Michael Giacchino - Star Trek

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25141
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#16 Post autor: Mystery » śr wrz 08, 2010 10:07 am


Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59998
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#17 Post autor: Adam » śr wrz 08, 2010 10:15 am

ło jezu godzina o tym czymś? :P to chyba wrzuta Mystera :P
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25141
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#18 Post autor: Mystery » śr wrz 08, 2010 10:23 am

Adam Krysiński pisze:ło jezu godzina o tym czymś? :P to chyba wrzuta Mystera :P
40 minut i nie tylko o ST, o tym to w sumie pierwszy link :)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#19 Post autor: Koper » czw wrz 09, 2010 16:04 pm

Hornery są nie do przebrnięcia??? WTF??? Nie mówię, że ST Hornera to jakieś nie wiadomo co, Wrath of Khan to na płycie tak na 4, no ale w filmie działa lepiej od Dżjakino, no i spokojnie można tego z przyjemnością słuchać, a kilka utworów jest świetnych.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59998
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#20 Post autor: Adam » pt wrz 10, 2010 08:23 am

tyś jest blee :? Star Treki Hornera to geniusz. Gjaczin tylko popłuczyny zrobił do debilnego filmu dla emo-jankeskich nastolatek..
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#21 Post autor: Marek Łach » pt wrz 10, 2010 13:04 pm

Bronienie Hornera przed zarzutami hermetyczności wykracza poza moje możliwości. :lol: Nie ma kompozytora prostszego do słuchania, więc choćbym chciał nie potrafię zrozumieć Twoich argumentów, dziekan. ;)

bladerunner

#22 Post autor: bladerunner » pt wrz 10, 2010 13:10 pm

Marek Łach pisze:Bronienie Hornera przed zarzutami hermetyczności wykracza poza moje możliwości. :lol: Nie ma kompozytora prostszego do słuchania, więc choćbym chciał nie potrafię zrozumieć Twoich argumentów, dziekan. ;)
W sumie to oboje macie racje. Problem leży w tym, że albumy z muzą Hornera są źle wydawane 3/4 jego dzieł należy obciąć o 15-20 minut.

Moim zdaniem narzekacie na krótkie albumy, ale prawda jest taka , że 40 minut to jest optymalna długość muzyki ilustracyjnej na płycie. Oczywiście są wyjątki na palcach zliczyć dosłownie.

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#23 Post autor: Marek Łach » pt wrz 10, 2010 13:13 pm

No ale jeśli dziekan w przypadku ST świadomie słucha wersji rozszerzonej, mimo że do dyspozycji jest krótki (45 minut) album sprzed lat, to chyba robi to z pełną świadomością. Obcinać można regularne wydania, a komplit to komplit.

bladerunner

#24 Post autor: bladerunner » pt wrz 10, 2010 13:21 pm

Marek Łach pisze:No ale jeśli dziekan w przypadku ST świadomie słucha wersji rozszerzonej, mimo że do dyspozycji jest krótki (45 minut) album sprzed lat, to chyba robi to z pełną świadomością. Obcinać można regularne wydania, a komplit to komplit.
Tu muszę przyznać Ci rację, ale zauważ, że prawie wszyscy kiedy podchodzimy do odsłuchu nowej płyty mamy problemy z poszczególnymi utworami, rzadko zdarza się tak, że słuchamy płyty od deski do deski i cały album robi na nas wrażenie. Spójrz ile wspaniałej muzyki Hornera zostało zmarnowane przez upychanie na płycie zbędnego materiału. Ja nawet z Gladiatorem niegdyś (a long time ago)miałem problem z przejściem całości co teraz uważam za jawną kpinę. Coś w tym jest jednak. Puściłem ostatnio Tą płyte Zimmera znajomemu, który nie słucha filmówki i stwierdził, że po za piosenką to prawie nic ciekawego nie usłyszał i narzekał na długość albumu. A dla Nas przecież to megakult. Jeden z filarów muzyki filmowej.

Puenta: 40-50 minut muzyki ilustracyjnej na płycie CD w 3/4 wypadków wystarcza
Ostatnio zmieniony pt wrz 10, 2010 13:34 pm przez bladerunner, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#25 Post autor: Marek Łach » pt wrz 10, 2010 13:29 pm

No ja rozumiem o czym piszesz i sam jestem generalnie za krótszymi albumami (jest może kilkanaście scorów, które moim zdaniem w pełni zasłużyły na komplity), tak jak chyba spora część redakcji. Albumy Hornera od kilkunastu lat to potworki, które można by tak jak piszesz obciąć o 20 minut i byłoby git. Ale akurat Star Treka wydano bardzo rozsądnie w czasach drożyzny, więc ten oryginalny album jest w sam raz dla kogoś, kto nie jest nerdem jak my. ;)

bladerunner

#26 Post autor: bladerunner » pt wrz 10, 2010 13:38 pm

Marek Łach pisze:No ja rozumiem o czym piszesz i sam jestem generalnie za krótszymi albumami (jest może kilkanaście scorów, które moim zdaniem w pełni zasłużyły na komplity), tak jak chyba spora część redakcji. Albumy Hornera od kilkunastu lat to potworki, które można by tak jak piszesz obciąć o 20 minut i byłoby git.
To powinien być sygnał dla Hornera czy ogólnie dla wytwórni muzyki filmowej, że nie powinno się wydawać płyt z tak obszerną ilością materiału. Co za tym idzie poprawienie słuchalności może mieć pozytywne skutki dla rozwoju tego rodzaju/gatunku muzyki.

Już nie wspomnę o największej wpadce 2010 czyli o smoku Powella. Najlepszy score do animacji tak jak pisaliście od czasów Kurczaków, Sinbada a przez długość tak zepsuta słuchalność. i To jaka wytwórnia ? Varese :shock:

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9344
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#27 Post autor: Paweł Stroiński » pt wrz 10, 2010 14:45 pm

Sprawa tu jest bardzo prosta.

Gdzieś do początku lat 2000, muzyka nagrywana przez muzyków sesyjnych Hollywood, zebranych w związku zawodowym American Federation of Musicians (AFM) brała cholernie dużo kasy, dlatego albumy często były obcinane do 30-40 minut przez Varese, co ostro wkurwiało fanów np. Goldsmitha, który przez to mógł nie wydać paru najlepszych kawałków z filmu (chociaż w jego przypadku w końcówce lat 90. wydawał raczej średnie rzeczy i highlighty raczej były na albumie, vide US Marshalls).

Gdzieś w latach 2000-2002 wyszedł nowy dil, na którym skorzystało najbardziej Varese. AFM zgodziło się na mniejsze koszty wykorzystania muzyki na albumie (tzw. re-use fees) w zamian za podpisywanie zespołu jako Hollywood Studio Symphony i obowiązkowe podanie WSZYSTKICH muzyków orkiestrowych grających na ścieżce. Dzięki temu można wyliczyć rozmiar orkiestry, co jest fajną zabawą. Np. Spanglish miało ponad 120 muzyków, choć tak to nie brzmi.

W tej chwili po prostu są w stanie wydać 70 minut za tę samą cenę, co wcześniej 35-38. I nie można obwiniać o to, że wydają tyle, ile mogą, bo znowu by ich obwiniano za za małą ilość muzy na albumie (za co dostawało się prawie zawsze wydawcy)

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59998
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#28 Post autor: Adam » pt wrz 10, 2010 15:13 pm

Zgoda. tylko jedno ale - Towson nie raz mówił - i Jerry w jakimś wywiadzie dawno też to powiedział - że Jerry sam chciał krótkie albumy. I zauważmy że rozszerzone wersje zaczęły się w 90% - wyjątki wiadomo były - pojawiać dopiero gdy Jerry zszedł. Reszta to wszystko prawda nie od dziś znana. U nas jest to samo - im więcej muzy tym więcej do kieszeni orkiestry i dyrygenta z tantiem, dlatego pisze się i wydaje (jeśli wychodzą) krótkie scory bo nikt na to nie ma kasy, a muza u nas opłacana jest z resztek budżetu i tworzona na szarym końcu tuż przed drukiem plakatów. Sad but true :)
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9344
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

#29 Post autor: Paweł Stroiński » pt wrz 10, 2010 16:27 pm

Adam Krysiński pisze:Zgoda. tylko jedno ale - Towson nie raz mówił - i Jerry w jakimś wywiadzie dawno też to powiedział - że Jerry sam chciał krótkie albumy. I zauważmy że rozszerzone wersje zaczęły się w 90% - wyjątki wiadomo były - pojawiać dopiero gdy Jerry zszedł. Reszta to wszystko prawda nie od dziś znana. U nas jest to samo - im więcej muzy tym więcej do kieszeni orkiestry i dyrygenta z tantiem, dlatego pisze się i wydaje (jeśli wychodzą) krótkie scory bo nikt na to nie ma kasy, a muza u nas opłacana jest z resztek budżetu i tworzona na szarym końcu tuż przed drukiem plakatów. Sad but true :)
Faktem jest, że Goldsmith nie należał do miłośników wypełniania płyty, ale też faktem jest, że miał zwyczaj wybierać najdziwniejsze możliwe kawałki, czasami naprawdę brakuje highlightów.

Wiele osób się wścieka na Air Force One, że np. nie wydali nic McNeely'ego. Generalnie rzecz biorąc, wydawanie muzyki do spodu płyty (z wyjątkiem Hornera, ktoś musi być bardzo bogaty, ale z drugiej strony dużo nagrywał w Londynie) zaczęło się gdzieś od 2002-2003 roku.

Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25141
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#30 Post autor: Mystery » pt gru 17, 2010 17:34 pm

Lubię te rankingi najlepszych "dziewiątek" z tej strony, najnowszy również bardzo udany :) :wink:

http://www.filmscoreclicktrack.com/2010 ... l-1-space/

ODPOWIEDZ