Rango - Hans Zimmer

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.

Jak oceniacie score?

1.0
0
Brak głosów
1.5
0
Brak głosów
2.0
2
17%
2.5
5
42%
3.0
2
17%
3.5
1
8%
4.0
1
8%
4.5
0
Brak głosów
5.0
1
8%
 
Liczba głosów: 12

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#91 Post autor: Marek Łach » wt lut 01, 2011 01:10 am

Ech znowu próby obrony zimmerowskiej manufaktury przez pryzmat jakichś pojedynczych minut czy kilku taktów, jakie Williams czy Goldsmith zlecili komuś innemu, bo przy dużej ilości zmian montażowych na parę dni przed premierą nie mieli czasu sami tego zrobić...

Najlepsze w tych plotkach jest to, że tak naprawdę żadna z nich nie jest wcale potwierdzona - co chwilę pojawia się dementi, potem znowu ktoś ją wyciąga i tak w kółko. Najśmieszniejsze jest to, że ta sama plota o ghost-writingu kilku taktów w finale E.T. dotyczy też innej osoby, wcale nie Steinera, tylko którejś pomniejszej aranżerki i orkiestratorki Williamsa, bodajże Angeli Morely. :lol: I jeśli mnie pamięć nie myli, to właśnie przywoływany przez Pawła Morgan o niej kiedyś na FSM pisał. ;) Czyli ten sam Morgan raz mówi o Steinerze, a raz o Morely, komiczne. :D

W Star Treku to z kolei zupełny detal. Courage pod chyba dwie dialogowe sceny zaaranżował swój temat z serialu, bo Goldsmith z niego nie skorzystał, a producenci w ostatniej chwili stwierdzili, że fajnie byłoby wrzucić coś znanego dla trekkies. A że ST:TMP dosłownie na pięć minut przed premierą był wciąż nieukończony i cała ekipa filmowa pracowała jak szalona, to Goldsmitha, który pewnie zajął się już innym filmem, nie było nawet sensu sprowadzać. ;) Gdzie tu jakaś analogia do Hansa rzucającego swoim podopiecznym kilka muzycznych ochłapów na pożarcie? :)

Generalnie Zimmera przez takie porównania po prostu nie da się obronić. Różnica między Hansem piszącym kilkunastominutową suitę, którą ghostwriterzy zmieniają na 120 minut muzyki, a Goldsmithem piszącym 120 minut muzyki i korzystającym z ghost writera dla przearanżowania jego tematów do dwóch-trzech pobocznych scen, jest po prostu tak kolosalna, że tylko ośmiesza Zimmera. ;)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#92 Post autor: Paweł Stroiński » wt lut 01, 2011 10:17 am

Fred Steiner występuje jako kompozytor paru kawałków Star Treka: TMP na oryginalnej partyturze, wyłapał to koleś, który wybrał się do studia, by napisać jej analizę.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60020
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#93 Post autor: Adam » wt lut 01, 2011 10:41 am

Marek Łach pisze:Generalnie Zimmera przez takie porównania po prostu nie da się obronić. Różnica między Hansem piszącym kilkunastominutową suitę, którą ghostwriterzy zmieniają na 120 minut muzyki, a Goldsmithem piszącym 120 minut muzyki i korzystającym z ghost writera dla przearanżowania jego tematów do dwóch-trzech pobocznych scen, jest po prostu tak kolosalna, że tylko ośmiesza Zimmera. ;)
otóż to :)
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25177
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#94 Post autor: Mystery » wt lut 01, 2011 12:10 pm

Jest już tracklista z czasami poszczególnych tracków:

1. Welcome Amigo - 3:57
2. Rango Suite - 5:58
3. Certain Demise - 0:24
4. Metaphor - 0:43
5. Welcome To Dirt V2 - 0:58
6. Names Rango - 1:33
7. Lizard For Lunch - 1:26
8. Stuck In Guacamole - 0:21
9. Underground - 3:18
10. We Ride, Really! - 0:51
11. Rango And Beans - 1:04
12. Bats - 4:28
13. The Bank's Been Robbed - 0:23
14. Rango Returns - 1:16
15. La Muerte A Llegado - 0:45
16. It's A Miracle - 1:58
17. El Canelo - 0:44
18. The Sunset Shot - 0:53
19. Walk Don't Rango - 2:49
20. Rango Theme Song - 3:57

Niech zgadnę, utwór numer 2 jest autorstwa Zimmera :wink:

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60020
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#95 Post autor: Adam » wt lut 01, 2011 12:55 pm

Hansu zawstydził Lorenca - czasy utworów miażdżą :lol: i tylko 37 min całośc :D
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#96 Post autor: Wawrzyniec » wt lut 01, 2011 21:12 pm

Mystery Man pisze:Niech zgadnę, utwór numer 2 jest autorstwa Zimmera :wink:
Dowcipniś się znzlazł :wink:

Chociaż muszę przyznać, że czas trwania płyty trochę za krótki.

P.S. Panowie macie ode mnie kolejne +50 punktów do szacunku. Ja bym nie był w stanie poświęcić kariery, sukcesu i pieniędzy, dla tzw. sztuki i wyższych ideałów. Respect 8)
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25177
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#97 Post autor: Mystery » wt lut 01, 2011 22:54 pm

Wawrzyniec pisze:Chociaż muszę przyznać, że czas trwania płyty trochę za krótki.
Ujdzie, Megamind był krótszy i dawał radę, a bywały momenty, że i ten się dłużył :wink: Dobrze, że na siłę nie wtrynili tam żadnych piosenek, choć to ostatnie to chyba będzie Los Lobos.

bladerunner

#98 Post autor: bladerunner » wt lut 01, 2011 23:01 pm

Bladu się cieszy, wreszcie odpowiedni czas jaki powinien być przeznaczany na ten gatunek czyt. muzyka filmowa :)

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14342
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

#99 Post autor: lis23 » śr lut 02, 2011 01:08 am

bladerunner pisze:Bladu się cieszy, wreszcie odpowiedni czas jaki powinien być przeznaczany na ten gatunek czyt. muzyka filmowa :)
... 30 - 40 minut? :o
o,nie! - ja preferuje płyty wydawane przez Williamsa i Hornera
im dłużej,tym lepiej :P

Mefisto

#100 Post autor: Mefisto » śr lut 02, 2011 01:56 am

Marek Łach pisze:Różnica między Hansem piszącym kilkunastominutową suitę, którą ghostwriterzy zmieniają na 120 minut muzyki, a Goldsmithem piszącym 120 minut muzyki i korzystającym z ghost writera dla przearanżowania jego tematów do dwóch-trzech pobocznych scen, jest po prostu tak kolosalna, że tylko ośmiesza Zimmera. ;)
Być może. Ale zapominacie o jednym (już pomijając styl pracy każdego z osobna, czy różnicę w podejściu do muzyki dziś i 20 lat temu): to co robi Hans (czy też to, co robią za niego w tym wypadku), to się sprawdza. I tak długo jak się będzie sprawdzać, to obojętnie jak śmieszne w oczach niektórych by to nie było, będzie kontynuowane (choć osobiście uważam, że za jakieś 5-10 lat, może trochę później, coś w tym systemie pierdolnie, bo tak na wariackich papierach za długo się nie da jechać).

I powiedzmy sobie szczerze: czy przez ostatnie 10 lat Hansu wypuścił ze swych rąk jakiegoś prawdziwego kasztana (oczywiście biorąc pod uwagę jego prace "autorskie", a nie te jedynie sygnowane nazwiskiem - i tu jak dla mnie Henri 4 odpada z miejsca)? Patrzę na jego dyskografię i trudno byłoby mi z ręką na sercu wskazać jakiś absolutnie zły tytuł, choć oczywiście parę słabszych się zdarzało, ale to raczej nie były filmy z głównej stawki. Jasne, można narzekać, że Sherlock Holmes (lub inny kontrowersyjny tytuł, który Was nie przekonał) to przerost artyzmu nad treścią i reklamy nad faktyczną wartością ścieżki, ale i nie brzmi ona tak tragicznie, jakby się mogło zdawać, jest chwytliwa i dobrze sprawuje się w filmie. Ergo to działa. I ja to kupuję.

I nie żebym bronił tu jakkolwiek Hansa, ale szczerze to wolę sobie posłuchać jego n-tej z rzędu "grupowej" produkcji, niż jeszcze jednego popierdywanka Kaczmarka pokroju Leonie, które może i stworzył sam i rok nad tym siedział i to jest cudownie artystyczne, ale słuchać to się tego zwyczajnie nie da. A było nie było, muzyka, nawet ta filmowa do słuchania jest. A jako, że Hans jest i efektowny i atrakcyjny, toteż wygrywa.

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#101 Post autor: Paweł Stroiński » śr lut 02, 2011 03:31 am

To nie jest takie proste, ale wydaje mi się, że dyskusja o ghostwritingu jest stara jak cały gatunek. Można wymieniać od cholery kontrowersji tutaj, a to Alfred Newman, a to pytania o wpływ Dona Davisa na Hornera, a to ploteczki wychodzące o tym, jak to ktoś napisał partię rogu Williamsowi w ET (bo o to się rozchodzi), czy ktoś napisał 5 minut Goldsmithowi w Star Treku (który był na tyle uczciwy, by podać kompozytora kawałka jako autora na partyturze - ważne, gość dostawał za to tantiemy, Hans robi to samo i pytanie, kto jeszcze, pewnie wiele osób).

I jest to cholernie ważna dyskusja, w zasadzie zasługująca na własny temat. Pytanie "Ile jest Zimmera w Zimmerze" w zasadzie nie ma odpowiedzi. Nawet wczesny Hans pozwala na pytanie. Czy i co pisała mu Shirley Walker? W końcu w pewnym momencie załatwił jej score do Chicago Joe and the Showgirl (z którym nie miał nic wspólnego, a nazwisko widnieje z powodów prawnych). Czy przypadkiem Mancina i Glennie-Smith nie napisali pewnej części Króla lwa? Jakiej? Są plotki mówiące, że gdzieś pół True Romance to Mancina. Jaki jest wpływ Nicka Glennie-Smitha na brzmienie Hansa PO Królu lwie? (Podpowiedź: Kojarzone ze starym, klasycznym MV sample perkusyjne - zob. Crimson Tide czy Peacemaker - są właśnie jego) A co z Badeltem, a dzisiaj Balfem?

I kolejne ważne pytanie. Czy jeśli Balfe napisze samodzielnie coś podobnego do Sherlocka (a napisał, słyszałem jeden kawałek z Ironclad), to czy mamy tutaj kopię z Hansa (a to się przyjmuje generalnie!) czy raczej to Hans zaadaptował styl Balfe'a? I w ogóle w tej sytuacji, czy Zimmer jest w ogóle w jakikolwiek sposób kreatywny?

Spróbuję podać własną odpowiedź na pytanie ostatnie. Pomińmy na razie tutaj kryzys Hansa z minionej właśnie dekady i ja osobiście uważam, że Incepcja to wyjście z kryzysu, ale nie o niej teraz mowa. Istnieje bardzo poważne pytanie: Dlaczego ścieżki autorstwa Hansa Zimmera są 10 razy lepsze niż samodzielne ścieżki Ramina Djawadiego, który napisał mu ćwierć score parę tygodni przed wzięciem się za swoją? Dlaczego Zimmer, który jest, jak sam mówi, idiotą-sawantem (termin używany wobec ludzi pokroju Rain Mana) jest nawet technicznie lepszy od takiego Ramina, którego, tak!, Badelt ściągnął do MV zaraz po ukończeniu przez Ramina kompozycji na UCLA? Zdziwieni? Ramin Djawadi ma formalne wykształcenie muzyczne.

Kiedy Hans przyszedł do Hollywood w 1988 roku był uważany za jeden z najbardziej obiecujących talentów i to talent, który szybko zdobywał pozycję i respekt fanów. Ludzie, którzy generalnie dziś go nie znoszą, bardzo często są dużymi fanami Backdraft. Budował pozycję powoli i cholera, uczył się. Błędów orkiestracyjnych jakie popełniał w 1990 roku, w zasadzie gdzieś do Króla lwa (choć tam są przynajmniej super tematy, tak samo Backdraft, które i owszem, ma pewne błędy) czasem nie da się słuchać. Czy ktoś kiedyś próbował przebrnąć przez Ptaszka na uwięzi? Ja parę razy. Praktycznie się nie da. Nawet raz spróbował dyrygentury, ale po tym doświadczeniu, stwierdził, że jednak tak się nie da.

Ghostwriterzy czy nie. Ani Walker, ani Glennie-Smith, ani Steve Bartek, który mu zorkiestrował dwie wczesne ścieżki, nie przestrzegli go przed podstawowymi błędami w orkiestracjach (Tak, Ptaszek na uwięzi to Bartek i Walker). Hans się uczył. Gość, który pogrywał sobie na keyboardach jako muzyk sesyjny w Londynie i w paru zespołach, z roku na rok stawał się coraz lepszy. Może będę tutaj fanbojski bardziej niż ktokolwiek, ale nie znam żadnego kompozytora, który w ciągu kilku-kilkunastu lat kariery aż tak wyrobiłby się muzycznie. Elfman? Od razu przyszedł jako ciekawy i genialny głos, zresztą podobno, jak miał malarię, to

Zimmer ma jedną wielką zaletę, która czasami, ostatnio często, staje się jego wadą. Jest swoim najcięższym krytykiem. Jeff Rona kiedyś powiedział w wywiadzie (gość, tak jak Hans, uważany za elektronicznego guru), że Hans NIGDY nie odda kawałka, który wie, że sam dobrze napisze, a jak czegoś nie jest w stanie napisać, to odda temu, który jest. To jeden problem z nim.

Cały czas jednak Hans wnosi w to wszystko mniej lub bardziej siebie. Ghostwriter dokładnie wie, co ma robić. Jeśli nie zrobi tego tak, jak trzeba, dostanie srogi opierdol, a Hans i tak wykona jego robotę. TAK to wygląda. Co do Bruckheimera, zadałem kiedyś kumplowi, bardziej zorientowanemu w Remote Control/Media Ventures niż ktokolwiek inny (np. dostał całego Ironclada od Balfego, ścieżkę, która wyjdzie w marcu), naiwne i głupie pytanie. Czy Zimmer próbował kiedyś świadomie schrzanić Bruckheimera, tak, by ten mu więcej nie dał roboty.

Odpowiedź brzmiała: Chyba Piraci 1. Zimmer spędził półtora dnia tworząc suity z tematami. Tzn. tworząc, wrzucił tam całe stare MV, za które sam odpowiadał. Tu dał Crimson Tide, tam Drop Zone (Czy ktoś słyszał oryginalne demo Hansa do Piratów? Pirates, Day One, 4:56 AM? Too Many Notes, Not Enough Rests jest tam nuta w nutę...), podobno w score jest jeden kawałek z Peacemakera, niezmieniony (prosiłem, nie dostałem :D ). Bruckheimer to zresztą zawsze burdel. Bierze kogo się da. Jak zatrudni do Armageddonu niezbyt doświadczonego Rabina, zorientowawszy się, że Rabin całości nie udźwignie, poleci do HGW, by napisał pół ścieżki (i dwa główne tematy), w międzyczasie przyjdzie Hans i z Tongerenem napisze kawałek, w którym Bruckheimer zakocha się tak, że fragment wejdzie jako "temat asteroidy" do prawie wszystkich scen z nią przed lądowaniem. Cały elaborat można napisać o Twierdzy i o tym, jak Hans chciał wyciąć własne nazwisko z napisów. Pearl Harbor to była taka desperacja, że cała ścieżka to w zasadzie Badelt, Zanelli i Jablonsky przy ostro spieprzonych orkiestracjach. Król Artur to Rupert Gregson-Williams i Steve Jablonsky pracujący na suitach Hansa. Tak jest, jak Hans ma wszystko w dupie.

A potem? Przychodzi Spanglish, Ostatni samuraj, Hannibal, Cienka czerwona linia. Incepcja zdaje się powolnym powrotem do takiej formy.

Mefisto

#102 Post autor: Mefisto » śr lut 02, 2011 15:13 pm

Paweł Stroiński pisze:Czy przypadkiem Mancina i Glennie-Smith nie napisali pewnej części Króla lwa?
Przecież to żadna tajemnica, że Mancina napisał połowę Lwa, a nawet nie dostał podziękowań.
Są plotki mówiące, że gdzieś pół True Romance to Mancina.
To chyba faktycznie plotki, skoro TR to trzy tematy na krzyż, a reszta to piosenki. :)
Elfman? Od razu przyszedł jako ciekawy i genialny głos, zresztą podobno, jak miał malarię, to
to koniec historii??

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#103 Post autor: Paweł Stroiński » śr lut 02, 2011 15:28 pm

Mefisto pisze:
Paweł Stroiński pisze:Czy przypadkiem Mancina i Glennie-Smith nie napisali pewnej części Króla lwa?
Przecież to żadna tajemnica, że Mancina napisał połowę Lwa, a nawet nie dostał podziękowań.
Są plotki mówiące, że gdzieś pół True Romance to Mancina.
To chyba faktycznie plotki, skoro TR to trzy tematy na krzyż, a reszta to piosenki. :)
Elfman? Od razu przyszedł jako ciekawy i genialny głos, zresztą podobno, jak miał malarię, to
to koniec historii??
Mancina w końcu podobno aranżował piosenki, a w score pomagał Glennie-Smith.

Jak miał malarię, to podobno przebywał gdzieś, gdzie miał pod ręką wszystkie instrumenty orkiestry i na każdym nauczył się grać, taką anegdotę o nim słyszałem.

Pytanie, co by zrobił Hans, gdyby miał taką sytuację. Zawsze był samoukiem.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14342
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

#104 Post autor: lis23 » śr lut 02, 2011 16:36 pm

Czy przypadkiem Mancina i Glennie-Smith nie napisali pewnej części Króla lwa?
Wydaje mi się że Mancina miał dość duży udział w aranżacjach piosenek,i nie tylko - wystarczy sobie spojrzeć na musikalową wersję " Króla Lwa ",gdzie Mancina zaaranżował część melodii Zimmera na nowe piosenki ( pomijając trzy niewykorzystane w filmie piosenki Eltona Johna ).

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9347
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#105 Post autor: Paweł Stroiński » śr lut 02, 2011 16:46 pm

Mancina aranżował głównie piosenki, tak mi powiedział kumpel, który jest baaardzo zorientowany, co gdzie jak.

ODPOWIEDZ