Hajime Mizoguchi - "Jin-Roh"
Już sam Malick gwarantuje, że muzyka będzie wysokiej jakości.
"Days of Heaven", "Thin Red Line", "New World", bardzo dobre scory.
Despalt od wielu w lat w formie, ciekaw jestem, co Terrence z niego wyciśnie, choć troszkę obawiam się tego jego "typowego" brzmienia, które już powoli zaczyna mi się przejadać.
"Days of Heaven", "Thin Red Line", "New World", bardzo dobre scory.
Despalt od wielu w lat w formie, ciekaw jestem, co Terrence z niego wyciśnie, choć troszkę obawiam się tego jego "typowego" brzmienia, które już powoli zaczyna mi się przejadać.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Dostać fuchę od Malicka to dopiero coś - jak tak dalej pójdzie to za parę lat mało który kompozytor będzie mógł się pochwalić podobnym zestawem reżyserów co Desplat (Fincher, Malick, co dalej?). Dopóki nie dowiemy się czegokolwiek na temat fabuły Tree of Life ciężko w ogóle przewidywać styl muzyki Francuza. Bo co jak co, mimo że Afterwards z tego co słyszę to takie przedłużenie tego dramatycznego brzmienia, którego apogeum był Benjamin Button, Desplat wciąż potrafi być bardzo eklektyczny (wystarczy zestawić Largo Winch napisane w międzyczasie albo zeszłorocznego Pana Magorium, gdzie co prawda Desplata nie było tak wiele, ale tam gdzie był, brzmiał świetnie i charakterystycznie) i może czymś zaskoczyć. Ale jeśli pójdzie znowu tą samą drogą, to chyba też będę kręcił nosem. Na szczęście Desplat to jeden z kilku zaledwie tworzących dzisiaj kompozytorów, piszących ciągle na wysokim poziomie - myślę, że na razie przynajmniej nie ma się co o niego obawiaćMystery Man pisze:Już sam Malick gwarantuje, że muzyka będzie wysokiej jakości.
"Days of Heaven", "Thin Red Line", "New World", bardzo dobre scory.
Despalt od wielu w lat w formie, ciekaw jestem, co Terrence z niego wyciśnie, choć troszkę obawiam się tego jego "typowego" brzmienia, które już powoli zaczyna mi się przejadać.

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26568
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Złośliwcze, dobrze wiesz że tego to akurat olewamMarek Łach pisze:Alexandre DesplatKoper pisze:Ja zresztą o wiele bardziej cenię innych francuskich kompozytorów.


Wielki mi 'zestaw', dwóch reżyserów, z czego dla jednego dopiero będzie pisał, a drugiemu zilustrował być może najsłabszy film w karierze.Marek Łach pisze:jak tak dalej pójdzie to za parę lat mało który kompozytor będzie mógł się pochwalić podobnym zestawem reżyserów co Desplat (Fincher, Malick, co dalej?).

- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Kiepski, nieuczciwy argument - przywołując dwóch najwybitniejszych kompozytorów (żeby było śmieszniej jednego nieżyjącego) można zrównać z ziemią 99.9% twórców muzyki filmowej. Zresztą gdyby patrzeć przez pryzmat wielkich nazwisk reżyserskich, to gdyby wspomnieć o Steinerze, Newmanie, Waxmanie czy Herrmannie, to Ennio i Jerry nie mieliby czym tak kozaczyć ;PKoper pisze:O, jej, normalnie nikt inny nie pisał dla reżyserów tej klasy. Morricone nie może przeboleć, że jest już tak stary i oni chyba nie będą go już chcieli. Goldsmith normalnie zmartwychwstanie, żeby tylko móc dorównać Desplatowi w tej imponującej liście.
Poza tym nie zauważyłeś dziwnym trafem, że pisałem "jak tak dalej pójdzie" ;P a biorąc pod uwagę pasmo artystycznych sukcesów, jakie towarzyszą Desplatowi odkąd 4 czy 5 lat temu zaczął przebijać się do Hollywood (Złoty Glob + 3 nominacje, 2 nominacje do Oscara, Cezar, 2 nominacje do Bafty), i wyraźną sympatię, jaką co ambitniejsi reżyserzy żywią do jego muzyki (przecież taki Fincher nie ukrywa, że uwielbia Birth i dlatego sięgnął po Francuza), można przewidywać, że ta lista w ciągu najbliższych paru lat się znacznie poszerzy. Tak prawdę mówiąc nie mogę sobie przypomnieć kto w ciągu ostatniej dekady miał takie wejście na arenę Hollywoodu - Zimmer, Doyle i Goldenthal na przełomie lat 80. i 90.? A to wszystko zaledwie gdzieś od 2003/2004 roku.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26568
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
To nie był żaden argument, nabijałem się z Twojego uwielbienia dla Olka D. (nie, nie, Dębicza, tylko Desplata
). 
A propos tego pierwszego... Czy myślicie, że ta umiejętność recenzowania albumów bez ich uprzedniego przesłuchania to taki dar, czy tego można się nauczyć? Też bym tak chciał. Pisałbym recenzje Batesa czy Badelta nie musząc katować się ich tworami.


A propos tego pierwszego... Czy myślicie, że ta umiejętność recenzowania albumów bez ich uprzedniego przesłuchania to taki dar, czy tego można się nauczyć? Też bym tak chciał. Pisałbym recenzje Batesa czy Badelta nie musząc katować się ich tworami.

- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Gdyby nie Bates, to nówkę obejrzałbym dla samej Jennifer C., bo takiej ekstra lasi nie widuje się w każdym gównianym blockbusterzeKoper pisze:A nie mogę rozwinąć recenzenckiej myśli Aleksandra D. i zrecenzować ani nie wysłuchawszy, ani nie obejrzawszy?Znam starą wersję z 1951 r., może to mi starczy?

- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Brrr... czemu SF w tej dekadzie jest takie nędzne. Tylko Children of Men i Wall.E to poziom kosmiczny, godny nazwy gatunku, a reszta to takie popierdółki. Niektóre fajne wizualnie, ale w końcowym rozrachunku strasznie pustackie (np. Sunshine). Nie dosc że nic porządnego nakręcic nie potrafią, to jeszcze muszą klasykę beszczescicKoper pisze:Dorzuć do tego jeszcze "specyficzne aktorstwo" Keanu Reavesa.

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26568
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Niestety... Ostatnia nadzieja w "Avatarze". Jak James zawiedzie, to koniec.Marek Łach pisze:Brrr... czemu SF w tej dekadzie jest takie nędzne. Tylko Children of Men i Wall.E to poziom kosmiczny, godny nazwy gatunku, a reszta to takie popierdółki. Niektóre fajne wizualnie, ale w końcowym rozrachunku strasznie pustackie (np. Sunshine). Nie dosc że nic porządnego nakręcic nie potrafią, to jeszcze muszą klasykę beszczescic