Alan Silvestri - The A-Team
: ndz cze 27, 2010 05:59 am
Jak się zapatrujecie na ten score?
Przesłuchałem na dwa tygodnie przed obejrzeniem w kinie i nie powiem, żeby mnie w zachwyt wprawił. Silvestri małpuje zewsząd gdzie się tylko da, trzymając oczywiście na uboczu główną konwencję muzyki z serialu. Innymi słowy, połączenie Vana Helsinga z jakimś średniackim Brianem Tylerem (głównie w narzucaniu rytmiki poprzez sample elektroniczne) i na okrasę trochę patetycznych trąbek ledwo odnajdujących się w rzeczywistości muzycznej Posta i Carpentera.
Wniosek: Score zmarnowanych szans.
Jako wieloletni fan wyczynów Hannibala Smitha i jego kompanów chciałbym jeszcze wspomnieć w kilku słowach na temat filmu.
Otóż, miał być to wielki "come back", a w rzeczywistości wszystko zamknęło się tylko w przymiotniku wielki, bo wielki budżet, wielka ilość efektów specjalnych... Kino zdolne dotrzeć głównie do nastolatków, którzy w nudne letnie popołudnia potrzebują lekkiej i niewymagającej zbyt dużego pokładu intelektualnego rozrywki.
Nie powiem, że pierwsze pół godziny filmowego remake'u potrafi wzbudzić w miłośniku serialowej Druzyny A pewien sentyment i "nakręcić" go na dalszy rozwój wydarzeń, ale obserwowanie "latającej czołgiem" drużyny zabija wszelkie nadzieje na rozrywkę serwowaną w starym dobrym stylu. Scenarzyści i reżyser starali się chyba na siłę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - przenieść na duży ekran przygody byłych Rangerów oraz nakręcić własną, kto wie, czy nie bardziej spektakularną wersję Mission: Impossible.
Szkoda...
Przesłuchałem na dwa tygodnie przed obejrzeniem w kinie i nie powiem, żeby mnie w zachwyt wprawił. Silvestri małpuje zewsząd gdzie się tylko da, trzymając oczywiście na uboczu główną konwencję muzyki z serialu. Innymi słowy, połączenie Vana Helsinga z jakimś średniackim Brianem Tylerem (głównie w narzucaniu rytmiki poprzez sample elektroniczne) i na okrasę trochę patetycznych trąbek ledwo odnajdujących się w rzeczywistości muzycznej Posta i Carpentera.
Wniosek: Score zmarnowanych szans.
Jako wieloletni fan wyczynów Hannibala Smitha i jego kompanów chciałbym jeszcze wspomnieć w kilku słowach na temat filmu.
Otóż, miał być to wielki "come back", a w rzeczywistości wszystko zamknęło się tylko w przymiotniku wielki, bo wielki budżet, wielka ilość efektów specjalnych... Kino zdolne dotrzeć głównie do nastolatków, którzy w nudne letnie popołudnia potrzebują lekkiej i niewymagającej zbyt dużego pokładu intelektualnego rozrywki.
Nie powiem, że pierwsze pół godziny filmowego remake'u potrafi wzbudzić w miłośniku serialowej Druzyny A pewien sentyment i "nakręcić" go na dalszy rozwój wydarzeń, ale obserwowanie "latającej czołgiem" drużyny zabija wszelkie nadzieje na rozrywkę serwowaną w starym dobrym stylu. Scenarzyści i reżyser starali się chyba na siłę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - przenieść na duży ekran przygody byłych Rangerów oraz nakręcić własną, kto wie, czy nie bardziej spektakularną wersję Mission: Impossible.
Szkoda...