MichalP pisze: ↑ndz paź 10, 2021 00:39 am
Plyte se kupilem co samo w sobie juz jest swietem lasu, ze mozna kupic fizyczne wydanie jakiegos soundtracku

. Obczytalem sobie recenzje Pawla, ktory dosyc sprytnie unika pewnych kontrowersyjnych aspektow tej muzyki - wspomina o nich, ale ich nie ocenia, daje tylko koncowa ocene, z ktora zgadzam sie polowicznie - tzn

do polowy krazka mniej wiecej. Zabawa ze sluchania konczy mi sie przy Back to MI6. Takie Message from an old friend, Square Escape, Cuba Chase no i wlasnie Back to MI6 (taki Bond Theme z przytupem od Zimmera

) to taki Zimmer przefiltorwany przez Bonda - nie rzuca to na ziemie ale jest pomyslowo, nienajgorzej aranzacyjnie i z wigorem. Do tego momentu jest tak jak Pawel pisze, a pozniej to juz jakby Hansowi sie wena skonczyla, albo zabraklo mu czasu: robi Paste and Copy: Peacemaker, Batman, Gladiator.
Tyle, ze to brzmi jak jakies wczesne demowki - wersje tej muzyki juz instnieja w innych filmach w duzo lepszych wykonaniach i aranzacjach. Jeszcze Norway Chase cos tam wnosi. Temat "zlego" jest strasznie malo wyrazisty. Final Ascent mial byc tym mega dramatycznym zakonczeniem, i fajnie sie rozwija, ale nigdzie to nie idzie poza wiekszym przesterowaniem rejestrow. Generalnie koncowce brakuje jakiegos pazura - jest strasznie monotonnie. Do czegos innego przezwyczail mnie Arnold, ale i Newman szczegolnie w Skyfall. Tam ta muzyka ma duzo wiecej kolorytu i bogactwa. I jezelo ktos mi powie, ze w filmie to sie sprawdza to srednio mi sie chce ogladac takiego Bonda - z tego co sobie poczytalem, na temat fabuly to Bond z Craigiem skonczyl sie dla mnie na Spectre - juz go wole jak odchodzi w dal. Juz wtedy trzeba bylo pomyslec o nowej twarzy.
Specjalnie nie odnosze sie do kwestji co w tej muzyce jest Zimmera a co Mazzaro - dostaje bolu glowy jak sie probuje w tym zorientowac, te kilka wstawek z Barrego to jest dla mnie szczyt lenistwa, a jeszcze gorzej dla Team Zimmer jak sie okazuje, ze to sa i tak najbardziej wyraziste i wpadajace w ucho melodie

. Piosenka ujdzie - ot takie smecenie z prosta melodyjka, ale juz jak tak Zimmer sie spial przy tym, to sie mogl pokusic o jakies fajniejsze rozwiniecie tej melodii, bo to co jest w piosence to bardziej za przystawke robi do dania glownego, ktore niestety nie pojawia sie na stole. A juz pozniej rzniecie Zimmera od samego siebie (po Hornerze za to to sie jechalo jak po lysej kobyle a tu z recenzji Pawel tylko wspomina o nawiazaniach

) to w Bondzie po prostu nie wypada - mega przegiecie. Sam Zimmer w wywiadach az sie zapowietrza mowiac, ze to "JEST BOND" - wiec zrob muzyke kurde, jak do Bonda (dodaj jakis koloryt, melodie, rozwin je - nawet jezeli to ma byc mega emocjonalne i depresyjne), a nie wyjezdzasz tu Batmanem i Nolanowska estetyka muzyczna. Ehh, a zapowiadalo sie tak fajnie: 3+
No Time to Die nie ma, poza Jamajką i Kubą, takich lokacji, w których faktycznie jakiś wielki lokalny koloryt cokolwiek by dał, a na Jamajce też nie bardzo są sceny akcji. Wrzucanie calypso czy reggae do score byłoby wręcz śmieszne. Tak się jednak zdarza, że znowu, poza Kubą, gdzie faktycznie ten koloryt jest wstawiony do muzyki (też ze względu za pewne na postać graną przez skądinąd rzeczywistą Kubankę), dobory lokacji nie bardzo mają wielkie znaczenie w tworzeniu "faktury" filmu, jakby to było w niektórych innych Bondach (tzn. niektórych innych. Żaden film serii nie nadawał "osobowosci" poszczególnym lokacjom tak bardzo, jak Skyfall, no żaden, a i tam Newman nie szedł w etniczne pomysły). Poza tym, jak nadać inny ton Norwegii czy jakiejś fikcyjnej wyspie? Poison Garden wyciska, co się da. Piosenki żaden kompozytor nie rozwijał. Albo cytowali melodię w całosci (Barry, Arnold, jak był autorem piosenki, Hamlisch, Martin czy Conti) albo wcale. Pod tym względem Hans napisał PRAWDZIWEGO Bonda, bo poszedł za strukturą.
Co do Zimmer/Horner. Hansowi, owszem, zdarzało się przepisywać fragmenty ścieżek, ale tutaj walisz jak kulą w płot. Hans wziął stare struktury rytmiczne i trochę harmonię. Tyle. Nie przepisał żadnego tematu, najwyżej brał analogiczne rytmy (porównania do drugiego Sherlocka w szybkich smyczkach uważam za chybione, takie ostinata robił wielokrotnie, można to tez uznać za nawiązanie do nerwowych szybkich smyczków w Bondach Newmana, zresztą podstawy do dziś newmanowskiej muzyki akcji, choć w Bondach akurat idzie z nimi po Zimmerowsku). I tak się zdarza, że w odróżnieniu od Hornera, który naprawdę potrafił wywalić z filmu, kiedy okrasił scenę wielkiego przemówienia przed bitwą dokładnie identycznym kawałkiem jak kilkanaście lat wcześniej, tutaj to działa naprawdę dobrze. Możesz się czepiać do woli, ale co zrobić, kiedy ten Peacemaker/Czarny deszcz (błagam, przestańcie tu mówić o Batmanie. To Batman jest kopią starego stylu Hansa i to tam akurat się... zbliża do pewnej tematyki starszej) naprawdę dobrze wypada w kontekście i to lepiej niż niektóre fragmenty w stylu Barry'ego? Poza tym, pamiętaj, że za Bondami stoi od lat ta sama rodzina i Adam Ci wyjaśni jakie są koligacje z kompozytorami, jakbyś chciał wiedzieć. Znają konwencję na pamięć. I jakoś tu nie mieli wielkich zarzutów do muzyki, że cokolwiek nie wypada.
Craig, sam agent 007, który produkował film, TEŻ nie miał zarzutów, a podobno (tak w wywiadzie twierdzi producent piosenki i albumu, Stephen Lipson) był często obecny przy pisaniu i nagraniach. Score przyjęto, więc najwyraźniej wypada.
swordfish pisze: ↑ndz paź 10, 2021 10:44 am
Radio Classic FM opublikowało listę najsłynniejszych artystów, którzy nie nauczyli się czytać nut.
Obok Beatelsów, Boba Dylana, Presleya i Hendrixa pojawia się Hans Zimmer i Danny Elfman.
https://www.classicfm.com/discover-musi ... ead-music/
Może w tym jest problem z Zimmerem? Sprawdza się jako DJ do mixowania utworów na imprezę, ale w obcowaniu z orkiestrą symfoniczną leży na łopatkach. Cieszmy się, że jeszcze mamy Zimmera, bo w następnej odsłonie Bonda mogą sięgnąć po dwukrotnych laureatów Oscara - gości z Nine Inch Nails. Bond na razie nie osiągnął najniższego dna. Wszystko jeszcze przed nami. A tytułową piosenką zarapuje nam Cardi B w duecie z Nicki Minaj.
Gówno prawda. Widziałem Zimmera pracującego na sesji nagraniowej z partyturą. Może nie zagrałby dobrze a vista, ale nuty czytać umie. Po prostu nie jest w tym za dobry. Nut nie zna też Clint Mansell (podobno traktuje to jako powód do dumy). Poza tym, jeśli chcesz już się dopieprzać do Hansa ZImmera i orkiestry, to sobie najpierw posłuchaj Domu dusz, Cienkiej czerwonej linii, Księcia Egiptu, Lepiej być nie może i Spanglish.