jakby Marek wiedział tyle o muzie Arnolda i Bondach, a przede wszystkim w przypadku QOS do którego wrócił (pomijam fakt czemu akurat do tego akurat, Jego sprawa), genezie powstawania tej muzy, to by można było polemizować. A tak niestety... Marek powinien inaczej podejśc do QOS z kilki powodów. QOS to jedna z nielicznych partytur ostatniej dekady napisanych w 95% PRZED zobaczeniem przez kompozytora nawet zmontowanych fragmentów filmu! Arnold pisał muzę do kartki papieru ze scenariuszem, który był zmieniany sto razy - w trakcie zdjęć rozpoczął się strajk scenarzystów i doszło do tego że sam Craig przerabiał z Forsterem scenariusz na gorąco w trakcie zdjęć. To są wszystko fakty o których można poczytać w wywiadach. Arnold oddał 80 min muzy napisanej do czegoś co wyobrażał sobie tylko w głowie. Do jego muzy montowano niektóre sceny celowo aby nie naruszyć konstrukcji utworów. Do genialnego i jednego z najważniejszych utworów w karierze Arnolda - Opera - specjalnie montowano ujęcia, a ponieważ było to trudne, to zdecydowano się tą scenę - i słusznie bo jest genialna - włożyć do filmu bez efektów dźwiękowych - z samą muzą. Takie ukłony to robił szczególnie Spielberg 20 lat temu dla Williamsa. Kto teraz takie coś zrobi? Zresztą sam Zimmer z tego traka potem rżnął. Znajdź mi drugi score do takiego akcyjniaka w której geneza powstawania muzy była by taka. Gdzie jest teraz Paweł piszący elaboraty o mniej lub bardziej inteligentnych zabiegach twórczych Hansa? Czymże one są przy tytanicznej pracy jaką na feelingu zrobił Arnold nie wiedząc do czego ją robił? Czyz nie zasługują na komentarz i podejście w inny sposób? Kolejny aspekt - partytura w QOS dobrze/bardzo dobrze gra w filmie - a skoro Marek zgadza się z recką Tomka - więc kolejne pytanie - czy to nie jest najważniejsze w muzie filmowej? Przeładowane orkiestracje to pusty frazes - Arnold ma ten sam styl miksowania swojej muzy od lat, który teraz zżyna od niego Gjaczino. I jakoś u Gjaczino te same wady przeładowanego miejscami miksu (dla niektórych - dla mnie nie są to wady) nie przeszkadzają? Ciekawe. Słabe wykorzystanie tematu bonda (subtelne jak to ktoś napisał) to też nie jest przypadek tylko celowy zabieg - Bond dopiero stawał się Bondem w tych filmach i to był celowy krok - zminimalizować temat bonda do zera praktycznie - w Kasynie było dopiero 10 sekund przed końcem filmu po raz pierwszy, a w QOS jest sporadycznie zaznaczane (po pościgu łódkowym, bond chodzi po gzymsie itd), a rozwinięte dopiero w pełni jest jak w Kasynie na end cdredits. z kolej zarzucanie przeładowania tematem bonda w DAD też jest bez sensu bo tam był to celowy zabieg i życzenie - seria miała 40 lat, byl to 20 odcinek jubileuszowy, powroty do korzeni, masę aluzji i odniesień w filmie do poprzednich częsci i miało być dużo tematu bonda w pełnej wersji.
3 utwory Newmana (podkreslam że to tylko 10% pracy więc nie oceniam całości tylko te 3 klipy) to porażka - zero bondowego feelingu (to już krytykowany Serra w GoldenEye Uverture już miał jakiś klimat i pomysł), zero pomysłu (poza Severine), odrzuty z Adjustment/Debt do tego miejscami Jarhead. nie wspomnę że brzmią jak biblioteka sampli z dowolnego filmu akcji, nawet klasy B.. weź porównaj to z underscorem jaki robił Arnold. Nawet w QOS. Uważasz że Arnolda jest słabszy? Nie uwierzę Marek boś Ty jest inteligentny facet tylko przedobrzasz w ambitne rzeczy tam gdzie one nie są potrzebne

To tylko Bond (jezu jak to brzmi z moich ust, ale inaczej nie mogę tego napisać w tej sytuacji

), a nie Fellini. Kolejny aspekt underscoru - Arnold nie nawalał go na płyty, i tylko Kasyno celowo było wyjątkiem. każde bondy miał ok 45-60 min. A u Newmana normalka to +70 do tego pocięte na małe traki. te 3 pełene traki ze Skyfall które dziś udostepnili są kompletnie zbędne na płycie, czyli juz ona mogła być o 7 min krótsza
I nie zgodze się że Arnold nie miał nowinek w kolejnych bondach - Miami International. Czyż nie jeden z wazniejszych utworów ostatnich lat w stricte swoim gatunku? O Operze już wspominałem..
A najlepsze z tego wszystkiego jest to, że Newman jako eksperyment którym został pasowałby do Kasyna - bo tam był Bond na nowo. A przecież Skyfall to powrót do korzeni czyli tego co ukształtował Barry i Arnold.. Znów będą gadżety, zły villain, laski itd.. To będzie Bond z czasów pierwszeych Brosnanów do którego dołożą kilka ambitniejszych filozoficznych rzeczy... Scena z koparką to mega pojazd po Arnoldowym stylu, tylko podłożona pod obraz nie po arnoldowemu - ot wina edytora, jeden ma takiego, drugi takiego, a czasem też i rezyser sobie chce podłożyć inaczej.. Fajnie że Newman umie kopiować. Mi się to podoba i nie jest dla mnie zaskoczeniem że umie kopiować.. Tylko ciekawi mnie co na to przeciwnicy Arnolda powiedzą których i tak jest mało. Nagle będą uważać że to fajne? 15 lat z serią nie można pominąć. Newman też nie może bo robi film o Bondzie a nie o Newmanie. Mnie scena z koparką bardzo uspokoiła
