Ja również chciałbym ładnie podziękować za możliwość poznania ludzi, z którymi, jakby nie patrzeć, spędzam całkiem sporo swojego czasu na forum
Jednakże rozmowa na żywo to zupełnie inna jakość w porównaniu z wymianą zdań w formie elektronicznej. Tak naprawdę klimat tego festiwalu nie tworzy wyłącznie muzyka filmowa wykonywana na żywo i jej twórcy, ale właśnie my i to te wszystkie "akcje" z naszym udziałem będziemy wspominać najdłużej
Już nigdy nie spojrzę na Wasze nicki i avatary w taki sam sposób jak przed FMFem
Jeśli chodzi o sam festiwal, to wydał mi się on dość nierówny. Miałem problemy z pozytywnym odbiorem poszczególnych wykonań głównie ze względów technicznych. Ale to może dlatego, że podchodzę do tego w strasznie pedantyczny sposób i porównuję z nagraniem studyjnym, co w przypadku koncertu raczej czynić się nie powinno. Nie przemówiło do mnie wykonanie Single Mana, które było dla mnie strasznie rzemieślnicze - odegrane bez polotu, duszy, emocji; mam uwagi co do tempa utworu
Sunset (już nie mówię o podłożonym fragmencie filmowym
). Pozytywną niespodzianką był kawałek Diego Navarro, zresztą osobiście przez niego zadyrygowany z właściwą mu ekspresją, który potwierdził siłę hiszpańskiej filmówki. Powiem szczerze, że nie miałem pojęcia co kompozytor może zaprezentować i raczej spisywałem go na straty, a okazało się, że zaskoczył. Fajnie wypadł
Marzyciel,
Osada (more to come next year!), część W.E. Korzeniowskiego, fantastycznie wybrzmiało
Escape from Tomorrow - chyba najlepiej z całego tryptyku Abla; Craig Armstrong był też przyjemny, choć i wtórny. Jednakże na koncercie, zwłaszcza w pierwszej połowie, dominowały spokojne motywy. Iglesias dużo lepiej wypadł w połączeniu z obrazem, ale jest to utwór dość specyficzny i scena dość specyficzna, wymagająca muzyki charakterystycznej dla kina niemego. Fakt, trochę te dialogi mogły drażnić, ale wydaje mi się, że chcieli zachować narrację. Poza tym coś było nie tak z nagłośnieniem, bo co prawda to takie subtelne odczucie, ale wydaje mi się (i nie tylko mnie), że dźwięk był lekko stłamszony, powiedziałbym nawet: "zbyt mało soczysty".
Dzisiaj było bardzo sympatyczne spotkanie z Ablem, na którym chyba wszyscy z nas, którzy zadali pytania zostali usatysfakcjonowani odpowiedzią (Uwaga! Wawrzyniec ma nowe argumenty w temacie kondycji polskiego kina
). Aczkolwiek teraz tak sobie myślę, że trochę facetowi dopiekliśmy, bo niektóre pytania były dość niewygodne (na czele z pytaniem o reject Hornera, które powracało jak bumerang
). O kopiowanie stylu z Single Mana - odpowiedź mnie niezbyt przekonała.
No i na koniec przyznam, że bardzo miło było zintegrować się z redakcyjną ekipą (a nawet z ekipami różnych portali, choć oczywiście tylko jeden wiódł prym
), a dzięki tej integracji udało się nam wszystkim spojrzeć na muzykę filmową z troszeczkę innej strony
Ale nie wnikam w szczegóły
co się wydarzyło na FMFie, zostaje na FMFie. Dzięki!
PS. Marek, Ty nie cytuj tego w stopce, Ty wrzuć zdjęcie z tym cytatem!