
Remote Control - czyli kto zrobił co
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34958
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Po sporym czasie przeczytałem to wszystko. Jeśli Panowie pozwolą, za jakiś czas postaram się na większość tematów, skarg, zażaleń, kontrowersji, tez odpowiedzieć. Ale naprawdę proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, gdyż nie chcę pisać nic pochopnego, czy też coś czego potem będę żałował, czy też mogłoby urazić innych.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34958
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Postaram się napisać krótko, jak mi nie wyjdzie to najmocniej przepraszam.
Mam też nadzieję, że nikogo nie urażę tym co napiszę, a jak ktoś się poczuje jakąś moją uwagą, zdaniem, czy też brakiem przecinka lub interpunkcji dotknięty, urażony to najmocniej przepraszam.
Poprosiłem o trochę więcej czasu, gdyż naprawdę sporo popisaliście, a ile z tego na temat to już inna kwestia i nie mnie to oceniać. Może już prędzej autorowi tego ciekawego tematu. Dlatego też nie gwarantuję, że odpowiem na każdy temat, argument. Jak kogoś pominę to oczywiście najmocniej przepraszam.
Nie mogę się zgodzić z zarzutem, że przytaczając porównanie do tworzenia fresku w barokowym pałacu we frankońskim mieście nad Menem, stworzyłem jakiegoś offtopa. Dla mnie muzyka to jest sztuka. Tworzenie muzyki to jest sztuka, a więc porównanie z inną dziedziną sztuki uważam, za jak najbardziej na miejscu. A to, że dla wielu sztuką jeżeli chodzi o film jak i muzykę filmową, jest tylko wybrana część tego co nam oferuje ta dziedzina to już inna kwestia. Ja pozwolę sobie być innego zdania i tam gdzie niektórzy widzą "komerchę" "mainstream" czy jak to tam się nazywa, ja pozwolę sobie dostrzegać "sztukę" nawet jeżeli mam się tym narazić na śmieszność, czy też kiwanie głową z politowania, o "LOLach" nie wspominając.
Ja jestem przyzwyczajony, że te filmy, które lubię, osoby, które lubię, bardzo lubię, cenię w większości tzw. "fachowych" kręgów nie są lubiane, często się nich szydzi (proszę nie odebrać tego jako bezpośrednią krytykę na to forum), wyśmiewa, krytykuje itd. Ja jestem świadom, że jeżeli chodzi o filmy, a tym bardziej o muzykę filmową to jestem amatorem i to przez duże A. Zapewne na większości festiwali filmowych usnąłbym z nudów, nie myśląc już o gorszych czynach. Jestem pożeraczem popkultury, mainstreamu, taniej, miejscami prymitywnej rozrywki. Wiem najmocniej przepraszam, ale nie powiem, żebym się tego wstydził. Tak samo jak nie wstydzę się, że "nie wydoroślałem" i ciągle bawi mnie ten sam typ kina, jak i też ta sama muzyka filmowa.
Jestem jednak świadom, że z moimi gustami i upodobaniami do poważnych dyskusji o filmie, a tym bardziej muzyce filmowej się nadaję. Dlatego też dla mnie wybitnymi ścieżkami pozostaną mimo wszystkie takie chociażby dokonania Zimmera jak "The Thin Red Line", "Black Hawk Down", czy też "Hannibal", jak i takie dzieła Williamsa jak "Amistad", "Schindler's List" czy też "Memoirs of a Geisha", chociaż domyślam się, że w porównaniu z innymi ścieżkami, tym bardziej z Europy i Azji wypadają pewnie blado. Trudno mi to oceniać, gdyż tak szerokiej wiedzy nie mam. Uważam tylko, że próbując przyczepić czemuś plakietkę pt. "sztuka" a czemuś "nie-sztuka" podążamy w ślepy zaułek.
Gdyż każdy inaczej oceniać będzie Hansa Zimmera, jak i RCP. Dla jednym jak i dla mnie artysta, można się śmiać, nie mam nic przeciwko, dla innych wyrobnik, co najwyżej rzemieślnik, biznesmen, lancer itd. Proszę bardzo, problem jest tylko taki, że płynąc na krytycznej fali jest dość łatwo i jako nikomu nie zabraniam. Tylko jak ktoś próbuje płynąć pod prąd, to od razu niestety pojawiają się zarzuty o fanatyzmie złotym cielcu itd.
I tutaj szczerze jestem w kropce, gdyż nie chcę być dyktatorem, niszczyć demokrację i wolność słowa, ale z drugiej strony wolałbym naprawdę, aby co niektóre komentarze zachować sobie dla innego tematu z Hansem Zimmerem w tytule, a nieznającym się "wielbicielom" pozwolić jednak w większym spokoju modlić się do swojego złotego cielca. Oczywiście to tylko taka moja opinia, z którą nikt nie musi, więc nie ma prawa się zgadzać.
A Drogi Koprze Twoja lista choć ciekawa i pewnie się wysiliłeś ją tworząc to jednak niestety jestem zmuszony ją skrytykować. Przykro mi. Najmocniej przepraszam, ale w sumie to ja mogę podobną listę stworzyć do każdej filmografii każdego kompozytora. Gdyż niestety wchodzimy tutaj znowu w te nieszczęsne gusta i tak jak Tobie nie leży Zimmer tak mnie nie leży też parę kompozytorów, których nie wymienię ze względu na szacunek do forumowiczów, w tym i Ciebie, jak i też ze względu na szacunek do tych kompozytorów za sam fakt komponowanie muzyki.
Dziękuję serdecznie za uwagę, a za długość, jak i też mogące kogoś urazić słowa najmocniej przepraszam i serdecznie pozdrawiam
Mam też nadzieję, że nikogo nie urażę tym co napiszę, a jak ktoś się poczuje jakąś moją uwagą, zdaniem, czy też brakiem przecinka lub interpunkcji dotknięty, urażony to najmocniej przepraszam.
Poprosiłem o trochę więcej czasu, gdyż naprawdę sporo popisaliście, a ile z tego na temat to już inna kwestia i nie mnie to oceniać. Może już prędzej autorowi tego ciekawego tematu. Dlatego też nie gwarantuję, że odpowiem na każdy temat, argument. Jak kogoś pominę to oczywiście najmocniej przepraszam.
Nie mogę się zgodzić z zarzutem, że przytaczając porównanie do tworzenia fresku w barokowym pałacu we frankońskim mieście nad Menem, stworzyłem jakiegoś offtopa. Dla mnie muzyka to jest sztuka. Tworzenie muzyki to jest sztuka, a więc porównanie z inną dziedziną sztuki uważam, za jak najbardziej na miejscu. A to, że dla wielu sztuką jeżeli chodzi o film jak i muzykę filmową, jest tylko wybrana część tego co nam oferuje ta dziedzina to już inna kwestia. Ja pozwolę sobie być innego zdania i tam gdzie niektórzy widzą "komerchę" "mainstream" czy jak to tam się nazywa, ja pozwolę sobie dostrzegać "sztukę" nawet jeżeli mam się tym narazić na śmieszność, czy też kiwanie głową z politowania, o "LOLach" nie wspominając.
Ja jestem przyzwyczajony, że te filmy, które lubię, osoby, które lubię, bardzo lubię, cenię w większości tzw. "fachowych" kręgów nie są lubiane, często się nich szydzi (proszę nie odebrać tego jako bezpośrednią krytykę na to forum), wyśmiewa, krytykuje itd. Ja jestem świadom, że jeżeli chodzi o filmy, a tym bardziej o muzykę filmową to jestem amatorem i to przez duże A. Zapewne na większości festiwali filmowych usnąłbym z nudów, nie myśląc już o gorszych czynach. Jestem pożeraczem popkultury, mainstreamu, taniej, miejscami prymitywnej rozrywki. Wiem najmocniej przepraszam, ale nie powiem, żebym się tego wstydził. Tak samo jak nie wstydzę się, że "nie wydoroślałem" i ciągle bawi mnie ten sam typ kina, jak i też ta sama muzyka filmowa.
Jestem jednak świadom, że z moimi gustami i upodobaniami do poważnych dyskusji o filmie, a tym bardziej muzyce filmowej się nadaję. Dlatego też dla mnie wybitnymi ścieżkami pozostaną mimo wszystkie takie chociażby dokonania Zimmera jak "The Thin Red Line", "Black Hawk Down", czy też "Hannibal", jak i takie dzieła Williamsa jak "Amistad", "Schindler's List" czy też "Memoirs of a Geisha", chociaż domyślam się, że w porównaniu z innymi ścieżkami, tym bardziej z Europy i Azji wypadają pewnie blado. Trudno mi to oceniać, gdyż tak szerokiej wiedzy nie mam. Uważam tylko, że próbując przyczepić czemuś plakietkę pt. "sztuka" a czemuś "nie-sztuka" podążamy w ślepy zaułek.
Gdyż każdy inaczej oceniać będzie Hansa Zimmera, jak i RCP. Dla jednym jak i dla mnie artysta, można się śmiać, nie mam nic przeciwko, dla innych wyrobnik, co najwyżej rzemieślnik, biznesmen, lancer itd. Proszę bardzo, problem jest tylko taki, że płynąc na krytycznej fali jest dość łatwo i jako nikomu nie zabraniam. Tylko jak ktoś próbuje płynąć pod prąd, to od razu niestety pojawiają się zarzuty o fanatyzmie złotym cielcu itd.
I tutaj szczerze jestem w kropce, gdyż nie chcę być dyktatorem, niszczyć demokrację i wolność słowa, ale z drugiej strony wolałbym naprawdę, aby co niektóre komentarze zachować sobie dla innego tematu z Hansem Zimmerem w tytule, a nieznającym się "wielbicielom" pozwolić jednak w większym spokoju modlić się do swojego złotego cielca. Oczywiście to tylko taka moja opinia, z którą nikt nie musi, więc nie ma prawa się zgadzać.
A Drogi Koprze Twoja lista choć ciekawa i pewnie się wysiliłeś ją tworząc to jednak niestety jestem zmuszony ją skrytykować. Przykro mi. Najmocniej przepraszam, ale w sumie to ja mogę podobną listę stworzyć do każdej filmografii każdego kompozytora. Gdyż niestety wchodzimy tutaj znowu w te nieszczęsne gusta i tak jak Tobie nie leży Zimmer tak mnie nie leży też parę kompozytorów, których nie wymienię ze względu na szacunek do forumowiczów, w tym i Ciebie, jak i też ze względu na szacunek do tych kompozytorów za sam fakt komponowanie muzyki.
Dziękuję serdecznie za uwagę, a za długość, jak i też mogące kogoś urazić słowa najmocniej przepraszam i serdecznie pozdrawiam

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26544
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
UWAGA - TEKST MOŻE ZAWIERAĆ ELEMENTY PO KTÓRYCH WAWRZYNIEC ZECHCE ZAMKNĄĆ SIĘ W SOBIE I NIE ODZYWAĆ DO NIKOGO NA FORUM PRZEZ NAJBLIŻSZE 5 I PÓŁ DNIA, DLATEGO UPRASZA SIĘ KOLEGĘ WAWRZYŃCA O WZIĘCIE GŁĘBOKIEGO ODDECHU, PRZYMRUŻENIE JEDNEGO OKA I NIE TRAKTOWANIE TEKSTU ZBYT SERIO. 
Wawrzyniec, czy Ty kiedyś dostałeś wpierdol bo za dużo przepraszałeś?
Naprawdę, pierwsze co mi się na usta ciśnie, to "przestań, k...a, przepraszać"
Czuję się dosłownie ... no, nie powiem co, Twoimi przeprosinami, ale łagodne słowo dla tego, to "przesyt".
Dlatego moja wielka prośba: jak paręnaście wyrazów wcześniej, w cudzysłowie.
O, postarasz się? Zrobisz to dla dobra mojego zdrowia psychicznego? 
My tylko usiłujemy Ci przekazać, że arcydzieł muzyki filmowej nie tworzyli tylko panowie Williams i Zimmer, ale także Bernstein, Delerue, Herrmann, Goldsmith, Kilar, Morricone, Poledouris, Rozsa i jeszcze paru (-nastu, -dziesięciu) innych. I czasem warto na nich otworzyć oczy (uszy) miast tylko rajcować się 3 CD complete bootleg pierwszego lepszego scoru swojego idola. Bo muzyka filmowa zbyt rozległa jest i ciekawa by ją zamykać w obrębie dwóch nazwisk.
:)), bez przepraszania kogokolwiek (to warunek konieczny
) i nie będzie to żadną oznaką braku szacunku dla kogokolwiek. Tylko czy są tu fanatycy innych kompozytorów jak Hans, żebyś komuś musiał udowadniać, że się myli? Może Mefisto i jego ukochany Tomek Newman, ale nawet on nigdy nam nie wciskał, że każde dzieło made by Newman to od razu arcydzieło. Niemniej zapewniam Cię, że gdyby kiedyś spróbował taki kit nam sprzedać, to pierwszy stanowczo zaprotestuję.
;)
Jeśli którekolwiek ze stwierdzeń w powyższym wywodzie Cię uraziło, no to niestety, ale nie mogę Cię przeprosić, gdyż muszę Ci dawać dobry przykład
i pokazać, że nie trzeba wszystkich za wszystko przepraszać. 

Wawrzyniec, czy Ty kiedyś dostałeś wpierdol bo za dużo przepraszałeś?





Wawrzyniec, Ty normalny jesteś, czy jaja sobie z nas robisz, czy co? John Williams to jedna z największych ikon muzyki filmowej, a "Lista Schindlera" to jedna z jego najlepszych (najlepsza?) prac. "Amistad" czy "Memoirs of a Geisha" to może nie takie arcydzieła, ale na pewno blado się nie prezentują. To samo się tyczy Zimmera i "TTRL". "BHD" i "Hannibal" są akurat dość specyficzne i w wydaniu płytowym nie do końca do mnie przemawiają, ale jakby Zimmer zawsze na takim i tylko na takim poziomie muzykę pisał to byłby prawdziwym, wielkim, artystą i bym go wychwalał pod niebiosa. Także nie wmawiaj nam, że jesteśmy jakimiś zaślepionymi miłośnikami european lub asian film music i cały Hollywood to wg nas badziew bo nikt tu nigdy tak nie napisał, ale może niektórzy piją więcej od Mefisto i czytają rzeczy nienapisane, co?Wawrzyniec pisze:Dlatego też dla mnie wybitnymi ścieżkami pozostaną mimo wszystkie takie chociażby dokonania Zimmera jak "The Thin Red Line", "Black Hawk Down", czy też "Hannibal", jak i takie dzieła Williamsa jak "Amistad", "Schindler's List" czy też "Memoirs of a Geisha", chociaż domyślam się, że w porównaniu z innymi ścieżkami, tym bardziej z Europy i Azji wypadają pewnie blado.

Lista nie moja, ale dziekana, który wmówić nam usiłował, że jak się popełni jakiś score typu "As good as it gets" to od razu świat u stóp winien klękać. Toteż musiałem zaprotestować. Szkoda, że nie zauważyłeś, że zgodziłem się w niejednym punkcie co do tego, że jakiś score HZ jest dobry, bardzo dobry, czy nawet wybitny. A oczywiście możesz skrytykować filmografię każdego kompozytora, jakiego sobie chcesz (proponuję wszystkie pół tysiąca scorów Ennio tak opisaćWawrzyniec pisze:A Drogi Koprze Twoja lista choć ciekawa i pewnie się wysiliłeś ją tworząc to jednak niestety jestem zmuszony ją skrytykować. Przykro mi. Najmocniej przepraszam, ale w sumie to ja mogę podobną listę stworzyć do każdej filmografii każdego kompozytora. Gdyż niestety wchodzimy tutaj znowu w te nieszczęsne gusta i tak jak Tobie nie leży Zimmer tak mnie nie leży też parę kompozytorów, których nie wymienię ze względu na szacunek do forumowiczów, w tym i Ciebie, jak i też ze względu na szacunek do tych kompozytorów za sam fakt komponowanie muzyki.



Jeśli którekolwiek ze stwierdzeń w powyższym wywodzie Cię uraziło, no to niestety, ale nie mogę Cię przeprosić, gdyż muszę Ci dawać dobry przykład


Ja najmocniej przepraszam, ale chciałem przeprosić, gdyż wydawało mi się, że opinia kolegi Kopra na temat płyty Hansa Zimmera "Backdraft" jest strasznie niesprawiedliwa, a co za tym idzie mija się z prawdą i jest bliska "psioczeniu". To oczywiście moja subiektywna opinia, ale jeżeli kogoś uraziłem, to najmocniej przepraszam.Koper pisze:Mefisto znowu się napił i ma urojenia
nie-mogę-przestać-się-śmiaćKoper pisze:Wawrzyniec, czy Ty kiedyś dostałeś wpierdol bo za dużo przepraszałeś?Naprawdę, pierwsze co mi się na usta ciśnie, to "przestań, k...a, przepraszać"

hyp, ale... oso chozdsi?ale może niektórzy piją więcej od Mefisto i czytają rzeczy nienapisane, co?
no niestety, Brothers ssie - a poza tym mylisz mnie z innym ekhm członkiem redakcji i takim panem z JaponiiMoże Mefisto i jego ukochany Tomek Newman, ale nawet on nigdy nam nie wciskał, że każde dzieło made by Newman to od razu arcydzieło

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26544
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Ten przykład wydał mi się aż nadto oczywisty.Mefisto pisze:no niestety, Brothers ssie - a poza tym mylisz mnie z innym ekhm członkiem redakcji i takim panem z Japonii


No i następny się uczepił nie tego punktu, co trzeba. Czy Wam się świat kończy na tych dwóch kompozytorach, których zawsze i wszędzie wymienia Wawrzyniec? Ja też nie jestem miłośnikiem wszystkich z tych, których wymieniłem, poleciałem po prostu co po bardziej uznanych nazwiskach z zaznaczeniem, że jest jeszcze wielu innych. Po prostu Wawrzyniec wyskoczył z głupim fochem, z którego wynikało, że my niby nie lubimy i nie cenimy Williamsa i Zimmera. Oczywiście, że cenimy i lubimy. Tyle, że nie za każdą jedną pracę, bo jak praktycznie każdy kompozytor, ta dwójka miała i dzieła, i prace przeciętne. A my po prostu zauważamy jeszcze masę innych kompozytorów, których Wawrzyniec można za bardzo nie zna czy nie ceni, być może tylko dlatego, że nie miał okazji ich słyszeć, bo w przeciwieństwie do HZ i JW nie zilustrowali jego ulubionych filmów. A przecież czerpiący z GA, z romantycznych kompozytorów, pełnoorkiestrowy, tematycznie bogaty styl Williamsa to nie jest jakiś ewenement, żeby można było powiedzieć, że Wawrzyniec "nie preferuje (...) sposobu kreowania obrazu" innych twórców, którzy często robili to w podobny sposób. Taki Rombi w "Angel" napisał muzykę dramatyczną baaardzo williamsowską, ale nie nazywa się Williams i dlatego będzie olewany przez fanów Williamsa czy dlaczego?dziekan pisze:Znowu Koper przytaczasz kompozytorów,którzy mają niewątpliwie ogromne znaczenie dla muzyki filmowej,ale niekoniecznie muszą wzbudzac u innych zachwyt.
Nie przypominam sobie,żeby Wawrzyniec kiedykolwiek krytycznie sie odniósł do innej rzeszy kompozytorów z wcześniejszego okresu za to,że zwyczajnie w świecie nie preferuje ich sposobu kreowania obrazu.
A tak w ogóle to zapomniałeś mnie przeprosić. Popraw się.
