No spoko Lisu, tylko że z tym hejtem to jest trochę tak, jak z UFO - ponoć ktoś kiedyś widział, ale dowodów nie ma. Większość gadek na ten temat to media cytujące twórców, którzy starają się za wszelką cenę zwalić kiepskie wyniki filmu na fanów – popatrz na Johnsona, który wprost wyzywał fanów na twitterze i angażował się w pyskówki z nimi. Ta linia obrony jest bardzo prosta, popularna, i łatwa do sztucznego pompowania - tak było w remakiem ghostbuster, gdzie winę zrzucono na mizoginów, którzy nienawidzą kobiet (Sony posunął się nawet do tego, że celowo usuwał komentarze przejawiające zwykłą, niezwiązaną z płcią krytykę, zostawiając te mizoginistyczne, żeby udowodnić swoją linię obrony). To samo robili ludzie z SW - JJ, Ridley, Johnson, mówiąc, że film się nie podobał ludziom, którzy czują się zagrożeni przez kobiet, ruskim trollom, które zaniżały oceny, "manbabies", itd, itp. Tę samą kartą próbował asekuracyjnie zagrać Marvel przy premierze Captain Marvel, mówiąc, że film może mieć słabe odparcie przez szowinistów i mizoginów, dzięki czemu ustawili się w sytuacji niemożliwej do przegrania: słaby wynik - no tak, szowiniści nas zbojkotowali; dobry wynik - na przekór mizoginom zarobiliśmy miliard dolarów! (i ten drugi scenariusz się sprawdził).
Popatrz na to, co się dzieje w GoT - fani narzekali na to, że trzeci odcinek jest za ciemny i nic nie widać, operator stwierdził, ze fani nie potrafią sobie skalibrować telewizora, albo że oglądają to na ajfonach. Całę krytykę w sprawie GoT twórcy też próbowali zepchnąć na fanów, tylko tym razem nie do końca na to wyszło, bo dziennikarze raczej podzielali opinie fanów (zakładam, że za mało tutaj było grania polityką płci czy rasy, a za dużo czysto technicznych zjebek, takich jak to, że cały odcinek wygląda jak przysłowiowy Afroamerykanin w kopalni, z skoro już na identity politics zeszło

)
Co do hejtu na aktorkę, to jasne, to jest coś, co nie powinno mieć miejsca, przy czym też słyszałem plotki mówiące dość ciekawe rzeczy na temat sztucznego rozbuchania sprawy - ale tak jak mówię, tylko plotki, i dokładnie ich nie pamiętam, więc nie przytaczam tego jako argument. Przy czym fani udowodnili już nieraz, że potrafią być okropnymi ludźmi, jednak sukcesowi finansowemu filmów to nie zaszkodziło - vide hejt, z jakim musieli się mierzyć Jake LLoyd i Ahmed Best po TPM.
No i tyle z tego wychodzi, że Disney co dwa miesiące wynajduje nowy argument, dlaczego filmy się nie sprzedały, oddalając od siebie każdą uzasadnioną krytykę, albo wręcz odbijając ją w krzywym zwierciadle (Ray jest May Sue? Pewnie nienawidzisz kobiet! Jakoś Disney tego argument nie wysunął w momencie, w którym wielu ludzi narzekało na to, że Han w Solo jest Garym Stue. Co ciekawe, po tym, jak zrobił klapę, czytałem artykuł, który próbował to usprawiedliwiać tym ze publiczność jest zmęczona białymi protagonistami z kobietami i mniejszościami na drugim planie - dość zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że miesiąc wcześniej franczyza, w której 80% bohaterów to biali faceci z czarnym lub żeńskim sidekickiem, czyli marvel, zarobiła pierdyliard dolarów).
Prawda jest taka, że na pewno część ludzi bojkotowała Solo przez TLJ, albo złośliwie trollowała. Ale to był margines i nie ma szans, żeby tych ludzi było na tyle dużo, żeby mogli wyrobić taki spadek. No chyba, że na każdą czwórkę ludzi, która kiedykolwiek w zyciu widziała SW, trzy to hejterzy i trolle. TLJ na pewno zraził wielu casuali i zwyczajnie zabił zainteresowanie sagą zarówno wśród statystycznych widzów, jak i fanów. Nie mówię, że wszystkich, ale tak jak powiedział Jay z RLM "I just don't care anymore". Koniec tego filmu bardziej by pasował na koniec trylogii niż na środek, nie zostawił w zasadzie nic, co by nakręcało ludzi na następny film. A ciągle docinki Johnsona na twitterze i wyzywanie fanów, którzy robili disneyowi przychód chodząc na film po 5 razy i kupując zabawki (Które zawsze były żyłą złota dla SW, a teraz odnotowały niewiarygodny wręcz spadek), to taka próba wybielenia się i zagrania pod liberalne media, która tak na dobrą sprawę antagonizuje ludzi, którzy im wyrabiają cały przychód. Więc marketingowo to jest rozegrane po prostu tragicznie ze strony Disneya, tym bardziej, że mało kto te ich wymówki o toksycznych fanach łyka (serio? Pierwszy film z zyskiem 2,1 mld dolarów, Solo z 380 mln przez toksycznych fanów? Nice fandom you got there, Disney), poza kolejnymi artykułami które cytują siebie lub Disneya jako źródło, no i takimi typowymi fanbojami, którzy w sumie każde gówno w papierku z logiem SW uznają za satysfakcjonujący produkt :p
A żeby nie robić całkiem offtopu, to akurat te wymówki nie powinny wchodzić w grę przy Godzilli, niezależnie, ile prawdy w takich liniach obrony z reguły jest. Godzilla vs Kong to ich ostatnia linia obrony, swoją drogą, dalej mnie zastanawia, czemu ten wynik jest taki słaby, skoro Legendary juz wyłożyło gruby hajs na prawa dla trzech najpopularniejszych przeciwników Godzilli.
Inna sprawa, że tam, gdzie Amerykanie nie mogą, tam kapitał zbiją Japończycy - po premierze poprzedniego filmu, Toho zrobiło kolejny reboot serii i Shin Gojira wymiotła w ich nagrodach filmowych i przyniosła krociowe zyski. Potem mieli tę animowaną trylogię, zastanawiam się, kiedy zrobią kolejny sequel z nowej serii - pewnie czekają, aż opadnie kurz po wersjach Amerykańskich i ruszą zarabiać na tym, że temat odżył
