#1159
Post
autor: Paweł Stroiński » sob paź 08, 2011 10:40 am
Koper, to co nazywasz "demem na jego syntezatorku" puszczane jest orkiestrze na sesji nagraniowej i jest podstawą wyzyskanego w ostatecznym dziele brzmieniu. To, plus fakt, że Zimmer miał tendencję (która moim zdaniem skończyła się na Królu Arturze) traktowania nagrań orkiestrowych jako tzw. overdub, czyli nagranie NA sample (tak, że orkiestra i sample miksowane są jednocześnie) i fakt, że Hans ma wyjątkowo realistyczne sample orkiestrowe, które zmienia raz na jakiś czas (zupełnie przypadkiem w necie odkryłem, że ostatnie sample Hansa pochodzą z 2009 roku i były nagrywane w tym samym miejscu i przez tych samych ludzi, co np. Gladiator czy Sherlock) doprowadza do tego, że bardzo trudno, naprawdę, odróżnić dema Hansa od tego, co zostało nagrane przez żywy zespół. Mogę potwierdzić, ponieważ na sesji nagraniowej Hansa byłem, a parę dni wcześniej słyszałem demo, które miało być tego dnia nagrywane.
Jeśli jeszcze mi nie wierzysz, puść sobie Frost/Nixona. Jak to brzmi? Realistycznie, prawda? A Hans powiedział mi, że jedyny żywy instrument na tym score to solowa wiolonczela (co podejrzewałem od kiedy zobaczyłem, że w napisach końcowych Hans jest wymieniony jako orkiestrator score), bo na tyle mógł sobie pozwolić. Reszta to sample. Także tak, "demo na syntezatorku" to cokolwiek ważna rzecz.
Poza tym, to do Wojtka:
Dyrygent w muzyce filmowej (chyba, że mówimy o wyjątkowym przypadku, jakim jest K-19 czy Pachnidło, gdzie muzykę zagrały cenione orkiestry koncertowe - dyrygent K-19 jest dzisiaj podstawowym dyrygentem (principal - pierwszym?) London Symphony Orchestra, a Simona Rattle'a i jego berlińskich filharmoników fanom klasyki nie trzeba polecać) jest tylko po to, żeby orkiestra grała w tempo i nie popełniała błędów (np. nie fałszowała) wszelkie uwagi wykonawcze (także co do zmian orkiestracji w trakcie nagrania, czasem przecież się zdarza - z tego co mi wiadomo nie na sesjach Hansa - że kompozytor i orkiestratorzy piszą nowy - albo od nowa - kawałek na samej sesji) wychodzą od siedzącego w pokoju kontrolnym (często nazywanego po prostu "booth" - czyli budka) kompozytora. Zimmer na sesji, na której byłem bardzo często zmieniał detale kawałka (np. techniki wykonawcze) po usłyszeniu tego, co orkiestra nagrała przed chwilą. W przypadku Hansa, nie dyryguje on z dwóch powodów, po pierwsze, powiedział mi w wywiadzie, że jako dyrygent "nie byłby zbyt dobrym analitykiem." Po drugie Hans, mimo całej otoczki promocyjnej, jest człowiekiem tak naprawdę nieśmiałym. Bodaj w 1998 roku (albo 1999) powiedział, że raz mu się zdarzyło dyrygowanie i do tej pory się nie otrząsnął po tamtym doświadczeniu. Jeśli moje dane są poprawne, było to Fools of Fortune, czyli rok 1990.