
"A Single Man" to bardzo ładna muzyka, dzięki której w pewnym sensie Abel Korzeniowski zaistniał za oceanem. Ale czuję, że zamiast błogosławieństwem może stać się dla niego przekleństwem. Przykład "W.E." tylko dobitnie pokazuje, że jak będzie zatrudniany to najczęściej właśnie z myślą stworzenia czegoś a la "A Single Man". "Dajcie mi kompozytora od A Single Man". "Chcę muzykę a la A Single Man" "Zrób tak jak zrobiłeś w A Single Man".
Tak też cieszę się, że jedynie Tomek Goska się ze mną zgadza odnośnie "Romeo i Julii". To naprawdę może być zamiana wtórnego Hornera na wtórnego Korzeniowskiego.