Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10490
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
No ale właśnie o tym mówię. Wszyscy żyją w jakiejś chorej utopii, w sentymencie do tego, co było, blokując tym samym kreatywność ludzi, którzy z takową wchodzą do branży. Jasne, produkt musi się sprzedać, ale wielokrotnie przekonywaliśmy się, że szablony nie zawsze szły w parze z dużą kasą. Czasami kreatywne myślenie też się opłaca, casus Arrival, który okazał się zaskakującym hitem komercyjnym.

Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
eee, dobrze się czujesz?

NO CD = NO SALE
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10490
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Przy budżecie 47 mln $ i założeniach, że w ogóle się nie zwróci? To jest wielki sukces.
Valeriana nie porównuj, bo zarobił tyle samo co kosztował (170mln było zaniżoną kwotą).

Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Paweł przesłał w/w opinię do Hansa. Odpowiedź już przyszła:







NO CD = NO SALE
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14479
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Nie skopiowałem całości ale tyle wystarczy.Tomek pisze: ↑sob paź 07, 2017 09:46 amWrażenia z filmu.
(Pseudo)Vangelisa, to tu może jest z 5-10%. Cała reszta to gigantyczna plama dźwięku, mam wrażenie, że Zimmer i kolega tą pracą zamazują jeszcze bardziej granicę między tym, co jest muzyką a sound designem. Niestety, obawiam się, że wyznaczy to trendy na kolejne lata w muzyce filmowej, a do kina s-f w szczególności. Muzyka w filmie w jakimś stopniu się sprawdza, ale jej życie jest tylko w obrazie kinowym, jak na największym ekranie w dodatku. To jest szczytowa forma tego, co Zimmer wygadywał w promowaniu lata temu przy Dark Knightcie - gdy podniecał się, że muzyką/dźwiękiem chce zapełnić cały ekran, jego lewą stronę, jego prawą itd. Rzekłbym, że to ambient bezlitośnie ponury i przygnębiający. Otaczający, "zaszczuwający" w pewnym stopniu, także swoim 'ogromem' brzmienia.
... Dla mnie osobiście jest to smutna refleksja w odniesieniu do gatunku muzyki filmowej jak i jej przyszłości.
Zgadzam się w 100%. Gdyby to był pierwszy raz ale mamy już TDK, TDKR, Anioły i Demony, Interstellar, BvS, Inferno czy Dunkierkę.
Niestety, ale Zimmer zastępuje muzykę filmową czymś, co można nazwać właśnie "ścieżką dźwiękową", a nie muzyką, która potrafi działać autonomicznie poza obrazem. Również obawiam się o przyszłość filmówki i inspiracje Zimmerem u innych twórców, producentów, którzy już i tak czerpią ze stylu Niemca ile się da.
Ghostek - Jeżeli mam słuchać pierdów Zimmera to wolę "powrotów do przeszłości" i inspirowania się Williamsem, Goldsmithem, Barrym, itp. Jak zżynać to od najlepszych. Poza tym, ciągłe przerabianie tego, co już było to norma, nie da się teraz zrobić czegoś całkowicie świeżego, nowego, odkrywczego, wszystko w jakiejś części składa się z tych samych klocków, tych samych elementów.
Jeśli idzie o jazz to jest Hurwitz i wolę, żeby promowano takich twórców.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9373
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Dużo tutaj jest stylistyki Villeneuve'a, co oznacza, że tak, pod tym względem score mógł być zdecydowanie Johannssona.Adam pisze: ↑sob paź 07, 2017 10:10 amlepiej poszukać w innym miejscu niż na poczcie, skoro rozsyłali tylko badziewne mp3@320..
niech już wreszcie opublikują szczegóły tego 2CD![]()
Słuchałem jego całej dyskografii filmowej i sorry, ale - dla mnie - nie.Ale przecież ten BR brzmi jak w 50% zrobiony przez JJ.Jego jedyny geniusz to Teoria, absolutnie cudowny i zjawiskowy score. Takie by dalej pisał, to by go nie wywalali z filmów po kolei.
Po raz kolejny mamy trochę schizofrenię. Filmu jeszcze nie widziałem (idę w przyszłym tygodniu, ale ze względu na długość filmu kwestią jest dostosowanie sobie czasu na seans), ale tak sobie myślę, że problematyczne jest patrzenie na to wyłącznie jednostronnie, czego przykładami dla mnie są tutaj Tomek R. i Adam.
Z jednej strony mówimy o psuciu przez Zimmera muzyki czymś takim jak BR. Dwie rzeczy mam na to: większość score'u to Wallfisch, co jest okraszone w filmie tym, że po raz pierwszy od 20 lat nazwisko Hansa jest na DRUGIM miejscu (w Twierdzy tak było wcześniej i tam Hansowi nie pozwolono w ogóle wyciąć z projektu swojego nazwiska, jak chciał). Zimmer pracował nad tym dwa tygodnie i do tego jeszcze programował elektronikę. Gdyby mógł pewnie posiedziałby więcej jako nerd i fan Vangelisa. Wydaje mi się, że nie była to tylko kwestia wzięcia kasy i/lub załatwienia Wallfischowi roboty. Hans uwielbia i przystosował do swoich potrzeb styl Greka. I nie jest to po prostu małpowanie muzyki Vangelisa (jak z początku było np. z Suspirią w Hannibalu), a dostosowanie pewnych elementów jego stylu do siebie, dosłownie "przyswojenie" (jak Goblini w Interstellar, choć tam jest do dla mnie jeszcze bardziej grubymi nićmi szyte jeszcze).
Po drugie, i to się łączy z moją polemiką z Adamem, nie można powiedzieć, że dostosowanie się do wymagań reżysera jest tutaj psuciem muzyki filmowej. Wallace wręcz brzmi jakby Arrival zostało w temp-tracku. Inne fragmenty mają te "Villeneuviańską" duszność, zwłaszcza bardzo słaba albumowo muzyka akcji. Tutaj do Tomka: Jóhannsson na pewno szedł w tym samym kierunku, tylko że konflikt poszedł albo o sam fakt chęci użycia większej ilości żywych instrumentów (choćby smyczków), albo o fakt, że Villeneuve'owi i/lub Ridleyowi zależało na brzmieniach i tematach Vangelisa, których Jóhann nie chciał użyć. Rozchodzi się tylko o to. Oczywiście, że Wallfisch z Hansem (który brzmienia CS-80 programował zapewne osobiście!) byli w stanie to zrobić. Nie jest to kwestia niezrozumienia reżysera, co by było dziwne po aż trzech wspólnych filmach, tylko różnic o charakterze artystycznym. Adam przy tym zachowuje się, jakby zwolnienie Jóhanssona z każdego filmu wywoływało u niego niezbyt... odpowiednią reakcję. Psychologia nazywa to fetyszyzmem.
Ta muzyka brzmiałaby bardzo podobnie. Jako gość, który zna dobrze współpracę obu twórców, bo przecież całą recenzowałem na portalu, mogę powiedzieć z dość dużą pewnością, że tak, to by brzmiało podobnie. Jóhannsson byłby bez brzmień (być może zorkiestrowałby niektóre tematy) Vangelisa, ale by brzmiało to podobnie. Po raz kolejny wywołuje to niepotrzebnie skrajne reakcje. Adam by to zjechał, gdyby to by Johannsson był na okładce, Tomek, gdyby nie było tam nikogo z RCP przy projekcie.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26569
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Ściana dźwięku i elektroniczne drony.
Co z tego że brzmieniowo czasem lepiej, czasem gorzej, coś tam próbują Vangelisa imitować, jak nudne to i nijakie. Wymiękłem w połowie.
I guzik mnie obchodzi czy na okładce jest podpisane Łolfisz, Srolfisz czy Johanson. Nic to ciekawego. Ot, takie wyrobnictwo, które może się i sprawdza w filmie, ale to tyle.


"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Też postanowiłem sprawdzić przed seansem by lepiej wejść w film. Kolejna radosna twórczość współczesnego Hansa... Straszna plama mrocznego ambientu, nudna i męcząca. Już Dunkirk lepiej się słuchało, tam było przynajmniej The Mole, Supermarine czy Elgar, no i było krócej, tu chyba tylko największe odniesienie do scoru Vangelisa, czyli "Tears In The Rain" zatrybiło, reszta tak jak pisał Tomek, przeciwieństwo pracy Vangelisa, która była kojąca, intymna, romantyczna, tu jest mrocznie, ciężko, niepokojąco, czasami wręcz brutalnie, zobaczymy jak będzie smakować w filmie i po nim, bo póki co kiepsko.
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Wallfish to ten z lewej?
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9373
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
To Satnam Ramgothra, perkusista.
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
No domyślam się, że nie Wallfisch. 

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26569
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Ten gest palcem to jakiś kolejny hinduski znak szczęścia? 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26569
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
PS: Ta pioseneczka z soundtracku leci w filmie?
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9373
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
Z tego, co mi wiadomo, tylko w którymś prequelu, chyba tym anime? W filmie Villeneuve'a jej nie ma.
Re: Blade Runner 2049 (2017) - Benjamin Wallfisch and Hans Zimmer
A co do score'u, to właśnie przesłuchałem:
A na poważnie, to słuchałem na parę razy, bo za jednym zamachem nie dało się strawić tego kolosa. Muzyka akcji to jakieś nieporozumienie, niesamowity kupsztal, szeroko rozumiany underscore wypada trochę lepiej, pewnie w filmie będzie ok, ale tak poza tym to kolejne elektro-pierdy, nic nie wnoszące, nieciekawe, nieangażujące. Plusik tylko za te skromne nawiązania do Vangelisa, choć i tutaj brzmi to jak jakieś odrzuty z odrzutów Greka, więc nie wiem, czy Hans i Ben (a raczej Ben i Hans) mogą być z tego dumni. Tak jak jednak zauważono wyżej, różnica z Vangelisem jest taka, że jego soundtrack był bardzo klimatyczny, przystępny i nastrojowy, a to "dziełko" jest suche, ciężkie i mdłe.
Spoiler:
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.