ale jest fun, tak myślęDanielosVK pisze:Ale offtopujecie.
MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Jutro ktoś usunie, lub przeniesieAle offtopujecie.
-
Templar
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Proponuję zrobić z tego nowy temat - 20. rocznica rozpadu ZSRR - 
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Czyli zaczynam od Aleksandrowa, chyba ty ten nieśmiertelny tune zapodałeś 
-
Mefisto
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
I myślę, że na serialu się skończy. Aczkolwiek Hollywood jest czasem jak piłka nożna: zupełnie nieprzewidywalne - w końcu kto mógł przypuszczać, że nagle odświeżą takiego ramola, jak Tron (który też przecież wielkim hitem kasowym nie był)...Templar pisze: Na DVD-/Blu-Ray'u mieliśmy już materiał "TRON The Next Day - Flynn Lives", który można spokojnie uznać za teaser trójki, scenarzystę już zatrudnili, w 2012 będzie serial
Nie no, jasne, że na tego typu produkcjach zawsze dochodzi jeszcze to wszystko, na czym ońgiś urósł Lucas, niemniej włodarze Disneya chyba mimo wszystko liczyli na więcej przychodów z kin.Mystery Man pisze:Film może się najlepiej nie sprzedał, ale na sprzedaży DVD/Blu-ray, soundtracka i przede wszystkim gadżetach i marce, Disney zarobił pewnie więcej niż z kinTaka mała ciekawostka, choć poza newsem z 2009, gdzie pada liczba 5 mld $, nie mogę jej nigdzie teraz zweryfikować.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10528
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
No i po seansie.
Rozrywka całkiem niezła. Scena ze wspinaczką po drapaczu chmur sprawiła, że autentycznie poczułem lęk wysokości. Humor też całkiem przedni, tylko Tom jak zwykle sztywny do granic możliwości.
Co do samej muzyki...
Tutaj nie rozumiem skrajnych zachwytów nad partyturą. Oczywiście w większości scen sprawuje się ona tak, jak powinna. Akcja zilustrowana pierwszorzędnie, ale scena wejścia do Kremla zmiotła mnie groteskową ilustracją. Te napierające "radzieckie" klimaty żenują po prostu. Dwóch ludzi przebranych za ruskich idzie korytarzem, a w tle muzyka jakby wujo Stalin wstawał z grobu. Kurde, o co chodzi?! Giacchino przerysował to dla jaj, czy po prostu coś mu na mózg padło?!
I jeszcze jedna kwestia - napisy końcowe. Jak usłyszałem ten sam chór, a zaraz po nim tą lajtową hinduską przyśpiewkę, to zapłakałem... ze śmiechu. Już lepiej byłoby po raz milionowy wysłuchać tematu Lalo.
Muzyka w filmie: 4/5
Muzyka na płycie: 3,5/5
Rzekłem.
Rozrywka całkiem niezła. Scena ze wspinaczką po drapaczu chmur sprawiła, że autentycznie poczułem lęk wysokości. Humor też całkiem przedni, tylko Tom jak zwykle sztywny do granic możliwości.
Co do samej muzyki...
Tutaj nie rozumiem skrajnych zachwytów nad partyturą. Oczywiście w większości scen sprawuje się ona tak, jak powinna. Akcja zilustrowana pierwszorzędnie, ale scena wejścia do Kremla zmiotła mnie groteskową ilustracją. Te napierające "radzieckie" klimaty żenują po prostu. Dwóch ludzi przebranych za ruskich idzie korytarzem, a w tle muzyka jakby wujo Stalin wstawał z grobu. Kurde, o co chodzi?! Giacchino przerysował to dla jaj, czy po prostu coś mu na mózg padło?!
I jeszcze jedna kwestia - napisy końcowe. Jak usłyszałem ten sam chór, a zaraz po nim tą lajtową hinduską przyśpiewkę, to zapłakałem... ze śmiechu. Już lepiej byłoby po raz milionowy wysłuchać tematu Lalo.
Muzyka w filmie: 4/5
Muzyka na płycie: 3,5/5
Rzekłem.

Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Rozrywka przez duże R. Fajnie, że postawiono na luźny klimat, który otrzymujemy już w pierwszych minutach, dziejących się w więzieniu i który towarzyszy nam przez całe 2 godziny, toteż wszelkie niesamowite rzeczy z ekranu pochłania się ze smakiem, a sam film nie udaje nie wiadomo czego i nie wciska widzowi nie wiadomo co, toteż brawa za konsekwencje w takim postępowaniu, a słowo "głupi" zostawił bym jednak na produkcje pokroju filmowej "A-team" czy "Knight and Day".
Film trzymający w napięciu, zabawny, pełen błyskotliwych dialogów, a nawet scen (szczególnie parodiujących poprzednie części), przez cały czas trzymający równy poziom i zaskakujący widza, bo ten tylko czeka, co będzie dalej, jaka będzie następna scena, jaki będzie jej finał i co znowu nawali
Czułem się jak małe dziecko oglądający jakąś wypasioną aktorską kreskówkę i jeszcze te gadżety i ich zastosowania, a reżyseria i pomysłowość scen akcji to mistrzostwo świata. Do tego fajna ekipa. O każdym bohaterze można by było napisać parę ciepłych słów. Reasumując, idealnie skrojony blockbuster, który tuż po wyjściu z kina chce się zobaczyć jeszcze raz, gdzie zamiast ślęczeć nad fabułą, która w takich widowiskach na poważnie i tak rzadko zdaje egzamin, można się rozluźnić i całkowicie oddać przedstawionym obrazom, a najbardziej spektakularny w filmie był chyba dekolt Patton siedzącej w zielonej sukni przy barze - geniusz!
Co do muzyki, rewelacja, niczego lepszego, bogatszego i bardziej pomysłowego już nie jestem w sobie w stanie w kinie akcji wyobrazić. Już sam nie wiem jaki kraj zrobił na mnie największe wrażenie. Rosja z gniecącym "Kremlin With Anticipation", Dubaj ze znakomitym "A Man, a Plan, a Code, Dubai" czy Indie z rewelacyjnym "Mood India", bez wątpienia trzy perełki tego filmu. Muzyka akcji (Knife to a Gun Fight, Out for a Run, Moreau Trouble Than She's Worth) rzecz jasna pierwsza klasa, a w paru scenach operowanie ciszą również wypadało fajnie, tak jak i akcentowanie tematu Schifrina, Giacchino musiał mieć tu sporo zabawy - "Light the Fuse" wypadło pięknie. Co do innych kawałków, tak jak przypuszczałem pierwsza część "Give Her My Budapest" opisywała loga. Fajnie wypadł "Mumbai's the Word" który całą swoją rozpiętością brawurowo opisywał kolejne sceny. Zaskoczył mnie "Launch Is On Hendricks" i jego pierwsza minuta, nie spodziewałem się, że będzie towarzyszyła pościgowi, po ulicach Bombaju. Spore wrażenie zrobił na mnie "World's Worst Parking Valet" w wersji filmowej trwający z 10 minut - już nie mogę się doczekać completa z tym kawałkiem, może być i najlepszy tego typu utwór w filmowej karierze Giacchino. A "Putting the Miss In Mission" był ładnym finałem i jednak dobrze, że znalazł się na płycie.
Film - 8/10
Muzyka na płycie - 4.0/5
Muzyka w filmie - 4.5/5
Film trzymający w napięciu, zabawny, pełen błyskotliwych dialogów, a nawet scen (szczególnie parodiujących poprzednie części), przez cały czas trzymający równy poziom i zaskakujący widza, bo ten tylko czeka, co będzie dalej, jaka będzie następna scena, jaki będzie jej finał i co znowu nawali
Co do muzyki, rewelacja, niczego lepszego, bogatszego i bardziej pomysłowego już nie jestem w sobie w stanie w kinie akcji wyobrazić. Już sam nie wiem jaki kraj zrobił na mnie największe wrażenie. Rosja z gniecącym "Kremlin With Anticipation", Dubaj ze znakomitym "A Man, a Plan, a Code, Dubai" czy Indie z rewelacyjnym "Mood India", bez wątpienia trzy perełki tego filmu. Muzyka akcji (Knife to a Gun Fight, Out for a Run, Moreau Trouble Than She's Worth) rzecz jasna pierwsza klasa, a w paru scenach operowanie ciszą również wypadało fajnie, tak jak i akcentowanie tematu Schifrina, Giacchino musiał mieć tu sporo zabawy - "Light the Fuse" wypadło pięknie. Co do innych kawałków, tak jak przypuszczałem pierwsza część "Give Her My Budapest" opisywała loga. Fajnie wypadł "Mumbai's the Word" który całą swoją rozpiętością brawurowo opisywał kolejne sceny. Zaskoczył mnie "Launch Is On Hendricks" i jego pierwsza minuta, nie spodziewałem się, że będzie towarzyszyła pościgowi, po ulicach Bombaju. Spore wrażenie zrobił na mnie "World's Worst Parking Valet" w wersji filmowej trwający z 10 minut - już nie mogę się doczekać completa z tym kawałkiem, może być i najlepszy tego typu utwór w filmowej karierze Giacchino. A "Putting the Miss In Mission" był ładnym finałem i jednak dobrze, że znalazł się na płycie.
Film - 8/10
Muzyka na płycie - 4.0/5
Muzyka w filmie - 4.5/5
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10528
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Plisss, Rosja najmizerniej wypadła w tym wszystkim. Czasami odnoszę wrażenie, że jak ludzie usłyszą pełny pompy athem radziecki to sikają po nogawkach nie przejmując się nawet kontekstem tego wszystkiego. W przypadku M:I 4 Giacchino przegiął pałę - takie jest moje zdanie.Mystery Man pisze: Już sam nie wiem jaki kraj zrobił na mnie największe wrażenie. Rosja z gniecącym "Kremlin With Anticipation", Dubaj ze znakomitym "A Man, a Plan, a Code, Dubai" czy Indie z rewelacyjnym "Mood India", bez wątpienia trzy perełki tego filmu.

-
Templar
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
A ja uważam, że muzyka w tej scenie była genialna, od razu człowiek poczuł się jakby sam w mundurze chadzał po Kremlu 
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Przegiął pałę, aż miło
W trójce wypadło by to komicznie, ale czwórce jest po prostu cool. Miałem na buzi takiego banana i to nie ze względu na kiczowatość czy groteskowość tych scen, ale po prostu, za tą epicką przesadność, rodem z filmów animowanych i bankowo Bird z Giacchino musieli mieć tu nie małą frajdą
Myślę, że na zwykłych zjadaczach chleba taki radziecki kop odpowiada i oddziałuje jak najbardziej i tak było w moim wypadku - patrzcie i słuchajcie, oto Wielka Rosja i Wielki Kreml w pełnej krasie 
-
Templar
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
5 minut później to już taki wielki nie byłMystery Man pisze:Wielki Kreml w pełnej krasie
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
No i jakby w tym momencie zagrzmiał chór, wtedy byłby fail, a tak nie ma co się zbytnio czepiać5 minut później to już taki wielki nie był
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35184
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
A według mnie akurat Rosja wypadła najlepiej. Wiadomo, że Giacchino pojechałem pastiszem na maxa, ale co tam.Tomasz Goska pisze:Plisss, Rosja najmizerniej wypadła w tym wszystkim. Czasami odnoszę wrażenie, że jak ludzie usłyszą pełny pompy athem radziecki to sikają po nogawkach nie przejmując się nawet kontekstem tego wszystkiego. W przypadku M:I 4 Giacchino przegiął pałę - takie jest moje zdanie.Mystery Man pisze: Już sam nie wiem jaki kraj zrobił na mnie największe wrażenie. Rosja z gniecącym "Kremlin With Anticipation", Dubaj ze znakomitym "A Man, a Plan, a Code, Dubai" czy Indie z rewelacyjnym "Mood India", bez wątpienia trzy perełki tego filmu.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10528
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
Co do Indii... Czy tylko ja zauważyłem, że Bird zmontował początkowe ujęcia z tego "bankietu" pod muzykę? Scena tych tańczących lalek dłużyła się niemiłosiernie - dokładnie do momentu, aż kończy się określona fraza muzyczna. Słabo to wyszło.
No, ale chyba wychodzi na to, że tylko ja dostrzegam jakieś kiksy wypływające z relacji na tle muzyka-film.
No, ale chyba wychodzi na to, że tylko ja dostrzegam jakieś kiksy wypływające z relacji na tle muzyka-film.

Re: MICHAEL GIACCHINO - MISSION IMPOSSIBLE 4: GHOST PROTOCOL
"Mood India"* z soundtracku rozpoczął się od momentu, gdy Tom podjechał samochodem pod tą willę i wydaje mi się, że trwał nieprzerwanie, aż do skoku Brandta na wiatrak, przy okazji opisując te tańce i całe przyjęcie. Później kolejne ujęcie na tańce opisywał początek "Mumbai’s The Word" i te hinduskie śpiewy fajnie akcentowały pobyt na ekranie bollywoodzkiej gwiazdy Anil Kapoora - podejrzewam, że głównie pod jego postać powstał zamysł takiej muzycznej ilustracji.Tomasz Goska pisze:Co do Indii... Czy tylko ja zauważyłem, że Bird zmontował początkowe ujęcia z tego "bankietu" pod muzykę? Scena tych tańczących lalek dłużyła się niemiłosiernie - dokładnie do momentu, aż kończy się określona fraza muzyczna. Słabo to wyszło.
* W wersji filmowej utwór objętościowo wyglądał tak samo, ale jego aranżacja, dotycząca właśnie sekwencji tańca była inna, na pierwszy plan dano mocniejsze gitary i samo tempo i rytm motywu tego kawałka uległ lekkiej modyfikacji
