Koper pisze:a ten znowu, że TFA złożone, bla, bla, bla...

i na co ta moja pisanina, że w muzyce filmowej nie o złożoność budowy kompozycji czy ilość lejtmotywów chodzi. Tak jakby wszyscy kojarzyli brzmienia Carpentera z Halloween bo to taka złożona muzyka i pierdyliard motywów.

Sorry, ale ocenianie złożoności, oryginalności, orkiestracji i technik narracyjnych jest jednym z niewielu oryginalnych kryteriów w takiej dyskusji. O tym, co kto z filmu kojarzy i co jest klasykiem też se pogadamy za 10 lat, a nie 3 miesiące od premiery. Dlatego podawałem takie a nie inne argumenty, bo inaczej do jutra możemy się przerzucać gadką na zasadzie
-Tematy w TFA są słabe
-Są dobre, ósemka miała gorsze
-Nie, ósemka miała lepsze, TFA jest nudne
-jest bardzo ciekawe, ale za to ósemka była kiepska
-była świetna, za to jaka tfa bieda....
itd itp
Koper pisze:Tak samo z zestawieniem main title i The Thing. Ja mu, że po 6 filmach kinowych, wszelakich gierkach i serialach, powtórzenie kolejny raz tego samego, w tym samym aranżu, w tym samym filmowym kontekście może wywołać ino sentyment do serii, a on mi że utworek z The Thing był już wydany na płycie... Yhm...
Po pierwsze, pisanie, że Main Title w kontekście filmowym może wywołać ino sentyment do serii - mhm no sorry. Czyli jak czołówka z archiwum X otwiera każdy odcinek tylko po to, żeby wzbudzić sentyment do serialu?
Po drugie - czepiasz się powtarzania tego samego w tym samym aranżu - czyli dokładnie tego, w jaki sposób wykorzystano bestiality (kopiuj + wklej z płyty). Nie bardzo wiem, co mnie ma obchodzić w tym kontekście fakt, ile razy się ten temat przewałkował w grach i innych spin-offach, bo w dobie jutuba mogę sobie narzekać, ze bestiality słyszałem w zbyt wielu filmikach fanbojów Ennia. Poza tym fakt, że był mniej wykorzystywany świadczy chyba tylko o samym filmie i utworze. Ocenianie tego w kontekście całości kompozycji do filmu jest o tyle bezsensowne, że tutaj należałoby chyba pochwalić montażystów i Quentina a nie Ennia, skoro nie napisał nic nowego - i idąc tym tropem, najlepiej umuzycznione filmy w historii kina to Amadeusz i Immortal Beloved, za które powinny się posypać oskary dla Mozarta i Beethovena.
Koper pisze:Nic, nie ma co strzępić języka (tj. paluchów na klawiaturze), nikt tu nikogo nie przekona, życzę dobrej zabawy przy kolejnych odsłuchach/seansach TFA a ja lecę szukać muzycznych emocji w innych filmach.

Likewise