Rozrywka przez duże R. Fajnie, że postawiono na luźny klimat, który otrzymujemy już w pierwszych minutach, dziejących się w więzieniu i który towarzyszy nam przez całe 2 godziny, toteż wszelkie niesamowite rzeczy z ekranu pochłania się ze smakiem, a sam film nie udaje nie wiadomo czego i nie wciska widzowi nie wiadomo co, toteż brawa za konsekwencje w takim postępowaniu, a słowo "głupi" zostawił bym jednak na produkcje pokroju filmowej "A-team" czy "Knight and Day".
Film trzymający w napięciu, zabawny, pełen błyskotliwych dialogów, a nawet scen (szczególnie parodiujących poprzednie części), przez cały czas trzymający równy poziom i zaskakujący widza, bo ten tylko czeka, co będzie dalej, jaka będzie następna scena, jaki będzie jej finał i co znowu nawali

Czułem się jak małe dziecko oglądający jakąś wypasioną aktorską kreskówkę i jeszcze te gadżety i ich zastosowania, a reżyseria i pomysłowość scen akcji to mistrzostwo świata. Do tego fajna ekipa. O każdym bohaterze można by było napisać parę ciepłych słów. Reasumując, idealnie skrojony blockbuster, który tuż po wyjściu z kina chce się zobaczyć jeszcze raz, gdzie zamiast ślęczeć nad fabułą, która w takich widowiskach na poważnie i tak rzadko zdaje egzamin, można się rozluźnić i całkowicie oddać przedstawionym obrazom, a najbardziej spektakularny w filmie był chyba dekolt Patton siedzącej w zielonej sukni przy barze - geniusz!
Co do muzyki, rewelacja, niczego lepszego, bogatszego i bardziej pomysłowego już nie jestem w sobie w stanie w kinie akcji wyobrazić. Już sam nie wiem jaki kraj zrobił na mnie największe wrażenie. Rosja z gniecącym "Kremlin With Anticipation", Dubaj ze znakomitym "A Man, a Plan, a Code, Dubai" czy Indie z rewelacyjnym "Mood India", bez wątpienia trzy perełki tego filmu. Muzyka akcji (Knife to a Gun Fight, Out for a Run, Moreau Trouble Than She's Worth) rzecz jasna pierwsza klasa, a w paru scenach operowanie ciszą również wypadało fajnie, tak jak i akcentowanie tematu Schifrina, Giacchino musiał mieć tu sporo zabawy - "Light the Fuse" wypadło pięknie. Co do innych kawałków, tak jak przypuszczałem pierwsza część "Give Her My Budapest" opisywała loga. Fajnie wypadł "Mumbai's the Word" który całą swoją rozpiętością brawurowo opisywał kolejne sceny. Zaskoczył mnie "Launch Is On Hendricks" i jego pierwsza minuta, nie spodziewałem się, że będzie towarzyszyła pościgowi, po ulicach Bombaju. Spore wrażenie zrobił na mnie "World's Worst Parking Valet" w wersji filmowej trwający z 10 minut - już nie mogę się doczekać completa z tym kawałkiem, może być i najlepszy tego typu utwór w filmowej karierze Giacchino. A "Putting the Miss In Mission" był ładnym finałem i jednak dobrze, że znalazł się na płycie.
Film - 8/10
Muzyka na płycie - 4.0/5
Muzyka w filmie - 4.5/5