Hajime Mizoguchi - "Jin-Roh"

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Mystery
James Horner
Posty: 25390
Rejestracja: pt gru 01, 2006 11:34 am

#16 Post autor: Mystery » ndz lut 08, 2009 18:37 pm

Już sam Malick gwarantuje, że muzyka będzie wysokiej jakości.
"Days of Heaven", "Thin Red Line", "New World", bardzo dobre scory.
Despalt od wielu w lat w formie, ciekaw jestem, co Terrence z niego wyciśnie, choć troszkę obawiam się tego jego "typowego" brzmienia, które już powoli zaczyna mi się przejadać.

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#17 Post autor: Marek Łach » ndz lut 08, 2009 19:00 pm

Mystery Man pisze:Już sam Malick gwarantuje, że muzyka będzie wysokiej jakości.
"Days of Heaven", "Thin Red Line", "New World", bardzo dobre scory.
Despalt od wielu w lat w formie, ciekaw jestem, co Terrence z niego wyciśnie, choć troszkę obawiam się tego jego "typowego" brzmienia, które już powoli zaczyna mi się przejadać.
Dostać fuchę od Malicka to dopiero coś - jak tak dalej pójdzie to za parę lat mało który kompozytor będzie mógł się pochwalić podobnym zestawem reżyserów co Desplat (Fincher, Malick, co dalej?). Dopóki nie dowiemy się czegokolwiek na temat fabuły Tree of Life ciężko w ogóle przewidywać styl muzyki Francuza. Bo co jak co, mimo że Afterwards z tego co słyszę to takie przedłużenie tego dramatycznego brzmienia, którego apogeum był Benjamin Button, Desplat wciąż potrafi być bardzo eklektyczny (wystarczy zestawić Largo Winch napisane w międzyczasie albo zeszłorocznego Pana Magorium, gdzie co prawda Desplata nie było tak wiele, ale tam gdzie był, brzmiał świetnie i charakterystycznie) i może czymś zaskoczyć. Ale jeśli pójdzie znowu tą samą drogą, to chyba też będę kręcił nosem. Na szczęście Desplat to jeden z kilku zaledwie tworzących dzisiaj kompozytorów, piszących ciągle na wysokim poziomie - myślę, że na razie przynajmniej nie ma się co o niego obawiać :wink:

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#18 Post autor: Koper » ndz lut 08, 2009 23:34 pm

Marek Łach pisze:
Koper pisze:Ja zresztą o wiele bardziej cenię innych francuskich kompozytorów. :)
Alexandre Desplat :mrgreen:
Złośliwcze, dobrze wiesz że tego to akurat olewam :P A "Afterwards" - nic wybitnego. Zieeeeeew. :P
Marek Łach pisze:jak tak dalej pójdzie to za parę lat mało który kompozytor będzie mógł się pochwalić podobnym zestawem reżyserów co Desplat (Fincher, Malick, co dalej?).
Wielki mi 'zestaw', dwóch reżyserów, z czego dla jednego dopiero będzie pisał, a drugiemu zilustrował być może najsłabszy film w karierze. :P

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#19 Post autor: Marek Łach » ndz lut 08, 2009 23:51 pm

Koper pisze: Wielki mi 'zestaw', dwóch reżyserów, z czego dla jednego dopiero będzie pisał, a drugiemu zilustrował być może najsłabszy film w karierze. :P
Jak do dziecka... Dopisz sobie tutaj Audiarda, Hallstroma, de Brocę, Frearsa i Anga Lee i Twoje szyderstwo blednie w ciągu sekundy :P

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#20 Post autor: Koper » pn lut 09, 2009 00:36 am

O, jej, normalnie nikt inny nie pisał dla reżyserów tej klasy. Morricone nie może przeboleć, że jest już tak stary i oni chyba nie będą go już chcieli. Goldsmith normalnie zmartwychwstanie, żeby tylko móc dorównać Desplatowi w tej imponującej liście. :P

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#21 Post autor: Marek Łach » pn lut 09, 2009 13:43 pm

Koper pisze:O, jej, normalnie nikt inny nie pisał dla reżyserów tej klasy. Morricone nie może przeboleć, że jest już tak stary i oni chyba nie będą go już chcieli. Goldsmith normalnie zmartwychwstanie, żeby tylko móc dorównać Desplatowi w tej imponującej liście. :P
Kiepski, nieuczciwy argument - przywołując dwóch najwybitniejszych kompozytorów (żeby było śmieszniej jednego nieżyjącego) można zrównać z ziemią 99.9% twórców muzyki filmowej. Zresztą gdyby patrzeć przez pryzmat wielkich nazwisk reżyserskich, to gdyby wspomnieć o Steinerze, Newmanie, Waxmanie czy Herrmannie, to Ennio i Jerry nie mieliby czym tak kozaczyć ;P

Poza tym nie zauważyłeś dziwnym trafem, że pisałem "jak tak dalej pójdzie" ;P a biorąc pod uwagę pasmo artystycznych sukcesów, jakie towarzyszą Desplatowi odkąd 4 czy 5 lat temu zaczął przebijać się do Hollywood (Złoty Glob + 3 nominacje, 2 nominacje do Oscara, Cezar, 2 nominacje do Bafty), i wyraźną sympatię, jaką co ambitniejsi reżyserzy żywią do jego muzyki (przecież taki Fincher nie ukrywa, że uwielbia Birth i dlatego sięgnął po Francuza), można przewidywać, że ta lista w ciągu najbliższych paru lat się znacznie poszerzy. Tak prawdę mówiąc nie mogę sobie przypomnieć kto w ciągu ostatniej dekady miał takie wejście na arenę Hollywoodu - Zimmer, Doyle i Goldenthal na przełomie lat 80. i 90.? A to wszystko zaledwie gdzieś od 2003/2004 roku.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#22 Post autor: Koper » pn lut 09, 2009 20:20 pm

To nie był żaden argument, nabijałem się z Twojego uwielbienia dla Olka D. (nie, nie, Dębicza, tylko Desplata ;) ). :P

A propos tego pierwszego... Czy myślicie, że ta umiejętność recenzowania albumów bez ich uprzedniego przesłuchania to taki dar, czy tego można się nauczyć? Też bym tak chciał. Pisałbym recenzje Batesa czy Badelta nie musząc katować się ich tworami. :D

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#23 Post autor: Marek Łach » pn lut 09, 2009 23:44 pm

Koper pisze:To nie był żaden argument, nabijałem się z Twojego uwielbienia dla Olka D. (nie, nie, Dębicza, tylko Desplata ;) ). :P
Za mniejsze przewinienia ludzi rozstrzeliwali ;P

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#24 Post autor: Koper » wt lut 10, 2009 00:37 am

Marek Łach pisze:Za mniejsze przewinienia ludzi rozstrzeliwali ;P
Pieprzony faszysta :P

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#25 Post autor: Marek Łach » wt lut 10, 2009 12:05 pm

Koper pisze:Pisałbym recenzje Batesa czy Badelta nie musząc katować się ich tworami. :D
A to jest dobra myśl. Tylko że jeszcze nie przekonałem się do tego pomysłu, więc Day the Earth Stood Still musisz zrecenzowac po Bożemu, po wielokrotnim odsłuchaniu płyty :D

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#26 Post autor: Koper » wt lut 10, 2009 13:49 pm

A nie mogę rozwinąć recenzenckiej myśli Aleksandra D. i zrecenzować ani nie wysłuchawszy, ani nie obejrzawszy? :D Znam starą wersję z 1951 r., może to mi starczy? :D

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#27 Post autor: Marek Łach » wt lut 10, 2009 14:43 pm

Koper pisze:A nie mogę rozwinąć recenzenckiej myśli Aleksandra D. i zrecenzować ani nie wysłuchawszy, ani nie obejrzawszy? :D Znam starą wersję z 1951 r., może to mi starczy? :D
Gdyby nie Bates, to nówkę obejrzałbym dla samej Jennifer C., bo takiej ekstra lasi nie widuje się w każdym gównianym blockbusterze :mrgreen: Ale myśl o spędzeniu dwóch godzin w towarzystwie tylerowych popłuczyn sprawia, że mimo widoku Jen, nawet z podwójną dawką viagry nie dałbym rady ;P

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#28 Post autor: Koper » wt lut 10, 2009 15:17 pm

Dorzuć do tego jeszcze "specyficzne aktorstwo" Keanu Reavesa. :D

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#29 Post autor: Marek Łach » wt lut 10, 2009 18:29 pm

Koper pisze:Dorzuć do tego jeszcze "specyficzne aktorstwo" Keanu Reavesa. :D
Brrr... czemu SF w tej dekadzie jest takie nędzne. Tylko Children of Men i Wall.E to poziom kosmiczny, godny nazwy gatunku, a reszta to takie popierdółki. Niektóre fajne wizualnie, ale w końcowym rozrachunku strasznie pustackie (np. Sunshine). Nie dosc że nic porządnego nakręcic nie potrafią, to jeszcze muszą klasykę beszczescic :roll:

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26568
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#30 Post autor: Koper » wt lut 10, 2009 20:14 pm

Marek Łach pisze:Brrr... czemu SF w tej dekadzie jest takie nędzne. Tylko Children of Men i Wall.E to poziom kosmiczny, godny nazwy gatunku, a reszta to takie popierdółki. Niektóre fajne wizualnie, ale w końcowym rozrachunku strasznie pustackie (np. Sunshine). Nie dosc że nic porządnego nakręcic nie potrafią, to jeszcze muszą klasykę beszczescic :roll:
Niestety... Ostatnia nadzieja w "Avatarze". Jak James zawiedzie, to koniec.

ODPOWIEDZ