Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.

Twoja ocena Man of Steel

5 - score roku, tylko Hans tak potrafi!
2
6%
4 - bardzo dobre, Hans w formie i z jajem
6
18%
3 - solidno-przeciętne, ale Flight jest w dechę
10
30%
2 - rozczarowujące, nie o takiego Zimmera walczyliśmy
12
36%
1 - katastrofa (opcja broxtonowo-clemmensenowo-southallowa)
3
9%
 
Liczba głosów: 33

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9895
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#451 Post autor: Wojteł » ndz cze 23, 2013 13:08 pm

Ja chciałem powiedzieć, że ten komentarz pod recką to on nie mój jest.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Kaonashi
Joe Hisaishi
Posty: 13737
Rejestracja: pt sie 19, 2011 17:36 pm
Lokalizacja: Kraina Bogów

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#452 Post autor: Kaonashi » ndz cze 23, 2013 13:25 pm

Z komentarzy pod recką:
Oryginalność - 1?! Co za tępe ćwierćmózgi oceniają tę muzykę. Może najpierw przydałoby się ją posłuchać, a potem oceniać. Żałosne, spodziewałem się chociaż jakiejś w miarę obiektywnej oceny, ale widzę, że tu sami hejterzy. Szkoda słów...
Troll czy debil :?:
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6104
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#453 Post autor: kiedyśgrześ » ndz cze 23, 2013 13:37 pm

no u mnie za oryginalność 6 z plusem, ale to nie był mój komentarz :P i oczywiście mam swoje przewrotne uzasadnienie jeśli kogoś by zainteresowało, ale nie obejdzie się bez perspektywy innych dinozaurów zżerających własne ogony i efektów (czy raczej ich braku) jakie na tym geriatrycznym poletku w odróżnieniu od Hansika osiągają :P
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#454 Post autor: Paweł Stroiński » ndz cze 23, 2013 13:53 pm

Althazan pisze:
Paweł Stroiński pisze:Bo to jest to, co dokładnie chciałem zrobić - spojrzeć na score Hansa od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Zobaczyć, co Zimmer robi, by opowiedzieć to, co chce opowiedzieć, i czy jest w tym konsekwentny.
To jest wg mnie podstawowy błąd przy tworzeniu tej recenzji - albo przykładamy taką samą miarę do wszystkich kompozytorów i traktujemy ich równo, albo na każdego należałoby patrzeć "od wewnątrz" i analizować co "chcieli" opowiedzieć/zrobić i jak im to wyszło. Jednym słowem: jedni są równiejsi niż inni, a to niestety nie przystaje profesjonaliście, oj nie....
No, nie sądzę, jeśli nie ma jakichś chamskich odwołań do innych prac albo braku wewnętrznej koncepcji, to zawsze staram się krytykować kompozytorów od środka, wychodząc od zestawienia tego, co, moim zdaniem, chcieli powiedzieć w danym score i jak się to trzyma kupy. Tak naprawdę to jest i zawsze było moim podstawowym kryterium oceny ścieżki.

W sytuacji, w której trzeba wyjść na zewnątrz, sądzę, że to robię, bo jeśli np. (podam przykład tego score) Hans kopiuje nuta w nutę Science and Religion z Aniołów i nie widzę żadnego powodu, by akurat ten temat przepisał (no, powiedzmy sobie szczerze, to nie jest to samo, co kiedy w pewnej chwili w ET Williams cytuje własny temat Yody, prawda?), to dla mnie taka kopia jest czymś gorszym niż w przypadku jakiegoś wewnętrznego odwołania, które można by jakoś uzasadnić lepiej niż temp-track (i dlatego tak zjechałem Cristiadę, fakt, że facet daje przemówienie przed bitwą, nie znaczy, że jest to ten sam facet, który dawał przemówienie przed bitwą jakieś 500-600 lat wcześniej, więc poza temp-trackiem, z którym można walczyć, bo znam takie przypadki w tym gatunku, nie można tego uzasadnić; tak samo znając skargi chłopców z RCP, jak to kazali im kopiować tematy w Piratach 4 bez sensu narracyjnego - łącznie z tematami postaci, które w tym świecie już są martwe - to co, spojrzenie Bruckheimera nagle urywa jaja; to się nie trzyma kupy?! To się nie trzyma kupy zupełnie, ponieważ uważany powszechnie za najwybitniejszy kawałek Hansa powstał WBREW bardzo precyzyjnym żądaniom reżysera i to po prostu wręcz na zasadzie focha - wkurwił się, poszedł do studia, napisał po swojemu, przyniósł, okazało się, że pasuje bardziej niż to, co reżyser chciał).

Zawsze więc i nie sądzę, by mi się to dało zarzucić z wyjątkiem najstarszych tekstów, z których delikatnie mówiąc dumny nie jestem, staram się przyjąć perspektywę wewnętrzną, patrzenie na score od środka, a nie z perspektywy tego, że tam był wcześniej Elfman, tu był wcześniej Williams. Jeśli mam taki score jak Gladiator i byśmy patrzyli na to z perspektywy Rozsy (!), to oczywiście, że byśmy musieli zjechać Hansa za to, że nie jest taki dobry jak Ben Hur (czy, trzymając się podstawowego dla Ridleya wzorca i innego kompozytora, jak Upadek Cesarstwa Rzymskiego Tiomkina) i byśmy szczerze mówiąc daleko nie zaszli.

Tak samo patrzyłem nawet na Cristiadę - patrząc na te wszystkie kopie i próbując się zorientować, co one mają wspólnego z danym filmem. Temat miłosny z filmu o gościu, który przyjeżdża do Afryki uratować swój honor nie utrzymał się dla mnie jako główny temat filmu o powstaniu katolików w Meksyku, tak samo nie utrzymało się dla mnie brzmienie chóru powiązane z człowiekiem, który przyłącza się do grupy tubylczych kosmitów na odległej planecie z tą samą historią, po prostu. I mógłbym tak dalej ciągnąć, aż bym zaczął trochę bronić gitar z Maski Zorro, które sens jak najbardziej miały (i przez to z całego albumu najbardziej broni się Cristeros, też)

I tu jest problem z fanbojami, bo przecież nikt nie krytykował Zimmera (wręcz to było jedyne pozytywne zdanie we WSZYSTKICH recenzjach) za to, że nie brzmi to jak Williams (czy tym bardziej Ottman), a twierdzą, że tak było. Nie, nie było.

Traktowanie score'u od wewnątrz to jedyna uczciwa metoda wobec jakiegokolwiek kompozytora. Porównajcie sobie moją recenzję Iron Mana 3 z recenzją MoS czy ST Into Darkness. Sądzę, że wszystkich kompozytorów traktowałem tą samą metodą.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14456
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#455 Post autor: lis23 » ndz cze 23, 2013 13:56 pm

Problem z tą pracą Zimmera jest taki, iż jest bardzo nierówna: są tu momenty z Zimmera jakiego bardzo lubię: ( Goodbye My Son, Flight, What Are You Going to Do When You Are Not Saving the World? ), oraz wszystko to, za co go nie lubię, od drugiej części Piratów aż po TDKR.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6104
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#456 Post autor: kiedyśgrześ » ndz cze 23, 2013 14:28 pm

z tą praca nie ma żadnych problemów Lisie :P Nie wydziwiaj :P To, że nie lubisz, to nie jest żaden argument :P Nie ma przymusu kontaktu z geniuszem :P

i przepraszam, że przesadzam z tym geniuszem oczywiście, ale drodzy koledzy hejterzy obijanie się między argumentacją niepoważną, a głupią nie przejdzie, jeżeli zaczynacie pouczać kompozytor, wskazywać artyście właściwą drogę, to już przegraliście, Paweł sobie przyjął w sumie wygodną recenzencką pozycję, może ja się nie do końca zgadzam z taką metodyką, no ale jest informacyjna bezsprzecznie, no i pole walki jest ograniczone, jakiś sens to ma, choć flow umyka… cały ten spirit… spirytus :P
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#457 Post autor: Paweł Stroiński » ndz cze 23, 2013 14:37 pm

Mógłbyś przestać mówić półsłówkami i napisać zupełnie poważnego posta, w którym dokładnie wyjaśniasz, co o tym score sądzisz i przedstawisz dość precyzyjnie swoją wizję tego score? Bo widzę, że jakieś argumenty za masz i to są one dość merytoryczne, ale robisz sobie przy tym takie jaja, że nie jestem w stanie nic ważnego z tego wyciągnąć.

Więc, mówię to z pełną powagą, wyłącz na chwilę ten pół-trolling i napisz dokładnie, o co ci chodzi, bo chciałbym dostrzec argumenty większego fana tego score'u ode mnie.

Nie, nie napisałem swojego tekstu (jak zresztą widzicie po komentarzach) pragmatycznie.

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9895
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#458 Post autor: Wojteł » ndz cze 23, 2013 16:02 pm

John tez już przesłuchał MoS :P

Obrazek
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

Awatar użytkownika
Althazan
+ Georges Delerue +
Posty: 3638
Rejestracja: wt lut 24, 2009 14:28 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#459 Post autor: Althazan » ndz cze 23, 2013 16:59 pm

Paweł Stroiński pisze:No, nie sądzę, jeśli nie ma jakichś chamskich odwołań do innych prac albo braku wewnętrznej koncepcji, to zawsze staram się krytykować kompozytorów od środka, wychodząc od zestawienia tego, co, moim zdaniem, chcieli powiedzieć w danym score i jak się to trzyma kupy. Tak naprawdę to jest i zawsze było moim podstawowym kryterium oceny ścieżki.
Dzięki za obszerne wyjaśnienia. Nie sądzisz jednak, że Twoje spojrzenie od środka na score Zimmera różnic się zasadniczo od spojrzenia od środka na każdy score innego kompozytora? Bardzo lubię czytać recenzje analityczne, nawet można by powiedzieć naukowe, ale należy oddzielić recenzje czysto techniczne od recenzji wewnętrzno-emocjonalnych, co wg mnie ma miejsce w przypadku Twoich recenzji Hansa (słynne "poszukiwanie brzmienia"). Oczywiście wiadomo, z czego to wynika - bliższa znajomość z kompozytorem niewątpliwie wywiera wpływ na doznania recenzenckie, ponieważ doskonale znasz genezę powstawania takich a nie innych rozwiązań i możesz (sobie) wytłumaczyć taki a nie inny skutek działania danego motywu, nawet akordu czy nawet pojedynczego dźwięku.
Ojciec jednego znajomego z klasy w ogólniaku był nauczycielem. Znajomy zawsze na jego lekcjach musiał umieć więcej niż my, bo ojciec oceniał go surowiej niż innych. Pewnie dlatego, żeby uniknąć podejrzeń o brak obiektywizmu. Znajomość z obiektem recenzji po prostu zobowiązuje do mega-ostrożności, w innym przypadku nie ma szans na uniknięcie podejrzeń o mocno subiektywne spojrzenie na sprawę...

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 35042
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#460 Post autor: Wawrzyniec » ndz cze 23, 2013 17:20 pm

Althazan pisze:Ojciec jednego znajomego z klasy w ogólniaku był nauczycielem. Znajomy zawsze na jego lekcjach musiał umieć więcej niż my, bo ojciec oceniał go surowiej niż innych. Pewnie dlatego, żeby uniknąć podejrzeń o brak obiektywizmu. Znajomość z obiektem recenzji po prostu zobowiązuje do mega-ostrożności, w innym przypadku nie ma szans na uniknięcie podejrzeń o mocno subiektywne spojrzenie na sprawę...
Chodziłem do liceum, w którym moja mama była (i jest) nauczycielką języka niemieckiego, (naturalnie mnie nie uczyła), a więc znam tego typu sytuacje. Przy czym akurat nie byłem oceniany surowiej w domu, ale sam siebie motywowałem, aby nikt inny nie wyskoczył z tekstem, że mam dobre oceny przez rodzica w szkole.

A w ogóle to strasznie apokaliptyczne wizje tu piszecie. I już pogubiłem się w liczeniu, kiedy Zimmer miał się skończyć? Najpierw to chyba w 2008 i 2009 roku. Potem wyszła "Inception" i mimo pewnego zaspania to jednak głupio było mówić o końcu. Potem był słaby rok 2011 i wiadomo Zimmer znowu się skończył. A potem przyszło "Deshi Basara Deshi" i nagle był Mistrzunio. A teraz czytam, że znowu Zimmer się skończył, a nawet cofnął w rozwoju, co zawsze sądziłem, powinno tutaj większość ucieszyć. Spokojnie za rok wielkie kino s.f., a może nawet dwa, a potem może się znowu skończy i znowu zacznie i znowu skończy i znowu zacznie.

Przynajmniej coś się dzieje.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#461 Post autor: Paweł Stroiński » ndz cze 23, 2013 18:04 pm

Gdybym napisał Man of Steel emocjonalnie, to zamiast próby analizy miałbyś jedną wielką frustrację w tym tekście :mrgreen:

Nie sądzę, biorę pod uwagę moje relacje z Zimmerem, jak piszę tekst. Biorę pod uwagę to, żeby za bardzo go nie pochwalić, ani za bardzo nie zjechać jako człowieka (to w każdej recenzji) i staram się wziąć pod uwagę wszystkie możliwe aspekty.

To, czego nie wiesz, i czego nie wie nikt, bo byłem posądzany o bycie fanbojem tego score (bo lubię Zimmera i znam gościa, to i ten score muszę kochać, prawda? Logika Turka jest "bezbłędna"), to to, że póki Tomek Goska nie obejrzał filmu, chciałem odstawić akcję gorszą niż z War Horse w przypadku Piratów z Karaibów 4:

Chciałem zrecenzować ten score bez obejrzenia filmu i postawić same jedynki (oczywiście bez oceny filmowej).

Jest problem z pojęciem obiektywizmu w recenzjach. Southalla spotkało piekło za jedynkę dla Man of Steel, gdzie argumentacja brzmiała: "Dlaczego w swoich recenzjach wyrażasz własne opinie?". Ja sam zostałem raz oceniony jako hejter Hansa (!) i że recenzja powinna być bardziej OBIEKTYWNA (czyli jaka, zgodna z opinią komentującego?!). Po prostu brak słów.

Tak, mam świadomość, że mogę oceniać Hansa bardziej pozytywnie od innych słuchaczy. Mam tego pełną świadomość i biorę to pod uwagę, kiedy piszę swoje teksty na jego temat i staram się, by moja wyższa prywatna ocena (w niektórych przypadkach) nie wpłynęła na argumentację i na oceny. W mojej prywatnej samokontroli pozwalam sobie na zawyżenie oceny, która potencjalnie powinna być o pół gwiazdki i nic więcej. To jest to, co muszę wziąć pod uwagę, ale jako że nie ma nikogo, kto nie byłby fanbojem, to także trzeba brać pod uwagę.

A ostatni czysto emocjonalny tekst (i brakuje mi tego, powiem to zupełnie szczerze, skrajny racjonalizm w tekstach mnie czasem męczy i nie jest to wcale żadna moja zaleta recenzenta, tylko wada psychologiczna) napisałem półtora roku temu i wcale nie był to Hans Zimmer tylko Jerry Goldsmith, a mówiąc ściśle - Russia House.

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6104
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#462 Post autor: kiedyśgrześ » ndz cze 23, 2013 18:30 pm

Paweł Stroiński pisze:Hej Paweł, maska trolla jest świadoma, to jest bezpieczna pozycja  No można dostać bana, ale przynajmniej człowiek nie naraża się na śmieszność z perspektywy która mnie interesuje, z pozycji śmiertelnie poważnego wygadywania głupot 
…a co ja mogę tu jeszcze napisać o MOS czego nie napisałem, już sama pozycja wyjściowa tak jak wielokrotnie wspomniałem jest genialna, genialna w swojej prostocie, z jednej strony niechciany spadek po jednym z bogów muzyki filmowej z przeszłości, no nie przesadzajmy z tą jakością muzy Williamsa do Supermana, ale jakoś tam podświadomie wśród słuchaczy, którzy tego materiału za bardzo nie słuchają istnieje, tu w zamkniętym wątku można było się przekonać jak to z tą znajomością jest :) z drugiej nieszkolony muzycznie keyboardzista który przypadkowo lub nie (nie rozwinę tego wątku :)) jest bogiem współczesnym i ciągle żyjącym. Cóż ten grajek robi? Małpuje Williamsa? No mógłby :P jednak odrzuca cała schedę którą sam zbudował, cały ten kombinat, całe to udawanie „prawdziwego” kompozytora na barkach kolegów, co on tam ma czterech pomagierów (sądząc po nazwiskach dobranych konkretnie pod instrumentację) i robi swoje z całym dobrodziejstwem inwentarza ograniczeń jego instrumentu. Pierwszy punkt na mapie hejterów, przywrócenie całego obrazu sonicznego sprzed ćwierćwiecza, nie wolno? Oczywiście, że wolno, artysta może wszystko :P To nie jest żadne novum zresztą, Williams tego próbuje w trzech ostatnich pracach zupełnie bez powodzenia zresztą, Horner to samo, efekt średni, ale nie u Hansa, Zimmer nie wskrzesza trupa wprost, to, że odrzuca dwie dekady doświadczeń brzmieniowych nie oznacza, że odrzuca doświadczenia kompozytorskie, jak to mówi nie poszedł późniejszym wieku do szkoło, bo nie miał czasu :P Stąd zamiast eklektycznej kanonady z pięcioma tematami na minutę, sprawna logiczna konstrukcja minimalisty z musu lub wyboru, kto go tam wie w sumie, założenie, że facet niczego się przez parędziesiąt lat nie nauczył choćby przez osmozę nie przejdzie, stąd przytyki ad personam zachodnich recenzentów są po prostu głupie :) To w zasadzie jest preambuła, wstęp, teraz powinien przejść do sedna, czyli dzieła, a już mam całkiem długi post, nie wiem, czy mi się chce ogarniać to wielopoziomowe bydle, zastanowię się potem. Skupię się tylko na jednym fragmencie w tym momencie, muzyce akcji, która podobno ssie :) No nic bardziej mylnego moim zdaniem skoro to jest suma doświadczeń ojców elektroniki, na miły bóg, przecież tu Eno można znaleźć bez problemu nawet, kilku innych było wymienionych w tym, czy zamkniętym wątku i oczywiście to nie są proste kalki, no cudownym sposobem tu akurat pojawia się jedyny żywy, brzmiący jak żywy :) instrument w tej ścieżce, niesławna orkiestra perkusyjna :P i jasne, że można było wziąć jeden zestaw albo wcale, rytmika jest prosta, afrykańska się chyba nazywa specjalistycznie, w opozycji do tej bardziej rozbudowanej, której nazwy nie pomnę teraz, jeśli mnie ucho nie myli w najbardziej skomplikowanych momentach wystarczą trzy pary rąk lub stosowny zestaw sampli, tylko, że z całym szacunkiem dla malkontentów efekt końcowy byłby nie porównywalny, ja sobie nawet zadałem wysiłek, przesłuchania urywków ścieżek Zimmera z lat 90-tych pod ten aspekt, no gdzie Rzym gdzie Krym :) żadne reverby nie pomogą na ciśnienie akustyczne, na te mikro niuanse w tempie, na tą stochastykę idącą za czynnikiem ludzkim, a muzyka akcji nie kończy się na waleniu w gary przecież, tu się pojawiają te banalne, dziecinne tematy, te banały które odróżniają Rombiego od Williamsa :) albo się ma iskrę bożą talent (jak zwał, tak zwał) i potrafi się ustawić trzy nuty w sposób który w danym momencie czasoprzestrzeni ma jakiś wpływ na odbiorcę, albo się nie ma, Hansu jak się okazuje choćby po tych znienawidzonych komentarzach z Youtube które tak namiętnie wklejałem, nadal to ma :P
i tyle mam do powiedzenia w pierwszym odcinku nie obiecując, że będą kolejne :P
Obrazek

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6104
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#463 Post autor: kiedyśgrześ » ndz cze 23, 2013 19:08 pm

aaa jeszcze dodam, już pierwszy numer mnie zastanawia, on się składa z trzech części tak, trzecia część mnie interesuje w tym momencie, to jest takie Williamsowskie gwiezdne ostinato wsparte incepcyjną blachą z genialnie prostackim zakończeniem i w filmie zagłucza to dobrodziejstwo gadka Maximusa, no nie wiem po co wysiłek :P
Obrazek

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60157
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#464 Post autor: Adam » ndz cze 23, 2013 20:05 pm

w ten jakże piękny burzowy dzień nie pozostało nic innego jak iść o kina na supermenka. i powiem tak - spodziewałem się czegoś gorszego. seans w wersji jedynej do przyjęcia - imax 3d. przejdźmy zatem do rzeczy... 3d w tym filmie praktycznie nie istnieje - złodziejstwo i kłamstwo. film był ciekawy do momentu
Spoiler:
od tego momentu mamy transformers 3 z ostatnich 30 minut ale podniesione do sześcianu. i to jest problem - ten film od połowy nie ma już scenariusza tylko głupią rozwałkę wszystkiego co się da - przez 5 minut było to ekscytujące, efekty osom, ale po 15 zaczęło już nużyć. supermen i sługusy zoda skakały przez jakieś 30, 45 minut jak gumisie po wypiciu soku z gumijagód po wszystkim co lata, stoi, co jest wybudowane i robiło się po prostu nudno. największa głupota filmu?
Spoiler:
ludzie się w kinie śmiać zaczęli w tym momencie i się nie dziwie. notabene to nie jedyne obśmianie tej postaci w filmie - drugi aspekt faila scenariusza -
Spoiler:
aktorstwo Cavilla ok, pasuje do roli, nie zagrał sztywniacko. teksty Costnera parę razy jak pisał Paweł poleciały sucharem, ale i tak nic nie przebije
Spoiler:
. na początku przeszkadzało mi
Spoiler:
- i przez cały film mi to nie pasowało,
Spoiler:
uratowało film w pewnym stopniu. gdyby nie ta bezmyślna rozwałka oceniłbym film nawet pozytywnie. jakiś pomysł był, wykonanie nie najgorsze - choć zdjęcia robiła jakaś lama - kamera z ręki,
Spoiler:
. nie potrafię też zrozumieć czemu krytycy jadący bo Bayu że w Transach 3 zrobił głupią rozwałkę,
Spoiler:
muzyka. i tutaj jest coś czego nie potrafię zrozumieć. uważam że to jeden z najsłabiej umuzycznionych filmów Hansa ever. teraz już rozumiem skąd te jedynki w reckach, bo brzmi to słabiej niż na płycie. Paweł, co Ty w tym filmie słyszałeś bo tam
Spoiler:
i tyle co z muzy dla mnie było. na początku przy scenach na kryptonie oprócz Flight - jakże by inaczej - fajne były wokale tej laski. nie potrafię zrozumieć skąd takie decyzje,
Spoiler:
Muzykę w filmie oceniam jeszcze gorzej niż na płycie. Płyta w całości dostaje ode mnie 2,5/5 w tym pół oczka za świetne fizyczne wydanie deluxe.. sama muza 2/5. a po wycięciu połowy utworów z wszystkich utworów dostępnych na dwóch płytach (sketchbooka nie liczę) dałbym 3/5 - za taki dostosowany pod siebie score. też mi pocieszenie co nie? finalnie sądzę jednak że bardziej zmarnował potencjał tego filmu Hans, niż sam film zmarnował swój potencjał. Bo oczywiście oba potencjały są zmarnowane, tylko jeden (Muzyczny) wg mnie bardziej, drugi (filmowy) mniej. tyle, temat supermena a.d. 2013 dla mnie pozostaje zamknięty, czas iść do przodu w oczekiwaniu na kolejne scory mistrzunia. w ogóle piękny rok - dwóch mistrzuni jedzie score za scorem fuck yeah 8)
NO CD = NO SALE

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6104
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny

#465 Post autor: kiedyśgrześ » ndz cze 23, 2013 20:18 pm

Hej Adam, ostanie 10 minut to geniusz :) To jest to czego mi brakuje w filmach dla upośledzonych, które często przywołuję :P
Obrazek

ODPOWIEDZ