Ja jeszcze nie wiem czy ze śmiechu padnę, gdyż zastanawiam się czy od razu słuchać ten score, czy dopiero kiedy zapoznam się z filmem

Chociaż tę drugą opcję wybieram przy naprawdę ważnych i oczekiwanych przeze mnie filmach, jak "Avatar", "Inception", "The Dark Knight" itd. A "Harry Potter" od dłuższego czasu do tej listy się nie zalicza. Mimo to nie wiem czy jednak na razie się nie wstrzymam z przesłuchaniem.
Trudno mi oceniać słowa Marka, nie znając score'u. Ale obie strony oczywiście musiały pójść w radykalne strony, przez słowo "akcyjniak", które rzeczywiście w przypadku Desplata brzmi dość śmiesznie. Ale też nie uważam, że jako kontrargument należy od razu atakować Tylerem i Jablonskym, gdyż np. dla mnie świetny "akcyjniak" to "Matrix: Revolutions" i to ja rozumiem pod słowem muzyka akcji
Ciekawy jest jednak fakt, że wedle słów Adama większość action-score'u opartego jest ostinatowe, że się tak wyrażę. Ciekawe, bardzo ciekawe

Czyżby więc mieliśmy równych i równiejszych, którzy mogą ostinat używać?

Gdyż normalnie jak się jakiś pojawia nowy score z ostinatami to od razu fala krytyki za nim płynie.
- myślę, że tematu Hedwigi jest w sam raz i że Desplat z Yatesem znaleźli tu złoty środek - z jednej strony podobno świat dziecięcej magii został daleko w tyle, więc na Hedwigę nie ma miejsca, ale wrzucanie melodii Williamsa tu i ówdzie wywołuje wrażenie tęsknoty za niewinnością pierwszych przygód Pottera i spółki; no i Hedwig's Theme rzuca sie tu w oczy, inaczej niż w Part I
Mam niestety inne zdanie. I też jestem ciekaw na ile to Desplat wyperswadował Yatesowi pomysł wypieprzenia całkowicie "Hedwige's Theme". Widzę niestety, że wygłoszona przy pierwszych "Insygniach" teza Desplata i Yatesa, że "Hedwige's Theme" uosabia dziecięcy Hogwart itd. się przyjął. Np. w takim utworze "A Window to the Past", które w przepięknym stylu ukazuje tęsknotę i ból za straconymi bliskimi "temat sowy" się przewija i jakoś nie razi.
Po za tym dalej twierdzę, że "Hedwige's Theme" da się dobrze prze aranżować. Już nawet Doyle'owi całkiem nieźle to wyszło w mrocznym początku "Czary Ognia". A zresztą wystarczy prosty przykład: "Marsz Imperialny", motyw, który sam w sobie zdaje się nie za bardzo może wzruszać, smucić itd. A jednak w "Powrocie Jedi" w scenie zdejmowania przez Luke'a maski Vadera słyszymy przepiękną, spokojną, delikatną, liryczną aranżację "Marszu Imperialnego", która sprawia, że każdy szanujący się fan "Star Wars" przeciera łzy z oczu
A po za tym ja nie wymagam, aby "Hedwige's Theme" pojawiało się co minuta w filmie. I od 2 sekundowych fragmentów wolałbym, czy też chciałbym klamrę. "Hedwige's Theme" na otwarcie i krótki fragment "Hedwige's Theme" na zamknięte. Tak jak w pierwszych trzech, a nawet czterech częściach, gdyż jednak Doyle aż tak bardzo od tej zasady nie odskoczył.
Ale wiadomo to są moje widzi misi, a teraz i tak już jest musztarda po obiedzie.
Choć jak zaznaczyłem, nie zamierzam się całkowicie wypowiadać, ani z góry krytykować muzyki nie znając jej.