
Moich przemyśleń i uwag czas start:
- gddzieniegdzie trochę jazzu ale takiego ala np Ratatuj (nie przepadam za takowym jazzem)
- kawałek operowy jest mega ciężki ale ja z założenia nie trawię takiego zawodzenia, natomiast co do zarzutów Marasa o błędzie produkcyjnym (producentem albumu jest tylko sam Williams co widać na back coverze) z tłuczoną szklanką, to nie odrobił Maras nam zadania domowego, bo ten odgłos szklanki to żaden błąd tylko działanie celowe i odniesienie do fabuły filmu bo ta Bianca Costacośtam jest śpiewaczką o denerwującym głosie i nagrano to specjalnie i to żywcem jest ze sceny filmu wzięte (ja zadanie domowe Maras odrobiłem jak widzisz

- poza frazami z Gounoda są też frazy z Cyrulika Sewilskiego
- Snowy's Theme jest niby niemelodyjne, ale przeurocze przez ten zabieg z fortepianem i fletem
- skoczny akordeon jest super
- więcej akcji z humorem (ala Krucjata) niż walki o życie (Arka)
- Tintinowi bliżej do naprawde starych scorów JW niż do ostatnich Star Warsow czy Indiany4
- sporo nowych rzeczy tutaj mamy w muzie, mimo ze styl JW jest ten sam i to kurewsko słychać, ale nowych motywów i rozwiązań iliustracyjnych jest tu od pyty i to też słychać
- rzeczy których nie było u JW jest tu więcej, niż tych które były (i tu plusik), a nawet te co kiedyś były, to są tu bardziej w tym samym stylu, a nie chamskim ripem jak to wali od lat u siebie Roj Horner. Pytanie czy to zebrane do kupy aż tak zaskakuje nowością i świeżością? Moim zdaniem nie, ale docenić takowy fakt że nowości są, trzeba.
- ALE żeby nie było tak miło to od razu napiszę i tego jestem pewien że temat Hadocka jest mega zżyną z Kevina 1.
- czy ten score nie jest za grzeczny w brzmieniu i nie za delikatny, jak do animacji 3d?
- słuchałem wersji flac (100% crc a nie fejk) więc zakładam że na starcie mogłem wychwycić więcej rzeczy niż z mp3 bo wiem że tak jest z doświadczenia. nie wiem czy Maras też słuchał flaka, czy mp3, bo jeśli mp3, to we flacu wyłapałby więcej.
- najlepszym trakiem jest ostatni i tu zdecydowanie słychać wreszcie to, co najbardziej u JW lubię. szkoda że tak mało takiej muzy jest na tym albumie.
- główny temat scoru jest wyraźny, ale nie ma naprawdę tu czegoś ala Potter czy Indiana Jones, co by prowadziło i pociągło cały film, no ale ten jakiś temat jest i słychać go w prawie każdym tracku to fakt, tylko że nie ma on żadnej siły w porównaniu do dawnych lat i to uwazam za spory minus, baa nawet temat Czaszki uwazam juz za bardziej charakterystyczny. cała titntin ma za to tematów w miarę jakieś 4.
- score jako całosc imo lepszy/spójniejszy niż ostatni Indiana, dwa ostatnie Star Warsy (a szczególnie Klony) i drugi Potter. I nie robie sobie tutaj jaj, tylko problem jest tu na starcie taki że te prace mam odkąd wyszły i zdążyły wejśc chyba każdemu w krew, więc może rozsądniejszym będzie to wszystko w tym myślniku napisać mi za np 3 lata?

Jednak podstawową bolączką tej pracy dla mnie jest fakt, że - uogólniając - to "wszystko" już było, że mając na półce jak np. ja ponad 30 różnych płyt Williamsa, to ta jest kompletnie ale to kompletnie zbędna dla tych którzy nie kolekcjonują go jak leci, tylko wybierają sobie na półki te jego prace które coś wnoszą/wniosły, są nietypowe, mają coś bardzo charakterystycznego, mają coś czego nie było wczesniej itp itd. Dla mnie mając na półce Pottery, Keviny czy Terminal (jazzik i akordeon jest w tintinie mega podobny), to Tintin jest mi zbędny. Stąd werdykt mam taki - to dobra i bardzo solidna praca, ale niczym tak naprawdę mega nie zaskakuje i nie jest żadnym przełomem czy też znaczącym miejscem w płytotece JW na przestrzeni jego wszystkich lat. Pytanie czy mogła nią byc? To już wg mnie kwestia stawianych wymagań, ja takowych nie stawiałem, więc zostawiam to bez rozwiązania. Czwórkę można dać w pełni bez żadnego naciągania, ale między bajki na starcie mozna włożyć wszystkie ewentualne peany czy zachwyty fabojów lub niefanbojów. A jak ktoś da temu maksa to wyśmieję.
Nie jest to też dla mnie score roku, choć nie przeczę że do Top10 się nadaje i zasługuje. Wg mnie jakby ten score miał temat na miarę takiego który by przeszedł do klasyki jak ostatnio chocby Hedwigi, to można by było mówić o pełnym sukcesie i scorze roku (choć przypominam że jeszcze 2 miesiące i nie wiadomo co tam jeszcze nam wyjdzie na płytach). Stało się to czego się spodziewałem. Williams nie schodzi poniżej pewnego wysokiego poziomu, który jest dla wielu nieosiągalny to fakt, ale wg mnie przegrywa (nie polega bo to by było za mocne słowo) w konfrontacji sam ze sobą. I to nie jest nawet kwestia wymagań zawyżonych wobec niego. Ogólnie jestem ofkors zadowolony, bo czegoś takiego się spodziewałem - dobrej, ale naprawdę dobrej pracy, a nie poprawnej. I taką dostałem. Bo to nie jest przeciętna praca, ale nie jest też nieprzeciętna. Nie wierzyłem że to będzie geniusz, nie wierzyłem że dostaniemy temat który by przeszedł do klasyki jak np wspomniana Hedwiga. I to się sprawdziło. Williamsowi się już takowych pisać nie chce i ma do tego prawo. Finalnie jest tak jak zakładałem i jestem kontent. Płyty nie kupię z przyczyn które podałem wyżej, ale score doceniam.
Tak więc nie naciągane, nie zawyżane, pełne i zasłużone 4/5 i nic ponad to. A wiecie co jest najlepsze?

