Wojtek pisze:1998Paweł Stroiński pisze: Szeregowiec Ryan jest z roku 1999, nie 2000.

http://www.youtube.com/watch?v=hBmcbkxqL6w
Sorry, ale z tym mi się to skojarzyło.

Wojtek pisze:1998Paweł Stroiński pisze: Szeregowiec Ryan jest z roku 1999, nie 2000.
Verhoeven to nie jankes, nadal jedynie rezydent, natomiast Mr. ABADAR to amerykaniec pełną gębąWojtek pisze:Przy Verhoevenie Schwarzenegger mógłby być nauczycielem angielskiego
Bueee ... gdyby Spielberg tak spierdzielił literacki pierwowzór " War Horse ' jak autorzy " Fantastycznego Pana Lisa " , to bym go oskalpowałhp_gof pisze:
Choć z oczywistych względów wolałbym:
Właśnie o tym mówię, już Ci się włącza agresorlis23 pisze:
Bueee ... gdyby Spielberg tak spierdzielił literacki pierwowzór " War Horse ' jak autorzy " Fantastycznego Pana Lisa " , to bym go oskalpował
Tyle, że, Widzisz, mi nie podoba się wszystko, czego Williams dotknął i nie twierdzę, że każda jego praca to " geniusz " i " megakult "bladerunner22 pisze:Nie no poziom fanbojstwa lisa mniej więcej sprowadza się to takiego zachowania o którymś kiedyś czytałem na portalu muzykafilmowa.pl
Chwilami, i owszem, twórca "Szczęk" ociera się o patos i popada w nazbyt łzawy ton, rozciąga też zbytnio zakończenie, gdzie po jednej ściskającej gardło scenie, następuje kolejna i kolejna, aż zaczyna nas dławić od poczucia żalu na zmianę z radością i poczuciem ulgi. Ale taki jest Spielberg - stawia na proste ludzkie emocje, przekazane w prosty, ludzki sposób. Pomaga mu w tym świetny scenariusz, ukazujący oczami konia wycinki z wojny, John Williams swoją niezłą partyturą oraz Janusz Kamiński jak zwykle fantastycznymi zdjęciami. Choć bitwom ukazanym w "War Horse" daleko pod względem krwistości i brutalności do "Szeregowca Ryana" (wszak film był zamierzony jako kino familijne), wciąż jawią się jako najgorsza rzecz, jaką człowiek może zgotować człowiekowi... i zwierzętom. Nie brakuje spektakularnym scen, jak ostrzał okopów z wielkich dział, czy rozpaczliwa bieganina Joeya po polu bitwy. A wszystko to łączy się w piękną opowieść o miłości człowieka do zwierzęcia, o wierności i poświęceniu i o tym, że nadzieja umiera ostatnia.
To i tak lepiej niż kilka lat temu na tym forum: jedna osoba wrzuca temat, jedna obśmiewa, ewentualnie megakultuje, jedna zrzędzi i tak w kole macieju, w forum wstąpiło nowe życie i to się liczyAdam pisze:ale taka jest prawda. od dobrych paru tygodni ludzie się tutaj czują niektórzy jak na forum Gosi Andrzejewicz. w kółko jedno i to samo. najśmieszniejsze jest to, że oba te nazwiska nie pokazują nic wybitnego od dłuższego czasu. a młodszego się na milion sposobów tłumaczy czemu znów po raz kolejny spartolił kolejny score lub dał go komuś spartolić. a raz na czas ktoś wyskoczy z tekstem że przecież 2 lata temu Incepcja była ok. łał normalnie, a ja przedwczoraj ściszałem telewizor. tego wymagacie od pierwszoligowych kompozytorów? żeby na 10 scorów co 2 lata napisali coś w miarę mądrego? doprawdy jest wiele ciekawszych nazwisk i prac. może załóżcie osobny dział Dżon i Hans, bo wszystkie wątki na samej górze w "Dyskusjach na tematy związane z muzyka filmową" są tylko w kółko o nich i nie idzie znaleźć nic innego