Nadmiar muzyki i cisza w kinie

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.

Ile jest muzyki w hollywoodzkim filmie?

Za dużo
4
36%
Wystarczająco
5
45%
Za mało
2
18%
 
Liczba głosów: 11

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#31 Post autor: DanielosVK » śr kwie 06, 2011 14:58 pm

Efekciarsko może wyższy, rozrywkowo też, ale treściowo ten sam.
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25177
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#32 Post autor: Mystery » śr kwie 06, 2011 16:47 pm

Wawrzyniec pisze:Za wysoki poziom.
Bo to dobre blockbustery :) To że inni tworzą pod tą przykrywką gnioty, to nie znaczy, że to słowo samo w sobie jest czymś złym.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#33 Post autor: Koper » śr kwie 06, 2011 17:40 pm

DanielosVK pisze:Efekciarsko może wyższy, rozrywkowo też, ale treściowo ten sam.
Ty sobie obejrzyj takie Transy 2 i zobacz różnicę treściową między nimi a Incepcją czy nawet Avatarem, bo chyba mało blockbusterów widziałeś. :P
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#34 Post autor: DanielosVK » śr kwie 06, 2011 18:01 pm

A jaką treść Incepcja niesie? Inteligentna rozrywka, ale jakiegoś morału z tego nie wyniosłem. :P
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25177
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#35 Post autor: Mystery » śr kwie 06, 2011 18:04 pm

DanielosVK pisze:A jaką treść Incepcja niesie? Inteligentna rozrywka, ale jakiegoś morału z tego nie wyniosłem. :P
Nie żeń się z wariatką :P

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#36 Post autor: Wawrzyniec » śr kwie 06, 2011 19:47 pm

Panowie dla Waszego dobra, tak ostrzegam przed jakimiś prowokacjami z "Inception", gdyż będę zmuszony się odezwać. :) Nie róbmy offtopa.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26547
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#37 Post autor: Koper » śr kwie 06, 2011 23:04 pm

DanielosVK pisze:A jaką treść Incepcja niesie? Inteligentna rozrywka, ale jakiegoś morału z tego nie wyniosłem. :P
A czy treść oznacza dla Ciebie morał? Bo tak to treść w byle gównie idzie znaleźć, nawet jakaś chujoza pokroju Spidermana 3 jakiś tam morał banalny ma. Sam napisałeś inteligentna rozrywka, a zatem o treść rozumianą jako tę ciekawą, złożoną fabułę chodzi. W przypadku Avatara zaś jako bogactwo treściowe możesz uznać cały koncept przedstawionego świata: przemyślanego sensownie ekosystemu planety itd. Zresztą nie ma co dalej tego offtopa ciągnąć, no bo jeśli nie widzisz różnic między Avatarem czy Incepcją a jakimiś Transami 2, X-Men Wolverine itd. w innych aspektach jak realizacyjne, to cyt. "ładnie tam u Ciebie". ;)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#38 Post autor: DanielosVK » śr kwie 06, 2011 23:07 pm

Dobrze już, dobrze. :P
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
Tomek
Redaktor Kaktus
Posty: 4257
Rejestracja: pn maja 02, 2005 21:43 pm
Kontakt:

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#39 Post autor: Tomek » czw kwie 07, 2011 23:34 pm

Paweł Stroiński pisze:Widzę, że Tomek stoi tutaj dokładnie, gdzie ja. Za muzyką w filmie, jej ilością i umiejscowieniem stoi głównie reżyser i producent, nawet jeśli niektórzy (Jackson, Ron Howard) otwarcie się przyznają (niczym bladu :mrgreen: ), że nie znają się w ogóle na muzyce filmowej. I tak nazywa się to spotting.
I tu kompozytor ma chyba jeszcze ciężej, bo pewnie trudno odgadnąć intencje jak ktoś mówi terminami "ciszej/głośniej/żywiej/wolniej" itp. :D Ale, siedzą w tym lata to pewnie się już tego nauczyli tak jak aptekarz czytający rcepty lekarzy :D Horner musi to kochać - jego gadki o emocjach i kolorach :P
Paweł Stroiński pisze:Są niektórzy, którzy potrafią zrobić doskonały spottingm ale 90% mainstreamu to ludzie, którzy wrzucają muzykę wszędzie, gdzie popadnie i traci ona totalnie na znaczeniu. Thriller z reguły potrzebuje trochę więcej muzyki niż dramat przez budowanie klimatu, który w tym akurat gatunku jest potrzebny.
Czy ja wiem czy thriller aż tak dużo muzyki potrzebuje? W thrillerze inne rzeczy grają dużą rolę - atmosfera, dźwięk, zdjęcia. To dziś w thrillerze muzyka ograniczyła się do mimimalizmu i klimatycznego sound-design'u. Podobnież z horrorem. Zupełnie inna rola muzyki była w latach 70-ych czy 80-ych a dziś w tym gatunku.
Paweł Stroiński pisze:Montaż jest nadrzędnym uporządkowaniem znaczeń, a nie systemem znaku samym w sobie, tak na razie sądzę. :)
Bardzo "rozmyta" intepretacja :D
Paweł Stroiński pisze:Tylko że Malick, Mann i Fincher to bardzo rzadkie wyjątki. Czasem prosty dramat też ma za dużo muzyki.
Ale mówiliśmy o przeciwstawieniu się tych wyjątków na tle "mas". Zresztą to najczęściej te wyjątki tworzą trendy.
Wawrzyniec pisze:To i dorzucę coś od siebie i pewnie tradycyjnie co niektóre osoby uznają to za marną prowokację :P

A dlaczego? A no dlatego, gdyż ja uważam, że muzyki filmowej jest zdecydowanie za mało... Zaraz, za mało? Czy za mało wyrazistej muzyki? I to jest podstawowe pytanie :?:
Jako osoba wychowana na "Star Wars" oczywistością jest dla mnie, że muzyka w filmie musi być przez 90% trwania filmu. I musi to być muzyka wyrazista, z tematem, którą będę słyszał podczas seansu i po wyjściu z kina.

Tym samym wychodząc z takiego założenia, to na przestrzeni ostatnich lat lista takich score'ów nie jest długa. Zaliczyć mogę co najwyżej takie filmy jak "Up", "Avatar", "Inception", "How To Train Your Dragon" czy też może "Tron: Legacy", gdzie w filmie rzeczywiście była muzyka filmowa, która robiła za coś więcej niż tylko ścianę dźwięku. Czy też nie bawiła się ze mną na zasadzie: "dopiero jak przesłuchasz soundtrack to mnie odkryjesz".

A niestety jak ja patrzę na przestrzeni lat to widzę jednak tendencję do minimalizowania roli muzyki filmowej w filmie. Wystarczy zresztą spojrzeć na nagradzane i cenione przez krytyków (nie uwłaczając wam :P ) score z ostatnich lat. Nie potrafią one zapaść w pamięci, a w filmie też nie chcą się wybić na pierwszy plan.

Ja sam lubię słyszeć muzykę w filmie i dlatego też może to co Wy uważacie za wadę ja uważam za zaletę. A to co Wy uważacie za zaletę, ja uważam za wadę. :)
Paweł Stroiński pisze:Powiem tylko tyle. Ja oczywiście też chcę wyrazistej muzyki filmowej, ale w przypadku pisania muzyki wyrazistej, jeśli jest jej mniej, to mi uwierz - w filmie wypada ona dużo lepiej, bo zachowuje się ją na najlepsze i najważniejsze fragmenty, przez co staje się jeszcze bardziej wyrazista :)
Zdecydowanie. Co innego muzyczny "overkill" a co innego naprawdę wyrazista muzyka w konkretnych scenach. Wawrzyniec przytacza tu przykład Williamsa, tyle, że Williams to geniusz i jeden z niewielu wyjątków, gdzie 120 minut muzyki służy w 100% filmowi. Inne przypadki potężnych score'ów, które istnieją 120 minut na ekranie nie są już takim sukcesem zazwyczaj...
Wojtek pisze: A co do Twojego argumentu na temat muzyki w filmie - zauważ, że operowanie ciszą lub samymi efektami dźwiękowymi też jest szalenie efektowne i Williams doskonale o tym wie - vide szczęki. A w samych Gwiezdnych Wojnach, poza wspomnianymi przez Ciebie walkami na miecze świetlne (Lucas mówił, że początkowo nie ilustrowano tych scen muzyką, bo miecze tworzyły coś na kształt własnej muzyki) świetnym przykładem sceny, w której nie ma muzyki, a magię sceny można poczuć dzięki samym efektom dźwiękowym jest wyścig ścigaczy w the Phantom Menace. I na przykładzie tego filmu mamy też w inny sposób pokazany genialny balans miedzy muzyką, a efektami - scena walki z Darthem Maulem - od początku mamy potężny Duel of the Fates, który jest genialnym utworem, a w filmie jest nie do opisania. Ale już gdy Qui-Gonn zostaje sam na sam z Maulem, muzyki prawie nie ma, napięcie jest budowane przez ciszę, szum mieczy świetlnych, początkowo przez "szeptany" chór i etniczne bębny, a potem, aż do momentu śmierci Jedi, muzyki nie ma.
Znakomite przykłady Wojtku. I takich przykładów w wydawać się można "zatopionych" w muzyce SW jest jeszcze więcej. Choćby pojedynek ze stworami na Geonosis w Ataku klonów - tam Lucas w większości wyrzucił score Williamsa.

Inny przykład to "Rambo II" i scena odbijania helikopterem więźniów z obozu. Stallone po kolei rozwala wszystkie przyczółki Wietkongu i Wietnamczyków, po kilkudziesięciu sekundach wchodzi fenomenalny moment jak Sly zaczyna drzeć japę w furii :mrgreen: i wchodzi kapitalna akcja Goldsmitha. Co za timing! Można było wcześniej wpuścić muzykę pod całą rozwałkę, tylko po co? Dało to piorunujący efekt! :) Zaważyły tu pewnie wyczucie kompozytora i Stallone'a jako tego, który tak naprawdę był tu reżyserem. I świetny to przykład, że nawet blockbuster może dawać satysfakcję i być pasjonujący. Goldsmith musiał się tu fantastycznie bawić :D

Tu do obejrzenia od 3:03: http://www.youtube.com/watch?v=QykwxLRprz0
Obrazek

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#40 Post autor: Wawrzyniec » pt kwie 08, 2011 01:17 am

Tomek pisze:Zdecydowanie. Co innego muzyczny "overkill" a co innego naprawdę wyrazista muzyka w konkretnych scenach. Wawrzyniec przytacza tu przykład Williamsa, tyle, że Williams to geniusz i jeden z niewielu wyjątków, gdzie 120 minut muzyki służy w 100% filmowi. Inne przypadki potężnych score'ów, które istnieją 120 minut na ekranie nie są już takim sukcesem zazwyczaj...
Przytaczam Williamsa, gdyż jestem wychowany na score'ach Williamsa i filmach do których komponował, gdzie właśnie przez 90% filmu miałem muzykę i ją doskonale słyszałem.
I pozwolę sobie znowu wrócić do "Harry'ego Pottera". Otóż score Desplata wywołał wiele kontrowersji wśród fanów HP. Obserwując fora i komentarze wręcz powstały dwa obozy. I właśnie zwolennicy Desplata argumentowali, że muzyka Williamsa za bardzo "przytłaczała" film, a muzyka Desplata lepiej się spisuje. Ja np. bardzo lubię w Potterach Williamsa, że ta muzyka jednak jest słyszalna i wprowadza magiczną atmosferę. I tego właśnie mi brakowało w muzyce Desplata, którą tylko sporadycznie słyszałem. Ale niektórzy uważali to właśnie za plus. :?
Ja uwielbiam styl Williamsa, ale też spotkałem się z takimi osobami, dla których ulubionym score'm Williamsa jest "Saving Private Ryan" ze względu na małą ilość muzyki w filmie. :roll:

A co do przykładów to wiadomo, że Williams jest jedyny w swoim rodzaju. Ale i w ostatnim czasie trafiały się soundtracki, które miały sporo muzyki i odpowiadały mojemu gustowi.
Jak chociażby "Avatar" Hornera, gdzie przez seans czułem i słyszałem muzykę, która spisywała się świetnie!
Oczywiście dla mnie też idealnym połączeniem obrazu z muzyką jest "Inception", ale wiem że Wy tutaj macie trochę inne zdanie i już nie raz toczyły się o to batalie.
Ale i takie "Up" Giacchino ma wyrazisty score, który słychać w filmie, czy też krytykowany przez Marka "How To Train Your Dragon" Powelle, gdzie też muzyka nie ginie w filmie.
O takich wyrazistych score'ach mówię, które mimo, że są przez cały seans nie przytłaczają filmu.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#41 Post autor: DanielosVK » pt kwie 08, 2011 14:28 pm

I tego właśnie mi brakowało w muzyce Desplata, którą tylko sporadycznie słyszałem. Ale niektórzy uważali to właśnie za plus.
Ale nie jest. Ta muzyka działałaby świetnie, gdyby partacze zmiksowali ją głośniej. A jak ledwo co słychać było to cóż...
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34961
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#42 Post autor: Wawrzyniec » sob kwie 09, 2011 01:04 am

Nawet gdyby Yates dał się namówić na pogłośnienie tej muzyki to i tak nie działałaby świetnie, gdyż co to za "Harry Potter" bez "Hedwige's Theme" :mrgreen:
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#43 Post autor: DanielosVK » sob kwie 09, 2011 09:55 am

Jasnowidz. :P
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#44 Post autor: muaddib_dw » sob kwie 09, 2011 22:34 pm

Oto doskonały przykład genialnego filmu i muzyki doń skrojonej czasowo idealnie - mój no 1 Imperium Kontratakuje czas filmu (starej wersji) 124 min./ muzyki 124min. 8)

bladerunner

Re: Nadmiar muzyki i cisza w kinie

#45 Post autor: bladerunner » sob kwie 09, 2011 22:36 pm

muaddib_dw pisze:Oto doskonały przykład genialnego filmu i muzyki doń skrojonej czasowo idealnie - mój no 1 Imperium Kontratakuje czas filmu (starej wersji) 124 min./ muzyki 124min. 8)
a widzisz i to dlatego na albumie RCA muza wypada trochę gorzej jak w filmie :P .

ODPOWIEDZ