Nadmiar muzyki i cisza w kinie
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Efekciarsko może wyższy, rozrywkowo też, ale treściowo ten sam.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Bo to dobre blockbusteryWawrzyniec pisze:Za wysoki poziom.

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Ty sobie obejrzyj takie Transy 2 i zobacz różnicę treściową między nimi a Incepcją czy nawet Avatarem, bo chyba mało blockbusterów widziałeś.DanielosVK pisze:Efekciarsko może wyższy, rozrywkowo też, ale treściowo ten sam.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
A jaką treść Incepcja niesie? Inteligentna rozrywka, ale jakiegoś morału z tego nie wyniosłem. :P
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Nie żeń się z wariatkąDanielosVK pisze:A jaką treść Incepcja niesie? Inteligentna rozrywka, ale jakiegoś morału z tego nie wyniosłem.

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Panowie dla Waszego dobra, tak ostrzegam przed jakimiś prowokacjami z "Inception", gdyż będę zmuszony się odezwać.
Nie róbmy offtopa.

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
A czy treść oznacza dla Ciebie morał? Bo tak to treść w byle gównie idzie znaleźć, nawet jakaś chujoza pokroju Spidermana 3 jakiś tam morał banalny ma. Sam napisałeś inteligentna rozrywka, a zatem o treść rozumianą jako tę ciekawą, złożoną fabułę chodzi. W przypadku Avatara zaś jako bogactwo treściowe możesz uznać cały koncept przedstawionego świata: przemyślanego sensownie ekosystemu planety itd. Zresztą nie ma co dalej tego offtopa ciągnąć, no bo jeśli nie widzisz różnic między Avatarem czy Incepcją a jakimiś Transami 2, X-Men Wolverine itd. w innych aspektach jak realizacyjne, to cyt. "ładnie tam u Ciebie".DanielosVK pisze:A jaką treść Incepcja niesie? Inteligentna rozrywka, ale jakiegoś morału z tego nie wyniosłem.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
I tu kompozytor ma chyba jeszcze ciężej, bo pewnie trudno odgadnąć intencje jak ktoś mówi terminami "ciszej/głośniej/żywiej/wolniej" itp.Paweł Stroiński pisze:Widzę, że Tomek stoi tutaj dokładnie, gdzie ja. Za muzyką w filmie, jej ilością i umiejscowieniem stoi głównie reżyser i producent, nawet jeśli niektórzy (Jackson, Ron Howard) otwarcie się przyznają (niczym bladu), że nie znają się w ogóle na muzyce filmowej. I tak nazywa się to spotting.



Czy ja wiem czy thriller aż tak dużo muzyki potrzebuje? W thrillerze inne rzeczy grają dużą rolę - atmosfera, dźwięk, zdjęcia. To dziś w thrillerze muzyka ograniczyła się do mimimalizmu i klimatycznego sound-design'u. Podobnież z horrorem. Zupełnie inna rola muzyki była w latach 70-ych czy 80-ych a dziś w tym gatunku.Paweł Stroiński pisze:Są niektórzy, którzy potrafią zrobić doskonały spottingm ale 90% mainstreamu to ludzie, którzy wrzucają muzykę wszędzie, gdzie popadnie i traci ona totalnie na znaczeniu. Thriller z reguły potrzebuje trochę więcej muzyki niż dramat przez budowanie klimatu, który w tym akurat gatunku jest potrzebny.
Bardzo "rozmyta" intepretacjaPaweł Stroiński pisze:Montaż jest nadrzędnym uporządkowaniem znaczeń, a nie systemem znaku samym w sobie, tak na razie sądzę.

Ale mówiliśmy o przeciwstawieniu się tych wyjątków na tle "mas". Zresztą to najczęściej te wyjątki tworzą trendy.Paweł Stroiński pisze:Tylko że Malick, Mann i Fincher to bardzo rzadkie wyjątki. Czasem prosty dramat też ma za dużo muzyki.
Wawrzyniec pisze:To i dorzucę coś od siebie i pewnie tradycyjnie co niektóre osoby uznają to za marną prowokację![]()
A dlaczego? A no dlatego, gdyż ja uważam, że muzyki filmowej jest zdecydowanie za mało... Zaraz, za mało? Czy za mało wyrazistej muzyki? I to jest podstawowe pytanie![]()
Jako osoba wychowana na "Star Wars" oczywistością jest dla mnie, że muzyka w filmie musi być przez 90% trwania filmu. I musi to być muzyka wyrazista, z tematem, którą będę słyszał podczas seansu i po wyjściu z kina.
Tym samym wychodząc z takiego założenia, to na przestrzeni ostatnich lat lista takich score'ów nie jest długa. Zaliczyć mogę co najwyżej takie filmy jak "Up", "Avatar", "Inception", "How To Train Your Dragon" czy też może "Tron: Legacy", gdzie w filmie rzeczywiście była muzyka filmowa, która robiła za coś więcej niż tylko ścianę dźwięku. Czy też nie bawiła się ze mną na zasadzie: "dopiero jak przesłuchasz soundtrack to mnie odkryjesz".
A niestety jak ja patrzę na przestrzeni lat to widzę jednak tendencję do minimalizowania roli muzyki filmowej w filmie. Wystarczy zresztą spojrzeć na nagradzane i cenione przez krytyków (nie uwłaczając wam) score z ostatnich lat. Nie potrafią one zapaść w pamięci, a w filmie też nie chcą się wybić na pierwszy plan.
Ja sam lubię słyszeć muzykę w filmie i dlatego też może to co Wy uważacie za wadę ja uważam za zaletę. A to co Wy uważacie za zaletę, ja uważam za wadę.
Zdecydowanie. Co innego muzyczny "overkill" a co innego naprawdę wyrazista muzyka w konkretnych scenach. Wawrzyniec przytacza tu przykład Williamsa, tyle, że Williams to geniusz i jeden z niewielu wyjątków, gdzie 120 minut muzyki służy w 100% filmowi. Inne przypadki potężnych score'ów, które istnieją 120 minut na ekranie nie są już takim sukcesem zazwyczaj...Paweł Stroiński pisze:Powiem tylko tyle. Ja oczywiście też chcę wyrazistej muzyki filmowej, ale w przypadku pisania muzyki wyrazistej, jeśli jest jej mniej, to mi uwierz - w filmie wypada ona dużo lepiej, bo zachowuje się ją na najlepsze i najważniejsze fragmenty, przez co staje się jeszcze bardziej wyrazista
Znakomite przykłady Wojtku. I takich przykładów w wydawać się można "zatopionych" w muzyce SW jest jeszcze więcej. Choćby pojedynek ze stworami na Geonosis w Ataku klonów - tam Lucas w większości wyrzucił score Williamsa.Wojtek pisze: A co do Twojego argumentu na temat muzyki w filmie - zauważ, że operowanie ciszą lub samymi efektami dźwiękowymi też jest szalenie efektowne i Williams doskonale o tym wie - vide szczęki. A w samych Gwiezdnych Wojnach, poza wspomnianymi przez Ciebie walkami na miecze świetlne (Lucas mówił, że początkowo nie ilustrowano tych scen muzyką, bo miecze tworzyły coś na kształt własnej muzyki) świetnym przykładem sceny, w której nie ma muzyki, a magię sceny można poczuć dzięki samym efektom dźwiękowym jest wyścig ścigaczy w the Phantom Menace. I na przykładzie tego filmu mamy też w inny sposób pokazany genialny balans miedzy muzyką, a efektami - scena walki z Darthem Maulem - od początku mamy potężny Duel of the Fates, który jest genialnym utworem, a w filmie jest nie do opisania. Ale już gdy Qui-Gonn zostaje sam na sam z Maulem, muzyki prawie nie ma, napięcie jest budowane przez ciszę, szum mieczy świetlnych, początkowo przez "szeptany" chór i etniczne bębny, a potem, aż do momentu śmierci Jedi, muzyki nie ma.
Inny przykład to "Rambo II" i scena odbijania helikopterem więźniów z obozu. Stallone po kolei rozwala wszystkie przyczółki Wietkongu i Wietnamczyków, po kilkudziesięciu sekundach wchodzi fenomenalny moment jak Sly zaczyna drzeć japę w furii



Tu do obejrzenia od 3:03: http://www.youtube.com/watch?v=QykwxLRprz0

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Przytaczam Williamsa, gdyż jestem wychowany na score'ach Williamsa i filmach do których komponował, gdzie właśnie przez 90% filmu miałem muzykę i ją doskonale słyszałem.Tomek pisze:Zdecydowanie. Co innego muzyczny "overkill" a co innego naprawdę wyrazista muzyka w konkretnych scenach. Wawrzyniec przytacza tu przykład Williamsa, tyle, że Williams to geniusz i jeden z niewielu wyjątków, gdzie 120 minut muzyki służy w 100% filmowi. Inne przypadki potężnych score'ów, które istnieją 120 minut na ekranie nie są już takim sukcesem zazwyczaj...
I pozwolę sobie znowu wrócić do "Harry'ego Pottera". Otóż score Desplata wywołał wiele kontrowersji wśród fanów HP. Obserwując fora i komentarze wręcz powstały dwa obozy. I właśnie zwolennicy Desplata argumentowali, że muzyka Williamsa za bardzo "przytłaczała" film, a muzyka Desplata lepiej się spisuje. Ja np. bardzo lubię w Potterach Williamsa, że ta muzyka jednak jest słyszalna i wprowadza magiczną atmosferę. I tego właśnie mi brakowało w muzyce Desplata, którą tylko sporadycznie słyszałem. Ale niektórzy uważali to właśnie za plus.

Ja uwielbiam styl Williamsa, ale też spotkałem się z takimi osobami, dla których ulubionym score'm Williamsa jest "Saving Private Ryan" ze względu na małą ilość muzyki w filmie.

A co do przykładów to wiadomo, że Williams jest jedyny w swoim rodzaju. Ale i w ostatnim czasie trafiały się soundtracki, które miały sporo muzyki i odpowiadały mojemu gustowi.
Jak chociażby "Avatar" Hornera, gdzie przez seans czułem i słyszałem muzykę, która spisywała się świetnie!
Oczywiście dla mnie też idealnym połączeniem obrazu z muzyką jest "Inception", ale wiem że Wy tutaj macie trochę inne zdanie i już nie raz toczyły się o to batalie.
Ale i takie "Up" Giacchino ma wyrazisty score, który słychać w filmie, czy też krytykowany przez Marka "How To Train Your Dragon" Powelle, gdzie też muzyka nie ginie w filmie.
O takich wyrazistych score'ach mówię, które mimo, że są przez cały seans nie przytłaczają filmu.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Ale nie jest. Ta muzyka działałaby świetnie, gdyby partacze zmiksowali ją głośniej. A jak ledwo co słychać było to cóż...I tego właśnie mi brakowało w muzyce Desplata, którą tylko sporadycznie słyszałem. Ale niektórzy uważali to właśnie za plus.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Nawet gdyby Yates dał się namówić na pogłośnienie tej muzyki to i tak nie działałaby świetnie, gdyż co to za "Harry Potter" bez "Hedwige's Theme" 

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
Oto doskonały przykład genialnego filmu i muzyki doń skrojonej czasowo idealnie - mój no 1 Imperium Kontratakuje czas filmu (starej wersji) 124 min./ muzyki 124min. 

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie
a widzisz i to dlatego na albumie RCA muza wypada trochę gorzej jak w filmiemuaddib_dw pisze:Oto doskonały przykład genialnego filmu i muzyki doń skrojonej czasowo idealnie - mój no 1 Imperium Kontratakuje czas filmu (starej wersji) 124 min./ muzyki 124min.
