słowa minimalizm. Zwiększenie orkiestry ma sens tylko na albumie, ale także to nie. Nie mówię tutaj o jednym szczególe (Tyler zmienił dwie pierwsze nuty tematu Goldsmitha), który wypada nawet nieźle, ale po jaką cholerę cokolwiek zmieniać w aranżacji? Wykorzystanie tematu na początku filmu jest totalnie z dupy, bo to temat, który odnosi się do samotności Johna Rambo, a nie do pięknych skądinąd widoków Tajlandii, o tyle dobrze, że zaraz po tym (także niepotrzebnie przyspieszonym) wchodzi Tylerowski temat Birmy. Jedyne, co ma sens to ten temat na końcu, który *powinien* wybrzmieć, jak mówisz "minimalistycznie", choć ja powiedziałbym raczej (słuszniej) w małym zespole, dlatego, że Rambo wracający do ojca to nie jest wielgaśny sukces, jakby uratował prezydenta USA, tylko powrót zmęczonego życia weterana, który zapewne ma (coś, czego Tyler pewnie nie rozumie, więc tutaj trzeba posłuchać uważniej) wątpliwości, co do swojego wyboru.
Goldsmithowska aranżacja na małe smyczki, trąbkę (także później flety) i gitarę od razu definiuje Rambo jako postać samotną, właśnie ta trąbka o tej samotności mówi (Goldsmith podobnie wykorzystał gitarę i trąbkę w Lonely Are the Brave, ale pewnie mało kto słuchał tutaj tej świetnej ścieżki). Dołożenie walnięć na perkusję odbiera wszystkiemu bliski, wręcz intymny, psychologiczny związek z główną postacią. Piękny i emocjonalny temat Tylerowi udało się po prostu zmienić w tani i bezsensowny banał, który recenzenci na zachodzie (Southall chociażby) uznają za wręcz toporny. Tylko pogratulować
Odniesienie się i zrzynki z RCP są tańsze niż w większości score'ów samej stajni, tylko taki plus, że lepiej rozpisane na orkiestrę, ale w ostatecznym rozrachunku, przy błędach interpretacyjnych wychodzących z zupełnego niezrozumienia tego, czego hołdu dokonuje Tyler, to nic nie znaczy. Tyler po prostu zrobił banalny score i ten banał bardzo boleśnie wychodzi w kontekście oryginalnej trylogii Goldsmitha. Nawet intelektualnie puste Rambo II (ktokolwiek zwrócił uwagę, jak Jerry posługuje się kliszami?) jest arcydziełem gatunku. Intelektualnie nie tylko puste, ale i, nie oszukujmy się, głupie Rambo Tylera jest niczym.