Marek Łach pisze:Wracając do Pottera:
Szczerze, nie podoba mi się takie mechaniczne wklejenie Leaving Hogwarts. Brzmi to leniwie i trochę jak tandetny chwyt ze strony Desplata i Yatesa, albo jak akt desperacji po adresem żądnych Hedwigi fanów. Jeśli to prawda, to nie rozumiem, czemu nie pokwapili się, żeby chociaż zrobić jakiś fajny, świeży aranż.
Nie, nie, nie! Ma to być chyba aranżacja. Ciężko powiedzieć, bo mało kto film już widział. Ja też nie jestem fanem wklejania utworu sprzed 10 lat, zresztą wydaje się bardziej prawdopodobne, że nagrali go jeszcze raz, dostosowując do konkretnej sceny, bo inaczej by pewnie nie pasował aż tak dobrze. Zobaczymy.
Jeszcze kawałek wywiadu:
Will we hear any themes inspired by the work of Patrick Doyle or Nicholas Hooper?
Alexandre: I don’t think you will hear themes by Patrick Doyle. Nicholas Hooper you might, but
that’s a surprise you will have when you see the film.
Ciekawe co to będzie
Do Adama: no cóż, każdy ma inne podejście do muzyki filmowej i fajnie jest. Zważając na to, że większość osób, które idą do kina na HP to i tak fani HP, to nie ma znaczenia kto skomponuje muzykę i jak to zrobi, większość z nich i tak po nią sięgnie, przesłucha i znajdzie coś dla siebie. I zainteresuje się twórczością danego kompozytora. Zdziwiłbyś się, w jakim stopniu fani HP znają twórczość Desplata

Ja się cieszę, że w muzyce filmowej mamy różnorodność. Nie wszystkie ścieżki muszą się promować. Gdyby tak było, bylibyśmy zalani masą komercyjnej tandety.
Skoro Desplat dostał się do Hollywood i się nadal tam utrzymuje i komponuje również do kasowych hitów i jest zauważany i doceniany przy okazji różnych nagród (bardziej profesjonalnych i bardziej masowych), no to chyba producenci mają jakiś powód, w tym finansowy, żeby go zatrudniać, a także pan Desplat w jakiś sposób promuje muzykę filmową, skoro jakoś jego płyty się sprzedają.
Adam Krysiński pisze:coraz więcej takiego RCP, które pisze skrajnie różnie, często skrajne kupy, ale przynajmniej zwraca na siebie uwagę i prowokuje dyskusje, a nie pozostaje kolejnym bezimiennym tworem ambitnego i pięknego grania dla wąskiej grupy fanów na krzyż, którzy potem wręczają pseudo nagrody typu ifmca, czymś co nikt poza gronem tych recenzentów nie posłucha i nie będzie o tym wiedział...
A ja nie chcę skrajnej kupy, która będzie krzyczeć na mnie z mojej półki z płytami. Takie kupy zwracają na siebie uwagę, ale krótkotrwale. Co to za promocja muzyki filmowej, skoro ktoś kupi płytę, a po chwili zachwytu stwierdzi, że wydał kasę niepotrzebnie.
Natomiast promowanie muzyki filmowej przez chwytliwe, mocne tematy od uznanych kompozytorów (i nie tylko) - bardzo chętnie! Ale nie chciałbym, żeby WSZYSCY komponowali wg takiego schematu, bo muzyka filmowa stała by się jeszcze bardziej wtórna i monotonna. Desplat wkupił się w łaski Hollywood, bo podchodzi do tematu troszkę inaczej. I przez to też skłania do dyskusji. I jest różnorodnie. I każdy znajdzie coś dla siebie. Gdybym miał TYLKO dobrze słuchalne scory do wyboru, to być może nie miałbym co dalej eksplorować

A skoro umawiamy się, że świat muzyki filmowej jest różnorodny, to czemu ostatni Potter musi być wizytówką muzyki filmowej, a nie może być po prostu kawałkiem dobrej muzyki, nawet za cenę braku nieśmiertelności? Był Williams, zrobił dla serii, co miał zrobić. Przyszli inni, zrobili swoje po swojemu, znaleźli swoich fanów. Takie życie, nie można mieć wszystkiego.
Następnym razem dobierz sobie do rozmowy prawdziwego fana Desplata, a nie jakiegoś pseudofana. Ja też sobie mogę wykupić wszystkie płyty jakiegoś kompozytora i wciskać ludziom kit, że go uwielbiam. Nie przesadzajmy, że motywy pisane przez Desplata są aż tak nierozpoznawalne. Nieprzekonujący dla mnie przykład

Problem polega na tym, że generalnie przeciętni ludzie traktują kino wyłącznie jako rozrywkę, a nie jako sztukę. Więc g**** ich obchodzi czy w filmie jest muzyka, czy jej nie ma, jaka jest, jaką spełnia rolę. A ci, którzy zwracają na to uwagę, nie potrzebują zachęty, żeby się nią zainteresować.