Dobry film, poszedłem na Kong: Skull Island i dostałem to co mi obiecano, niespotykanie udany monster movie i w sumie ten japoński plakat dobrze oddał klimat filmu. Dużo Konga, potworów, potyczek, świetna obsada, wyspa, wojsko, ogólnie cała stylizacja mi się podobała i wszystko zostało elegancko nakręcone i pokazane, a efekty i szczególnie zdjęcia zasługują na specjalną pochwałę. Dobrze odrobiona lekcja Warnera po Godzilli.
Jackman tak chwalił się, że ceni Predatora, tu jakby nie było dostał trochę takiego swojego Predatora i nie popisał się wcale, muza po najmniejszej linii oporu. Główną bolączką jest tematyka, a ta leży, banalny temat Packarda, mający niby oddać jego stan psychiczny czy ten dramatyczny temat Konga, meh... Ogólnie to chyba właśnie pod względem muzycznym film stoi na najsłabszym poziomie i nie bez winy jest tu reżyser, bo jak dla mnie było np za dużo wejść piosenek, 2-3 w zupełności by wystarczyły, rozumiemy, lata 70 jest cool i w ogóle, a tak czasami wrzucane były od czapy i nie zawsze pasowały do kontekstu. Jackman prosto wchodzi w klimat filmu, mamy zaakcentowany czas akcji (gitary), wojsko (werble), potwory (dęta blacha), ale razem daje to efekt raczej średni i jego muzyce brakuje charakteru i własnej tożsamości, choć poszczególni reprezentanci jak The Island czy The Battle of Skull Island jeszcze dają radę. Kurczę, miał być pojedynek Konga z Wojną Małp, a tak tu się Henio podłożył
