
Howard Shore - Hobbit
Re: Howard Shore - Hobbit
Obejrzałem. No w końcu koniec tej telenoweli. Niektóre sceny strasznie się dłużyły. Wymuszone efekciarstwo. Powtórka z rozrywki. Jeśli Peter Jackson chciał do widzów mrugnąć okiem w nawiązaniu do Władcy Pierścieni, to chyba miał dystonię. Muzyka najbardziej anonimowa jak dla mnie ze wszystkich sześciu części. Piosenka spoko. "Matka Cię kochała" - nie skomentuję 

Re: Howard Shore - Hobbit
O słodka naiwnościhp_gof pisze:No w końcu koniec tej telenoweli.

Re: Howard Shore - Hobbit
Nie no, miałem na myśli tylko trylogię Hobbita. A to, że zapewne powstanie coś jeszcze, to nie musisz mi przypominać 

- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Howard Shore - Hobbit
Najgorszy film o Śródziemiu i w sumie najsłabiej umuzyczniony (paradoksalnie, bo nie ma tutaj tak wielu chamskich wstawek montażowych jak w AUJ). Przez nawał scorów do przesłuchania w ostatnich tygodniach miałem rzadką okazję obejrzeć film bez wcześniejszej znajomości muzyki i niestety ilustracja prezentuje się dość przeciętnie. Wszystkie niedobory tematyczne dają o sobie znać, podobnie jak posunięta już do granic absurdu łopatologia lejtmotywiki. Tematycznie robią tu pewne wrażenie tylko skrawki materiału (temat Rodu Durina, jednorazowy temat Giriona, temat Kilego i Tauriel) - cała reszta jest albo nieciekawa aranżacyjnie (Laketown, Tauriel, orkowie) albo zbyt osłuchana żeby robić wrażenie w tej samej ciągle formie (katowany przez całą trylogię temat Thorina). Brakuje tu pomysłu na muzykę, brakuje jakiegoś przewodniego chwytu jakim w DoS był nietypowy temat Smauga - niby jego echa pełnią tu fajną rolę w odniesieniu do "smoczej choroby", ale nie jest to żaden spektakularny chwyt, który miałby poprawiać wrażenie całości. Generalnie score jest poszatkowany już na poziomie koncepcyjnym, motywy przychodzą na parę sekund "bo-osoba-od-tego-motywu-akurat-pojawiła-się-na-chwilę-w-kadrze". Taka technika ma sens w bardzo skomplikowanym pod względem wątków i ilości postaci widowisku, jakim był np. LOTR, ale w prymitywnym narracyjnie Hobbicie brzmi to jak gdyby Shore-Jackson-Pope uparli się niewolniczo trzymać starego pomysłu, bo tak jest im najprościej.
Jeszcze przede mną odsłuch albumu, więc liczę na trochę lepsze wrażenia, widząc wcześniejsze komentarze forumowiczów - niestety w kontekście filmowym 95% magii Śródziemia już bezpowrotnie uleciało.
Jeszcze przede mną odsłuch albumu, więc liczę na trochę lepsze wrażenia, widząc wcześniejsze komentarze forumowiczów - niestety w kontekście filmowym 95% magii Śródziemia już bezpowrotnie uleciało.
Re: Howard Shore - Hobbit
Marek, nie łudź się, że album coś zmieni
Generalnie zgadzam się z Twoją wypowiedzią w całości, zwłaszcza z tym fragmentem "bo-osoba-od-tego-motywu-akurat-pojawiła-się-na-chwilę-w-kadrze"
A tak przy okazji tylko wspomnę: kocham temat Smauga (dzięki ciekawym aranżacjom części drugiej) i samego Smauga 



Re: Howard Shore - Hobbit
Jestem zażenowany tym filmem. Już nawet nie chodzi o to, że to najgorsza część trylogii i całej twórczości Jacksona związanej z Śródziemiem. To po prostu gniot. Jeśli miałbym Bitwę Pięciu Armii porównać z jakimś tegorocznym obrazem, z pewnością stawiałbym na czwarte Transformersy. Dlaczego? Ten sam typ narracji, w toku której nie mam często pojęcia, co się dzieje. Ten sam żenujący humor (postać Alfrida to kolejny dowód na to, że po przejściu Lucasa na emeryturę Jackson postanowił go zastąpić). Ten sam kicz wylewający się z ekranu (Tauriel i Kili...) i masa idiotycznych pomysłów - jak zabicie Smauga po paru minutach filmu i utworzenie kuszy z... ramienia syna. Serio, nie mam pojęcia, co Jackson miał w głowie w trakcie realizacji tego filmu, ale na pewno nie był to mózg 
No i co mnie wkurza niesamowcie to fakt, że te filmy przeczą fabule Władcy Pierścieni. Bo jak mam traktować to, że kilka dekad później Gandalf, Galadriela i Elrond nie pamiętają, że widzieli na własne oczy powrót Saurona?
Muzyką Shore dopasował się do poziomu filmu: jest beznadziejna. Z ręką na sercu miałem wrażenie, że słucham przez cały film jednej 'heroicznej' suity, różnie aranżowanej i eksponowanej w filmie zależnie od charakteru sceny. Nie było chyba ani jednego momentu, w którym w jakikolwiek muzyka pomogłaby temu filmowi w czymkolwiek. Choć może nie dało się mu po prostu już pomóc. No i na dobicie te łopatologicznie powracające stare lejtmotywy, o czym już pisał Marek i nie pozostaje nic innego, jak tylko się z nim zgodzić. W sumie z całego tego scoru najlepiej wypada i tak tylko niezła piosenka. To smutne, jak kończy ten wspaniały niegdyś muzycznie (i filmowo) świat...
Za muzykę w filmie daję 1,5/5, albumu póki co nie mam odwagi słuchać.

No i co mnie wkurza niesamowcie to fakt, że te filmy przeczą fabule Władcy Pierścieni. Bo jak mam traktować to, że kilka dekad później Gandalf, Galadriela i Elrond nie pamiętają, że widzieli na własne oczy powrót Saurona?
Muzyką Shore dopasował się do poziomu filmu: jest beznadziejna. Z ręką na sercu miałem wrażenie, że słucham przez cały film jednej 'heroicznej' suity, różnie aranżowanej i eksponowanej w filmie zależnie od charakteru sceny. Nie było chyba ani jednego momentu, w którym w jakikolwiek muzyka pomogłaby temu filmowi w czymkolwiek. Choć może nie dało się mu po prostu już pomóc. No i na dobicie te łopatologicznie powracające stare lejtmotywy, o czym już pisał Marek i nie pozostaje nic innego, jak tylko się z nim zgodzić. W sumie z całego tego scoru najlepiej wypada i tak tylko niezła piosenka. To smutne, jak kończy ten wspaniały niegdyś muzycznie (i filmowo) świat...
Za muzykę w filmie daję 1,5/5, albumu póki co nie mam odwagi słuchać.
Ostatnio zmieniony śr gru 31, 2014 10:51 am przez Dexter, łącznie zmieniany 2 razy.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10435
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Howard Shore - Hobbit
Ostro pojechałeś.
Aż strach mnie bierze czytając takie recenzje. Dopiero dziś idę do kina, ale widzę, że nie ma co liczyć na fenomenalny finał.
Od kilku tygodni "oswajam" się z muzyką na albumach (obu wydań), więc na dniach pewnie jakaś recenzja wskoczy. Ale i pod tym względem raczej przesadnych "ochów" i "achów" nie będzie.
Aż strach mnie bierze czytając takie recenzje. Dopiero dziś idę do kina, ale widzę, że nie ma co liczyć na fenomenalny finał.
Od kilku tygodni "oswajam" się z muzyką na albumach (obu wydań), więc na dniach pewnie jakaś recenzja wskoczy. Ale i pod tym względem raczej przesadnych "ochów" i "achów" nie będzie.

Re: Howard Shore - Hobbit
Nie no, jakby nie patrzeć, mimo wszystko Hobbit 3 to dobry technicznie score
Ale miarka się przebrała. Za dużo głupot w filmie i powtórek z rozrywki.

- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10435
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Howard Shore - Hobbit
Racja. Same filmy są klonem Władcy. I nie chodzi tu tylko o kwestie fabularne. Bardziej o konstrukcję budowania tej fabuły oraz o techniczny aspekt, który sugeruje, że Jackson nie poczynił ani kroku do przodu, a nawet się cofnął.
48 klatek - pic na wodę.
CGI boli każdego, kto to ogląda.
Nawet rozplanowanie ujęć i montaż, to kalka wszystkiego, co mieliśmy okazję zobaczyć we Władcy.
Świat idzie do przodu. Jackson, jak się okazuje, stoi w miejscu.
48 klatek - pic na wodę.
CGI boli każdego, kto to ogląda.
Nawet rozplanowanie ujęć i montaż, to kalka wszystkiego, co mieliśmy okazję zobaczyć we Władcy.
Świat idzie do przodu. Jackson, jak się okazuje, stoi w miejscu.

Re: Howard Shore - Hobbit
Gdyby ten film był kalką WP to byłaby kolejna genialna trylogia, gdybym nie wiedział kto kręcił ten film to bym pomyślał, że po sukcesie WP producenci dali jakiemuś lamusowi Hobbita i kazali mu zrobić film w stylu WP jak najszybciej i jak najtańszym kosztem. Najbardziej w Hobbicie bolą wszystkie te efekty, mam wrażenie jakby z 90% filmu to było marne CGI (oni tu nawet krajobrazy robili momentami na kompach), jak to się ma do WP, gdzie tyle czasu poświęcili na charakteryzację, piękne krajobrazy Nowej Zelandii, tworzenie miniatur różnych lokacji, tam się czuło że film robili ludzie z pasją, jest świetny klimat, wszystko świetnie zmontowane, tamtą trylogię to można oglądać bez przerwy i człowiek nigdy się nie znudzi. A tutaj jakaś popierdółka zrobiona na odwal się. Różnica pomiędzy Hobbitem, a WP jest tak jak pomiędzy nową trylogią SW, a starą, choć przy SW to akurat warstwa techniczna była całkiem OK, momentami nawet bardzo dobra, a co innego kulało.
Re: Howard Shore - Hobbit
"drobny" aspekt - koszty. jakby dziś chcieli zrobić hobbity tak jak władcę, to po pierwsze zajęło by im to drugie tyle lat niż to co zajęło im nad hobbitami obecnie, a po drugie i najwazniejsze - każdy film by kosztował 600 baniek a nie 300. takie są realia niestety.Templar pisze: jak to się ma do WP, gdzie tyle czasu poświęcili na charakteryzację, piękne krajobrazy Nowej Zelandii, tworzenie miniatur różnych lokacji, tam się czuło że film robili ludzie z pasją, jest świetny klimat, wszystko świetnie zmontowane,.
#FUCKVINYL
Re: Howard Shore - Hobbit
Jakoś tego nie kupuję, stawki przez te 11-13 lat aż tak znacząco się nie zmieniły, żeby zamiast po 90-95 milionów dolarów na film (jak to było przy WP), nagle miałoby wyjść 600. To CGI akurat jest właśnie teraz droższe, ale popularniejsze i tak bo mniej zachodu z tym, dajesz jednej firmie, oni się już tym zajmą, a tak to trza się pierdzielić ze statystami, charakteryzatorami, wynajmowaniem miejsc do kręcenia filmu i dłuższym okresem zdjęciowym.
Re: Howard Shore - Hobbit
przecież każdy hobbit kosztował prawie 300 baniek więc sam widzisz jak poszło do góry wszystko - 12 lat w kinie w usa to jest jak 200 u nas 

#FUCKVINYL
Re: Howard Shore - Hobbit
Poszło do góry, bo się przerzucili właśnie na te CGI, statyści i charakteryzatorzy są tańsi niż efekty komputerowe, ale bardziej czasochłonni. Zresztą to właśnie widać u nas, patrz Bitwa Warszawska czy Bitwa pod Wiedniem, przecież to w porównaniu do Hobbita grosze kosztowało, a zobacz ile tam masz statystów najebane, gdyby CGI było tańsze to by na pewno z tego skorzystali, bo szkoły i tak pójdą
A pewnie ten wilk z Bitwy pod Wiedniem to ich więcej kosztował niż cała reszta filmu





- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10435
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Howard Shore - Hobbit
Nie przesadzaj Adam. Pierwsza cześć kosztowała ok 200, a druga i trzecia ok 250 baniek. Adam nie bierze jednego pod uwagę, że te kolosalne kwoty to koszta produkcji + mega wywalona promocja. Do całościowego budżetu wliczają się również prace nad EE, czego nie pokazywał "licznik" trylogii WP. Od tego odejmujemy dotację rządowe z Nowej Zelandii i mamy o wiele mniejszą kwotę na samą produkcję kinową.
CGI nie jest drogie wbrew pozorom. To właśnie opłacanie statystów, tworzenie dekoracji etc pochłania gigantyczne środki. Kiedyś nawet sam Lucas o tym pierdzielił, że woli CGI, bo jest tańsze.
Jackson i decydenci z NLC oraz WB od razu wiedzieli, że ta seria jest spisana na sukces. Miały być wa filmy i tu zapewne harmonogram prac pozwoliłby na dopracowanie detali. Ale na pół roku przed premierą "jedynki" połaszono się na trzy, które wymagały więcej uwagi kosztem czasu, jaki posiadano. Stąd ta kupa, jaką mamy. I w CGI i w treści.
CGI nie jest drogie wbrew pozorom. To właśnie opłacanie statystów, tworzenie dekoracji etc pochłania gigantyczne środki. Kiedyś nawet sam Lucas o tym pierdzielił, że woli CGI, bo jest tańsze.
Jackson i decydenci z NLC oraz WB od razu wiedzieli, że ta seria jest spisana na sukces. Miały być wa filmy i tu zapewne harmonogram prac pozwoliłby na dopracowanie detali. Ale na pół roku przed premierą "jedynki" połaszono się na trzy, które wymagały więcej uwagi kosztem czasu, jaki posiadano. Stąd ta kupa, jaką mamy. I w CGI i w treści.
