OK no to po kolei. Przesłuchałem sobie parę razy całość i mój entuzjazm trochę przygasł, ale na szczęście wciąż daleko mi od Waszego radykalizmu
Pierwsze co słychać to to, że Elfman na ten score nie miał po prostu pomysłu. Zdarza mu się to od czasu do czasu, w zeszłym roku tak było przy Hellboyu, tyle że tam Danny mógł ukryć się za ścianą groteskowej stylistyki. W przypadku Terminatora niestety to się nie udaje, bo nie ma tu miejsca na żadną stylizację. Zbyt często ścieżka ta popada niestety w rejony zwykłego tapeciarstwa, które można by wstawić do innego filmu i nikt nie zauważyłby różnicy. Z drugiej strony jest trochę fragmentów zwyczajnie świetnych, ale zbyt wiele tu momentów, gdzie score zdaje się nie mieć duszy, nie mieć swojego głosu.
Po drugie mam wrażenie, że część tej kompozycji jest niedopracowana, jak gdyby Elfmanowi zabrakło czasu. Różnica jakości między niektórymi utworami jest duża, aż zbyt duża. Gitarowe fragmenty zupełnie mnie nie ruszają, to pewnie wybór reżysera, ale mimo wszystko jest to takie plumkanie bez myśli przewodniej. Może film jakoś je uzasadni i zmienię swoją opinię.
Ale jednocześnie wcale nie jest źle. Jak już mówiłem, nowy temat podoba mi się bardzo, w ogóle jego inicjacja w Opening to jeden z najlepszych fragmentów filmówki, jakie w tym roku słyszałem. Owszem, szkoda że Elfman non stop ten motyw wykorzystuje, ale z drugiej strony gdy tak się przyjrzeć, to bardzo treściwy jest to motywik. I wolę to niż skądinąd niezłą imho wersję tematu Fiedela z T3, która jest po prostu odgrzewanym kotletem. Elfman zrobił z serią coś jak Goldenthal z Batmanami - napisał własny temat, ale należący do tego samego uniwersum, i to się udało.
Po drugie - oczywiście muzyka akcji. Elfman jest bodaj jedynym obecnie (Williamsa już nie liczę) hollywoodzkim kompozytorem A-klasy, z taką konsekwencją piszącym utwory akcji, które są niewygodne, które mają pazur i nie boją się szorstkiego, eksperymentalnego brzmienia (Desplatowi też się to udało w Złotym kompasie). The Harvester Returns to świetny kawałek, Final Confrontation też, chociaż Hydrobot Attack trochę rozczarowuje (chciałoby się czegoś tak błyskotliwego jak Spyders z Minority Report...). Nie wiem skąd ten ból głowy u was.
Generalnie jednak mam wrażenie, że Elfman zamiast wczuć się w uniwersum terminatora, postanowił urządzić sobie z tej ścieżki mały eksperyment. Stąd rozwinięcie brzmień SOP i Wanted (Przemek - przeczytaj moje recki, tam piszę dlaczego Ścigani mi się podobają, od dawna zresztą żałuję że nie dałem tej ścieżce czwórki), stąd T:S brzmi jak Wanted na sterydach, albo jak Planeta małp w wersji lite. Gdyby nie ta anonimowość, o której pisałem, byłby to score o wiele lepszy, a tak - dla mnie trójka. I już bez przesady z tymi beznadziejnymi Watchmen, tam przecież nawet Mozart brzmi gorzej niż zwykle...