Trochę się dziwię jak pozytywnie został przyjęty ten score, a w szczególności ten "kompozytor", który kompozytorem nie jest.

Czy nie uważacie, że w pewnym sensie Greenwood panoszy się/lansuje poprzez muzykę filmową, zważywszy, że z niej nie pochodzi. Nie sądzicie, że to próba rozszerzenia własnej działalności solowej pod "przykrywką" ambitnej i nowatorskiej oprawy filmowej? ...
Proszę najmocniej o wybaczenie i nie ma to być mega złośliwe, ani atak personalny, ale czy nie sądzicie, że właśnie w pewnym sensie Greenwood jest trochę zaprzeczeniem tezy, że wszystko co przychodzi spoza jest złe i nie wnosi nic do filmówki?