#103
Post
autor: Paweł Stroiński » pn gru 02, 2013 17:01 pm
Czy popada w sentymentalizm... Same ostatnie sceny są hollywoodzkie, to prawda, choć aktorstwo Ejiofora trochę ratuje je przed totalną przesadą. Generalnie, jeśli ktoś oczekuje formuły paradokumentalnej, to jej nie uświadczy. Film jest realistyczny, w systemie wartości JEST amerykański (chodzi o wolność i godność). W Spike'a Lee się nie ładuje chyba, ale pamiętajmy, że i reżyser, i scenarzysta, są czarnoskórzy, to oczywiście kształtuje perspektywę. Na mnie ten film zrobił wrażenie przez zestawienie sprowadzenia człowieka do własności, z którą można zrobić wszystko (kiedy McQueen powiedział scenarzyście - już po premierze Hunger - że chce zrobić film o niewolnictwie, z góry zlecił, by film był o wolnym człowieku, który staje się niewolnikiem i nic nie wychodziło, póki żona McQueena nie znalazła gdzieś pamiętnika Northupa) i walką o godność.
Przy całym politycznym i "kolorowym" środowisku (w tym znaczeniu, że jeśli chodzi o USA, niewolnictwo jest czymś, co się da bardzo precyzyjnie określić), jest to historia o tyle uniwersalna, że McQueen bada, i sądzę, że tu można potraktować "badanie" tak jak w swym programie powieści eksperymentalnej traktował Emil Zola, że jest to opowieść o sprowadzeniu kondycji ludzkiej do ekstremów. Czy jest to przesada i jest w tym sentymentalizm? Owszem, jest. Czy zmienia to wagę opowiadanej historii? Nie sądzę. Film, choć dystrybuowany przez niskobudżetowy/niezależny odłam Foxa (Searchlight), został jednak wyprodukowany przez Brada Pitta, ma hollywoodzką obsadę (Fassbender, Ejiofor, Giamatti, Dano, Cumberbatch...) i został zrealizowany w USA. To w żadnym razie nie jest arthouse.
Powodem, dla którego Hans nie chce wydać tego score jest to, że zależy mu na tym, by, niezależnie od własnej popularności, ludzie obejrzeli film, który uważa za bardzo ważny i którym jest zachwycony. Tak, chciał zablokować promo wytwórni, ale "nie zdążył".