Kwestia oceny utworów. Kto ma rację? Każdy ma jej po trochu?

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
jojok21
Szofer w RCP
Posty: 134
Rejestracja: ndz sty 24, 2010 10:45 am

Kwestia oceny utworów. Kto ma rację? Każdy ma jej po trochu?

#1 Post autor: jojok21 » ndz sty 02, 2011 02:41 am

Weźmy na przykład utwór Hoopera to jednej z części Harrego Pottera,
Dumbledore's Farewell. Ogólnie rzecz biorąc nie jest on zbyt wysoko oceniany jeżeli chodzi o osoby bardziej znające się na rzeczy, krytyków muzyki filmowej, recenzentów etc.(http://www.muzykafilmowa.pl/recenzje/2009/hp6.htm - tutaj dostał 2/5).
Natomiast jeżeli spojrzeć na chociażby komentarze "masy" (You-Tube itp.) to okazuje się, że co u drugiej osoby wywołuje ogromne emocje -płacz, wzruszenie, smutek.
Moim zdaniem jeżeli muzyka potrafi wywołać tak konkretne emocje to zasługuje mimo wszystko na więcej niż na 2/5. W końcu wywoływanie różnych emocji wzmacniających przekaz samego obrazu to podstawowa funkcja muzyki filmowej. Osobiście do tego utworu nic nie mam, i wystawiłbym mu 3, może 3+/5. Wedle niektórych temat jest zbyt słaby, żeby opisywać tak ważne wydarzenie. Ale czym się właściwie ta słabość objawia (pytanie do przeciwników podanego utworku)? Prostotą (zbyt mało instrumentów, kilka nut na krzyż powtarzane w kółko), wtórnością (ale to już byłooo :) ) czy po prostu do was nie trafia? I z czego to wynika?

Może takie duże zapoznanie się z tematem muzyki filmowej sprawiło, że niektórzy stracili tę prostszą formę wrażliwości i ich takie utwory zwyczajnie nie ruszają? Potrzebują czegoś lepszego, bardziej złożonego i melodycznie oryginalnego? "Apetyt rośnie w miarę jedzenia"? :wink:

Utwór nie jest oczywiście wyjątkiem, setki tysięcy ludzi może uważać daną muzyką za świetną, natomiast krytycy obwieszczą, że jest fatalna. Oczywiście to trochę banalne i nieodkrywcze stwierdzenia, tak samo jest np. z filmami, jednakże nie widzę aż takiej rozbieżności w ocenach, jak w przypadku muzyki filmowej (chociaż jest sporo śmiałków oceniających idiotycznego Niepowstrzymanego na 8/10. :D).

Kto ma więc rację. Tłum czy garstka krytyków i pasjonatów? Zdawałoby się, że tysiące osób, które czują pozytywne dreszcze na ciele przy słuchaniu danych utworów świadczą o wysokiej klasie utworu. Jednakże często opinia znawców tematu jest przytłaczająca i muzyka zostaje zmieszana z błotem.

Dlatego można pytać o sens recenzji muzyki w ogóle.
:P (bo IMO łatwiej obiektywnie spojrzeć na film niż na muzykę, dlatego tez recenzje filmowe mogą sobie istnieć :) - chociaż też ich raczej nie czytam, znacznie lepszą formą 'researchingu' przed pójściem do kina są dla mnie opinie wielu, 'zwykłych' osób na forach)

Oj, zaplatałem trochę te swoje myśli, ale może ktoś się wypowie :).

bladerunner

#2 Post autor: bladerunner » ndz sty 02, 2011 02:49 am

każdy niech słucha tego co mu się podoba i będzie święty spokój z awanturami, kłótniami itd. :).

Awatar użytkownika
Bucholc Krok
Jean-Baptiste Lully
Posty: 17506
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
Lokalizacja: Golden Age

Re: Kwestia oceny utworów. Kto ma rację? Każdy ma jej po tro

#3 Post autor: Bucholc Krok » ndz sty 02, 2011 10:59 am

jojok21 pisze:Może takie duże zapoznanie się z tematem muzyki filmowej sprawiło, że niektórzy stracili tę prostszą formę wrażliwości i ich takie utwory zwyczajnie nie ruszają?


Jak się słyszy kolejną kopię z kopii to nic dziwnego, że nie wzbudza to entuzjazmu. "Młodzian" dopiero zaczyna się interesować, słyszał 5/10 i wszystkim nowym się podnieca. Zaczyna oczywiście od współczesnej muzyki, bo raczej nie ma pojęcia o starszej, no i wychwala jak leci. A współcześni "maestrowie" na tym żerują. :)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Kwestia oceny utworów. Kto ma rację? Każdy ma jej po tro

#4 Post autor: Koper » ndz sty 02, 2011 11:05 am

jojok21 pisze:Weźmy na przykład utwór Hoopera to jednej z części Harrego Pottera, Dumbledore's Farewell.
Całkiem ok ten utworek. Nic wybitnego, ale też sam w sobie nie jest taki zły. Powiedziałbym, że zgadzam się z Twoim 3/5, ale to szczegóły. Myślę, że rozbijanie ocen na poszczególne utwory jest już chyba niepotrzebne. To tak jakby przy recenzji filmu wystawiać oceny poszczególnym scenom. No ale dodaje to kolorytu i oryginalności stronce muzykafilmowa.pl. :) Chociaż czasem chłopaki jak pojadą z ocenami (The Last Airbendeer albo Mononoke Hime) to można z krzesła spaść. :D
jojok21 pisze:Wedle niektórych temat jest zbyt słaby, żeby opisywać tak ważne wydarzenie. Ale czym się właściwie ta słabość objawia (pytanie do przeciwników podanego utworku)? Prostotą (zbyt mało instrumentów, kilka nut na krzyż powtarzane w kółko), wtórnością (ale to już byłooo :) ) czy po prostu do was nie trafia? I z czego to wynika?
A co on właściwie opisuje? Brzmi jakby tam co najmniej mieli Harry'ego Pottera na haku powiesić jak Janosika. :D Nie wiem czy nie nazbyt przedramatyzowany track jak na film fantasy dla młodzieży. Mnie się kojarzy troszkę z "Almost Martyrs" Parkera z "The Life of David Gale" ( http://www.youtube.com/watch?v=T_VjohGXWc0 ), tyle że tamten jest wyraźnie lepszy i bardziej intensywny emocjonalnie; może też trochę z dramatyzmem a la Zimmer.
jojok21 pisze:Może takie duże zapoznanie się z tematem muzyki filmowej sprawiło, że niektórzy stracili tę prostszą formę wrażliwości i ich takie utwory zwyczajnie nie ruszają? Potrzebują czegoś lepszego, bardziej złożonego i melodycznie oryginalnego? "Apetyt rośnie w miarę jedzenia"? :wink:
Niekoniecznie. Konstrukcja utworu może być przecież prosta, byle oddziaływało to emocjonalnie, dało się zapamiętać, miało w sobie "to coś". A przesłuchałem ten utwór z HP i tak w sumie za 5 minut już nie pamiętam jak to 'leciało'. A przytoczonego wyżej Parkera pamiętam.
jojok21 pisze:Kto ma więc rację. Tłum czy garstka krytyków i pasjonatów? Zdawałoby się, że tysiące osób, które czują pozytywne dreszcze na ciele przy słuchaniu danych utworów świadczą o wysokiej klasie utworu. Jednakże często opinia znawców tematu jest przytłaczająca i muzyka zostaje zmieszana z błotem.
W demokracji niby rację ma większość, więc zawsze sobie tak możesz tłumaczyć. Ale jakby tej większości faktycznie zostawić prawo do decydowania o wszystkim to w 3 dni kraj by szlag trafił, więc może czasem lepiej posłuchać tych, którzy mają większą wiedzę i doświadczenie w danym temacie? :)
jojok21 pisze:Dlatego można pytać o sens recenzji muzyki w ogóle.
:P (bo IMO łatwiej obiektywnie spojrzeć na film niż na muzykę, dlatego tez recenzje filmowe mogą sobie istnieć :) - chociaż też ich raczej nie czytam, znacznie lepszą formą 'researchingu' przed pójściem do kina są dla mnie opinie wielu, 'zwykłych' osób na forach)
Z tymi filmami to tak się nie zgodzę, bo też w wielu przypadkach opinie są skrajnie różne i sens recenzji jest identyczny jak przy muzyce. Weź takie "Machete". Dla jednych gniot nie z tej ziemi, dla innych rozrywka z przymrużeniem oka. Dla mnie coś pomiędzy, choć chyba bliżej gniota, ale nie w tym rzecz akurat.
Przecież nie trzeba ślepo patrzeć w recenzje. Zawsze można czytać różne a po jakimś czasie określić, że Twój gust najbardziej pokrywa się z gustem recenzenta X czy recenzenta Y i w tego typu przypadkach bardziej ufać jemu. :)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

hp_gof

#5 Post autor: hp_gof » ndz sty 02, 2011 11:41 am

Zawsze można czytać różne a po jakimś czasie określić, że Twój gust najbardziej pokrywa się z gustem recenzenta X czy recenzenta Y i w tego typu przypadkach bardziej ufać jemu.
Dobre podsumowanie. Ja dodam jeszcze, że najlepiej ufać sobie. W pewnym momencie każdemu wyrabia się gust i słucha określonego 'nurtu', określonego kompozytora. Mnie recenzje służą w zasadzie do porównywania moich wniosków z wnioskami innych osób. Traktuję je jako drobne uwagi, które mają zwrócić na coś moją uwagę w czasie kolejnego słuchania. Czasem mobilizują do wysłuchania jakiegoś scoru. Gdybyśmy się przejmowali ocenami krytyków i nagrodami, to by szlag nas trafił już dawno. Weźmy chociażby niektórych laureatów Oscarów :P
Ja do każdego scoru podchodzę z otwartym umysłem; nawet jeśli nie podoba mi się za pierwszy razem, to daję mu drugą i kolejną szansę. Jeżeli nic się nie da wykrzesać, to porzucam :P Ważne, żeby czerpać przyjemność ze słuchania!
No a przy ocenie muzyki filmowej wydaje mi się, że trzeba koniecznie uwzględnić jej rolę w filmie. Wtedy łatwiej zrozumieć intencje kompozytora.

jojok21
Szofer w RCP
Posty: 134
Rejestracja: ndz sty 24, 2010 10:45 am

Re: Kwestia oceny utworów. Kto ma rację? Każdy ma jej po tro

#6 Post autor: jojok21 » ndz sty 02, 2011 12:01 pm

Koper pisze: A co on właściwie opisuje? Brzmi jakby tam co najmniej mieli Harry'ego Pottera na haku powiesić jak Janosika. :D
UWAGA mini-spoiler :)



Utwór opisuje oczywiście jak sama nazwa wskazuje :) pożegnanie Dumbledora, tzn. jego śmierć.



Koniec mini-spoilera


Co do 'zapamiętywalności' utworów, że tak się wyrażę, to ja np. ten motyw mam w głowie. Ale to też kwestia tego, że sporo razy go słuchałem i pewnie ty także byś go zapamiętał po dłuższym lub krótszym czasie.
Na pewno mało który motyw będzie się miało zapisany w głowie po pierwszym jego wysłuchaniu :). Ja teraz np. niedokładnie pamiętam takie The Ecstasy of Gold- mimo tego, że utwór jest wybitny i bardzo oryginalny melodycznie.


hp_gof --> oczywiście się z Tobą zgadzam i również sam tak postępuję. Czytam wiele opinii (niekoniecznie tych recenzenckich jak już wspomniałem) i wyciągam średnią wyciągając przy tym własne wnioski na podstawie dostępnych materiałów o filmie (nie mówię o zwiastunach, raczej o jakimś zarysie fabularnym, reżyserze, obsadzie, muzyce).

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Kwestia oceny utworów. Kto ma rację? Każdy ma jej po tro

#7 Post autor: Koper » ndz sty 02, 2011 12:06 pm

jojok21 pisze:Co do 'zapamiętywalności' utworów, że tak się wyrażę, to ja np. ten motyw mam w głowie. Ale to też kwestia tego, że sporo razy go słuchałem i pewnie ty także byś go zapamiętał po dłuższym lub krótszym czasie.
Pewnie tak. Gdybym:
1. Obejrzał film - który mnie średnio interesuje, bo nie jestem fanem serii
2. Wsłuchiwał się w utwór - któremu do wybitności daleko, więc też mnie to nie interesuje. :)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Mefisto

#8 Post autor: Mefisto » ndz sty 02, 2011 16:30 pm

Po 1 - jacy krytycy?
Po 2 - w czym jest problem, bo ja go jakoś nie widzę.
Po 3 - wrażeniometr to jedynie dodatek do recenzji, a nie jakieś bóg wie co - ot zwykła nota "fajności" i słuchalności takiego fragmentu

jojok21
Szofer w RCP
Posty: 134
Rejestracja: ndz sty 24, 2010 10:45 am

#9 Post autor: jojok21 » ndz sty 02, 2011 17:17 pm

Mefisto pisze:Po 1 - jacy krytycy?
Po 2 - w czym jest problem, bo ja go jakoś nie widzę.
Po 3 - wrażeniometr to jedynie dodatek do recenzji, a nie jakieś bóg wie co - ot zwykła nota "fajności" i słuchalności takiego fragmentu
1. Krytycy w sensie recenzenci filmowi do tej grupy można zaliczyć też osoby szerzej znające się na rzeczy, tzn. na muzyce filmowej.
2. Problemu w sumie nie ma, to raczej takie luźne przemyślenia, ciekawi mnie kontrast pomiędzy reakcją 'większości' i emocjami jaki dany utwór u tej większości wywołuje, a oceną negatywną właśnie krytyków. Z jednej strony utwór wywołuje głębokie, wyraźne emocje (stając się dla co niektóych jednym z najlepszych w słabej, mało wyraźnej ogólnie pracy Hoopera) z drugiej wiesza się na nim psy.

Ten utworek (3/5) i Yourney to the Cave (4/5) to IMO jedne z nielicznych wartych przesłuchania tracków na płycie. mają w sobie tę wyrazistość, której od muzyki filmowej zawsze oczekuję. Wiadomo, że nie są niczym rewolucyjnym czy wybitnym, przy czym gdybym miał oceniać The Exctasy of Gold to ocena 5/5 byłaby w odniesieniu krzywdząca i musiałbym wystawić chyba 10/5:).

Faktycznie bezsensem jest trochę oceniać pojedyncze utworki. Może w ogóle takie liczbowe podejście nie jest dobre bo trochę sprawę spłyca...

ODPOWIEDZ