ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I & II)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
jojok21
Szofer w RCP
Posty: 134
Rejestracja: ndz sty 24, 2010 10:45 am

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1276 Post autor: jojok21 » śr lip 06, 2011 21:50 pm

W Part 2 nie ma nawet jednego tak dobrego utworu jak Farewell to Dobby czy Obliviate. To drugie sam Desplat wspomina najlepiej z całego swojego 'potterowskiego' dorobku (skoro do tej pory może słuchać tego bez większych zgrzytów zębami :) ).
Nie ma nawet co porównywać siły przekazu emocjonalnego Obliviate i Lily's Theme, chociaż Lily's Theme złym utworem oczywiście nazwać nie można.
Jest sporo fajnych melodii, ale zazwyczaj kończą się zanim na dobre zaczną :) (m.in. druga połowa Dragon flight czy początek A new beginning).
I to jest chyba największa bolączka tej ścieżki, aczkolwiek czy to wina Desplata? Czy też filmu, który nie pozwolił rozwinąć mu w pełni skrzydeł ze względu na czas trwania 'epickich scen'?

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14362
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1277 Post autor: lis23 » śr lip 06, 2011 22:33 pm

jojok21 pisze:W Part 2 nie ma nawet jednego tak dobrego utworu jak Farewell to Dobby czy Obliviate.
Tylko że oba te utwory słychać najlepiej tylko na początku albumu,nie grają one tak dużej roli w całej partyturze,jak " Lily's theme " w dwójce.

Dla mnie part 1 to nuda,porządna acz typowa partytura,dobre rzemiosło - dwójka jest dla mnie ciekawsza,jest tu więcej melodii,więcej ciekawych momentów,więcej akcji,aczkolwiek zgodzę się z tym,że:
Jest sporo fajnych melodii, ale zazwyczaj kończą się zanim na dobre zaczną :) (m.in. druga połowa Dragon flight czy początek A new beginning).
I to jest chyba największa bolączka tej ścieżki
aczkolwiek to:
aczkolwiek czy to wina Desplata? Czy też filmu, który nie pozwolił rozwinąć mu w pełni skrzydeł ze względu na czas trwania 'epickich scen'?
ocenimy dopiero po wizycie w kinie i gdy/jeżeli światło dzienne ujrzy jakiś expandet lub complette.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1278 Post autor: DanielosVK » śr lip 06, 2011 22:41 pm

Ja tam nie czaję zachwytów nad "Obliviate". Mnie ten kawałek zwyczajnie działa na nerwy. Z jedynki o niebo wolę "Snape to Malfoy Manor".
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60037
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1279 Post autor: Adam » czw lip 07, 2011 09:33 am

Obliviate i Sky Battle to dwa kawałki które coś znaczą w desplatowych potterach - reszta to tylko dywan jakich pełno. O ile pierwsze pottery mogły promować filmówkę i wiele osób w nią wciągnęły czy sprawiły że osoby zainteresowały się też innymi scorami ogólnie, to desplatowe pottery nie wpłyną w żaden sposób na gatunek i za rok nikt o nich nie będzie pamiętał, nie mówiąc o tym by ludzie kojarzyli jakikolwiek z nich temat. także desplat powtórzył bezpłciowe i tylko poprawne granie doyla czy hoopera, tworząc coś by tylko było i tyle. te scory nie mają żadnej przyszłości.
#FUCKVINYL

hp_gof

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1280 Post autor: hp_gof » czw lip 07, 2011 09:57 am

Adam Krysiński pisze:desplatowe pottery nie wpłyną w żaden sposób na gatunek i za rok nikt o nich nie będzie pamiętał, nie mówiąc o tym by ludzie kojarzyli jakikolwiek z nich temat. także desplat powtórzył bezpłciowe i tylko poprawne granie doyla czy hoopera, tworząc coś by tylko było i tyle. te scory nie mają żadnej przyszłości.
No i mam to gdzieś, że nie mają przyszłości :) Wolę mieć jednolity bardzo dobry score Desplata bez wybijających się aż tak bardzo utworów niż kolorową wizytówkę od Williamsa (z kilkoma highlightami nadymanymi do rozmiarów kilkuminutowej suity z resztą score'u jechaną na autopilocie), w którą mam się gapić przez lata. Jeżeli uważasz, że Desplat mógł coś zrobić inaczej, to wypisz w punktach konkretnie co i jak. A może ja napiszę: Desplat powinien zwolnić się z tej roboty i błagać Williamsa na kolanach, żeby raczył go zastąpić, bo tego oczekuje milion fanów Pottera i muzyki filmowej, którzy od tej płyty oczekują, że stanie się ikoną muzyki filmowej na wieki wieków amen i nikt inny, tylko legenda&maestro&geniusz jest w stanie tego dokonać :) [Nie mogłem się powstrzymać!!!]

A tak przy okazji: w klipie, w którym Harry rozmawia z Olivanderem o Insygniach Śmierci pojawia się motyw "Deathly Hallows" z części 1 (w minimalnie odmiennej aranżacji), więc mamy coraz większą spójność tematyczną między obiema częściami mimo że tego kawałka nie ma na płycie :)

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 60037
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1281 Post autor: Adam » czw lip 07, 2011 11:31 am

hp_gof pisze:A może ja napiszę: Desplat powinien zwolnić się z tej roboty i błagać Williamsa na kolanach, żeby raczył go zastąpić, bo tego oczekuje milion fanów Pottera i muzyki filmowej, którzy od tej płyty oczekują, że stanie się ikoną muzyki filmowej na wieki wieków amen i nikt inny, tylko legenda&maestro&geniusz jest w stanie tego dokonać :) [Nie mogłem się powstrzymać!!!]
Ale taką tezę to ma Wawrzyniec :P ja tego wcale nie oczekiwałem.. w ogóle po Potterach i po Desplacie nie oczekuję niczego. stwierdziłem tylko fakt, że 2 scory są po prostu poprawne i tyle i że nawet kurz o nich nie będzie pamiętać za jakiś czas. A o Williamsie pamiętają nie dlatego że to Williams tylko dlatego że zrobił parę ikonicznych tematów na które Desplata nie było stać. Prosty przykład z brzegu - weźmy inny ostatni blockbuster - Incepcje. O wiele mniej dochodowa, o wiele mniej osób ją zobaczyło, a stale wszyscy mówią o muzie z filmu - nawet Ci nie słuchający soundtracków. Każdy kojarzy temat od razu. Dlaczego? Ano dlatego że Hansu czasem jeszcze otwiera tą zakurzoną klepkę w swojej głowie i napisze coś ikonicznego i chwytliwego i takowy temat do Incepcji napisał. Takowe napisał do poprzednich Potterów też Williams. A Desplat? Koleś dostał dwie części (!) najbardziej dochodowej serii w historii kina obok Bondów (!) i nie potrafił zrobić z tym NIC i to jest przykre. Napisał byle by coś było i tyle. Co z tego że to jest jak to nazywacie "poprawne"? Nikt tej muzy nie zauważy i nic ona nie rozpromuje, nikogo nie zachęci do przyjrzenia się filmówce.

Opowiem ciekawą anegdotkę do tego tematu.. Ostatnio miałem okazję prywatnie spotkac się i porozmawiać z jedną z ikon dziennikarstwa radiowego z Polskiego Radia (wielki człowiek, wielka wiedza, wielki styl i życiorys i był to dla mnie zaszczyt). No i wsród rozmów o filmówce wyszło, że on jest wielce podniecony jaki to Desplat niby geniusz i że to obecnie jego ulubiony kompozytor w hollywood. Ja se myślę: jaki LOL. Na półkach wśród tysięcy (!) płyt w tym masy filmówki wypatrzyłem u niego też większość wydanych Desplatów. Nie dało się za bardzo polemizować, a chciałem udowodnić że się myli i że z Desplata żaden geniusz. Zrobiłem więc prosty eksperyment. Miałem większość scorów Desplata na lapku. Odpalałem po kolei wyrywkowo highlaitowe traki (w tym też główne tematy) z jego poszczególnych płyt. I jaki był efekt? Ano taki że facet nie zgadł niczego, dosłownie niczego, poza tematem z Ghost Writera. Myliły mu się totalnie filmy, cżesto diametrialnie od siebie rózne.. Taki wielki fan Desplata! I to obrazuje muzykę Desplata i zarzuty jakie mam do jego twórczości od samego początku i mam po dziś dzień. Koleś po prostu nie umie pisać szlagierów. Wszyscy podniecają się że to kunsztowne, inteligentne i wogóle (i ok bo może i w większości takie jest), ale co z tego? Wszystko ma hermetyczne i nie wyróżniające się, na jedno kopyto. Odgadnięcie jednego tematu (tego z Ghost Writera) potwierdziło tylko to, co ja wiem od dawna - że Desplat jedyny chwytliwy i ważny temat w swojej karierze rozpoznawalny przez ogół i rzeczywiście zwracający uwagę i świetnie działający w filmie, jaki do tej pory napisał, to właśnie Ghost Writer. Tematy z Buttona, Łużyna, Pottera, Kompasu, Largo, Welonu itd.. Nic nie trafił. Facet z takim doświadczeniem i osłuchaniem! No i po tym mówię - to teraz widzisz jaki z niego geniusz. Ty nie kojarzysz jego muzyki, a co dopiero szary człowiek nieobyty w temacie. No i nastała krótka cisza i zdanie "no chyba masz rację - muzyka filmowa powinna być zauważalna i dostrzegalna, a nie być tylko sztuką dla sztuki bo co z tego że ładna i mądra, skoro nikt tego nie skojarzy, nikogo nie przekona by zgłebił się w temat, poznał muzykę filmową".

A potem puściłem mu wyrywkowo Lorence, Zimmery, Elfmany, Williamsy, nawet Poledourisa, Powella i Silvestriego (i to bynajmniej nie tylko np Imperial March czy Taniec Eleny) Zgadywał z 90% mówiąc np ale jaja nie słuchałem tego sto lat a filmu to już nie pamiętam nawet. A większośc z tych rzeczy ja sam nie słuchałem od stu lat. Nie powiecie mi że to jest pompowane w mediach bo nie jest. Bo muzyka filmowa powinna mieć chwytliwy i rozpoznawalny temat który pociągnie ludzi i zwróci na siebie uwagę oraz powinna być doskonale zauważona w filmie, tak żeby np na przykładzie powyższej Incepcji laik zwócił na nią uwagę i powiedział "no film zajebisty był no i muza dawała radę". Takie jest moje zdanie i taka jest wg mnie rola muzyki filmowej - powinna być zauważalna i przyciągąc rózne gusta i róznych ludzi. Co z tego że parę fanbojów na krzyż będzie się ekscytowało takim np Desplatem że pięknie i klasycznie pisze i w ogóle fachura skoro nic za tym nie przemawia. Sztuka dla sztuki? To nie XIX wiek! Ale skoro ktoś tak chce... Dla mnie kultura ma się samo promować, zdobywać nowych fanów, otwierać się na szerokie gusta, przyciągąć do siebie, powodować że komuś będzie się chciało eksplorować temat. Dlatego też wolę np. takie jedno "Arrival To Earth" Jabłońskiego, które żądną fachurą i techniką nie jest, ale na które szary lud zwróci uwagę - wyjdzie jakiś dresik z seansu, nie znając nic z muzy filmowej i zacznie poszukiwac, dociekać, wgłebiać się w temat.. niż pół dyskografii Desplata, o którego muzie po wyjściu z kina nikt nic nie powie ewnetualnie zada pytanie "a tam była jakaś muza?". Tak jak w muzyce popularnej album czy to popowy czy rokowy czy nieważne jaki musi mieć hit by nie zginąć w tłumie, tak i muza filmowa musi mieć coś że zostanie zauważona i zapamiętana.

Zaraz oczywiście krzykacze będą pisać że znów mówię o słupkach itd, że mam zrypany gust i patrzę pod względem marketingu, ale własnie ja nie mówię o tym. Wolę żeby szary człowiek nie obyty w muzie filmowej rozpoczął ekplorację tematu od róznych kupek z RCP, by przekonać się po jakimś czasie o lepszych rzeczach w filmówce, niż aby nie podjął w ogóle tematu przez to że taki Desplat połozy po raz kolejny film pisząc plumkanie lub dywan i taki szary człowiek w ogóle muzy nie zauważył. I jaki mamy później efekt? Ano taki że dyskutuje potem o danym scorze znów tylko garstka fanbojów n a forum jak filmmusic, a poza tym score nie istnieje. I to jest dla mnie przykre, bo czy czymś takim mamy popularyzowac gatunek? Jak ma być ta muzyka wydawana, kupowana czy słuchana jak człowiek teraz z 10 filmów wychodzi z kina i w ogóle nie zwróci uwagę że tam była jakaś muzyka.. Wbrew pozorom ludzie wcale nie są idiotami i mają dziś wybór. Mają wiele blockbusterów w kinach, wiele płyt do ściągnięcia czy kupienia. Ceny płyt są takie same, to dlaczego jedne się sprzedają (te zauważone w filmie) a drugie nie? Dlaczego leży na półce taka Incepcja a obok Malowany Welon w tej samej cenie a znika tylko incepcja? Odpowiedźcie sobie sami. A jesli ktoś chce traktować muzę filmową jako tylko wyłącznie coś ambitnego i jak nasz Bodzio Kaczyński negujący każdy gatunek muzyki poza operową, negować każde coś co jest mniej ambitne, to oczywiście jego wybór. Na szczęście to zwykli ludzie chodzą na prescreeningi w USA i stąd też tej wydmuchanej hambitności w muzyce filmowej mniej, a coraz więcej takiego RCP, które pisze skrajnie różnie, często skrajne kupy, ale przynajmniej zwraca na siebie uwagę i prowokuje dyskusje, a nie pozostaje kolejnym bezimiennym tworem ambitnego i pięknego grania dla wąskiej grupy fanów na krzyż, którzy potem wręczają pseudo nagrody typu ifmca, czymś co nikt poza gronem tych recenzentów nie posłucha i nie będzie o tym wiedział...
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
nadszyszkownik Kilkujadek
Nominowany do Emmy
Posty: 1598
Rejestracja: wt sty 19, 2010 16:47 pm
Lokalizacja: ziemie odzyskane

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1282 Post autor: nadszyszkownik Kilkujadek » czw lip 07, 2011 11:49 am

Duchota straszna i nie chce mi się zbytnio pisać, jednym zdaniem, wreszcie ktoś nazwał rzecz po imieniu. Kropka :)

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1283 Post autor: Marek Łach » czw lip 07, 2011 11:49 am

Wracając do Pottera:
hp_gof pisze: Będzie na koniec filmu mocny akcent, bo w epilogu pojawi się Leaving Hogwarts Williamsa (co potwierdzone jest nie wprost w wywiadzie). A New Beginning będzie podłożone pod ostatnią scenę na tle Hogwartu po bitwie.
Chodzi Ci o ten fragment: "Also, at the end of the film when we say goodbye to these three kids who are becoming adults and are looking towards a new life, the John William's theme is present. It's one of the most wonderful themes ever written for films, so it's a delight to work with it." ?

Szczerze, nie podoba mi się takie mechaniczne wklejenie Leaving Hogwarts. Brzmi to leniwie i trochę jak tandetny chwyt ze strony Desplata i Yatesa, albo jak akt desperacji po adresem żądnych Hedwigi fanów. Jeśli to prawda, to nie rozumiem, czemu nie pokwapili się, żeby chociaż zrobić jakiś fajny, świeży aranż.

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7893
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1284 Post autor: DanielosVK » czw lip 07, 2011 12:28 pm

Ja powiem tylko, że te wszystkie melodie Desplata bym rozróżnił, więc nie wiem jakim cudem taki niby wielki fan Francuza tego nie zrobił? :shock:
Szczerze, nie podoba mi się takie mechaniczne wklejenie Leaving Hogwarts. Brzmi to leniwie i trochę jak tandetny chwyt ze strony Desplata i Yatesa, albo jak akt desperacji po adresem żądnych Hedwigi fanów. Jeśli to prawda, to nie rozumiem, czemu nie pokwapili się, żeby chociaż zrobić jakiś fajny, świeży aranż.
Raczę się zgodzić.
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

hp_gof

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1285 Post autor: hp_gof » czw lip 07, 2011 14:03 pm

Marek Łach pisze:Wracając do Pottera:
Szczerze, nie podoba mi się takie mechaniczne wklejenie Leaving Hogwarts. Brzmi to leniwie i trochę jak tandetny chwyt ze strony Desplata i Yatesa, albo jak akt desperacji po adresem żądnych Hedwigi fanów. Jeśli to prawda, to nie rozumiem, czemu nie pokwapili się, żeby chociaż zrobić jakiś fajny, świeży aranż.
Nie, nie, nie! Ma to być chyba aranżacja. Ciężko powiedzieć, bo mało kto film już widział. Ja też nie jestem fanem wklejania utworu sprzed 10 lat, zresztą wydaje się bardziej prawdopodobne, że nagrali go jeszcze raz, dostosowując do konkretnej sceny, bo inaczej by pewnie nie pasował aż tak dobrze. Zobaczymy.
Jeszcze kawałek wywiadu:
Will we hear any themes inspired by the work of Patrick Doyle or Nicholas Hooper?
Alexandre: I don’t think you will hear themes by Patrick Doyle. Nicholas Hooper you might, but that’s a surprise you will have when you see the film.
Ciekawe co to będzie :P

Do Adama: no cóż, każdy ma inne podejście do muzyki filmowej i fajnie jest. Zważając na to, że większość osób, które idą do kina na HP to i tak fani HP, to nie ma znaczenia kto skomponuje muzykę i jak to zrobi, większość z nich i tak po nią sięgnie, przesłucha i znajdzie coś dla siebie. I zainteresuje się twórczością danego kompozytora. Zdziwiłbyś się, w jakim stopniu fani HP znają twórczość Desplata :)
Ja się cieszę, że w muzyce filmowej mamy różnorodność. Nie wszystkie ścieżki muszą się promować. Gdyby tak było, bylibyśmy zalani masą komercyjnej tandety.
Skoro Desplat dostał się do Hollywood i się nadal tam utrzymuje i komponuje również do kasowych hitów i jest zauważany i doceniany przy okazji różnych nagród (bardziej profesjonalnych i bardziej masowych), no to chyba producenci mają jakiś powód, w tym finansowy, żeby go zatrudniać, a także pan Desplat w jakiś sposób promuje muzykę filmową, skoro jakoś jego płyty się sprzedają.
Adam Krysiński pisze:coraz więcej takiego RCP, które pisze skrajnie różnie, często skrajne kupy, ale przynajmniej zwraca na siebie uwagę i prowokuje dyskusje, a nie pozostaje kolejnym bezimiennym tworem ambitnego i pięknego grania dla wąskiej grupy fanów na krzyż, którzy potem wręczają pseudo nagrody typu ifmca, czymś co nikt poza gronem tych recenzentów nie posłucha i nie będzie o tym wiedział...
A ja nie chcę skrajnej kupy, która będzie krzyczeć na mnie z mojej półki z płytami. Takie kupy zwracają na siebie uwagę, ale krótkotrwale. Co to za promocja muzyki filmowej, skoro ktoś kupi płytę, a po chwili zachwytu stwierdzi, że wydał kasę niepotrzebnie.
Natomiast promowanie muzyki filmowej przez chwytliwe, mocne tematy od uznanych kompozytorów (i nie tylko) - bardzo chętnie! Ale nie chciałbym, żeby WSZYSCY komponowali wg takiego schematu, bo muzyka filmowa stała by się jeszcze bardziej wtórna i monotonna. Desplat wkupił się w łaski Hollywood, bo podchodzi do tematu troszkę inaczej. I przez to też skłania do dyskusji. I jest różnorodnie. I każdy znajdzie coś dla siebie. Gdybym miał TYLKO dobrze słuchalne scory do wyboru, to być może nie miałbym co dalej eksplorować :) A skoro umawiamy się, że świat muzyki filmowej jest różnorodny, to czemu ostatni Potter musi być wizytówką muzyki filmowej, a nie może być po prostu kawałkiem dobrej muzyki, nawet za cenę braku nieśmiertelności? Był Williams, zrobił dla serii, co miał zrobić. Przyszli inni, zrobili swoje po swojemu, znaleźli swoich fanów. Takie życie, nie można mieć wszystkiego.
Następnym razem dobierz sobie do rozmowy prawdziwego fana Desplata, a nie jakiegoś pseudofana. Ja też sobie mogę wykupić wszystkie płyty jakiegoś kompozytora i wciskać ludziom kit, że go uwielbiam. Nie przesadzajmy, że motywy pisane przez Desplata są aż tak nierozpoznawalne. Nieprzekonujący dla mnie przykład :)
Problem polega na tym, że generalnie przeciętni ludzie traktują kino wyłącznie jako rozrywkę, a nie jako sztukę. Więc g**** ich obchodzi czy w filmie jest muzyka, czy jej nie ma, jaka jest, jaką spełnia rolę. A ci, którzy zwracają na to uwagę, nie potrzebują zachęty, żeby się nią zainteresować.

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1286 Post autor: Marek Łach » czw lip 07, 2011 14:15 pm

hp_gof pisze:Nie, nie, nie! Ma to być chyba aranżacja. Ciężko powiedzieć, bo mało kto film już widział. Ja też nie jestem fanem wklejania utworu sprzed 10 lat, zresztą wydaje się bardziej prawdopodobne, że nagrali go jeszcze raz, dostosowując do konkretnej sceny, bo inaczej by pewnie nie pasował aż tak dobrze. Zobaczymy.
Jeśli wierzyć tej liście, to raczej zapowiada się na ctrl+c, ctrl+v Williamsa, a nie rearanżację:

1M1 – OPENING
1M2 – A GOBLIN BY THE SEA
1M3 – OLIVANDER
1M4 – OUTSIDE GRINGLOTTS
1M5-6 – THE BANK 5
1M7 – TUNNEL
1M8-9 – UNDERWORLD & VAULT
1M10 – DRAGON FLIGHT
2M6 – BOYS RECIEVE DETENTION (John Williams) - from Chamber of Secrets
2M14 – NEVILLE ARRIVES
2M14B – GINNY
3M15 – STUDENT’S MARCH, SNAPE AND HARRY
3M16 – McGONALL vs SNAPE
3M16B – VOLDY’S INFLUENCE
3M17 – TRIO ON STAIRS, McGONAGALL & NEVILLE
3M17A – STATUES
3M18-21 – GREY LADY & BATTLE
3M22 – CHAMBER OF SECRETS
4M23A – NEVILLE RUNS
4M23B – NEVILLE AND BATTLEFIELD
4M24 – HARRY AND GINNY KISS AND MALFOY CHASE
4M24A – ROOM OF REQUIREMENTS
4M25 – BROOMSTICKS AND FIRE
4M27 – COURTYARD AND APOCALPSE
5M30 – TRIAGE
5M31 – SNAPE AND LILLY
5M32 – HARRY ON STAIRS
5M33 – CLEARING
6M34 – HARRY SURRENDERS
6M35 Pt 1 – HARRY IS DEAD
6M35 Pt2 – (patch) PROCESSION (patch)
6M35 Pt2 – PROCESSION
6M36 Pt1 – NEVILLE THE HERO
6M36 Pt 2 – HARRY NOT DEAD
6M37 Pt 1 – SHOWDOWN
6M37 Pt 2 – SHOWDOWN
6M37 Pt2 – SHOWDOWN (redo)
6M37 Pt3 – THE FALL
6M38 – (MOTOR) VOLDY’S END
7M40 – VIADUC
9M2 – OPENING – DUMBLEDORE & HARRY (J.W.)- from Chamber of Secrets
9M2 – (patch) LEAVING HOGWARTS (J.W.)
9M2 – (pickup) LEAVING HOWARTS (J.W.)

Ale że nie jest to potwierdzone, miejmy nadzieję, że tak nie będzie.

hp_gof

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1287 Post autor: hp_gof » czw lip 07, 2011 14:48 pm

Widziałem to, ale to jest chyba fake. Kto by nazwał Voldemorta w oficjalnej rozpisce Voldym? :P A nawet jeśli wkleili Williamsa, to go nagrali ponownie. Zobaczymy.
By the way, ktoś kojarzy, o jakie kawałki chodzi konkretnie? Gdzie na płycie to można znaleźć?
2M6 – BOYS RECIEVE DETENTION (John Williams) - from Chamber of Secrets
9M2 – OPENING – DUMBLEDORE & HARRY (J.W.)- from Chamber of Secrets
No bo to wiadomo, że to Leaving Hogwarts :P
9M2 – (patch) LEAVING HOGWARTS (J.W.)
9M2 – (pickup) LEAVING HOWARTS (J.W.)

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14362
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1288 Post autor: lis23 » czw lip 07, 2011 15:03 pm

hp_gof pisze:
Adam Krysiński pisze:desplatowe pottery nie wpłyną w żaden sposób na gatunek i za rok nikt o nich nie będzie pamiętał, nie mówiąc o tym by ludzie kojarzyli jakikolwiek z nich temat. także desplat powtórzył bezpłciowe i tylko poprawne granie doyla czy hoopera, tworząc coś by tylko było i tyle. te scory nie mają żadnej przyszłości.
No i mam to gdzieś, że nie mają przyszłości :) Wolę mieć jednolity bardzo dobry score Desplata bez wybijających się aż tak bardzo utworów niż kolorową wizytówkę od Williamsa (z kilkoma highlightami nadymanymi do rozmiarów kilkuminutowej suity z resztą score'u jechaną na autopilocie), w którą mam się gapić przez lata.
Wydaje mi się,ze zachowujesz się trochę jak anty fan Williamsa ;)
ja jednak wolę " kolorową wizytówkę " od Williamsa,niż " bezpłciową i tylko poprawną " pracę Desplata - bo taka ona,niestety jest i muszę się tu zgodzić z Adamem - dla mnie muzyka Desplata do obu części Insygniów to solidna,poprawna ale tylko poprawna muzyka i nic więcej a jednak spodziewałem się czegoś więcej,czegoś co zapamiętam,czegoś co francuz wniesie do serii bo jednak wydaje mi się że jeśli chodzi o tematyczność to Doyle spisał się znacznie lepiej.
Nie czepiałbym się też tak nagminnie owego ' autopilota ' u Williamsa,bo zdarzyło się to tylko w przypadku drugiego Pottera i drugich Gwiezdnych Wojen - nawet Williams na " autopilocie " stworzył do " Komnaty Tajemnic " cztery różnorodne tematy - ba!,Williams potrafił też całkowicie odciąć się od swoich dwóch pierwszych partytur do HP i stworzyć " Więźnia Azkabanu " praktycznie od zera - Desplat niczym mnie nie zaskoczył i,niestety,jego praca nie będzie przeze mnie zapamiętana - i myślę że nie tylko przeze mnie.
Problem polega na tym, że generalnie przeciętni ludzie traktują kino wyłącznie jako rozrywkę, a nie jako sztukę. Więc g**** ich obchodzi czy w filmie jest muzyka, czy jej nie ma, jaka jest, jaką spełnia rolę.
Myślisz że bezpłciowa i nijaka muzyka towarzysząca wielu dzisiejszym filmom natchnie widzów do zmiany swojego postrzegania filmu i muzyki,oraz jej roli w filmie? - ja myślę że jednak nie
pamiętajmy że filmy z serii HP są bardzo popularne i że jest to idealna szansa na promocję muzyki filmowej,bo jest szansa że przebije się ona do większej niż zwykle grupy odbiorców.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

hp_gof

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1289 Post autor: hp_gof » czw lip 07, 2011 15:34 pm

Nie jestem antyfanem Williamsa, tylko antyfanem ciągłego gadania o Williamsie w kontekście HP. Ja wiem, że to jest nieuniknione, ale tutaj niemal każda uwaga w kierunku pracy Desplata kończy się tym, że najlepiej by było gdyby zrobił to Williams; że Desplat nie podszedł do tego filmu w określony sposób (właśnie taki, jaki prezentuje Williams) bla bla bla. No i stąd pojawia się tu szereg zupełnie niepotrzebnych postów w kwestii pojedynku Williams-Desplat. Ja lubię większość tematów Williamsa, jego muzyka sprawdza się w dwóch pierwszych cukierkowych filmach, a muzyka do Więźnia Azkabanu jest spośród ośmiu soundtracków moją ulubioną, jak również film Cuarona jest moim ulubionym z serii, niezależnie od tego co zrobił Yates z Insygniów częścią drugą. Skoro wraz ze zmianą kompozytora do Czary Ognia seria utraciła spójność tematyczną, którą gwarantował Williams, i od tej pory, cokolwiek by robiono, nikt oprócz Williamsa nie był w stanie przywrócić tamtego brzmienia, a najlepszym możliwym do osiągnięcia efektem jest stworzyć poprawny, dobry score; to jaki jest sens oczekiwać od Desplata czegoś, czego on nie robi? Stylu, którego on nie ma zamiaru podrabiać, bo 1) nie da się go podrobić 2) efekt podrabiania byłby mizerny 3) Desplat ma swój własny styl. Dlaczego mało kto ocenia tutaj score podając konkretne przykłady, oceniając konkretne utwory, odnosząc się do tego, jaką stronę powinny ilustrować, jaką sceną były inspirowane? Więcej jest paplaniny na temat ogólnego podejścia do tego filmu i ogólnego podejścia do muzyki filmowej. Więcej jest porównywania do innych osiągnięć niż niezależnej oceny konkretnych utworów samych w sobie i w kontekście konkretnej sceny (nawet bez obejrzenia filmu, bo fabuła jest powszechnie znana). No ale na szczęście wkrótce pojawią się recenzje.
Jak chcecie, to zachwycajcie się pierwszymi trzema scorami Williamsa albo fantazjami, co Williams skomponowałby do części 5-8. Dla mnie praca Desplata jest więcej niż solidna czy poprawna i ma to "coś więcej". I zawiera chyba wszystkie elementy/cechy, które wg mnie powinien zawierać score do wielkiego finału (przy założeniu że muzyki nie napisał Williams). Poza tym ocena pracy, że jest solidna, to bardzo dobra ocena! Jeśli się dodatkowo sprawdzi w filmie, to jeszcze lepiej! Dobrze jest :)
Do lis23 - Ciebie Desplat nie zaskoczył, a mnie tak. Każdy odbiera to inaczej.
Jakbym miał z tych ośmiu filmów ustawić 3 na podium, to byłyby to w kolejności:
1. HP3 - Williams
2. HP8 -Desplat
3. HP4 - Doyle

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14362
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: ALEXANDRE DESPLAT - HARRY POTTER i INSYGNIA ŚMIERCI (I &

#1290 Post autor: lis23 » czw lip 07, 2011 16:14 pm

hp_gof pisze:Nie jestem antyfanem Williamsa, tylko antyfanem ciągłego gadania o Williamsie w kontekście HP. Ja wiem, że to jest nieuniknione, ale tutaj niemal każda uwaga w kierunku pracy Desplata kończy się tym, że najlepiej by było gdyby zrobił to Williams; że Desplat nie podszedł do tego filmu w określony sposób (właśnie taki, jaki prezentuje Williams) bla bla bla.
Nie o to chodzi

po pierwsze,nikt nie chciałby aby Desplat kopiował Williamsa,bo to by była zwykła kalka
po drugie,nie byłoby narzekań,gdyby muzyka Desplata wybijała się ponad przeciętność,gdyby kompozytor zaproponował coś od siebie,coś czego jeszcze w serii nie było
ale praca francuza jest po prostu poprawna i tyle,nic ponad to
lubię sobie posłuchać " New Moon ",tam jest jakiś zamysł,klimat,może nawet czar,niczego więcej po Desplacie nie oczekiwałem,tylko czegoś podobnego do tej partytury,muzyki z jakimś klimatem,czarem - tymczasem dostałem pracę częściowo nudną,częściowo niespójną i nie trzymającą poziomu / jeśli idzie o całość /,odnoszę jednak wrażenie że Desplat zmarnował swoja szansę,a nawet że dostał On tę muzykę do roboty tylko dlatego,ze jest obecnie popularny - mogli już wybrać kogoś z większym dorobkiem,jeśli nie Williamsa to może Hornera?,Howarda?
sam nie wiem ... po prostu jest mi trochę przykro,że po odejściu Williamsa z serii,zarówno filmowo jak i muzycznie seria HP straciła bardzo dużo na swojej atrakcyjności - słabe filmy Yatesa + bardzo przeciętne ilustracje,partytura Desplata,niestety wpisuje się w ową przeciętność,gdyż nie ma ona żadnej siły przebicia
i jeszcze raz; nie oczekiwałem kopii Williamsa tylko tego,żeby kompozytor potrafił wnieść do muzycznej serii coś nowego,świeżego,coś z czego zostanie on zapamiętany - może pewną świeżość tu czuć ale jest jej zdecydowanie za mało,a już zupełnie brakuje tu polotu.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

ODPOWIEDZ