THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
w publicznej nie ma, tyle mogę powiedzieć 
NO CD = NO SALE
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
rozpuściłem wici, więc spokojnie 
nadzieja też w Templarze
właśnie dostałem info, że na iTunes UK też już jest Skyfall
nadzieja też w Templarze
właśnie dostałem info, że na iTunes UK też już jest Skyfall
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
zobaczymy jak statystyki po Skyfall się zmienią
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
To na pewno
Zapewne killsów również
Zapewne killsów również
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
ja znikam, wieczorem wrócę 
NO CD = NO SALE
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
ja juz koncze calosc sluchac
zdam relacje pozniej 
jak na razie to w znacznej wiekszosci trackow nie czuc i nie slychac, ze to jest muzyka do Bonda ( o ile temat Bonda czy piosenki przewodniej sie nie pojawia).
ale jest kilka perelek
jak na razie to w znacznej wiekszosci trackow nie czuc i nie slychac, ze to jest muzyka do Bonda ( o ile temat Bonda czy piosenki przewodniej sie nie pojawia).
ale jest kilka perelek
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
Wydanie japońskie jednak będzie (w przeciwieństwie do Lincolna - przynajmniej na razie), wychodzi 21 listopada:
http://www.cdjapan.co.jp/detailview.html?KEY=SICP-3703
http://www.cdjapan.co.jp/detailview.html?KEY=SICP-3703
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
Jestem juz po przesluchaniu calosci 
Ogolnie moje wrazenia sa bardzo mieszane
Z jednej strony mamy czeste wykorzystanie tematu Bonda, ktore jednak trwaja zbyt krotko.
Z drugiej strony brzmienie zaprezentowane przez Newmana w Skyfall jest malo bondowskie. Rownie dobrze mozna by bylo umiescic czesc tych utworow w innym filmie akcji i nikt nie zauwazylby roznicy.
Utwory akcji nie umywaja sie do tych Arnolda czy Barryego, choc musze przyznac ze jest doslownie kilka perełek u Newmana
.
Na pewno plus u Newmana to rzadkie wykorzystywanie elektroniki, a jak juz to jest ona na drugim planie, a na pierwszy brzmienie orkiestry.
Skyfall Newmana ma u mnie 3/5
jeszcze czekam na ten 31 track - moze podciagne o polowe ocene.
Ogolnie moje wrazenia sa bardzo mieszane
Z jednej strony mamy czeste wykorzystanie tematu Bonda, ktore jednak trwaja zbyt krotko.
Z drugiej strony brzmienie zaprezentowane przez Newmana w Skyfall jest malo bondowskie. Rownie dobrze mozna by bylo umiescic czesc tych utworow w innym filmie akcji i nikt nie zauwazylby roznicy.
Utwory akcji nie umywaja sie do tych Arnolda czy Barryego, choc musze przyznac ze jest doslownie kilka perełek u Newmana
Na pewno plus u Newmana to rzadkie wykorzystywanie elektroniki, a jak juz to jest ona na drugim planie, a na pierwszy brzmienie orkiestry.
Skyfall Newmana ma u mnie 3/5
jeszcze czekam na ten 31 track - moze podciagne o polowe ocene.
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
Nie umywają się do tych Arnolda, a zwłaszcza Barry'ego - tak bym to ujął.Agent pisze: Utwory akcji nie umywaja sie do tych Arnolda czy Barryego, choc musze przyznac ze jest doslownie kilka perełek u Newmana
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
-
Templar
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
Skąd masz score?Agent pisze:Jestem juz po przesluchaniu calosci
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
Dzięki Tajnej Służbie Jej Krolewskiej MościTemplar pisze:Skąd masz score?Agent pisze:Jestem juz po przesluchaniu calosci
-
Mefisto
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
karol2323122 pisze:Brosnan to morderca, a Craig to alkoholik.
A Lazenby jest niezaspokojony - i to wszystko w jednym tylko filmie!
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
co by sie działo jakby zagrał w jeszcze kilkuMefisto pisze:karol2323122 pisze:Brosnan to morderca, a Craig to alkoholik.
A Lazenby jest niezaspokojony - i to wszystko w jednym tylko filmie!
Re: THOMAS NEWMAN - 007 SKYFALL (2012) / ROCZNICA BOND-50
A więc score do nowego Bonda po 4 latach czekania już jest. Dostałem od Sony wczoraj popołudniu poprzez panel dla dziennikarzy, logowanie przez pesel, w streamie o pełnej jakości cd i słucham od tej chwili - z tych powodów nie miałem jak udostępnić i nie mam jak, za co sorry. Zrobiłem sobie przerwę w słuchaniu na wczorajszą audycję z Arnoldem i Newmanem i na spanie. Od 6 rano dziś słucham znowu. Jestem po 9 pełnych przesłuchaniach (leci 10te ale zrobiłem sobie własną traklistę teraz i wyłączyłem żeby się skupić na tym poście) i wiem już wystarczająco dużo, aby napisać o scorze obszernego posta - skupię się na minusach, dlaczego to wyjasni się niżej. Czy będzie on hejterski, czy nie, ocenicie sami.
Zacznę może od tego, że Eric Woods zrobił wielką krzywdę temu scorowi, wypuszczając swoją audycję do której (po odsłuchu płyty wierzę, że nie było to super łatwe) wybrał te ~30 minut muzy z płyty i złączył w suite. Rozbudził on nią ludziom nadzieję, bo słuchało się jej dobrze. I ja również byłem miło zaskoczony po tej audycji. Niestety pozostałe 45 minut albumu to w większości totalnie zbędna muzyka, a czasami nawet nieporozumienie. Album jest przez to całościowo katorgą. Skyfall to kompletne zerwanie z bondowym stylem i tym co robili wszystkich dotychczasowych kompozytorów do Bonda, poza Serrą. Newman zrobił eksperyment jak Serra i wyszedł on mu mocno średnio z kilku powodów. Całościowo chyba momentami nawet gorzej w słuchalności niż Serrze, który wg. mnie ma ważne plusy, którymi wychodzi obronną ręką z porównania z Newmanem a czego u Newmana brakło - fantastyczny liryczny temat i czas trwania płyty oraz świeżość w elektronice (wtedy nie było wszechobecnego stylu RCP w hollywood)
Brak bondowego feelingu to pierwsze co rzuca się w oczy. Temat bonda nie istnieje w pełnej wersji symfonicznej (poza początkiem traku 22, który jest re-recordingiem zlicencjonowanego tematu Arnolda z Kasyna, ale zrobionym gorzej i z mniejszą mocą i powerem, dodatkowo niestety kończącym się wtedy gdy człowiek myśli że wejdzie cała orkiestra wiadomo gdzie - to już wspomniał Clammensen). Kilka traków ma zaintonowaną bondową melodię, ale są to dosłownie sekundy , delikatne i ledwo słyszalne (typu 2 sekundowe uderzenie dęciaków które zwykle słyszeliśmy na starcie bondowych gunbarreli -"ta da dam" w utworach akcji, lub kilka taktów na akustycznej gitarze czy flecie).
Brak jakiejkolwiek narracji, tylko tapeta i momentami wyjątkowo toporna, przewidywalna i bezpłciowa faktura ścieżki, to druga widoczna rzecz. Zagadką dla mnie pozostaje fakt, jak to możliwe że tak uwrażliwiony, wykształcony i z takim doświadczeniem kompozytor oferuje nam - miejscami - elektronikę, loopy i rozwiązania, które słychać w co drugim scorze RCP czy też Djawadowych Medal Of Honor. Elektroniczne podkłady jak u pomocników Hansa w RCP. Po co? Taki kompozytor robi takie banalne i typowe triki? Sieczka, niewiele lepsza niż produkcje tych wszystkich RCP-owców, zresztą gdzieniegdzie nawet słychać nawiązania do Dark Knighta. Ten score można wrzucić do dowolnego filmu akcji i nie zauważymy, że to niby score do Bonda - a to trudno wybaczyć. Kolejną zagadką pozostaje dla mnie fakt, jak taki kompozytor może w 77 minutach muzyki nie zamieścić żadnego romantycznego i lirycznego kawałka w sytuacji gdy Bond w filmie rucha 3 laski - utwór Severine to zaledwie przewidywalny temat bez większej ikry, a poza nim nie ma dosłownie nic w tych klimatach. Cała płyta jest totalnie przeładowana etnicznymi instrumentami i zastanwiam się po co, czyż akcja non stop dzieje się w Chinach? Nie.
Największą część płyty zajmuje niestety underscore i soundesign, z często atonalnym brzmieniem. Nie da się tego słuchać, a żeby uzmysłowić jak to brzmi to zapodajcie sobie klip tytułowego traka nr 23. PO skończonych 30 sekundach klipu puście go sobie 5 razy od nowa. Da Wam to 2:30, czyli tyle, ile trwa ten kawałek, bo w nim nie ma nic innego. To największy WTF tej płyty.
Tak jak pisały recenzje filmu na zachodzie, muzyka jest typowo generic i do szybkiego zapomnienia i, prawdopodobnie, jest najsłabszym elementem tego filmu, co w jednej recce napisano przecież nawet wprost. Dziwi mnie to bardzo, bo już poprzednie prace Newmana – Debt i Adjustment całościowo słuchało się lepiej. Naprawdę. A przecież ja nie czuję wielkiej miłości do tych dwóch prac, z tego co widzę ocenianych jako średnie. A jednak uwierzcie że całościowo słucha się lepiej i płty są lepiej ułożone, zmontowane no i 30 min krótsze.
Kolejną sprawą, którą trzeba poruszyć i która jest kolejnym minusem, to fakt, że jak się okazuje (od wczoraj na bondowych forach można poczytać) tracklista Skyfall to w ponad połowie jeden wielki burdel i nie jest chronologicznie z filmem. Dlaczego się pytam? Dziwny zabieg bo Newman w większości przypadków najważniejszych filmów miał scory wydawane z tracklistą chronologiczną. Nie dość że płyta jest absurdalnie długa to pocięli ją z niezrozumiałym zburzeniem chronologii. W Bondach wszystkie Arnoldy, Serra i Hamlisch mieli scory na płytach ułożone chronologicznie. W edycjach starych Bondów Barryego, Contiego i Martina, tych 30-paru minutowych (przed edycjami expanded/remastered z 2003 które miały dołożone bonusowe traki) też była chronologia zachowana. Jak bardzo jest traklista Skyfall namieszana, to podaję przykład podany przez ludzi którzy widzieli film - w filmie po pierwszym tracku z płyty leci track 14, a później 6 – więcej przykładów nie podaję żeby nie spoilerować akcji.
Osobną sprawą jest fakt, że uważam że mamy prawo porównywać score, jego poszczególne elementy jak akcja, dramat, liryka, i odnieść się do konkretnych i tych samych scen w stosunku do poprzednich bondów (głównie Arnolda bo rocznikowo nie ma przepaści między nimi), bo jest to franczyza zbiorcza. I tak daję proste trzy przykłady z brzegu:
a) African Rundown VS Grand Baazar. Przepaść jaką dzieli utwór Newmana do świetnego kawałka Arnolda jest wielka. To utwory z tych samych miejsc filmu - oba z pościgu z teasera.
b) Blunt Instrument VS Shanghai Drive - Kolejna przepaść na niekorzyść Newmana i również utwory ilustrują te same sceny, gdy Bond sobie jedzie alone samochodem po ulicy.
c) temat Vesper czy City Of Lovers VS Severine - znów Newman przegrywa z kretesem i to mnie najbardziej dziwi. On w liryce taki słaby? Toż Serry temat We Share The Same Passion również miecie liryką SKyfall.
Mastering płyty zrobiony przez Rhodesa jest jakościowo ok, choć jak zauważył Clammensen, utwór Severine jest lekko skopany. Do tego kolejny raz dostajemy coś czego nienawidzę ww wydaniach płytowych - dwa utwory akcji połączone ze sobą z bespośrednim przejściem w kulminacyjnych momentach (20 z 21 - identycznie jak np w TWINE utwory "Show Me The Money / Come In 007 Your Time Is Up").
To najsłabszy w słuchalności całościowo płytowo score do Bonda od czasów Serry, słabszy od każdego Arnolda, a przecież on w QOS nie zrobił żadnej wielkiej pracy. Album najsłabszy od 95 roku przez koszmarną długość, która zabija pozytywy ze suity Woodsa. Newman zarżnął, dosłownie zarżnął ten album na własne życzenie underscorem i soundesignem oraz astronomicznym i totalnie z kosmosu niepotrzebnym czasem trwania. Nie mógł zostawić 40 minut? Tych właśnie highlightów, które pieczołowicie wybrał nam do audycji Woods i które dały by zgrabny albumik, choć też nie na ocenę 4/5 wg mnie. Te traki serio są oryginalne i ciekawe i warte uwagi. Ktoś tej płyty w ogóle Newmanowi posłuchał z jego crew po zrobieniu mastera?! Czy sobie wrzucili complete score bez ładu i składu i dali do tłoczni?!
Wkurzyłem się na Woodsa – z tego co już widze po forach nie tylko ja - bo ładnie nam rozbudził nadzieję swoją suitą. W efekcie końcowym uważam że sprawdziło się to, co mówili praktycznie wszyscy rok temu – Newman był za dużym ryzykiem na to stanowisko. Płytowo nie podołał. Czy to się w filmie sprawdzi nie wiem. Ale ten underscore i tak wątpię, żeby był słyszalny. O dziwo warto poczytać dobrze post Clammensena, bo normalnie dawno nie widziałem żeby on tak na trzeźwo podszedł do scoru - to czego nie napisałem ja żeby się nie powtarzać, znajdziecie u niego i ja się pod tym podpisuję wszystkimi kończynami - szczególnie te końcowe akapity nie od numerków.
Najlepsze kawałki na płycie - w zasadzie moja lista pokrywa się z tym co wybrał Woods, więc to też o czymś świadczy i to jest powodem dlczego nie pisałem o plusach - każdy sobie posłucha suitę Woodsa i będzie wiedział że to są najlepsze rzeczy scoru i te jego własnie plusy. Jak zawsze czuć tutaj Newmana, rozwiązania perkusyjne niebagatelne i jakieś śladowe pomysły są. Wykrzyknik przy wg mnie tych najfajniejszych trakach: 1(!),3(!),4,5,6(!),11(!),13(!),14,16(!),19,20,21,22(!),25 i 26. Reszta dla mnie zbędna a niektóre totalnie zbędne i nic nie wnoszące, na czele z już wspomnianym WTF nr 23.
Pytania na koniec. Czy score do Skyfall jest na tyle dobry, żeby znaleźć nowe rzesze fanów Bonda, czy też nowe rzesze fanów Newmana? Czy score podoba się fanom Newmana? Wg mnie ani jedno ani drugie i nie. Jako ktoś jak ja, kto karierę Newmana nie traktuje jak coś wybitnego, jako ktoś kto potrafi docenić jego scory, ma jego oryginalne scory na półce, uważam że Skyfall jest jednym ze słabszych jego dokonań - i podkreślę, wg mnie słabszym w słuchaniu od Adjustment i Debt.
Ocena suity u Woodsa – 3,5/5 (tyle samo daję składance najlepszych utworów którą sobie zrobiłem wyżej)
Ocena całej płyty – 2/5 (Jako die hard bonda mogę podciągnąć ocenę całej płyty na 2,5/5, niech stracę, ale to nic nie zmieni bo płytę zabiła długość. tyle samo daję Goldeneye, ale tam ocenę "robi" temat miłosny, czas trwania płyty, Ladies First i Goldeney Overture, a u Newmana te 30 minut kilku traków)
Na koniec wklejam info z książeczki o crew:
Original Music Composed by Thomas Newman
Album Produced by Thomas Newman and Bill Bernstein
Music Editors: Bill Bernstein, Tony Lewis
Recorded and Mixed by Simon Rhodes at Abbey Road Studios and Sphere Studios, London
Assistant Engineer: Lewis Jones
Technical Coordination: Ernest Lee, Lewis Morison
Orchestrations by J.A.C. Redford
Additional Orchestrations: Steven Bernstein, Peter Boyer, Carl Johnson
Additional Arrangements, Programming: Simon Franglen
Music Preparation: Jill Streater, Global Music Services
Orchestra Contractor: Isobel Griffiths
Assistant Orchestra Contractor: Charlotte Matthews
Concertmaster: Thomas Bowes
Instrumental Soloists:
- George Doering (guitar and hammered dulcimer)
- John Beasley (synthesizers and drum programming)
- Paul Clarvis, Frank Ricotti (percussion)
- Sonia Slany (electric violin)
- Phil Todd (flute and ethnic woodwind)
- John Parricelli (guitar)
Album Mastered by Simon Rhodes at Abbey Road Studios, London
Publishers: United Lion Music, Inc. and Colpix Music, Inc. (BMI), admin by Sony/ATV Music Publishing LLC
Szkoda, że musiałem napisać to wszystko w taki dzień, bo dziś są przecież urodziny Newmana. Rhodesowi i Lewisowi należy się publiczna egzekucja, że ciekawe 30 minut muzyki zarżnęli na płycie przez dołożenie do tego takiego ogromu zbędnego i słabego materiału. Choć tyle mogę próbować usprawiedliwiać Newmana, ale chyba widział co mu zmontowali i jak zrobili tego mastera. Dla mnie cała płyta nie może się obronić. Szkoda. Dla mnie rozczarowanie roku i liczę nato że na filmmsusic zostanie załużenie oceniona, wytypowana do topów rozczarowań a i może ktoś powie - Arnold, daruję Ci grzechy, wracaj
Bo raczej wątpię żeby nawet die hard fani Newmana dali temu 4 czy 5/5
A teraz wracam do słuchania 30minutowej częsci Skyfall
Dlaczego nie wydali tego scoru w 40minutowej formie by był zgrabny prawie czwórkowy albumik????? Zabije. Nastepnego bonda zrobi pewnie znów Newman, ale chciałbym kogoś innego i nie musi być to Arnold.
Zacznę może od tego, że Eric Woods zrobił wielką krzywdę temu scorowi, wypuszczając swoją audycję do której (po odsłuchu płyty wierzę, że nie było to super łatwe) wybrał te ~30 minut muzy z płyty i złączył w suite. Rozbudził on nią ludziom nadzieję, bo słuchało się jej dobrze. I ja również byłem miło zaskoczony po tej audycji. Niestety pozostałe 45 minut albumu to w większości totalnie zbędna muzyka, a czasami nawet nieporozumienie. Album jest przez to całościowo katorgą. Skyfall to kompletne zerwanie z bondowym stylem i tym co robili wszystkich dotychczasowych kompozytorów do Bonda, poza Serrą. Newman zrobił eksperyment jak Serra i wyszedł on mu mocno średnio z kilku powodów. Całościowo chyba momentami nawet gorzej w słuchalności niż Serrze, który wg. mnie ma ważne plusy, którymi wychodzi obronną ręką z porównania z Newmanem a czego u Newmana brakło - fantastyczny liryczny temat i czas trwania płyty oraz świeżość w elektronice (wtedy nie było wszechobecnego stylu RCP w hollywood)
Brak bondowego feelingu to pierwsze co rzuca się w oczy. Temat bonda nie istnieje w pełnej wersji symfonicznej (poza początkiem traku 22, który jest re-recordingiem zlicencjonowanego tematu Arnolda z Kasyna, ale zrobionym gorzej i z mniejszą mocą i powerem, dodatkowo niestety kończącym się wtedy gdy człowiek myśli że wejdzie cała orkiestra wiadomo gdzie - to już wspomniał Clammensen). Kilka traków ma zaintonowaną bondową melodię, ale są to dosłownie sekundy , delikatne i ledwo słyszalne (typu 2 sekundowe uderzenie dęciaków które zwykle słyszeliśmy na starcie bondowych gunbarreli -"ta da dam" w utworach akcji, lub kilka taktów na akustycznej gitarze czy flecie).
Brak jakiejkolwiek narracji, tylko tapeta i momentami wyjątkowo toporna, przewidywalna i bezpłciowa faktura ścieżki, to druga widoczna rzecz. Zagadką dla mnie pozostaje fakt, jak to możliwe że tak uwrażliwiony, wykształcony i z takim doświadczeniem kompozytor oferuje nam - miejscami - elektronikę, loopy i rozwiązania, które słychać w co drugim scorze RCP czy też Djawadowych Medal Of Honor. Elektroniczne podkłady jak u pomocników Hansa w RCP. Po co? Taki kompozytor robi takie banalne i typowe triki? Sieczka, niewiele lepsza niż produkcje tych wszystkich RCP-owców, zresztą gdzieniegdzie nawet słychać nawiązania do Dark Knighta. Ten score można wrzucić do dowolnego filmu akcji i nie zauważymy, że to niby score do Bonda - a to trudno wybaczyć. Kolejną zagadką pozostaje dla mnie fakt, jak taki kompozytor może w 77 minutach muzyki nie zamieścić żadnego romantycznego i lirycznego kawałka w sytuacji gdy Bond w filmie rucha 3 laski - utwór Severine to zaledwie przewidywalny temat bez większej ikry, a poza nim nie ma dosłownie nic w tych klimatach. Cała płyta jest totalnie przeładowana etnicznymi instrumentami i zastanwiam się po co, czyż akcja non stop dzieje się w Chinach? Nie.
Największą część płyty zajmuje niestety underscore i soundesign, z często atonalnym brzmieniem. Nie da się tego słuchać, a żeby uzmysłowić jak to brzmi to zapodajcie sobie klip tytułowego traka nr 23. PO skończonych 30 sekundach klipu puście go sobie 5 razy od nowa. Da Wam to 2:30, czyli tyle, ile trwa ten kawałek, bo w nim nie ma nic innego. To największy WTF tej płyty.
Tak jak pisały recenzje filmu na zachodzie, muzyka jest typowo generic i do szybkiego zapomnienia i, prawdopodobnie, jest najsłabszym elementem tego filmu, co w jednej recce napisano przecież nawet wprost. Dziwi mnie to bardzo, bo już poprzednie prace Newmana – Debt i Adjustment całościowo słuchało się lepiej. Naprawdę. A przecież ja nie czuję wielkiej miłości do tych dwóch prac, z tego co widzę ocenianych jako średnie. A jednak uwierzcie że całościowo słucha się lepiej i płty są lepiej ułożone, zmontowane no i 30 min krótsze.
Kolejną sprawą, którą trzeba poruszyć i która jest kolejnym minusem, to fakt, że jak się okazuje (od wczoraj na bondowych forach można poczytać) tracklista Skyfall to w ponad połowie jeden wielki burdel i nie jest chronologicznie z filmem. Dlaczego się pytam? Dziwny zabieg bo Newman w większości przypadków najważniejszych filmów miał scory wydawane z tracklistą chronologiczną. Nie dość że płyta jest absurdalnie długa to pocięli ją z niezrozumiałym zburzeniem chronologii. W Bondach wszystkie Arnoldy, Serra i Hamlisch mieli scory na płytach ułożone chronologicznie. W edycjach starych Bondów Barryego, Contiego i Martina, tych 30-paru minutowych (przed edycjami expanded/remastered z 2003 które miały dołożone bonusowe traki) też była chronologia zachowana. Jak bardzo jest traklista Skyfall namieszana, to podaję przykład podany przez ludzi którzy widzieli film - w filmie po pierwszym tracku z płyty leci track 14, a później 6 – więcej przykładów nie podaję żeby nie spoilerować akcji.
Osobną sprawą jest fakt, że uważam że mamy prawo porównywać score, jego poszczególne elementy jak akcja, dramat, liryka, i odnieść się do konkretnych i tych samych scen w stosunku do poprzednich bondów (głównie Arnolda bo rocznikowo nie ma przepaści między nimi), bo jest to franczyza zbiorcza. I tak daję proste trzy przykłady z brzegu:
a) African Rundown VS Grand Baazar. Przepaść jaką dzieli utwór Newmana do świetnego kawałka Arnolda jest wielka. To utwory z tych samych miejsc filmu - oba z pościgu z teasera.
b) Blunt Instrument VS Shanghai Drive - Kolejna przepaść na niekorzyść Newmana i również utwory ilustrują te same sceny, gdy Bond sobie jedzie alone samochodem po ulicy.
c) temat Vesper czy City Of Lovers VS Severine - znów Newman przegrywa z kretesem i to mnie najbardziej dziwi. On w liryce taki słaby? Toż Serry temat We Share The Same Passion również miecie liryką SKyfall.
Mastering płyty zrobiony przez Rhodesa jest jakościowo ok, choć jak zauważył Clammensen, utwór Severine jest lekko skopany. Do tego kolejny raz dostajemy coś czego nienawidzę ww wydaniach płytowych - dwa utwory akcji połączone ze sobą z bespośrednim przejściem w kulminacyjnych momentach (20 z 21 - identycznie jak np w TWINE utwory "Show Me The Money / Come In 007 Your Time Is Up").
To najsłabszy w słuchalności całościowo płytowo score do Bonda od czasów Serry, słabszy od każdego Arnolda, a przecież on w QOS nie zrobił żadnej wielkiej pracy. Album najsłabszy od 95 roku przez koszmarną długość, która zabija pozytywy ze suity Woodsa. Newman zarżnął, dosłownie zarżnął ten album na własne życzenie underscorem i soundesignem oraz astronomicznym i totalnie z kosmosu niepotrzebnym czasem trwania. Nie mógł zostawić 40 minut? Tych właśnie highlightów, które pieczołowicie wybrał nam do audycji Woods i które dały by zgrabny albumik, choć też nie na ocenę 4/5 wg mnie. Te traki serio są oryginalne i ciekawe i warte uwagi. Ktoś tej płyty w ogóle Newmanowi posłuchał z jego crew po zrobieniu mastera?! Czy sobie wrzucili complete score bez ładu i składu i dali do tłoczni?!
Wkurzyłem się na Woodsa – z tego co już widze po forach nie tylko ja - bo ładnie nam rozbudził nadzieję swoją suitą. W efekcie końcowym uważam że sprawdziło się to, co mówili praktycznie wszyscy rok temu – Newman był za dużym ryzykiem na to stanowisko. Płytowo nie podołał. Czy to się w filmie sprawdzi nie wiem. Ale ten underscore i tak wątpię, żeby był słyszalny. O dziwo warto poczytać dobrze post Clammensena, bo normalnie dawno nie widziałem żeby on tak na trzeźwo podszedł do scoru - to czego nie napisałem ja żeby się nie powtarzać, znajdziecie u niego i ja się pod tym podpisuję wszystkimi kończynami - szczególnie te końcowe akapity nie od numerków.
Najlepsze kawałki na płycie - w zasadzie moja lista pokrywa się z tym co wybrał Woods, więc to też o czymś świadczy i to jest powodem dlczego nie pisałem o plusach - każdy sobie posłucha suitę Woodsa i będzie wiedział że to są najlepsze rzeczy scoru i te jego własnie plusy. Jak zawsze czuć tutaj Newmana, rozwiązania perkusyjne niebagatelne i jakieś śladowe pomysły są. Wykrzyknik przy wg mnie tych najfajniejszych trakach: 1(!),3(!),4,5,6(!),11(!),13(!),14,16(!),19,20,21,22(!),25 i 26. Reszta dla mnie zbędna a niektóre totalnie zbędne i nic nie wnoszące, na czele z już wspomnianym WTF nr 23.
Pytania na koniec. Czy score do Skyfall jest na tyle dobry, żeby znaleźć nowe rzesze fanów Bonda, czy też nowe rzesze fanów Newmana? Czy score podoba się fanom Newmana? Wg mnie ani jedno ani drugie i nie. Jako ktoś jak ja, kto karierę Newmana nie traktuje jak coś wybitnego, jako ktoś kto potrafi docenić jego scory, ma jego oryginalne scory na półce, uważam że Skyfall jest jednym ze słabszych jego dokonań - i podkreślę, wg mnie słabszym w słuchaniu od Adjustment i Debt.
Ocena suity u Woodsa – 3,5/5 (tyle samo daję składance najlepszych utworów którą sobie zrobiłem wyżej)
Ocena całej płyty – 2/5 (Jako die hard bonda mogę podciągnąć ocenę całej płyty na 2,5/5, niech stracę, ale to nic nie zmieni bo płytę zabiła długość. tyle samo daję Goldeneye, ale tam ocenę "robi" temat miłosny, czas trwania płyty, Ladies First i Goldeney Overture, a u Newmana te 30 minut kilku traków)
Na koniec wklejam info z książeczki o crew:
Original Music Composed by Thomas Newman
Album Produced by Thomas Newman and Bill Bernstein
Music Editors: Bill Bernstein, Tony Lewis
Recorded and Mixed by Simon Rhodes at Abbey Road Studios and Sphere Studios, London
Assistant Engineer: Lewis Jones
Technical Coordination: Ernest Lee, Lewis Morison
Orchestrations by J.A.C. Redford
Additional Orchestrations: Steven Bernstein, Peter Boyer, Carl Johnson
Additional Arrangements, Programming: Simon Franglen
Music Preparation: Jill Streater, Global Music Services
Orchestra Contractor: Isobel Griffiths
Assistant Orchestra Contractor: Charlotte Matthews
Concertmaster: Thomas Bowes
Instrumental Soloists:
- George Doering (guitar and hammered dulcimer)
- John Beasley (synthesizers and drum programming)
- Paul Clarvis, Frank Ricotti (percussion)
- Sonia Slany (electric violin)
- Phil Todd (flute and ethnic woodwind)
- John Parricelli (guitar)
Album Mastered by Simon Rhodes at Abbey Road Studios, London
Publishers: United Lion Music, Inc. and Colpix Music, Inc. (BMI), admin by Sony/ATV Music Publishing LLC
Szkoda, że musiałem napisać to wszystko w taki dzień, bo dziś są przecież urodziny Newmana. Rhodesowi i Lewisowi należy się publiczna egzekucja, że ciekawe 30 minut muzyki zarżnęli na płycie przez dołożenie do tego takiego ogromu zbędnego i słabego materiału. Choć tyle mogę próbować usprawiedliwiać Newmana, ale chyba widział co mu zmontowali i jak zrobili tego mastera. Dla mnie cała płyta nie może się obronić. Szkoda. Dla mnie rozczarowanie roku i liczę nato że na filmmsusic zostanie załużenie oceniona, wytypowana do topów rozczarowań a i może ktoś powie - Arnold, daruję Ci grzechy, wracaj
NO CD = NO SALE
