Ennio wczoraj wymiótł

Praktycznie pełna Atlas Arena (ok. 10 tys. osób), ludzie skupieni, wsłuchani, owacje na stojąco, trzy bisy, ludzie zachowywali się przyzwoicie, za bardzo nie fotografowali, nie filmowali, nie obżerali się, nie gadali, nie wychodzili przedwcześnie

Ennio tradycyjnie nic nie mówił, nie zapowiadał, nie szpanował, muzyka obroniła się sama. Świetne kawałki, pięknie zagrane, różnorodne, były zarówno hity, jak i mniej znane kompozycje. Świetne wokalistki. Lista utworów w Krakowie była podobna waszym zdaniem?
LIFE AND LEGEND
The Untouchables (Nietykalni)
Deborah's Theme (Dawno temu w Ameryce)
Baaria (Baaria)
SCATTERED SHEETS
Chi Mai (Zawodowiec)
H2S (H2S)
Metti, una sera a cena (Miłosny krąg)
Love Circle (Miłosny krąg)
Cinema Paradiso (Cinema Paradiso)
THE MODERNITY OF MYTH IN SERGIO LEONE'S CINEMA
Man with a Harmonica (Pewnego razu na Dzikim Zachodzie)
The Fortress (Dobry, Zły i Brzydki)
The Good, the Bad and the Ugly (Dobry, Zły i Brzydki)
The Ecstasy of Gold (Dobry, Zły i Brzydki)
NOSTROMO
For Emilia (Nostromo)
The Tropical Variation (Nostromo)
The Silver of the Mine (Nostromo)
***PRZERWA***
THE HATEFUL EIGHT
Stage Coach To Red Rock (Nienawistna Ósemka)
SOCIAL CINEMA
La Luz Prodigiosa (Cudowne światło)
The Battle of Algiers (Bitwa o Algier)
Sacco e Vanzetti (Sacco e Vanzetti)
Investigation of a Citizen Above Suspicion (Śledztwo w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem)
Sostiene Pereira (... twierdzi Pereira)
The Working Class Goes to Heaven (Klasa robotnicza idzie do raju)
Casualties of War (Ofiary wojny)
Abolisson (Queimada)
THE MISSION
Gabriel's Oboe (Misja)
Falls (Misja)
On Earth as it is in Heaven (Misja)
BIS#1 Ribellione (Baaria)
BIS#2 The Ecstasy of Gold (Dobry, Zły i Brzydki)
BIS#3 Abolisson (Queimada)
A tutaj kilka fotek z profilu organizatora:
https://www.facebook.com/prestigemjm/po ... 9581022299
Aaaaaaaaaaa, i na koniec moje trzy ulubione fragmenty recki z GW
Do Łodzi Ennio Morricone trafił w ramach tournee "60 Years Of Music". Maestro podsumowuje nim swoją karierę. Znawcy podkreślali, że może być to ostatnia wizyta mistrza w Polsce. Stąd też ogromne zainteresowanie sobotnim koncertem. Większość miejsc była wyprzedana, a w hali mogło się bawić nawet dziesięć tysięcy osób. Na pewno zaś więcej niż na ostatnim łódzkim koncercie innego kompozytora muzyki filmowej - Hansa Zimmera.
Wszyscy śledzili jego ruchy: oczarowani, w skupieniu i z pochowanymi telefonami (przynajmniej w większości, co nie zdarza się często na koncertach). Żeby pozyskać ich uwagę, Maestro nie potrzebował telebimów, na których wyświetlane byłyby wizualizacje, dynamicznej gry świateł, czy solistów z przerośniętym ego. W porównaniu ze wspomnianym już Zimmerem i jego hollywoodzkim przepychem, na tym koncercie "nic się nie działo". A jednak to każdy gest Morricone, każda jego kompozycja nagradzana była owacją na stojąco.
Jak przystało na 90-latka, który na estradzie spędził 60 lat, Morricone przygotował program ukazujący całe spektrum swoich kompozytorskich możliwości. W przeciwieństwie do gawędziarza Zimmera, nie zabrał głosu ani razu. Nie tłumaczył utworów ani nie sypał anegdotami z planów. Przez cały koncert siedział plecami do publiczności, co rusz rzucając instrumentalistom "groźne" spojrzenia znad pulpitu. Czuć było, że trzyma wszystko w ryzach.
http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,22 ... okLodzLink