no proste.. zresztą chciałem napisać pewne spostrzeżenie odnośnie postu Pawła, a więc... przecież ten temat główny jest tak banalny - 30 sek te same akordy, zalążek czegoś, i tyle a reszta skopiowane i zapętlone by zrobić z tego track 4 minutowy. w ogóle polscy kompozytorzy mają taką manierę że nie potrafią rozwinąć tematu. to dotyczy w zasadzie wszystkich nazwisk naszej filmówki w ostatnich wielu latach. ostatnio bodaj dwa razy mnie pod tym względem zaskoczył Chajdecki, i raz Abel niedawno, ale nie tu.. do tego wokalizy - pierwszy raz słuchając scoru mialem przy paru trakach takie odczucie - o, za chwile będzie pewnie ten wokal dodany w tle bo jest w booklecie kredyt a jeszcze nie było a tu mi coś pachnie że go standardowo wrzuci. i co? minęły jakieś 3 sekundy i już wokal słyszę, oczywiście wszędzie prawie taki sam. a więc przewidywalność. fortepian to samo. Kerber to chyba jedną ręką grał a drugą liczył obłoki na niebie. i tak jak pisał Paweł, owszem robi to precyzyjnie, ale tam nic nie ma, kompozytor nic mu nie dał do grania żeby się napocił. wyciągnicie fortepian z tych traków i co dostajemy? raz, dwa, trzy, cztery, pięć, i od nowa te same 5 nutek.. no i nie podoba mi się brzmienie solowych smyczków - słabe nagranie, choć może też być to wina mp3 - i sądzę że na pewno. to zatem zweryfikuję z oryginała.Wawrzyniec pisze:Mogę się założyć, że gdyby widniało nazwisko Portman, Johnston, czy ktoś inny to nie byłoby takich zachwytów, a jedynie stwierdzenie, że "ładne, ale Marianelli i Desplat, nie takie rzeczy komponują".
ogólnie to i tak najciekawszy score Abla od czasów Kopernika. coś się dzieje przynajmniej. ładne to i tyle, ale wszystko już było. muszę też przyznać że jednak sprawdziło się to co mi Abel powiedział prywatnie, bo tak, jestem zadowolony bardziej niż ostatnio. no i dęte dodał wreszcie jakieś. a że to zwykły romansikowo-liryczny score jakich słuchałem setki i jakich są setki? cóż. nasi i tak dadzą wszędzie po 4,5/5 no bo są równi i równiejsi. choć jak Babuch będzie reckę pisał to może i znów skali prawie braknie heh. wróćcie lepiej do Rombiego, bo tu klisz pełno. no i Abel ma wg mnie coraz większy problem bo za chwilę już serio nie będzie dało się rozróżnić czy to już Single Men i WE o numerach 3, czy 9 i 1/2.
zaryzykuję też, że to najłatwiejszy score był dla niego. czasu miał mało, ale wystarczyło otworzyć szuflady i score miał gotowy. no i fartownie trafił, że producenci po raz kolejny chcieli tą samą ckliwą lirykę w tym samym klimacie i w takim samym, jego ulubionym comfort zone. także gratulacje, choć to skazywanie się dalej na tylko takie projekty. i to pewnie będzie jedyny plusowy element tego filmu, który wygląda jak tytuł który od razu powinien trafić do strefy direct-to-dvd.
płyta 4/5 za słuchalność. a jakbym pisał reckę to sumiennie uwzględniając oryginalnośc, a raczej jej brak, klisze, powtarzalność i zero zaskoczeń (no może te dęte), to dałbym 3. może mnie jakiś polski recenzent zaskoczy, w co wątpię bo pewnie znów lukier frazesów będzie spływał po monitorze jak będę czytał recki... a polscy niedzielni słuchacze filmówki znów Abla będą mieć za boga, bo przecież nikt przed nim takich ładnych melodii nie pisał heh.