JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7894
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1216 Post autor: DanielosVK » wt sty 31, 2012 15:33 pm

<patrzy na wcześniejsze posty>

<chce dodać temat do ignorowanych>

<orientuje się, że na tym forum nie ma takiej opcji>



Obrazek
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
bladerunner22
Zdobywca Oscara
Posty: 2805
Rejestracja: ndz sie 21, 2011 14:16 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1217 Post autor: bladerunner22 » wt sty 31, 2012 15:36 pm

właśnie ić się wypłakać do mamy :roll: .
Jedna z najpiękniejszych piosenek Lady Pank :

''Zabić Strach''

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10485
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1218 Post autor: Ghostek » wt sty 31, 2012 15:37 pm

82 strony nastukali, a ile w temacie tak w ogóle? :D
Obrazek

Awatar użytkownika
bladerunner22
Zdobywca Oscara
Posty: 2805
Rejestracja: ndz sie 21, 2011 14:16 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1219 Post autor: bladerunner22 » wt sty 31, 2012 15:38 pm

Tomasz Goska pisze:82 strony nastukali, a ile w temacie tak w ogóle? :D
Williams to chyba główny temat muzyki filmowej :P .
Jedna z najpiękniejszych piosenek Lady Pank :

''Zabić Strach''

Awatar użytkownika
DanielosVK
Howardelis Vangeshore
Posty: 7894
Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1220 Post autor: DanielosVK » wt sty 31, 2012 15:44 pm

bladerunner22 pisze:właśnie ić się wypłakać do mamy :roll: .
Jak widzę wasze wywody to mam ochotę. :P
Fe.

Cóż za score, Howard Shore.

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14466
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1221 Post autor: lis23 » wt sty 31, 2012 15:48 pm

- Czy to, że jest to score Williamsa oznacza, że z automatu otrzymamy geniusz i nie wolno nam dostrzegać jego wad?
Oczywiście, że nie, patrz " Presumed Innocent ", "JFK ", " Nixon ", " Uśpieni " czy nawet " Szeregowiec ", ale z Williamsem jest tak, że nawet w słabszej formie, poniżej pewnego poziomu nie zejdzie - w przeciwieństwie do wielu innych kompozytorów.
co się dla nas najbardziej liczy w muzyce filmowej: nazwisko kompozytora? oddziaływanie muzyki w filmie? słuchalność na płycie? wyrazistość, która pozwoli nam nucić tematy po wyjściu z kina? oryginalność? czy czas trwania płyty?
Zdecydowanie, słuchalność na płycie, bo przecież to płyty słucham, a nie muzyki w filmie
z drugiej strony, często to muzyka w filmie zachęca do tego, żeby sięgnąć po płytę - tyle, że ja jestem już bardzo przyzwyczajony do tego, ze najpierw słucham płyty a dopiero potem oglądam film, jeżeli w ogóle dany film oglądam
jednym z niewielu odejść od tego schematu było " 7 Lat w Tybecie ", gdzie poszedłem do kina aby posłuchać muzyki Williamsa ;) - nie miałem wtedy jeszcze płyt CD a muzyki na MC nie wydano, neta też nie było :D
No bo wszystko zależy od początkowych założeń: czy chcemy oglądać filmy, które aż rażą swoim brutalnym realizmem i surowością, czy wolimy te pozycje, które zabierają nas w świat, którego w rzeczywistości nie uświadczymy, który jest poniekąd przestylizowany, bo lubimy oglądać takie bajeczki, przygody, ładne obrazki. I nietrudno zauważyć, że muzyka filmowa ma więcej do zaoferowania w tym drugim podejściu.
Ja lubię realizm i surowość, zwłaszcza w kinie batalistycznym, nawet w fantasy ( dlatego też LOTR Jacksona mnie po części rozczarował ) ale bardzo lubię też kino " baśniowe ", wystylizowane, umowne, " cukierkowe, ckliwe, naiwne i nierealne ", dlatego też " War Horse " bardzo przemawia do mojej wyobraźni, i to pomimo, że lubię naparzające się armie i poodcinane kończyny w strugach krwi ;).
Po prostu, jestem typem marzyciela, romantyka, idealisty ;)
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Mefisto

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1222 Post autor: Mefisto » wt sty 31, 2012 15:52 pm

lis23 pisze:Wiesz, ja tam " radosnej przygody " nie widzę, bo choć przemoc jest tu bardzo plastyczna i zakamuflowana, to jednak jest ( scena egzekucji dezerterów robi jednak wrażenie, podobnie jak sceny w okopach ).
Tu nie chodzi o samą przemoc, bo ta, choć być powinna jest drugorzędna. Tu chodzi raczej o podejście typu: "wokół zawierucha, giną ludzie, a tutaj koń sobie biega". Raz, że who gives a fuck, a dwa, że jakby wszystko to, co dzieje się wokół, nijak nie wpływa na trzon historii. Bo czy koń i chłopak w jakikolwiek sposób się zmieniają? Śmiem twierdzić, że nie. Do tego niektóre sceny wyglądają zwyczajnie jak wyjęte z innej bajki, a gros postaci jest tak papierowych, że aż boli. Fakt, zgodzę się co do powyższych scen, ale nie oszukujmy się - Spielberg ma takie perełki nawet w najgorszych swoich filmach.
Ostatnio słuchałem sobie klasyka, " JFK " i tam, oprócz genialnego motywu przewodniego, który ciągle za mną łazi, nie ma wiele uniesień a i część materiału to nie Williams.
To prawda, ale za to jak ta muzyka sprawuje się w filmie! Zresztą znowuż JKF, jak Ryan, to pozycja o wiele większej wagi i doniosłości. Ta druga co prawda w Koniu też występuje, ale wg mnie jest mocno wymuszona.
lis23 pisze:argumentu z " Szeregowcem " użył sam autor recenzji
no i nie widzę w czym problem - filmy o podobnej tematyce, muzyka też ma trochę wspólnych elementów.
lis23 pisze:nie pamiętam już, czy to Mefisto czy Koper, czy obaj, ale ktoś z tej dwójki od dawna pokazuje, że film mu się całkowicie nie podoba
6/10 dla filmu i bawiłem się w miarę nieźle (poza momentami nudy i przeciągania). Ale zarówno po temacie, jaki film dotyka, osobie reżysera i kompozytora spodziewałem się o wiele więcej. Nie nazwałbym się jednak hejterem. Ba! Pewnie kupię ten film na blu-ray, choćby dla samej oprawy wizualnej.
ewentualnie, ciekawym zabiegiem byłoby pisanie recenzji na podobnej zasadzie, jak kiedyś robił " Film ", tzn. dwie recenzje, jedna na + a druga na - w ten sposób mógłby się wypowiedzieć i " fanboy " i " hejter ".
Bardzo proszę - możesz sam napisać kontrrecenzję, którą możemy umieścić na stronie. Byle było w niej więcej solidnych argumentów, a nie samo lanie wody ;)
lis23 pisze:Nie jestem pewien czy docenia, skoro narzeka na powtarzalność motywu przewodniego ;)
doceniam, doceniam - ostatnio choćby mistrzowskie Rosewood, skoro już przy Johnie jesteśmy. Muzyka cholernie trudna i albumowo nie porywa, ale co za moc! co za piękno!
dla mnie to akurat największa zaleta muzyki filmowej, częste powroty tematu / tematów.
Myślę, że to zależy zarówno od mocy i wydźwięku takiego tematu, jak i całej ilustracji. W takim 25th hour, gdzie praktycznie nieprzerwanie leci ten sam motyw, to zupełnie nie nudzi i nie traci na wartości. War Horse nie jest jednak ani na tyle wyrazisty, jako całość, ani wielce oryginalny, ani w końcu sam temat nie miażdży moszny, więc jego zbyt częste użycie jest już problematyczne i męczące. Szczególnie, że tak epicki film dawał ogromne możliwości na znacznie bardziej porywającą i bogatszą tematykę.
bladerunner22 pisze:No ja dzięki jego recenzjom polubiłem i zacząłem doceniać pewne zalety muzyki Newmana i za to facet ma plusa :) On mi wskazał drogę :)
Prawie się wzruszyłem ;)
hp_gof pisze:No bo wszystko zależy od początkowych założeń: czy chcemy oglądać filmy, które aż rażą swoim brutalnym realizmem i surowością, czy wolimy te pozycje, które zabierają nas w świat, którego w rzeczywistości nie uświadczymy, który jest poniekąd przestylizowany, bo lubimy oglądać takie bajeczki, przygody, ładne obrazki.
Wszystko zależy też od realizacji. Ja np nie widzę problemu, żeby realizm połączyć z przygodą, bajką i przestylizowaniem. Spielberg zresztą już wcześniej udowadniał że można: Indiana Jones, Jurassic Park, Bliskie spotkania, Empire of the Sun, Catch Me If You Can, AI, Minority report, a nawet Terminal i ET, to przecież mniej lub bardziej bajki, które jednak nie sprawiają wrażenia przekombinowanych, nadmiernie przesłodzonych (no dobra, Terminal trochę jest taki w końcówce) i zupełnie nierzeczywistych, że o nadmiernym patosie nie wspomnę. Być może problem tkwi w samej historii o koniu, która w porównaniu z powyższymi tytułami nie robi większego wrażenia, więc trzeba się było jakoś ratować rozbuchaniem. Nie wiem. Wiem natomiast, że Spielbergowi nie wyszło - nie pierwszy raz zresztą.
I nietrudno zauważyć, że muzyka filmowa ma więcej do zaoferowania w tym drugim podejściu.
To prawda - przed filmem byłem o wiele bardziej krytyczny :)

hp_gof

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1223 Post autor: hp_gof » wt sty 31, 2012 15:56 pm

Lis powinien zmienić avatara:
Obrazek

Choć z oczywistych względów wolałbym:
Obrazek

Awatar użytkownika
bladerunner22
Zdobywca Oscara
Posty: 2805
Rejestracja: ndz sie 21, 2011 14:16 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1224 Post autor: bladerunner22 » wt sty 31, 2012 16:03 pm

Paweł Stroiński jak obejrzy film powinien niczym Krystian z filmtracksu pieprznąć na tytułowej UPDATE REVIEW :D .
Jedna z najpiękniejszych piosenek Lady Pank :

''Zabić Strach''

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14466
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1225 Post autor: lis23 » wt sty 31, 2012 16:10 pm

Tu nie chodzi o samą przemoc, bo ta, choć być powinna jest drugorzędna. Tu chodzi raczej o podejście typu: "wokół zawierucha, giną ludzie, a tutaj koń sobie biega". Raz, że who gives a fuck, a dwa, że jakby wszystko to, co dzieje się wokół, nijak nie wpływa na trzon historii. Bo czy koń i chłopak w jakikolwiek sposób się zmieniają? Śmiem twierdzić, że nie. Do tego niektóre sceny wyglądają zwyczajnie jak wyjęte z innej bajki, a gros postaci jest tak papierowych, że aż boli. Fakt, zgodzę się co do powyższych scen, ale nie oszukujmy się - Spielberg ma takie perełki nawet w najgorszych swoich filmach.
A dlaczego, niby koń i chłopak mięliby się zmienić? ( zwłaszcza koń, bo niby jak? )
to film bardzo przestylizowany, nie liczy się tu realizm przedstawionej sytuacji tylko odgórne założenie i umowność - założenie, że opowiadamy historię o koniu i wszystko inne jest temu podporządkowane
Spielberg wyznał, iż uważa że konie są równie inteligentne, co delfiny i myślę, że to temu poświęcony jest ten film - nie relacji chłopak - koń, bo tu emocje są bardzo stonowane, tu chodzi o samego konia i o wyeksponowanie jego inteligencji ( scena, gdy Joe'y pokazuje swojemu końskiemu towarzyszowi, jak iść w zaprzęgu - nie wiem, jak się nazywa ta uprząż zakładana na szyję konia ), to koń jest centralną postacią filmu, więc papierowość postaci drugoplanowych nie ma tu nic do rzeczy, zresztą, dla mnie wszyscy bohaterowie będący w posiadaniu konia byli ok, ale ja po prostu przyjąłem konwencje i założenie reżysera.
ostatnio choćby mistrzowskie Rosewood, skoro już przy Johnie jesteśmy. Muzyka cholernie trudna i albumowo nie porywa, ale co za moc! co za piękno!
Filmu nie widziałem ale muzykę znam, choć od niedawna.
War Horse nie jest jednak ani na tyle wyrazisty, jako całość, ani wielce oryginalny, ani w końcu sam temat nie miażdży moszny, więc jego zbyt częste użycie jest już problematyczne i męczące. Szczególnie, że tak epicki film dawał ogromne możliwości na znacznie bardziej porywającą i bogatszą tematykę.
A dlaczegóż to muzyka ma być oryginalna?, ja nie oczekuję oryginalności, tylko słuchalności, a ta, jest, i to mi jak najbardziej wystarcza
czasem oryginalność = brak słuchalności, wolę brak oryginalności a w zamian dobrą słuchalność ;)
Być może problem tkwi w samej historii o koniu, która w porównaniu z powyższymi tytułami nie robi większego wrażenia, więc trzeba się było jakoś ratować rozbuchaniem. Nie wiem. Wiem natomiast, że Spielbergowi nie wyszło - nie pierwszy raz zresztą.
O tym, czy wyszło, czy nie, można się przekonać znając tekst źródłowy; powieść lub przedstawienie teatralne - a nóż, miało być tak, jak jest?
czytałem, ze autor książki jest filmem zachwycony ;)
W 2009 roku producentka Kathleen Kennedy wraz z producentem i reżyserem Frankiem Marshallem obejrzała na West Endzie sceniczną wersję „War Horse”. Oboje od lat współpracowali ze Spielbergiem (Kennedy była współzałożycielką jego słynnej firmy Amblin). Od 1992 roku prowadzą własną firmę producencką, nadal zachowując bliskie relacje prywatne i zawodowe ze swym legendarnym kolegą z branży. To właśnie ona, będąc pod wielkim wrażeniem tego, co zobaczyła, nakłoniła Stevena, by przeczytał powieść, a potem wybrał się do teatru na „War Horse”. Było to 1 stycznia 2010 roku, w Londynie. Spielberg wspominał, że wzruszył się do łez, a potem długo rozmawiał z twórcami i wykonawcami spektaklu. Słynny reżyser i producent dał się uwieść opowieścią o chłopcu i jego koniu i bardzo szybko zakupił prawa do adaptacji powieści. Jej szczegółowa lektura utwierdziła go w przekonaniu, że chce na postawie tej książki nakręcić film. – Ta opowieść całkowicie mną zawładnęła – tłumaczył. – Jestem zdania, że ma w sobie wielką, niespotykaną uczciwość. Nasza ekranizacja skierowana jest do widowni rodzinnej. Opowiada o niezwykłym doświadczeniu i więzi, która łączy chłopca i konia, choć los tak gwałtownie i dramatycznie ich rozdziela. Myślę, że przesłanie naszego filmu będzie doskonale zrozumiałe w każdym kraju. Rzecz jasna Spielberg, swym zwyczajem, zadbał o wizualną stronę filmu i o widowiskowe atrakcje. Dał niezwykle sugestywny obraz świata ogarniętego niemal apokaliptycznym wojennym konfliktem. Zwracał jednak przy tym uwagę, że nie to było dla niego najistotniejsze: – To przede wszystkim rzecz o wierze, nadziei i wielkiej wytrwałości, zarówno ze strony konia, jak i jego opiekuna. Oraz o poświęceniu, które się z tak głębokim przywiązaniem wiąże.
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp? ... 2&sekcja=2
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
kiedyśgrześ
+ W.A. Mozart +
Posty: 6104
Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1226 Post autor: kiedyśgrześ » wt sty 31, 2012 16:14 pm

lis23 pisze:A dlaczego, niby koń i chłopak mięliby się zmienić? ( zwłaszcza koń, bo niby jak? )
Bo jak nie ma podróży, zmiany, to nie ma historii lisie, nie ma filmu :)
Obrazek

Awatar użytkownika
bladerunner22
Zdobywca Oscara
Posty: 2805
Rejestracja: ndz sie 21, 2011 14:16 pm

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1227 Post autor: bladerunner22 » wt sty 31, 2012 16:23 pm

znacie więcej takich ostów Williamsa jak War Horse Gejsza czy Lista Schindlera ?

8 lutego i tak kupie 2 osty Williamsa i będą to Tintin i War Horse , kurwa niech żyje Williams bez myślnika 8) .
Ostatnio zmieniony wt sty 31, 2012 16:24 pm przez bladerunner22, łącznie zmieniany 2 razy.
Jedna z najpiękniejszych piosenek Lady Pank :

''Zabić Strach''

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14466
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1228 Post autor: lis23 » wt sty 31, 2012 16:24 pm

kiedyśgrześ pisze:Bo jak nie ma podróży, zmiany, to nie ma historii lisie, nie ma filmu :)
Jakaś zmiana tam jest: chłopak zaciąga się do wojska a nie wyglądał na takiego, który marzy o wojaczce, a koń? - widać to w ostatniej scenie, gdy kamera pokazuje Joe'ya na tle zachodu słońca i słychać motyw wojenny, tutaj reżyser i kompozytor sygnalizują, przez co przeszedł nasz konik i że już nic nie jest takie samo.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
lis23
+ Ludvig van Beethoven +
Posty: 14466
Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
Lokalizacja: Sosnowiec

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1229 Post autor: lis23 » wt sty 31, 2012 16:27 pm

bladerunner22 pisze:znacie więcej takich ostów Williamsa jak War Horse Gejsza czy Lista Schindlera ?

.
Hmm ... " Hook ", " Far and Away ", " Keviny "?, " Stepmom "?, " Angela's Ashes " ( choć to trochę ponura i przytłaczająca praca, z częstymi powtarzaniami głównego motywu, ale ja ją lubię ;) ), " A.I "?.
Ostatnio zmieniony wt sty 31, 2012 16:28 pm przez lis23, łącznie zmieniany 1 raz.
Tylko On, Williams John ;)
Tylko on, Elton John ;) ;)

Awatar użytkownika
Wojteł
John Williams
Posty: 9895
Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody

Re: JOHN WILLIAMS - WAR HORSE (2011)

#1230 Post autor: Wojteł » wt sty 31, 2012 16:27 pm

Paweł Stroiński pisze: Szeregowiec Ryan jest z roku 1999, nie 2000.
1998
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara

ODPOWIEDZ