STEVE JABLONSKY - GANGSTER SQUAD (2013)

[Adam]

1. His Name Is Mickey Cohen (02:28)
2. Welcome To Los Angeles (03:13)
3. He Can't Have You (01:40)
4. War For The Soul (02:49)
5. There Goes Our Ride (01:15)
6. You Can't Shoot Me (03:52)
7. Always Knew I'd Die In Burbank (02:29)
8. You're Talking To God (00:51)
9. The Bug (02:18)
10. Hot Potato With A Grenade (03:19)
11. You Know The Drill (01:07)
12. I Was Just Hopin' To Take You To Bed (01:31)
13. Kill 'Em All (01:59)
14. Chinatown (04:29)
15. Keeler (02:18)
16. Connie Lives (01:54)
17. Let's Finish It (02:26)
18. Union Station (01:35)
19. Light 'Em Up (07:28)
20. The City Of Angels (04:04)
21. Gangster Squad (02:58)

Total - 56:05

[Templar]

Co by tu powiedzieć, najlepsze określenie będzie chyba - generic Jak zwykle nic ciekawego

[Wawrzyniec]

Niestety. Jak na razie w ogóle nie czuć, że to do filmu gangsterskiego. Co z niewidomym saksofonistą się stało?

[Adam]

Co z niewidomym saksofonistą się stało?

?

[Wawrzyniec]

Wiesz w każdym filmie gangsterskim powinny się pojawić jakieś partie na saksofon wykonywane przez niewidomego czarnoskórego saksofonistę. Tego o Steve'a nie słyszę.

[Adam]

wreszcie i przód w dobrej jakości:

[Adam]

słuchał już ktoś? bo trochę się boję otwierać

[Wawrzyniec]

Tylko sample. Trochę zalatuje jak mroczniejszy "Sherlock Holmes". Jakoś na razie nie mam ochoty.

[Adam]

e tam sample. jakbym miał się na samplach opierać to bym se życie inaczej ułożył sto lat temu

[Mefisto]

całkiem niezła muzyka - odrobinę przydługa płytka, ale miejscami jest i klimacik i fajne nuty. 3,5 spokojnie, jak nie więcej (ale na film nie idę, więc się nie przekonam)

[Adam]

no i zatkało kakało hejterzy
Jabło prawie at his best

[Kaonashi]

Tylko, że "at his best" to pojęcie względne jeśli mówimy o kompozytorach.

[Wawrzyniec]

Spokojnie. Jeszcze ja obadam jak się soundtrack prezentuje, abyśmy mieli więcej opinii. I radzę też poczekać na opinię Mystery'ego. Reszta się nie liczy, gdyż i tak nie przesłucha

[Adam]

ja dziś się zabiorę po green cardzie od Mefiego.

[Mystery]

Przesłuchałem wczoraj i dziś i zapowiadanego epic faila nie ma i słucha się tego nawet lepiej od Hansowych Sherlocków. Najważniejsze jest to, że score jest spójny, mało tu słabostek, pozbawiony jest eksperymentów i dziwadeł, tak jak to mieliśmy ostatnio w Your Highness czy Battleship, no i czas trwania jest tu odpowiedni, choć i tak... skracałoby się. Wolniejsze krótsze utwory są mało ciekawe i zajmujące, ale Steve nadrabia bardziej to przebojowym graniem, gdzie w sukurs przychodzi mu niezły temat przewodni i parę zacniejszych kawałków tu świadczymy "Welcome To Los Angeles", "Hot Potato With a Grenade", czy składający się z trzech ostatnich tracków finał. 3 można dać, całkiem udana praca i bez lipy zaczęty 2013 rok, ale czy za miesiąc do tego wrócę to nie wiem. No i ciekaw jestem jak to gra w filmie.