Słuchając tegorocznego "World War Z" byłbym ostrożny z taką opinią.Marek Łach pisze:W sumie szkoda, że Beltramiego tu zabrakło.
P.S. lis23, a Twa opinia odnośnie muzyki, jak brzmi?
Słuchając tegorocznego "World War Z" byłbym ostrożny z taką opinią.Marek Łach pisze:W sumie szkoda, że Beltramiego tu zabrakło.
Z tego co gdzieś czytałem, to WWZ był chyba przeróbką robioną na ostatnią chwilę, po tym jak poprzednia wersja score'u Beltramiego wyleciała (chyba wskutek zawieruchy postprodukcyjnej). Dlatego nie oceniam formy mojego imiennika na podstawie tej pracy.Wawrzyniec pisze:Słuchając tegorocznego "World War Z" byłbym ostrożny z taką opinią.
Ale na pewno po wyjściu z kina pamiętałeś muzykę, a według mnie to już duży plus.lis23 pisze:Do filmu chyba pasuje, choć u Del Toro była już lepsza muza / " Hellboy ", " Labirynt Fauna " /.
Akurat Beltrami jest ostatnim kompozytorem po którym bym płakał, ale w sumie w tego typu kinie chyba jeszcze okazji nie miał się sprawdzić (tudzież zbłaźnićMarek Łach pisze:W sumie szkoda, że Beltramiego tu zabrakło.
Czy ja wiem. "Repo Men" to lekka żenada jakby była, o ile pamiętam.Wawrzyniec pisze:Akurat w przypadku Beltramiego o "zbłaźnieniu" bym nie mówił, gdyż co najwyżej stworzy on nieciekawą tapetę, która jednak w obrazie jakoś tam się znajduje.
Najlepiej to jakby del Toro nakręcił "W górach szaleństwa" a nie jakieś bajki o robotach gigantach.Wawrzyniec pisze:Ale nie ma co tutaj gdybać o Beltramim, Elfmanie czy Zimmerze, gdyż takim gdybaniem to i tak skończymy na domysłach "jak poradziłby sobie w tej sytuacji Jerry, a i tak najlepiej poradziłby sobie Ennio".![]()
No ale poza nimi to niewiele więcej.Wawrzyniec pisze:A co do muzyki to mi się podobała. I nie zgodzę się z opiniami Mefisto i Marka o bezjajeczności i nijakości. Od razu po seansie nuciłem sobie temat przewodni, który naprawdę mocno zapada w pamięć. Motyw kaiju też się w filmie wyróżniał i rzeczywiście miał coś z japońskim monster movies.