Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9895
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Ja chciałem powiedzieć, że ten komentarz pod recką to on nie mój jest.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Z komentarzy pod recką:

Troll czy debilOryginalność - 1?! Co za tępe ćwierćmózgi oceniają tę muzykę. Może najpierw przydałoby się ją posłuchać, a potem oceniać. Żałosne, spodziewałem się chociaż jakiejś w miarę obiektywnej oceny, ale widzę, że tu sami hejterzy. Szkoda słów...

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
no u mnie za oryginalność 6 z plusem, ale to nie był mój komentarz
i oczywiście mam swoje przewrotne uzasadnienie jeśli kogoś by zainteresowało, ale nie obejdzie się bez perspektywy innych dinozaurów zżerających własne ogony i efektów (czy raczej ich braku) jakie na tym geriatrycznym poletku w odróżnieniu od Hansika osiągają 


- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9370
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
No, nie sądzę, jeśli nie ma jakichś chamskich odwołań do innych prac albo braku wewnętrznej koncepcji, to zawsze staram się krytykować kompozytorów od środka, wychodząc od zestawienia tego, co, moim zdaniem, chcieli powiedzieć w danym score i jak się to trzyma kupy. Tak naprawdę to jest i zawsze było moim podstawowym kryterium oceny ścieżki.Althazan pisze:To jest wg mnie podstawowy błąd przy tworzeniu tej recenzji - albo przykładamy taką samą miarę do wszystkich kompozytorów i traktujemy ich równo, albo na każdego należałoby patrzeć "od wewnątrz" i analizować co "chcieli" opowiedzieć/zrobić i jak im to wyszło. Jednym słowem: jedni są równiejsi niż inni, a to niestety nie przystaje profesjonaliście, oj nie....Paweł Stroiński pisze:Bo to jest to, co dokładnie chciałem zrobić - spojrzeć na score Hansa od wewnątrz, a nie od zewnątrz. Zobaczyć, co Zimmer robi, by opowiedzieć to, co chce opowiedzieć, i czy jest w tym konsekwentny.
W sytuacji, w której trzeba wyjść na zewnątrz, sądzę, że to robię, bo jeśli np. (podam przykład tego score) Hans kopiuje nuta w nutę Science and Religion z Aniołów i nie widzę żadnego powodu, by akurat ten temat przepisał (no, powiedzmy sobie szczerze, to nie jest to samo, co kiedy w pewnej chwili w ET Williams cytuje własny temat Yody, prawda?), to dla mnie taka kopia jest czymś gorszym niż w przypadku jakiegoś wewnętrznego odwołania, które można by jakoś uzasadnić lepiej niż temp-track (i dlatego tak zjechałem Cristiadę, fakt, że facet daje przemówienie przed bitwą, nie znaczy, że jest to ten sam facet, który dawał przemówienie przed bitwą jakieś 500-600 lat wcześniej, więc poza temp-trackiem, z którym można walczyć, bo znam takie przypadki w tym gatunku, nie można tego uzasadnić; tak samo znając skargi chłopców z RCP, jak to kazali im kopiować tematy w Piratach 4 bez sensu narracyjnego - łącznie z tematami postaci, które w tym świecie już są martwe - to co, spojrzenie Bruckheimera nagle urywa jaja; to się nie trzyma kupy?! To się nie trzyma kupy zupełnie, ponieważ uważany powszechnie za najwybitniejszy kawałek Hansa powstał WBREW bardzo precyzyjnym żądaniom reżysera i to po prostu wręcz na zasadzie focha - wkurwił się, poszedł do studia, napisał po swojemu, przyniósł, okazało się, że pasuje bardziej niż to, co reżyser chciał).
Zawsze więc i nie sądzę, by mi się to dało zarzucić z wyjątkiem najstarszych tekstów, z których delikatnie mówiąc dumny nie jestem, staram się przyjąć perspektywę wewnętrzną, patrzenie na score od środka, a nie z perspektywy tego, że tam był wcześniej Elfman, tu był wcześniej Williams. Jeśli mam taki score jak Gladiator i byśmy patrzyli na to z perspektywy Rozsy (!), to oczywiście, że byśmy musieli zjechać Hansa za to, że nie jest taki dobry jak Ben Hur (czy, trzymając się podstawowego dla Ridleya wzorca i innego kompozytora, jak Upadek Cesarstwa Rzymskiego Tiomkina) i byśmy szczerze mówiąc daleko nie zaszli.
Tak samo patrzyłem nawet na Cristiadę - patrząc na te wszystkie kopie i próbując się zorientować, co one mają wspólnego z danym filmem. Temat miłosny z filmu o gościu, który przyjeżdża do Afryki uratować swój honor nie utrzymał się dla mnie jako główny temat filmu o powstaniu katolików w Meksyku, tak samo nie utrzymało się dla mnie brzmienie chóru powiązane z człowiekiem, który przyłącza się do grupy tubylczych kosmitów na odległej planecie z tą samą historią, po prostu. I mógłbym tak dalej ciągnąć, aż bym zaczął trochę bronić gitar z Maski Zorro, które sens jak najbardziej miały (i przez to z całego albumu najbardziej broni się Cristeros, też)
I tu jest problem z fanbojami, bo przecież nikt nie krytykował Zimmera (wręcz to było jedyne pozytywne zdanie we WSZYSTKICH recenzjach) za to, że nie brzmi to jak Williams (czy tym bardziej Ottman), a twierdzą, że tak było. Nie, nie było.
Traktowanie score'u od wewnątrz to jedyna uczciwa metoda wobec jakiegokolwiek kompozytora. Porównajcie sobie moją recenzję Iron Mana 3 z recenzją MoS czy ST Into Darkness. Sądzę, że wszystkich kompozytorów traktowałem tą samą metodą.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14456
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Problem z tą pracą Zimmera jest taki, iż jest bardzo nierówna: są tu momenty z Zimmera jakiego bardzo lubię: ( Goodbye My Son, Flight, What Are You Going to Do When You Are Not Saving the World? ), oraz wszystko to, za co go nie lubię, od drugiej części Piratów aż po TDKR.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
z tą praca nie ma żadnych problemów Lisie
Nie wydziwiaj
To, że nie lubisz, to nie jest żaden argument
Nie ma przymusu kontaktu z geniuszem
i przepraszam, że przesadzam z tym geniuszem oczywiście, ale drodzy koledzy hejterzy obijanie się między argumentacją niepoważną, a głupią nie przejdzie, jeżeli zaczynacie pouczać kompozytor, wskazywać artyście właściwą drogę, to już przegraliście, Paweł sobie przyjął w sumie wygodną recenzencką pozycję, może ja się nie do końca zgadzam z taką metodyką, no ale jest informacyjna bezsprzecznie, no i pole walki jest ograniczone, jakiś sens to ma, choć flow umyka… cały ten spirit… spirytus




i przepraszam, że przesadzam z tym geniuszem oczywiście, ale drodzy koledzy hejterzy obijanie się między argumentacją niepoważną, a głupią nie przejdzie, jeżeli zaczynacie pouczać kompozytor, wskazywać artyście właściwą drogę, to już przegraliście, Paweł sobie przyjął w sumie wygodną recenzencką pozycję, może ja się nie do końca zgadzam z taką metodyką, no ale jest informacyjna bezsprzecznie, no i pole walki jest ograniczone, jakiś sens to ma, choć flow umyka… cały ten spirit… spirytus

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9370
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Mógłbyś przestać mówić półsłówkami i napisać zupełnie poważnego posta, w którym dokładnie wyjaśniasz, co o tym score sądzisz i przedstawisz dość precyzyjnie swoją wizję tego score? Bo widzę, że jakieś argumenty za masz i to są one dość merytoryczne, ale robisz sobie przy tym takie jaja, że nie jestem w stanie nic ważnego z tego wyciągnąć.
Więc, mówię to z pełną powagą, wyłącz na chwilę ten pół-trolling i napisz dokładnie, o co ci chodzi, bo chciałbym dostrzec argumenty większego fana tego score'u ode mnie.
Nie, nie napisałem swojego tekstu (jak zresztą widzicie po komentarzach) pragmatycznie.
Więc, mówię to z pełną powagą, wyłącz na chwilę ten pół-trolling i napisz dokładnie, o co ci chodzi, bo chciałbym dostrzec argumenty większego fana tego score'u ode mnie.
Nie, nie napisałem swojego tekstu (jak zresztą widzicie po komentarzach) pragmatycznie.
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9895
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
John tez już przesłuchał MoS



Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Dzięki za obszerne wyjaśnienia. Nie sądzisz jednak, że Twoje spojrzenie od środka na score Zimmera różnic się zasadniczo od spojrzenia od środka na każdy score innego kompozytora? Bardzo lubię czytać recenzje analityczne, nawet można by powiedzieć naukowe, ale należy oddzielić recenzje czysto techniczne od recenzji wewnętrzno-emocjonalnych, co wg mnie ma miejsce w przypadku Twoich recenzji Hansa (słynne "poszukiwanie brzmienia"). Oczywiście wiadomo, z czego to wynika - bliższa znajomość z kompozytorem niewątpliwie wywiera wpływ na doznania recenzenckie, ponieważ doskonale znasz genezę powstawania takich a nie innych rozwiązań i możesz (sobie) wytłumaczyć taki a nie inny skutek działania danego motywu, nawet akordu czy nawet pojedynczego dźwięku.Paweł Stroiński pisze:No, nie sądzę, jeśli nie ma jakichś chamskich odwołań do innych prac albo braku wewnętrznej koncepcji, to zawsze staram się krytykować kompozytorów od środka, wychodząc od zestawienia tego, co, moim zdaniem, chcieli powiedzieć w danym score i jak się to trzyma kupy. Tak naprawdę to jest i zawsze było moim podstawowym kryterium oceny ścieżki.
Ojciec jednego znajomego z klasy w ogólniaku był nauczycielem. Znajomy zawsze na jego lekcjach musiał umieć więcej niż my, bo ojciec oceniał go surowiej niż innych. Pewnie dlatego, żeby uniknąć podejrzeń o brak obiektywizmu. Znajomość z obiektem recenzji po prostu zobowiązuje do mega-ostrożności, w innym przypadku nie ma szans na uniknięcie podejrzeń o mocno subiektywne spojrzenie na sprawę...
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35042
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Chodziłem do liceum, w którym moja mama była (i jest) nauczycielką języka niemieckiego, (naturalnie mnie nie uczyła), a więc znam tego typu sytuacje. Przy czym akurat nie byłem oceniany surowiej w domu, ale sam siebie motywowałem, aby nikt inny nie wyskoczył z tekstem, że mam dobre oceny przez rodzica w szkole.Althazan pisze:Ojciec jednego znajomego z klasy w ogólniaku był nauczycielem. Znajomy zawsze na jego lekcjach musiał umieć więcej niż my, bo ojciec oceniał go surowiej niż innych. Pewnie dlatego, żeby uniknąć podejrzeń o brak obiektywizmu. Znajomość z obiektem recenzji po prostu zobowiązuje do mega-ostrożności, w innym przypadku nie ma szans na uniknięcie podejrzeń o mocno subiektywne spojrzenie na sprawę...
A w ogóle to strasznie apokaliptyczne wizje tu piszecie. I już pogubiłem się w liczeniu, kiedy Zimmer miał się skończyć? Najpierw to chyba w 2008 i 2009 roku. Potem wyszła "Inception" i mimo pewnego zaspania to jednak głupio było mówić o końcu. Potem był słaby rok 2011 i wiadomo Zimmer znowu się skończył. A potem przyszło "Deshi Basara Deshi" i nagle był Mistrzunio. A teraz czytam, że znowu Zimmer się skończył, a nawet cofnął w rozwoju, co zawsze sądziłem, powinno tutaj większość ucieszyć. Spokojnie za rok wielkie kino s.f., a może nawet dwa, a potem może się znowu skończy i znowu zacznie i znowu skończy i znowu zacznie.
Przynajmniej coś się dzieje.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9370
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Gdybym napisał Man of Steel emocjonalnie, to zamiast próby analizy miałbyś jedną wielką frustrację w tym tekście 
Nie sądzę, biorę pod uwagę moje relacje z Zimmerem, jak piszę tekst. Biorę pod uwagę to, żeby za bardzo go nie pochwalić, ani za bardzo nie zjechać jako człowieka (to w każdej recenzji) i staram się wziąć pod uwagę wszystkie możliwe aspekty.
To, czego nie wiesz, i czego nie wie nikt, bo byłem posądzany o bycie fanbojem tego score (bo lubię Zimmera i znam gościa, to i ten score muszę kochać, prawda? Logika Turka jest "bezbłędna"), to to, że póki Tomek Goska nie obejrzał filmu, chciałem odstawić akcję gorszą niż z War Horse w przypadku Piratów z Karaibów 4:
Chciałem zrecenzować ten score bez obejrzenia filmu i postawić same jedynki (oczywiście bez oceny filmowej).
Jest problem z pojęciem obiektywizmu w recenzjach. Southalla spotkało piekło za jedynkę dla Man of Steel, gdzie argumentacja brzmiała: "Dlaczego w swoich recenzjach wyrażasz własne opinie?". Ja sam zostałem raz oceniony jako hejter Hansa (!) i że recenzja powinna być bardziej OBIEKTYWNA (czyli jaka, zgodna z opinią komentującego?!). Po prostu brak słów.
Tak, mam świadomość, że mogę oceniać Hansa bardziej pozytywnie od innych słuchaczy. Mam tego pełną świadomość i biorę to pod uwagę, kiedy piszę swoje teksty na jego temat i staram się, by moja wyższa prywatna ocena (w niektórych przypadkach) nie wpłynęła na argumentację i na oceny. W mojej prywatnej samokontroli pozwalam sobie na zawyżenie oceny, która potencjalnie powinna być o pół gwiazdki i nic więcej. To jest to, co muszę wziąć pod uwagę, ale jako że nie ma nikogo, kto nie byłby fanbojem, to także trzeba brać pod uwagę.
A ostatni czysto emocjonalny tekst (i brakuje mi tego, powiem to zupełnie szczerze, skrajny racjonalizm w tekstach mnie czasem męczy i nie jest to wcale żadna moja zaleta recenzenta, tylko wada psychologiczna) napisałem półtora roku temu i wcale nie był to Hans Zimmer tylko Jerry Goldsmith, a mówiąc ściśle - Russia House.

Nie sądzę, biorę pod uwagę moje relacje z Zimmerem, jak piszę tekst. Biorę pod uwagę to, żeby za bardzo go nie pochwalić, ani za bardzo nie zjechać jako człowieka (to w każdej recenzji) i staram się wziąć pod uwagę wszystkie możliwe aspekty.
To, czego nie wiesz, i czego nie wie nikt, bo byłem posądzany o bycie fanbojem tego score (bo lubię Zimmera i znam gościa, to i ten score muszę kochać, prawda? Logika Turka jest "bezbłędna"), to to, że póki Tomek Goska nie obejrzał filmu, chciałem odstawić akcję gorszą niż z War Horse w przypadku Piratów z Karaibów 4:
Chciałem zrecenzować ten score bez obejrzenia filmu i postawić same jedynki (oczywiście bez oceny filmowej).
Jest problem z pojęciem obiektywizmu w recenzjach. Southalla spotkało piekło za jedynkę dla Man of Steel, gdzie argumentacja brzmiała: "Dlaczego w swoich recenzjach wyrażasz własne opinie?". Ja sam zostałem raz oceniony jako hejter Hansa (!) i że recenzja powinna być bardziej OBIEKTYWNA (czyli jaka, zgodna z opinią komentującego?!). Po prostu brak słów.
Tak, mam świadomość, że mogę oceniać Hansa bardziej pozytywnie od innych słuchaczy. Mam tego pełną świadomość i biorę to pod uwagę, kiedy piszę swoje teksty na jego temat i staram się, by moja wyższa prywatna ocena (w niektórych przypadkach) nie wpłynęła na argumentację i na oceny. W mojej prywatnej samokontroli pozwalam sobie na zawyżenie oceny, która potencjalnie powinna być o pół gwiazdki i nic więcej. To jest to, co muszę wziąć pod uwagę, ale jako że nie ma nikogo, kto nie byłby fanbojem, to także trzeba brać pod uwagę.
A ostatni czysto emocjonalny tekst (i brakuje mi tego, powiem to zupełnie szczerze, skrajny racjonalizm w tekstach mnie czasem męczy i nie jest to wcale żadna moja zaleta recenzenta, tylko wada psychologiczna) napisałem półtora roku temu i wcale nie był to Hans Zimmer tylko Jerry Goldsmith, a mówiąc ściśle - Russia House.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
…a co ja mogę tu jeszcze napisać o MOS czego nie napisałem, już sama pozycja wyjściowa tak jak wielokrotnie wspomniałem jest genialna, genialna w swojej prostocie, z jednej strony niechciany spadek po jednym z bogów muzyki filmowej z przeszłości, no nie przesadzajmy z tą jakością muzy Williamsa do Supermana, ale jakoś tam podświadomie wśród słuchaczy, którzy tego materiału za bardzo nie słuchają istnieje, tu w zamkniętym wątku można było się przekonać jak to z tą znajomością jestPaweł Stroiński pisze:Hej Paweł, maska trolla jest świadoma, to jest bezpieczna pozycja No można dostać bana, ale przynajmniej człowiek nie naraża się na śmieszność z perspektywy która mnie interesuje, z pozycji śmiertelnie poważnego wygadywania głupot












i tyle mam do powiedzenia w pierwszym odcinku nie obiecując, że będą kolejne

- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
aaa jeszcze dodam, już pierwszy numer mnie zastanawia, on się składa z trzech części tak, trzecia część mnie interesuje w tym momencie, to jest takie Williamsowskie gwiezdne ostinato wsparte incepcyjną blachą z genialnie prostackim zakończeniem i w filmie zagłucza to dobrodziejstwo gadka Maximusa, no nie wiem po co wysiłek 

Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
w ten jakże piękny burzowy dzień nie pozostało nic innego jak iść o kina na supermenka. i powiem tak - spodziewałem się czegoś gorszego. seans w wersji jedynej do przyjęcia - imax 3d. przejdźmy zatem do rzeczy... 3d w tym filmie praktycznie nie istnieje - złodziejstwo i kłamstwo. film był ciekawy do momentu od tego momentu mamy transformers 3 z ostatnich 30 minut ale podniesione do sześcianu. i to jest problem - ten film od połowy nie ma już scenariusza tylko głupią rozwałkę wszystkiego co się da - przez 5 minut było to ekscytujące, efekty osom, ale po 15 zaczęło już nużyć. supermen i sługusy zoda skakały przez jakieś 30, 45 minut jak gumisie po wypiciu soku z gumijagód po wszystkim co lata, stoi, co jest wybudowane i robiło się po prostu nudno. największa głupota filmu? ludzie się w kinie śmiać zaczęli w tym momencie i się nie dziwie. notabene to nie jedyne obśmianie tej postaci w filmie - drugi aspekt faila scenariusza - aktorstwo Cavilla ok, pasuje do roli, nie zagrał sztywniacko. teksty Costnera parę razy jak pisał Paweł poleciały sucharem, ale i tak nic nie przebije . na początku przeszkadzało mi - i przez cały film mi to nie pasowało, uratowało film w pewnym stopniu. gdyby nie ta bezmyślna rozwałka oceniłbym film nawet pozytywnie. jakiś pomysł był, wykonanie nie najgorsze - choć zdjęcia robiła jakaś lama - kamera z ręki, . nie potrafię też zrozumieć czemu krytycy jadący bo Bayu że w Transach 3 zrobił głupią rozwałkę,
muzyka. i tutaj jest coś czego nie potrafię zrozumieć. uważam że to jeden z najsłabiej umuzycznionych filmów Hansa ever. teraz już rozumiem skąd te jedynki w reckach, bo brzmi to słabiej niż na płycie. Paweł, co Ty w tym filmie słyszałeś bo tam i tyle co z muzy dla mnie było. na początku przy scenach na kryptonie oprócz Flight - jakże by inaczej - fajne były wokale tej laski. nie potrafię zrozumieć skąd takie decyzje, Muzykę w filmie oceniam jeszcze gorzej niż na płycie. Płyta w całości dostaje ode mnie 2,5/5 w tym pół oczka za świetne fizyczne wydanie deluxe.. sama muza 2/5. a po wycięciu połowy utworów z wszystkich utworów dostępnych na dwóch płytach (sketchbooka nie liczę) dałbym 3/5 - za taki dostosowany pod siebie score. też mi pocieszenie co nie? finalnie sądzę jednak że bardziej zmarnował potencjał tego filmu Hans, niż sam film zmarnował swój potencjał. Bo oczywiście oba potencjały są zmarnowane, tylko jeden (Muzyczny) wg mnie bardziej, drugi (filmowy) mniej. tyle, temat supermena a.d. 2013 dla mnie pozostaje zamknięty, czas iść do przodu w oczekiwaniu na kolejne scory mistrzunia. w ogóle piękny rok - dwóch mistrzuni jedzie score za scorem fuck yeah 
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:

NO CD = NO SALE
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6104
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Hans Zimmer - MAN OF STEEL -- temat merytoryczny
Hej Adam, ostanie 10 minut to geniusz
To jest to czego mi brakuje w filmach dla upośledzonych, które często przywołuję 

