Paweł Stroiński pisze:Dwójka jest generalnie słaba, ale ma parę świetnie zrobionych sekwencji, no i muzykę Williamsa. Ale dla tych kilku scen, spielbergowskich majstersztyków, warto przemęczyć całość, nawet kilka razy .
Dwójka została generalnie zjechana (po części słusznie), ale jak się zobaczy jak wtedy Spielberg kręcił sceny akcji i jak są w tym filmie zrealizowane, to właściwie nikt mu nie podskoczy w tym temacie. Jednak należy go pochwalić, że w tej dwójce jednak próbował zrobić coś innego no i wprowadził ten kontrowersyjny trzeci akt (wg mnie dość udany), w którym zrobił sobie trochę hołdzik a trochę parodię King Konga i Godzilli
Koper pisze:Raz wreszcie Wawrzek słusznie nie podnieca się jakimś popcornowym produktem made in Hollywood, to się go czepiają. Nie daj się Wawrzek, Jurassic Park był tylko jeden, reszta to popelina zrobiona na zasadzie: więcej, szybciej, głośniej. Niezależnie od tego czy ta czwórka jest lepsza od trójki czy nawet dwójki, które już też za wybitne mówiąc delikatnie nie były i czy daje się ją miło obejrzeć, jest tylko kolejnym sequelem/remakem/rebootem nakierowanym na wyciągnięcie kasy z portfela jak największej liczby typowych współczesnych widzów. A ja se kurwa, spiracę, o.
Dzięki Koper. Problem jest w tym, że ja nie zobaczę filmu to teoretycznie nie mam prawa się wypowiadać w tym temacie. Z drugiej strony nie mam jakoś zbyt dużej ochoty iść na ten film do kina. Po prostu trailery mnie nie zachęciły, ani dotychczasowe recenzje.
I możliwe, że czwórka jest lepsza od trójki (to nie jest wielkie osiągnięcie), czy nawet dwójki, ale dla mnie to złe podejście. Czytając wiele recenzji odnoszę wrażenie, że ludzie podchodzą do tego filmu na zasadzie: "Nie jest to ten sam poziom co Park Jurajski i jest sporo głupot, ale są dinusie i Chris Pratt". Według mnie poprzeczkę trzeba jednak zawiesić wyżej.
Plus wygląd tych dinusiów mi się nie podoba. Nawet w słabej trójce wyglądały jak dinozaury. Dla porównania:
Spoiler:
Wiadomo, że do Stana Winstona nikt nie podskoczy, ale idąc na film pt. "Jurassic Wolrd" chcę zobaczyć dinozaury, anie CGIzaury.
Tomek pisze: Jednak należy go pochwalić, że w tej dwójce jednak próbował zrobić coś innego no i wprowadził ten kontrowersyjny trzeci akt (wg mnie dość udany), w którym zrobił sobie trochę hołdzik a trochę parodię King Konga i Godzilli
Tak, ale bardzo niewielu dostrzegło, że tak naprawdę chodziło o jeszcze inne nawiązania:
1. The Beast from 20000 Fathoms - z legendarnymi efektami Raya Harryhausena
Spoiler:
2. The Lost World - tylko, że chodzi o film z 1925 roku na podstawie powieści Sir Arthura Conana Doyle'a, gdzie mamy wyspę, gdzie ciągle żyją dinozaury. I ludzie przywożą jednego do Londynu i wiadomo zaczyna się rozróba. To wręcz bezpośrednie nawiązanie i taka ciekawostka:
Najbardziej podobał mi się motyw z Japończykiem, który ucieka przed T-Rexem wrzeszcząc (po japońsku) coś na zasadzie: "Nie po to wyjechałem z Japonii!" czy coś takiego
Wawrzyniec pisze:Plus wygląd tych dinusiów mi się nie podoba. Nawet w słabej trójce wyglądały jak dinozaury. Dla porównania:
Wiadomo, że do Stana Winstona nikt nie podskoczy, ale idąc na film pt. "Jurassic Wolrd" chcę zobaczyć dinozaury, anie CGIzaury.
Nie dość, że nie widziałeś filmu, to jeszcze wklejasz jakieś manipulacyjne zdjęcia , bo równie dobrze, można by było dać CGI raptora z kuchni z JP i zamkniętego animatronicznego raptora z JW.
To teraz pytanie: czemu animatroniczna głowa z materiału making of (6 sekunda filmiku) wygląda o niebo lepiej niż niby ta sama głowa na kadrach z filmu (7 sekunda filmiku) ?
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Rozchodzi o filtry nałożone na film, przez co Cgi, jak i sam obraz w dzisiejszych filmach wygląda bajkowo, JP miał oryginalne kolory przez co wyglądał naturalniej, miałem gdzieś linka z filmikiem o tym traktującym, ale teraz nie mogę znaleźć. A co do efektów z zwiastunów, to nie ma co się nimi sugerować, gdyż w drodze do ostatecznej filmowej wersji uległy one znacznemu ulepszeniu, trochę o obu tych przykładach mówi ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=MTChJruqJTc
Mystery pisze:Rozchodzi o filtry nałożone na film, przez co Cgi, jak i sam obraz w dzisiejszych filmach wygląda bajkowo
Raczej ch*jowo a nie bajkowo.
Ja bym nie powiedział, że to filtry, przynajmniej nie takie optyczne nakładane na obiektyw, mainstreamowego hollywoodzkiego kina dziś bym nie podejrzewał o takie rzeczy - prędzej postprodukcja i tam następujące korekty obrazu co widać na zalinkowanym przez Ciebie filmiku.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Tomek pisze: Jednak należy go pochwalić, że w tej dwójce jednak próbował zrobić coś innego no i wprowadził ten kontrowersyjny trzeci akt (wg mnie dość udany), w którym zrobił sobie trochę hołdzik a trochę parodię King Konga i Godzilli
Przede wszystkim, ponownie pokazał to, czego bał się w dzieciństwie; potwory pod łóżkiem, w szafie, etc. Podobna scenka jest chyba w pierwszych Transach, choć znacznie gorsza.
Poza jedną przyjemną postacią drugoplanową, z która puszcza oko do widza, łamie pewne klisze i jest jedynym dowodem, który mógłby świadczyć o jakimś dystansie i samoświadomości twórców, to nie pamiętam, kiedy ostatni raz w kinie widziałem tak beznadziejnie napisane i kliszowe postacie. Wiecznie zapracowana laska z kijem w dupie? Checked! Dupek, który chce wykorzystać dinozaury do złych celów? Checked! Cool guy aka Indiana Jones z karabinem? Checked! Nerdowaty, zbyt inteligentny jak na swój wiek dzieciak z nastoletnim bratem, który ma wszystko w dupie i stara się być cool, a do tego dramat rodzinny w tle? Checked! Trudno mi nawet skrytykować te postaci, bo były tak płaskie i nijakie. W sumie najbardziej jestem zdziwiony prezesem parku - nie wiem, czy twórcy chcieli, żebym go lubił, nie lubił, żeby mnie bawił albo czy żeby w ogóle w jakimkolwiek stopniu mnie obchodził. Dialogi były równie beznadziejne jak postaci. Co do dinozaurów - ok, to tylko film i fikcja hollywoodu, więc nie ma co się czepiać tego, że w dany dinozaur najprawdopodobniej zachowywałby się inaczej (chociaż niektóre rzeczy, jakie pokazali, były idiotyczne), ale większość zachowań zwierząt z parku jest niespójnych regułami logiki świata przedstawionego. Na przykład:
Spoiler:
Pterozaury atakujące ludzi - ja pomijam fakt, że w rzeczywistości te zwierzęta jadły głównie ryby i małe gady. Ok, twórcy podkreślają, że te zwierzęta to krzyżówki genetyczne i mogą zachowywać się inaczej. Ale czy współczesne ptaki atakują ofiary dwa razy większe od siebie? Współczesne drapieżniki mierzą siły na zamiary - wątpię, żeby wymarłe gady różniły się pod tym względem.
Spoiler:
Indominus i raptory - ja rozumiem, że po części był raptorem, ale co do tego, jak wataha szybko go zaakceptowała jako osobnika alfa, budzi moje wątpliwości, gdyż:
a)jeśli tak szybko uznały go za swojego, to czy nie powinni uznać go już po samym zapachu i odmówić pościgu?
b)jeśli nie poznały go po samym zapachu, to co dokładnie je przekonało do tego, że 5 razy większe od nich zwierzę, prawie w ogóle ich nie przypominające, wydające zupełnie inne odgłosy i dzielące z nimi zaledwie ułamek wspólnych genów, jest z nimi spokrewniony i to w takim stopniu, że tak szybko został samcem alfa?
c) nie bardzo czaję, w jaki sposób one się komunikowały, skoro wydawały zupełnie inne dźwięki i całe życie spędziły w izolacji od siebie, więc nie mają żadnych wspólnych zachowań
W ogóle indominus jest zdecydowanie przesadzony. Ja rozumiem - krzyżowali go z różnymi gatunkami zwierząt - ale na miłość boską, po tym, jak odporny był na wszelką amunicję, mam wrażenie, że T-1000 i Wolverine byli najważniejszymi elementami tej krzyżówki. Poza tym narząd termalny chyba nie działa w taki sposób, jak przedstawiono (mianowicie wyczuwanie ciepła obiektów z pierdyliarda kilometrów, przez las, beton itd -a jeśli działa (powtarzam, przez beton, ogrodzenia itd) to czemu zawodzi, gdy ma Pratta i Howard tuż pod nosem?) Do tego jak na tak inteligentnego gada, strasznie dużo czasu poświęca na porykiwanie za ofiarą, zamiast ją od razu gonić (widział ktoś kiedyś, żeby kot miauczał za myszą, która mu spieprza? Ofiara ucieka - trzeba ją gonić. Ale nie, to tylko film, więc każdy drapieżnik traci kilkanaście sekund na donośny ryk, a potem, mimo tego, że może biec z prędkością kilkudziesięciu mil na godzinę, nie jest w stanie dogonić laski w szpilkach.
Spoiler:
Apatozaury masakrowane przez Indominusa - to też mi się wydaje przesadą. Te dinozaury były takie wielkie i żyły w stadach, żeby żaden drapieżnik im nie podskoczył - a największe ówczesne teropody były właśnie mniej więcej takich rozmiarów, jak Indominus. Więc to, że zmasakrował całe stado, robi go strasznie OP
Spoiler:
Galopujące stegozaury - nie jestem paleontologiem, ale wydaje mi się, że trochę ciężko jest galopować, gdy ma się przednie kończyny trzy razy krótsze od tylnych
Zdaję sobie sprawę, że mieli konsultantów paleontologicznych przy filmie, ale mam wrażenie, że jednak w większym stopniu popuścili wodze fantazji ze względu na wymagany dramatyzm fabularny, niż starali się stworzyć trzymający się jako takiej kupy świat (no, te dwa ostatnie punkty z mojej listy to pewnie czepialstwo i mogę się mylić, bo od X lat już nie siedzę w temacie, ale mimo wszystko, dwa pierwsze punkty nie trzymają się zwyczajnie kupy i logiki )
A jeszcze co do świata filmu, to
Spoiler:
W drugiej odsłonie Julianne Moore mówi, że terytorium łowieckie Tyranozaura ma XX km kwadratowych - w takim razie jak to miło z jego strony, że czekał tuż pod drzwiami swojego wybiegu, żeby przyjść z pomocą Bryce Dallas Howard, bo równie dobrze mógł być w tym czasie kurwa wszędzie, na drugim końcu wybiegu itd - zresztą, nawet w pierwszym filmie dzieciaki były rozczarowane, że T-Rex sobie hasał gdzieś daleko od punktu widokowego. Ponadto cała ta walka wydawała mi się być takim zadośćuczynieniem dla fanów, którzy hejtowali Spinozaura z trzeciej części (w pewnym momencie T-rex nawet rozwala jego szkielet), którą rozwiązano na chama Deus Ex Machina. Z dalszych narzekań dodałbym jeszcze śmierć tej Brytyjki - sadyzm w czystej postaci, rozwiązanie, którego bardziej bym się spodziewał po nowej Grze o Tron a nie parku jurajskim
Wątek z Chrisem Prattem i jego raptorami - moim zdaniem był ok w granicach tego jednego filmu, jeśli nie znamy wcześniejszego kontekstu. Ale biorąc pod uwagę, że Spielberg przedstawił raptory jak wcielone diabły, to trochę to odbiera mu wiarygodności w kontekście świata przedstawionego.
Ogólnie ten film to w zasadzie
Spoiler:
pościg za jednym dinozaurem i desperacka próba wprowadzenia czegoś nowego do serii, a zarazem zagranie na starych akcentach. Zresztą, postać Howardówny wprost o tym mówi - musieli stworzyć nowego dinozaura, bo ludziom już się znudził widok t-rex, 20 lat temu to było coś niezwykłego, teraz to już każdemu obrzydł. Te same słowa to w zasadzie wprost wytłumaczenie kształtu filmu - niewielu by na to poszło, jakby nie mieli gwarancji zobaczenia nowego dinozaura (poza fanami serii, którzy zazwyczaj mają obniżone wymagania). Uważam, że przez Indominusa trochę zaprzepaścili szansę na pokazanie innych zwierząt i jakichś interakcji z nimi.
Nie żałuję, że poszedłem na film i nie uważam, żeby był tragicznie zły - miał kilka ciekawych wątków i pomysłów, w sumie najlepiej się prezentuje tutaj etap ekspozycji - wyjaśnienie, jak zmienił się świat rozrywki, technologii, wojska i dlaczego inwestują w takie programy, a nie inne. Uważam jednak, że ten film to mocno stracona szansa, bo poza kilkoma ciekawymi pomysłami wyjściowymi, nie pokazuje prawie nic ciekawego, tonie pod morzem beznadziejnie napisanych postaci i dialogów. O tym, jak nudne i drętwe są te postaci najlepiej świadczy chyba fakt, że po wyjściu z głupiego hobbita, miałem od cholery żartów i przytyków do poszczególnych postaci, bo były tak kiepskie, ale jednak charakterystyczne. Tutaj każda postać jest tak nudna i stereotypowa, że naprawdę nie jestem w stanie niczego wymyślić ani o nic powiedzieć. Pratt mówi, że Bryce Dallas Howard na ich drugiej randce przyniosła rozpiskę, wg jakiego planu spotkanie ma się odbyć - i dokładnie w identyczny sposób napisana i prowadzona jest każda z postaci.
Ogólnie nie żałuję, że na film poszedłem, a jak się pojawi na dvd, to do niektórych scen nawet chętnie wrócę - ale do całego filmu już na pewno nie.
Jeszcze co do muzyki - jak wszedł temat Williamsa, to aż łezka w oku się kręciła. Michaelowi dobrze wyszła muzyka akcji, temat raptorów i Ingenu (Giacchino ma dryg do takich marszowych melodii, ale nie pamiętam, żeby jakakolwiek doczekała się u niego fajnej koncertowej aranżacji), ogólnie użycie takich "dzikich" przebiegów na flety, smyczki, albo dublowanie akordów harfą i innych środków orkiestrowych, jak action-score Williamsa wyszły tu naprawdę bardzo fajnie. Jednak nowy temat parku, tematy liryczne itd są w większości przypadków po prostu nudne i nijakie (zwłaszcza ten pierwszy - naprawdę, można by go do dowolnego innego filmu podłożyć, bo więzi ani specjalnie klimatyczny nie jest, ani więzi z oryginałem nie czuć, CHOCIAŻ na napisach końcowych przy jednej aranżacji dało się słyszeć, że wyrasta z podobnej progresji akordowej, co temat Williamsa. Tym bardziej pod wrażeniem jestem, jak bardzo jest mdły i przeciętny. Dodam jeszcze, że tematy zagrożenia i raptorów fajnie wyrastają z tego, co napisał Williams. Może jak kiedyś "będę duży" i będę miał dostęp do nut (albo bardziej wyćwiczone ucho) to pokuszę się o jakąś analizę? Chociaż pewnie do tego czasu coś podobnego zdąży się pojawić na milionach fanbojskich stron.
Ach, jeszcze słowem co do CGI - moim zdaniem wypadło dobrze. I co do
Spoiler:
cameo Jimmy'ego Fallona - z jednej storny było totalnie zbędne i zdawało się być wepchnięte na siłę, z drugiej też dodało temu parkowi realizmu, bo jestem pewien, że gdyby taka atrakcja powstała, to na bank użyłaby jakichś celebrytów do promocji.
A, i jeszcze jedno: film nie odpowiada na najważniejsze pytanie, czyli jakim cudem właściciele dostali pozwolenie na działalność po wydarzeniach z poprzednich części?
No, to tyle, jeśli chodzi o pierwsze wrażenia. Jak mi się coś jeszcze przypomni, to dopiszę jutro
Pterozaury atakujące ludzi - ja pomijam fakt, że w rzeczywistości te zwierzęta jadły głównie ryby i małe gady. Ok, twórcy podkreślają, że te zwierzęta to krzyżówki genetyczne i mogą zachowywać się inaczej. Ale czy współczesne ptaki atakują ofiary dwa razy większe od siebie? Współczesne drapieżniki mierzą siły na zamiary - wątpię, żeby wymarłe gady różniły się pod tym względem.
Spoiler:
Po pierwsze, było wytłumaczone, że główny zwierzęcy antagonista był przez całe swoje życie w zamknięciu, bez kontaktu z innymi zwierzętami ( poza innym przedstawicielem swojego " gatunku ", którego zabił i chyba zjadł ), bez kontaktu z ludźmi i ze po wyjściu na wolność nie wiedział jak się ma zachowywać i zaczął atakować i zabijać wszystko, co napotkał.
To jest dosyć zgodne i występuje w przyrodzie, np. drapieżnik wpuszczony do miejsca gdzie przebywa wiele ofiar, które nie mają dokąd uciec, pozabija wszystkie ale ich nie zje - zadziała tu instynkt, który nakaże mu skorzystać z okazji i zabić na zapas.
Te pterodaktyle były prawdopodobnie wychowywane w ten sam sposób, cały czas przebywały w ptaszarni i nie miały bezpośredniego kontaktu z ludźmi.
Mi się film podobał. Nie jest to jakieś wybitne dzieło, ale porządna rozrywka i pozytywne zaskoczenie, gdyż liczyłem na kupę a la PJ3. Postacie może i są sztampowe i kliszowe, ale są przynajmniej sympatyczne i znają się na tym, co robią - piję tu do takiej " Godzilii ", gdzie główny bohater był nie tylko nie sympatyczny i nie obchodził widza, ale i znał się na wszystkim, za co się brał. Wątek rodzinny też był na dużo gorszym poziomie - w JW wszystko było po prostu sprawnie skonstruowane i tyle.
Ok, punkt byłby dla Ciebie za zauważenie tego, ale po pierwsze - wydaje mi się, że tylko takie ekstremalnie niebezpiecznie osobniki trzymali z dala od turystów, po drugie - postać Pratta mówi, że raptory nie są takimi morderczymi bydlakami jak Indominus, bo wychowywały się razem i musiały się nauczyć zachowań i instynktów socjalnych - te pterozaury, nawet, jeśli nie widziały na oczy turystów, też trzymały się w stadzie, więc może powinny być bardziej ogarnięte.
Ale przyznaję, większość rzeczy, do których się przyczepiłem, można jeszcze wybronić zgodnie z prawem logiki, o ile tylko zadziała u nas zawieszenie niewiary (choć nie wszystkie,a do niektóre argumenty pewnie mogą być mocno naciągane). Ale to wcale nie świadczy o tym filmie jakoś super dobrze, jak dla mnie, to jest to kolejny dowód, jak bardzo jest przeciętny i nijaki.
Rozumiem, że może się podobać, bo dla mnie nie jest to jakiś super film, ale nie jest też coś, co robi widzowi albo serii krzywdę. Zresztą dla mnie Jurassic Park to casus Terminatora - seria umarła już kilka filmów temu i nie mam żadnego problemu z kolejnymi sequelami, bo dla mnie i tak już punkt krytyczny został osiągnięty, a teraz mogą wyjść tylko mniej lub bardziej ciekawe pomysły, które chętnie zobaczę, choćby dla beki.
Swoją drogą, na plus muszę zaliczyć niektóre z nawiązań do oryginału (np. teoria chaosu i krople krwi), a przede wszystkim wiele pomysłów dotyczących zarządzania parkiem. Pastisz na produkt placement, celebryci jako przewodnicy jazdy itd, itp, szkoda, że interakcje między dinozaurami były raczej niewykorzystanym potencjałem (bo jak już się pojawiały, to były świetne - np.
Spoiler:
walka Indominusa z ankylozaurem
.
Swoją drogą, info dla Wawrzka - te kule, z których się tak nabijał, to pomysł samego Spielberga, zresztą jego wkład w ten film był dużo większy, niż można by przypuszczać.
Wydaje mi się, że pterydaktyle cały czas przebywały w ptaszarni i na wolności i na otwartej przestrzeni im po prostu odbiło
Mi nie podobały się dwie rzeczy:
1: wizualizacja samego parku. Była jakaś taka sztuczna, a z tą piramidą zalatywało mi Las Vegas
2: zakończenie filmu:
Spoiler:
Pratt mówi, " musimy się trzymać razem " i koniec.Dwa pierwsze filmy miały jakąś ładną puentę: a to ptaki nad oceanem, a to pterodaktyl, a tu czegoś takiego brak.
Osobiście nie doszukiwałbym się też realizmu i sensu w filmie, który ma być tylko rozrywką i z założenia ma pokazywać coś, co nie istnieje, lub nie jest wykonalne w realu. Film to film, a nie dokumentacja rzeczywistości i o ile lubię oglądać " Pogromców Mitów ", o tyle takie rozbieranie filmowych scen na czynniki pierwsze, jest ... głupie?
Co do wizualizacji parku, mi się to akurat podoba. Nie ma tej magii, co park Hammonda, ale w filmie to jest kolejne w miarę błyskotliwe oddanie realiów dzisiejszego biznesu - wszystko musi być błyszczące, oczojebne, przeszarżowane itd.
Ta końcówka też mi się nie podobała, myślę, że wyszłaby lepiej, jakby ją zagrali z przymrużeniem oka. Ale aktorstwo też w tym filmie leżało, Pratt zagrał taki standardzik, nie był zły, ale super rola to też nie była, za to reszta aktorów była mniej lub bardziej tragiczna.