Aha, czyli, innymi słowy, brakuje ci recki autorstwa fanboja JNH?Althazan pisze:Zgadzam się w 100%, recenzent powinien być w miarę obiektywny. W miarę, bo przecież znamy niektóre słabości recenzentówKaonashi pisze:Tu bardziej chodzi o to, czego oczekujemy od formy, jaką jest recenzja, bo to od niej się wszysto zaczeło.![]()
Również nie twierdzę, że Huntsman to jakieś arcydzieło, ale właśnie szczypty słabości (jakiej czasem doświadczają scory innych kompozytorów) w ocenie mi tu brakuje
James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9346
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
A może ciekawym eksperymentem byłyby dwie, trzy recki jednej płyty? - fanboya, osoby w miarę obiektywnej i ewentualnie, nastawionej negatywnie już przed odsłuchem?Paweł Stroiński pisze:
Aha, czyli, innymi słowy, brakuje ci recki autorstwa fanboja JNH?
Widomym jest, ze jeżeli ktoś jest negatywnie lub pozytywnie nastawiony do konkretnej pracy lub artysty, to wpływa to na jego osąd i ocenę.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Ale trzy recki nie mają sensu: Gdyż skoro mają być trzy i każda inna, to po co oceniać?
To wtedy czytelnik będzie jeszcze bardziej pogubiony.
Osobiście sam przy ocenianiu patrzę przede wszystkim jak muzyka działa w filmie. To jest wszak muzyka filmowa, a więc to jest jednak ważna funkcja. I tak jak kocham "The DaVinci Code", tak niestety w filmie sprawuje się gorzej i już lepiej jako "muzyka filmowa" wypadają "Angels & Demons".
A, że się trafiają recenzje, z którymi się nie zgadzamy to zawsze tak będzie. Plus patrząc po recenzji ocenach to Tomek Goska wcale jakoś nie skrzywdził JNHa i nie jest to jakaś skandaliczna recka. Na taką to już bardziej bym zaliczył tę "Star Wars: Episode III: Revenge of the Sith", gdzie nie tylko recenzja, ocena, ale też komentarze pod nią i opinie są... jakby to powiedzieć... "nie są zbyt dobre i ładne"

Osobiście sam przy ocenianiu patrzę przede wszystkim jak muzyka działa w filmie. To jest wszak muzyka filmowa, a więc to jest jednak ważna funkcja. I tak jak kocham "The DaVinci Code", tak niestety w filmie sprawuje się gorzej i już lepiej jako "muzyka filmowa" wypadają "Angels & Demons".
A, że się trafiają recenzje, z którymi się nie zgadzamy to zawsze tak będzie. Plus patrząc po recenzji ocenach to Tomek Goska wcale jakoś nie skrzywdził JNHa i nie jest to jakaś skandaliczna recka. Na taką to już bardziej bym zaliczył tę "Star Wars: Episode III: Revenge of the Sith", gdzie nie tylko recenzja, ocena, ale też komentarze pod nią i opinie są... jakby to powiedzieć... "nie są zbyt dobre i ładne"

#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Stary spór, jak ustosunkowywać się do soundtracków... Ja natomiast staram się oceniać zawartość albumów glównie przez pryzmat doznań słuchowych, a nie oddziaływania w filmie. Oczywiście, to jest "muzyka filmowa" i nie możemy zapominać o ekranowej roli, ale oddziaływanie w filmie to powinno się przede wszystkim oceniać w konteście oceny samego filmu, a nie płyty, którą statystyczny miłośnik kupił/ściągnął, aby posłuchać sobie w domowym zaciszu.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Dlatego też mamy oceny za płytę i za film. I tutaj nie mam problemu, jak chociażby z kategorią za oryginalność. I np. nie zgadzałem się jak wielu tutaj nie chciało dać "Jak wytresować smoka 2" maksa, gdyż to sequel, a więc muzyka już nie jest tak oryginalna. 

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Może trzy recki to by było za dużo, ale taki statystyczny czytelnik i słuchacz, po lekturze trzech, różnych tekstów mógłby sobie wyciągnąć jakąś subiektywną średnią?Wawrzyniec pisze:Ale trzy recki nie mają sensu: Gdyż skoro mają być trzy i każda inna, to po co oceniać?To wtedy czytelnik będzie jeszcze bardziej pogubiony.
Osobiście sam przy ocenianiu patrzę przede wszystkim jak muzyka działa w filmie. To jest wszak muzyka filmowa, a więc to jest jednak ważna funkcja. I tak jak kocham "The DaVinci Code", tak niestety w filmie sprawuje się gorzej i już lepiej jako "muzyka filmowa" wypadają "Angels & Demons".
Ja, podobnie jak Kaonashi, oceniam to, co jest na płycie, a nie muzykę w filmie. Zapewne trochę inaczej patrzy się na to w zależności od tego, jak poznało się daną partyturę - w filmie, czy na płycie? Pod koniec lat 90-tych nie miałem jeszcze odtwarzacza CD, a że część albumów nie wychodziła już na MC to poszedłem do kina na " Siedem Lat w Tybecie " aby posłuchać muzyki Williamsa

Czy fakt, że muzyka z " Kodu " słabo działa w filmie odbiera Ci przyjemność z obcowania z nią na CD?
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Nie chcemy, aby nasi odbiorcy się zestarzeli czytając te teksty.lis23 pisze: Może trzy recki to by było za dużo, ale taki statystyczny czytelnik i słuchacz, po lekturze trzech, różnych tekstów mógłby sobie wyciągnąć jakąś subiektywną średnią?

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Ja bym raczej powiedział, że "nie chce" nam się pisać aż trzech recenzji tego samego soundtracka
I naturalnie, że takie "The DaVinci Code" nie traci w osobistym odbiorze na płycie, tylko dlatego, że przerasta film. Ale to tak samo jak z "Twlightem" od Desplata, gdzie muzyka brzmi ładne i elegancko, ale chyba aż zbyt ładnie i elegancko jak na tak badziewny film. I czy jest to dobra muzyka - pewnie tak. Czy jest to dobra muzyka filmowa? - Hm...

I naturalnie, że takie "The DaVinci Code" nie traci w osobistym odbiorze na płycie, tylko dlatego, że przerasta film. Ale to tak samo jak z "Twlightem" od Desplata, gdzie muzyka brzmi ładne i elegancko, ale chyba aż zbyt ładnie i elegancko jak na tak badziewny film. I czy jest to dobra muzyka - pewnie tak. Czy jest to dobra muzyka filmowa? - Hm...

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14342
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Nikt by nie kazał Tobie tych trzech recek pisać, tylko trzem różnym recenzentomWawrzyniec pisze:Ja bym raczej powiedział, że "nie chce" nam się pisać aż trzech recenzji tego samego soundtracka![]()
I naturalnie, że takie "The DaVinci Code" nie traci w osobistym odbiorze na płycie, tylko dlatego, że przerasta film. Ale to tak samo jak z "Twlightem" od Desplata, gdzie muzyka brzmi ładne i elegancko, ale chyba aż zbyt ładnie i elegancko jak na tak badziewny film. I czy jest to dobra muzyka - pewnie tak. Czy jest to dobra muzyka filmowa? - Hm...


Zaraz, zaraz - przecież Howard ma podobny problem ( dobra muzyka do słabych filmów ), a i ponoć Goldsmith napisał dużo dobrej muzyki do słabych filmów, czy to dyskwalifikuje te prace jako muzykę filmową?
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Bardzo pasuje!DanielosVK pisze:No już, za jakiś czas dostaniesz "Falling Down" z lepszą oceną, pasuje? :*

Nie, brakuje mi w recenzji uwzględnienia aktualnej sytuacji soundtrackowej na świecie. W zalewie wszechobecnej miernoty, nawet od znanych kompozytorów, taki rodzynek wypada jednak choć troszkę docenić/pozytywnie oznaczyć...Paweł Stroiński pisze:Aha, czyli, innymi słowy, brakuje ci recki autorstwa fanboja JNH?
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Kiedyś ten sam problem poruszyłem przy okazji kompozycji Williamsa, chyba przy nagonce na Kryształową Czaszkę.Althazan pisze:Nie, brakuje mi w recenzji uwzględnienia aktualnej sytuacji soundtrackowej na świecie. W zalewie wszechobecnej miernoty, nawet od znanych kompozytorów, taki rodzynek wypada jednak choć troszkę docenić/pozytywnie oznaczyć...Paweł Stroiński pisze:Aha, czyli, innymi słowy, brakuje ci recki autorstwa fanboja JNH?
Wracając do nowego Howarda. Dla mnie pozycja obowiązkowa do kupienia. Całej muzyki jeszcze nie słyszałem, ale już po fragmentach wiem, że album sprawi mi dużo frajdy. Wiadomo, że nie jest to Howard z przed 20 lat, mimo to trzyma poziom dla większości kompozytorów nadal nieosiągalny.
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Hipotetycznie - miernotom daje się np. 1, a takim "rodzynkom" 3, jeśli de facto nie dorastają do pięt piątkowym scorom - po to jest skala ocen. Więc dalej nie wiem o co chodzi, tylko fanboje mają z tym problem.Althazan pisze: Nie, brakuje mi w recenzji uwzględnienia aktualnej sytuacji soundtrackowej na świecie. W zalewie wszechobecnej miernoty, nawet od znanych kompozytorów, taki rodzynek wypada jednak choć troszkę docenić/pozytywnie oznaczyć...
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10444
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
I to wydaje się idealne podsumowanie dyskusjiKaonashi pisze: Hipotetycznie - miernotom daje się np. 1, a takim "rodzynkom" 3, jeśli de facto nie dorastają do pięt piątkowym scorom - po to jest skala ocen. Więc dalej nie wiem o co chodzi, tylko fanboje mają z tym problem.


- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9346
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
Wtedy popadamy w Clemmensenizm, czyli dawanie muzyce wyższej oceny niezależnie od jej prawdziwej wartości, bo jest klasycznie rozpisana na orkiestrę. Jest to jeden z najbardziej płytkich i intelektualnie miałkich sposobów oceniania muzyki filmowej w tej chwili. Przypomnę, to nawiązywanie do gościa, który nie próbuje w ogóle zrozumieć niektórych modeli ilustracyjnych (i nie mówię tutaj o poszczególnych stylach, ale np. sposobie ilustrowania sekwencji opartych na montażu równoległym) albo daje kultowej dziś i dobrej ścieżce jedną gwiazdkę, bo ma dużo elektroniki i nie pasuje mu do... powieści, której film jest adaptacją (tu mogę powiedzieć: Bourne Identity).Althazan pisze:Bardzo pasuje!DanielosVK pisze:No już, za jakiś czas dostaniesz "Falling Down" z lepszą oceną, pasuje? :*![]()
Nie, brakuje mi w recenzji uwzględnienia aktualnej sytuacji soundtrackowej na świecie. W zalewie wszechobecnej miernoty, nawet od znanych kompozytorów, taki rodzynek wypada jednak choć troszkę docenić/pozytywnie oznaczyć...Paweł Stroiński pisze:Aha, czyli, innymi słowy, brakuje ci recki autorstwa fanboja JNH?
Moim zdaniem stajemy przed dosć dużym problemem. Mimo że muzyka filmowa jest wydawana, nie tylko jako pamiątka, ale także jako marketing filmu (są ludzie, którzy dla kompozytora pójdą do kina, zwłaszcza pewien dobry kolega JNH), to trochę ta sytuacja przekłamuje, czym ten gatunek oczywiście jest. Oczywiście, my, którzy jesteśmy dość zorientowani w muzyce filmowej potrafimy słuchać bez filmu i nawet ścieżek do filmów, których w życiu byśmy nie obejrzeli (gdzieś tak jedna trzecia filmów, które zrobił Goldsmith, bo oczywiście Leviathan to Obywatel Kane kina SF), ale kwestia oceny muzyki w filmie jest czymś, z czego moim zdaniem uczciwy recenzent nigdy nie zrezygnuje. Jest to muzyka pisana do filmów i ja przez lata ulegałem temu błędowi, że wydawało mi się inaczej. Do dzisiejszych poglądów przekonała mnie sytuacja War Horse, które słuchałem dzień w dzień przez tydzień, jak dostaliśmy promo od wytwórni jeszcze przed premierą filmu w USA. Stwierdziłem, że Williams mnie ilustracyjnie nigdy nie zaskoczy, a jednak zaskoczył.
Biorąc pod uwagę, jakie ścieżki są wydawane, to film koniecznie trzeba brać pod uwagę. W przypadku czegoś takiego jak np., pozostańmy przy JNH, Czarownicy czy The Village, byłbym w stanie sobie wyobrazić, że wielu ludzi by chciało tego słuchać sobie bez znajomości filmu. Gorzej z Dreamcatcherem czy nawet (mimo pięknego tematu) Sixth Sense, chyba że ktoś na co dzień lubi awangardę. Tak samo z jednej strony Gwiezdne Wojny, z drugiej np. Joseph Bishara.
Tyle do lisa, a teraz do sedna problemu i też będzie dość długo.
Sam się z tym na codzień jako recenzent zmierzam, ale uważam, że tzw. reviewer bias (trudno to przetłumaczyć na polski, bo to coś trochę więcej niż tylko "preferencje") jest jednym z większych problemów, jakie mają wszyscy recenzenci muzyki filmowej. Tylko że u niektórych (wspomniany już Clemmensen) pada to bardzo mocno na mózg. Jego analizy i wnioski są przydatne w przypadku muzyki Williamsa, ale jak coś wykracza poza strukturę a la Williams, to on już zupełnie odpada, wręcz błędnie interpretując, czasem przeinaczając fakty. Do tego, jeśli jego zdaniem kompozytor popełni błąd, to gorzej dla kompozytora. Praktycznie, choć nie wyraża tego wprost, kompozytorów, którzy nie piszą na jego modłę wyzywa od idiotów, niezależnie od tego, czy jest to James Newton Howard, Hans Zimmer czy James Horner (Patriot Games sobie zobaczcie).
W idealnym świecie wyglądałoby to tak. Każdą ścieżkę traktujemy odrębnie na zasadzie Tacyta, bez gniewu i wyrachowania (sine ira et studio). Każdy film ma inne wymagania, każdy powinien mieć muzykę do siebie przystosowaną. Ale świat nie jest idealny i każdy się na czymś wychował. Niezależnie od tego, co wyszło w moim życiu dalej, ja jestem bardziej otwarty na brzmienia MV/RCP, dlatego, że po prostu od klasyka MV zacząłem słuchać i od tego wyszła moja znajomość innych kompozytorów od Williamsa po Briana Tylera czy Cartera Burwella. Na marginesie tu dodam, że tę stylistykę powinno się rozpatrywać historycznie, co by wyjaśniło nie tylko dzisiejsze problemy z muzyką filmową, ale też dlaczego to brzmi tak jak brzmi nawet w połowie lat 90-tych. A to był specyficzny typ kina, gdzie coś takiego pasowało jak ulał. Nie będę się tu nad tym rozwodził, może zrobię to w formie artykułu na stronie albo w Presto (tam na przykładzie Crimson Tide).
Jest jednak jeden problem. Jeśli mamy te nasze preferencje, na przykład wychowaliśmy się na bardzo klasycznych ścieżkach, zmiany w estetyce kina dzisiejszego czynią pisanie takich klasycznych ścieżek bardzo skomplikowanym. Jeśli kompozytor jest bardzo wrażliwy na montaż (np. Brian Tyler, który dostaje czasem ADHD, Williams, ale on sobie z problemem radzi doskonale, ilustracyjny potrafi być też JNH przecież), to nie rozwinie tematu, bo za dużo się dzieje. Oczywiście są kompozytorzy, którzy mają montaż gdzieś i dzięki temu mogą w pełni rozwinąć melodię. Tak pracował James Horner, tak pracuje Hans Zimmer. A jeśli reagują na zmiany montażowe to raczej nie w sferze np. melodii czy harmonii, a raczej wolą zrobić to przez rytm.
Jeśli chodzi o rzeczonego Jamesa Newtona Howarda, to słyszałem, że na jakimś spotkaniu z młodymi kompozytorami powiedział, że się wypalił (mojego źródła wolałbym tu nie zdradzać). Wolał przez jakiś czas siedzieć w tej elektronice i ambiencie. My wszyscy (poza Althazanem chyba) jechaliśmy równo po Bourne Legacy zwłaszcza w zestawieniu z Powellem, JNH natomiast (i to akurat wiem z paru źródeł, łącznie z uwagami producentów i aranżerów muzyki) był bardzo dumny z elektroniki w tym score. Bywa i tak. Klasyczne brzmienie w nowocześnie robionym kinie nie ma szans rozwinąć tematu tak jak to JNH by zrobił w Waterworld czy Postmanie czy Atlantis. By nie zgubić kontaktu z filmem (a dam znać, co sądzę, bo aż muszę tego posłuchać), pewnie musiało paść na chłód i strukturę ścieżki. Ale z drugiej strony nie można sobie wmawiać, że jak jest ładnie rozpisane i klasycznie, to koniecznie trzeba wystawiać własną ocenę. Recenzent musi sobie samemu zadać pytanie, co mu nie pasuje. Tomek Goska jest uczciwy względem czytelników, ścieżki i samego siebie (a jest to jedyne moralne, moim zdaniem, zobowiązanie recenzenta - uczciwość względem recenzowanej muzyki, czytelników i wreszcie samego siebie, bo nie można napisać pozytywnej recenzji, jeśli coś się po prostu z jakiegoś powodu nie może spodobać). Czy to kwestia moich preferencji muzycznych (np. hipotetycznie dajmy na to, John Williams dostaje piątego Bourne'a, a z powodu przywiązania do inteligentnej i nerwowej konstrukcji muzyki Powella coś bardziej klasycznego nie pasuje), czy kwestia tego, że rozumiemy film inaczej niż kompozytor (ale spróbujmy na podstawie albumu i kontaktu z filmem, znajomości struktury ścieżki na tyle, na ile płyta nam pozwala, to rozumienie kompozytora odtworzyć! Nie, co miał na myśli, ale jak rozkłada ta muzyka akcenty, itd.), nieważne. Musimy o tym uczciwie powiedzieć. A jeśli jesteśmy bardziej lub mniej pobłażliwi dla jakiejś stylistyki, to powiedzmy, że tak jest. I tyle.
Ale czy recenzent powinien być bardziej pobłażliwy dla ścieżki, bo brzmi trochę bardziej staroświecko, a tego dziś brakuje?
Odpowiedź moim zdaniem jest naprawdę jednoznaczna: Nie. To byłoby nieuczciwe wobec trzech wymienionych przeze mnie wcześniej aspektów, grup, czy jak kto woli to określić.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10444
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: James Newton Howard - The Huntsman: Winter's War (2016)
No i właśnie to, o czym mówi Paweł definiuje sposób w jaki się powinno opisywać muzykę. A o tym chyba się w czasach obecnych zapomina.
Ze swojej strony dodam tylko, że póki nie zacząłem analizować muzyki pod kątem filmowej funkcjonalności, narracji i przyświecającej całej strukturze jakiejś idei, to gubiłem się w odczuciach. Bo dzisiaj mi się coś podobało, a za rok okazywało się miałkie i odwrotnie.
Dosyć dobrą szkołą umiejętności odczytywania tego wszystkiego jest głębsza relacja z twórczością Steinera, Korngolda i wielu innych gigantów, na których wyrosła współczesna muzyka filmowa. To tam można się uczyć pokory względem struktury i dramaturgii, a przecież nie każda praca tych klasyków jest dzisiaj strawna i miła dla ucha...
Btw... Jak wszystko dobrze pójdzie, to w wakacje wystartuje taka lekcja historii muzyki filmowej, jakiej jeszcze polski Internet nie widział.
Ze swojej strony dodam tylko, że póki nie zacząłem analizować muzyki pod kątem filmowej funkcjonalności, narracji i przyświecającej całej strukturze jakiejś idei, to gubiłem się w odczuciach. Bo dzisiaj mi się coś podobało, a za rok okazywało się miałkie i odwrotnie.
Dosyć dobrą szkołą umiejętności odczytywania tego wszystkiego jest głębsza relacja z twórczością Steinera, Korngolda i wielu innych gigantów, na których wyrosła współczesna muzyka filmowa. To tam można się uczyć pokory względem struktury i dramaturgii, a przecież nie każda praca tych klasyków jest dzisiaj strawna i miła dla ucha...
Btw... Jak wszystko dobrze pójdzie, to w wakacje wystartuje taka lekcja historii muzyki filmowej, jakiej jeszcze polski Internet nie widział.

