The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burwell
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Oczywiście, że tylko score Desplata.
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Shore też się zapisze, jako jedyny który napisał muzykę do Zmierzchu i do Lotra 

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Pierwszą część Breaking Dawn przesłuchaj, dla mnie najlepsza, nawet od Desplata 

Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
No nie powiedziałbym, że mnóstwo.karol2323122 pisze:Tylko Potter i Twilight są ze sobą tak jakby "powiązane". Mnóstwo porównań, chyba najwięcej na tej linii. I ściągnięcie rozbicia ostatniej części na dwa epizody.

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Zastanawia mnie w ogóle skąd takie powiedzenie? Newman ma w całej karierze może ze 3-4 albumy, gdzie jest naciukane od cholery niezbyt długich ścieżek. A cała reszta to normalne wydania. To już Brajanek-srajanek ma więcej tracklistowych żenad, niż Tomek.karol2323122 pisze:Tracklista a la Njuman
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Po cichu liczyłem, że finałowe Breaking Dawn Part 2 będzie najlepsze, ale z taką tracklistą nie będzie łatwo. Całościowo najbardziej mi się podoba Breaking Dawn Part 1 (4), score kompletny i niedoceniona muzyka. W dalszej kolejność New Moon Desplata (3.5), najlepszy temat serii i mimo kilku kapitalnych utworów/momentów oraz klasy kompozycji, jeśli chodzi o całokształt, nieco przydługa/przyciężkawa/przynudnawa to praca. Później pierwszy Zmierzch (3.5), który po zaskakująco pozytywnym odbiorze "Breaking Dawn Part 2", teraz odbieram znacznie lepiej, niż przed laty, jak tak sobie ostatnio odświeżyłem, ładne i klimatyczne granie. Na końcu trójka Shore'a (2) za którą nie przepadam i do której nie wracam. Wbrew pozorom od strony muzycznej Zmierzch prezentuje się całkiem ciekawie, ale w światku muzyki filmowej, seria to raczej anonimowa i zostanie zapomniana równie szybko jak w filmowym światku same filmy. Póki co, jestem jednak ciekaw co na koniec przygotował Burwell, który teraz pasował by mi bardzo do Hunger Games 2, ale patrząc na nowego reżysera (Jestem legendą, Woda dla słoni) Howard zapewne powróci.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Do zapamiętania.Mefisto pisze:[Brajanek-srajanek

A co do serii, to jednak Burwell najbardziej pasuje. Shore wziął czek i olał sprawę, a Desplat pomylił "Zmierzch" z adaptacją Jane Austen.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Tracklista długa, ale ja i tak czekam, pierwsza część mi się bardzo podobała, natomiast nad drugą to Burwell pracuje już kilka miesięcy, do tego to już ostatni film, także kto wie, może stworzył dużo ciekawego materiału. Co do całej serii to ja obecnie wracam tylko właśnie do pierwszego Breaking Dawn, czasem jeszcze puiszczę Bella's Lullaby i to w sumie tyle, New Moon Desplata już jakoś mi się słuchać nie chce, choć sam score nie był zły, dałbym go nawet na 2. miejsce tak jak Mystery, jedynka na trzecim, ale ona ma duży plus właśnie za "Bella's Lullaby", reszta płyty trochę słabsza jednak, a na końcu Shore, tutaj to przesłuchałem tylko jak to wyszło i już nigdy do tego nie wracałem, cienki jak barszcz, nie ma do czego wracać 

- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Zgodzę się, ino pierwsze Breaking Dawn jest tak samo cienkie, co score Shore'a. 

Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
DanielosVK pisze:Zgodzę się, ino pierwsze Breaking Dawn jest tak samo cienkie, co score Shore'a.

- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
W obu emocje są na tym samym poziomie, czyli niby ładnie i ok, ale jak się przyjrzeć bliżej to wszystko takie wtórne i strasznie powierzchowne. A oba score'y przynudzają jak ambient Martineza.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Ciebie to wszystko nudzi
A score Shore'a to się nie umywa do Burwella, nawet do pierwszej części Zmierzchu 


- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
Owszem, umywa. Oba są cienkie jak barszcz. Tylko, że w karierze Shore'a taki fail uplasował się z wielkim pamiętliwym hukiem (dzięki któremu każdy złośliwiec może wypominać), a w przypadku Burwella to nie jest aż nic nadto dziwnego.
I nie wszystko mnie nudzi, a że większość, no to cóż... taką muzykę dzisiaj dostajemy. 


Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
DanielosVK pisze:taką muzykę dzisiaj dostajemy.

Za moich czasów, muzyka była lepsza.


#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: The Twilight Saga. Breaking Dawn. Part 1-2 - Carter Burw
A mi się BD bardzo podoba, ma wiele utworów do których warto wracać, m.in. "A Nova Vida", "A Wolf Stands Up", czy też "Bella Reborn", trójka Shore'a nie ma nic ciekawego, nawet w filmie to okropnie brzmi i nawet w kilku scenach kiksowało, scory Burwella dużo lepiej się prezentowały w filmach, szczególnie jedynka, co do BD, część 1, to bardziej mi się podobała muzyka na płycie, bo w filmie po prostu była za cicha, może w kinie byłoby lepiej, bo wersje domowe już tak często mają niestety
Także ogólnie score Shore'a to w porównaniu do Burwella to jest dno i metr mułu i jak uważasz, że prezentują taki sam poziom to radzę jeszcze raz ich posłuchać i sprawdź czy na pewno ściągnąłeś dobry score, bo może 2 razy Shore'a puściłeś, score jest tak lipny, że już w trakcie słuchania człowiek zapomina co było minutę temu, także mogłeś nie zauważyć 

