Taki Copolla to potrafił dowalić takim Dracula, gdzie rozrywka mieszała się z grozą i przygoda. Tylko tam była jakaś konkretna wizja, zamysł, teraz jest tylko działanie pod publikę a już wypowiedzi Hollanda tylko to potwierdzają do kogo to ma trafiać.
Tylko kiedy to było? Prawie trzydzieści lat temu i od tego czasu Copolla nakręcił tylko "Jacka" z Williamsem i z piosenką Bryana Adamsa.
Ja bardzo lubię "Draculę" Copolli ale to stylistycznie też jest film komiksowy, za co był krytykowany, wielu osobom się on nie podoba, dla mnie jest świetny.
Ale co to za argument że to kino rozrywkowe? Czy rozrywka musi się równać z kalką na kalce, z bzdurami scenariuszowym, z jadącymi na autopilocie aktorami i kompozytorami i z taśmowym produkowaniem w kółko tego samego? Bo dokładnie to robi Marvel.
Czy kino ambitne powstaje po to, żeby wojować w box offisie? Niewiele takich filmów odniosło sukces kasowy, bo najlepiej sprzedają się filmy czysto rozrywkowe i nie jest to tylko domeną Marvela. Dekady temu na świeczniku były westerny, musicale, filmy katastroficzne, SF, itp. i one też były kręcone taśmowo i zapewne wtedy też co niektórzy krzyczeli, ze kino się kończy, kino umiera. Ciekawy jestem, jaki stosunek do filmów Lucasa czy Scotta mieli ówcześni reżyserzy filmów z lat 60, 50 czy 40.stych? Czy Oni też uważali, że nowe filmy to nie kino?
Scott,Scorseze czy Copolla uważają, że filmy superhero odbierają im widownie ale to nie prawda, bo są to filmy robione pod zupełnie inny target: czy dzisiejszy piętnastolatek pójdzie do kina na "Last Duel", "House of Gucci" czy na nowego "Spider Mana"? Moim zdaniem, Ci konkretni reżyserzy źle zdefiniowali problem i nie zauważyli, że zmieniło się całe pokolenie widzów, ba! jest już chyba takie pokolenie, które nie kojarzy z kin "Matrixa" czy "Avatara".
Celują oni (Marvel) w pokolenie o którym to Scott trafnie powiedział, w ludzi wychowanych na oglądaniu filmów na telefonach, nie potrafiących skupić uwagi na czymś dłużej niż 10 minut i to audytorium tak pozytywnie właśnie te filmy ocenia. Przecież te oceny dla filmów Marvela (patrz, Black Panther) to jest jakiś ponury żart. Te filmy są poprzedzane dokładnymi marketingowymi badaniami, sprawdzaniem nastrojów i oczekiwań odbiorcy i dawaniem im dokładnie tego czego chcą.
Nie prawda, celują także w tych, którzy nie mogli takich filmów oglądać te 30 lat temu, bo technika na to nie pozwalała i dopiero teraz w dojrzałym wieku mogą zobaczyć swoich ulubionych bohaterów na dużym ekranie. Sam mam 43 lata i czytam komiksy od lat 80.tych a Marvela i DC od 1990 roku i wtedy nie było szans na takich "Avengers", gdy Sony kupowało prawa do Spider Mana to całkowicie pogardzili Iron Manem, Avengersami i innymi bohaterami Marvela, bo uznali, że nikt na to nie pójdzie do kina, wtedy liczył się Superman, Batman i Spider Man.
Taki Copolla czy Scorsese mają takie rzeczy gdzieś i robią prawdziwe kino - raz wychodzi lepiej, raz gorzej, ale są to wizjonerzy, którzy wstrząsali kinem i tworzyli arcydzieła i wcale się nie dziwie że wyrażają swoją opinie i mają do tego prawo.
I tak, nawet słabsze filmy Copolli, Scorsese itd pożerają żywcem te komiksowe taśmowce.
Wszystkie filmy wysokobudżetowe są kręcone taśmowo, nie tylko filmy Marvela, Scott, Copolla czy Scorseze mieli / mają o tyle lepiej, że kręcą filmy autorskie ale filmy komiksowe z małymi wyjątkami ( Batmany Burtona ) nigdy nie były kinem autorskim, to zawsze było kino czysto rozrywkowe, robione pod szeroką publiczność i to zawsze była adaptacja materiału źródłowego, a nie oryginalny scenariusz.
Żeby było jasne, jak komuś się komiksowe kino podoba to ok, ja nie mam z tym żadnego problemu, nikt nikomu nie broni, ale nazywanie kogoś tetrykiem, który nie potrafi się niby dopasować to absurd
O tetrykach pisał
Koper
Ogólnie chodzi mi o to, że należy mieć szacunek do wszystkich filmów i wszystkich gatunków, bo jak zaczniemy kontestować co jest a co nie jest kinem to zaczniemy kontestować wszystkie filmy i gatunki nie będące dramatem lub kinem artystycznym.