Średni ten film, nie czaję przesadnej podniety u niektórych. Scenariusz jest chaotyczny i banalny, cała ta maskarada z podwójnym, potrójnym czy poczwórnym agentem to zieeeew, a twórcy nie wiedzą do końca czy ma być komiksowo czy realistycznie. Ok, sceny akcji są nakręcone fajnie (poza prologiem zalatującym na maksa CGI), ale i tak lepsze były już w "Raid 2", a tegoroczna koreańska "The Villainess" sposobem kręcenia scen akcji zjada "Atomową Blondynę" na śniadanie. No ale jak ktoś ogląda tylko Hollywoody i polskei kino to nie ma porównania.

A Theron to by więcej cycków pokazywała a nie siniaka, te drugie nikogo nie interesują.

Plus faktycznie za piosenki, aczkolwiek podobny problem co z Baby Driver- za dużo ich i w pewnym momencie przestają robić wrażenie. Choć są to lepsze songi niż w BD. Scoru Batesa nie zauważyłem w sumie.

Chłopa w sumie nie pierwszy raz biorą jak potrzeba scoru zepchniętego do trzecioplanowej roli, chyba idealna fucha dla niego.

Aha, Adamie, Bowie lepiej brzmiał u Tarantino. Zdecydowanie.
