
No chyba nie pogadamy sobie odnośnie płyty, bo ja nawet filmu nie znając jestem nią oczarowany. Inna jakość podług odmierzonych od linijki akcyjniaków.

Film to typowe origin story, to nie Thor 2 czy Iron 3, gdzie na dzień dobry dostajemy tematem w twarz i lecimy dalej z tym koksem. Sądząc, po zwiastunie po skrócie mamy doktorka, później wypadek, operację, dramat, podróż, trening i dopiero wtedy zaczynają się dziać dziwne rzeczy, także muzyka na dobre rozkręca się w drugiej połowie od 9 utworu, a temat w mocniejszych aranżacjach wchodzi dopiero pod koniec, gdy już nasz bohater zapewne zostaje w pełni "Sorcerer Supreme", to jednak score filmu fabularnego, a nie album z superbohaterską muzyką. Nie znaczy to jednak, że pierwsza część albumu jest jakoś słabsza i ja tam underscoru nigdzie nie słyszę, no może posępny początek "Sanctimonious Sanctum Sacking", który i tak wprowadza nas w późniejszą zajebistość. Co prawda dwie bombastyczne aranżacje tematów głównych witają już nas w otwierającym tracku, ale później czeka nas przecież wiele atrakcji, ładne "The Hands Dealt" czyli "London Calling" tego albumu, ciekawe "A Long Strange Trip" czy fajne "Mystery Training", ogólnie kompozytor wraz z rozwojem postaci, powoli wkręca i nas w klimat swojej pracy, właśnie leci u mnie "The True Purpose of the Sorcerer" i ten klawesyn, okraszony chórem i elektroniką, czy nie jest to ten mistycyzm, którego tak poszukujesz Lisu?lis23 pisze:Pamiętajmy, że to jest inny film Marvela, że jego bohaterem nie jest typowy supwrbohater, tylko mistyk, mag, czarnoksiężnik i że do niego nie pasowałaby typowa superbohaterska muza.
Owszem, mnie też irytuje ten underscore z pierwszej połowy płyty i właśnie tam brakuje mi tego mistycyzmu, ale pomiędzy mamy ładną lirykę, a gdzieś tak od 9 tracka robi się coraz lepiej, o genialnej końcówce nie wspominając.
No i chyba o to chodzi, aby mając potężne zaplecze umieć je odpowiednio wykorzystać. Bo jakby się ograniczył do brzmienia JA, to score ssałby na potęgę w filmie. I co z tego, że na płycie byłoby łaaaaał?Mystery pisze:Co prawda nic szalenie nowego tu Michael nie serwuje i jest to praca w jego stylu, mamy tu elementy Speed Racera, Ghost Protocol, Inside Out, Treka, Jupitera, ale dodał tu tyle niespodzianek i wszystko zaserwował w takim mixie jakiego jeszcze u niego nie było, toteż na tle ostatnich klasycznych prac Jurassic World, Tomorrowland, Jupiter, Beyond, tutaj Michael kompletnie zbił mnie z pantałyku.
No właśnie, jak można pisać takie rzeczy o scorze, z takim tematem (The Master of the Mystic End Credits), akcją (Smote and Mirrors) liryką (The Hands Dealt) i epiką (Strange Days Ahead)Adam pisze:ale ja mówiłem tylko o CD !!! .
Ciekawym genezy tego drugiego tematu, od 1:25 w pierwszym utworze, akcent w 2:08 w drugim, opiera się o niego Mystery Training, później też go sporo i wydaje mi się, że może być to temat czarnoksięstwa? Słabszy od przewodniego i bardziej w stylu tematów Michaela jak Abrasax, ale jakoś uderzył mnie podczas prezentacji ekipy na czerwonym dywanie, a później na scorze. A że czegoś Ci brakuje, mistycyzmu, podróży, treningu, tutaj trzeba poczekać jakie warunki stworzył ku temu film, a ten jest stosunkowo krótki, godzina, 55 minut, no i kompozytor nie zawsze musi myśleć jak my, że czary to mistycyzm, że Nepal to jakieś egzotyczne instrumenty, na pierwszym miejscu zawsze będzie funkcjonalność i czy obraz rzeczywiście tego potrzebuje, a z całym zestawem instrumentów jakie tu słyszymy, wydaje mi się, że jeszcze jakby doszła do tego bardziej zaawansowana etnika to byłby to już za wiele, sam sitar wystarczyMystery, po drugim odsłuchu jest już lepiej (jak zawsze u Michaela) i ten początek płyty lepiej wchodzi (tak, motyw główny jest już w pierwszym utworze)
Nie, jest to karalne 675 paragrafem kodeksu prawnego. Grozi za to na przykład:Adam pisze:bo niektórym film nie jest do szczęścia potrzebny i 70% dyskografii filmówki filmów nie widział a scory z nich ma. I co? Zabronisz? Mogę płyte oceniać? Mogę.