HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26567
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1096 Post autor: Koper » ndz sie 12, 2012 12:06 pm

I tyleż razy lepszy :mrgreen:

A w ogóle to muaddib - ostrożnie z Goldsmithem, bo dajesz Wawrzkowi kolejny "argument" do jego teorii :D
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1097 Post autor: muaddib_dw » ndz sie 12, 2012 12:12 pm

Paweł Stroiński pisze:A czy dostrzegłeś, że Goldsmith był 28 lat starszy?!
A co ma piernik do wiatraka Philippe Rombi jest młodszy od Hanzu a pisze zgoła inaczej muzykę :wink:
Koper pisze:I tyleż razy lepszy :mrgreen:

A w ogóle to muaddib - ostrożnie z Goldsmithem, bo dajesz Wawrzkowi kolejny "argument" do jego teorii :D
:D

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1098 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sie 12, 2012 12:32 pm

Oczywiście, bo Rombi pisze muzykę koncepcyjnie staroświecką i jest to jego plan, chociaż uwierz mi, metodami Hansa da się to osiągnąć. Zdziwisz się, ale JNH napisał na keyboardzie nawet Waterworld, więc nie ma tutaj wielkiej różnicy, ale po co rozumieć, jak kompozytor myśli i pracuje. Jak nie nazywa się Jerry Goldsmith albo John Williams albo nie kopiuje jednego z nich, to jest gópi...

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1099 Post autor: muaddib_dw » ndz sie 12, 2012 12:40 pm

Oj nieładnie Paweł, nieładnie ...

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1100 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sie 12, 2012 13:03 pm

A co wiesz o różnicy między pisaniem muzyki na komputerze, a pisaniem muzyki na papierze? Oczywiście można przytoczyć historię Herrmanna, który powiedział Williamsowi, by pisał długopisem, a nie ołówkiem, bo wtedy będzie myślał więcej nad każdą nutą, ale tak naprawdę, to wielkiej różnicy nie ma.

Wiesz, kto był kompozytorem, który zaczął przygotowywać reżyserom dema elektroniczne zamiast grać na fortepianie temat i mówić "tu będą waltornie"? Niejaki Jerry Goldsmith. To on, NIE Zimmer doprowadził do wielkiej rewolucji MIDI w muzyce filmowej. Znam zdjęcie Goldsmitha przy starym Mac-u (obok Atari ST jedne z pierwszych komputerów w zasadzie tworzonych celowo do multimediów!) z lat 80. Williams miał od cholery szczęścia do reżyserów, a potem miał już taką renomę (mówię o latach 90. i teraz, bo okres największego rozwoju Williamsa to oczywiście lata 1977-1993), że nikt nie śmie prosić Williamsa o elektroniczny mock-up (rodzaj zbitki robionej na samplach, demo, które potem jest orkiestrowane ZE SŁUCHU). Horner zaczyna pisać na fortepianie, ale potem i tak musi robić ten mock-up, o czym mówił gdzieś w drugiej połowie lat 90. w wywiadzie.

90% muzyki filmowej to po prostu improwizacja kompozytora do filmu. Wiem to akurat dość bezpośrednio z moich doświadczeń z kompozytorem parę lat temu. Po prostu gra się temat, jak pasuje to się go orkiestruje metodą, to zaboli, prób i błędów. Ja sam nigdy nie pisałem do filmu, poza jakimś serialem koleżanki parę lat temu - powstał jeden odcinek. Co ja robiłem, jak traktowałem komponowanie w miarę poważnie? Pisałem bezpośrednio orkiestrację w programie nutowym. Nie improwizowałem partii na keyboardzie tylko dlatego, że po prostu chujowo gram. I NIE MA różnicy między fortepianówką z precyzyjnie rozpisanymi partiami instrumentalnymi (u Williamsa kilka pięciolinii + wyróżnione partie odpowiednimi kolorami), a zorkiestrowanym ze słuchu demem kompozytora (casus Hansa Zimmera), bo i tak to się potem wbija w Finale (Sibeliusa wolą kompozytorzy, słynnym przykładem jest tu Michael Kamen), które ma WŁASNĄ BIBLIOTEKĘ ORKIESTROWĄ, więc i tak to brzmi jak demo, nim pójdzie do druku.

Druga rzecz. Co wiesz o programowaniu syntezatorów? Wiesz, co to jest? Mogę wyjaśnić: programowanie syntezatorów to tworzenie brzmień elektronicznych zarówno w sposób hardware'owy (syntezatory w formie keyboardów), jak i software'owy (tutaj wtyczki VST, w tej chwili dominujący standard, po prostu programy obsługują VST - coraz ich więcej jest - i instalujesz wtyczkę, która potem pozwala zaprogramować brzmienia, np. tak lubiana przez Zimmera ostatnio Zebra, której ja nie byłem w stanie się nauczyć). Programowanie to tworzenie, jak mówiłem. Potrafiłbyś stworzyć elektroniczne brzmienie na syntezatorze? Podpowiem: nie. Williams do Wyznań gejszy zatrudnił niejakich Johna Sponslera i Toma Gire'a. Dlaczego wspominam te nazwiska? Bo napisali Zimmerowi pół Piratów od dwójki do czwórki. Williams sam tego zrobić nie potrafi. Goldsmith? Do końca życia korzystał z biblioteki brzmień stworzonej w latach 80. Pal licho Executive Decision, gdzie brzmienia są czasami z Leviathana, w ST: Nemesis z 2002 roku i w Timeline z 2004 roku brzmienia nie bardzo się różnią od Rambo 2 i 3, czy Star Treka V. Pasowało mu, to nie zmieniał. Zimmer tworzy brzmienia od zera do każdego projektu i nie korzysta ciągle z tych samych elektronicznych brzmień, chyba że robi sequel. Ale prawda jest następująca - Zimmer tworzy brzmienia elektroniczne sam (z pomocą Howarda Scarra w programowaniu perkusji w przypadku filmów Nolana) i robił to od początku lat 80. Tylko że on ciągle tworzy coś nowego do każdego poszczególnego projektu. To część jego procesu pracy i wchodzenia w film.

I Hans zna nuty i to całkiem dobrze, na tyle, że podąża za orkiestracją, jak nagrywa. Czy to oczywiste? Nie. Mam wydrukowane nuty do Raiders March Williamsa. I gubię się gdzieś na początku. Więc jak na samouka to bardzo dużo.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26567
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1101 Post autor: Koper » ndz sie 12, 2012 13:24 pm

Paweł Stroiński pisze:Zimmer tworzy brzmienia elektroniczne sam (z pomocą Howarda Scarra w programowaniu perkusji w przypadku filmów Nolana) i robił to od początku lat 80. Tylko że on ciągle tworzy coś nowego do każdego poszczególnego projektu. To część jego procesu pracy i wchodzenia w film.
Akurat umiejętności Hansa w programowaniu syntezatorów nikt nigdy nie podważał. Zresztą robił to nawet dla Walker w animowanym Batmanie.

Ja tam tylko nie przepadam za tą jego manierą nagrywania każdej sekcji oddzielnie i przepuszczania wszystkiego przez kompy by uzyskać to swoje specyficzne brzmienie, gdzie wszystko się zlewa w jedno praktycznie.

Swoją frogą zastanawiam się jak wielu kompozytorów spoza RCP nagrywa w podobny sposób.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1102 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sie 12, 2012 13:25 pm

W tej chwili większość nagrywa sekcje oddzielnie, lepiej dla budżetu, większa kontrola nad miksem.

Nie wiem, dlaczego tak preferuje bas. Ale ewidentnie nie lubi pisać wysokich partii. Np. wysoki flet (pikolo) lubi nagrywać w najniższych rejestrach. A nie od tego jest pikolo!

Awatar użytkownika
muaddib_dw
Zdobywca Oscara
Posty: 3237
Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
Lokalizacja: Kargowa

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1103 Post autor: muaddib_dw » ndz sie 12, 2012 14:19 pm

Podobnie jak Koper nie trawię tej jego muzycznej syntetycznej papki. Kurcze gdzie Hanzu z tamtych lat, przełomu 80/90. Wówczas był oryginalny, świeży i z polotem.

Racja Jerry używał syntów ale robił to z finezją (np. Legend) której współczesnemu Hanzowi brakuje. Eksperymenty elektroniczne Goldsmitha były bardziej odkrywcze ( Logans Run, Coma, Alien) niż permanentne buczenia Hanzu. Na Love Parade miałby oczywiście owacje na stojąco, w świecie muzyki filmowej nie wypada już tak różowo. Reasumując jak to Koper napisał Jerry robił to 28 razy lepiej :wink:

Spokojnie Paweł mam trochę płyt Hanzu w kolekcji :!:

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26567
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1104 Post autor: Koper » ndz sie 12, 2012 14:32 pm

a któż nie ma 8)
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1105 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sie 12, 2012 14:35 pm

Niech Hans wróci do komedii romantycznych i zrobi jakiś kameralny europejski dramat. Może to by go odnowiło. Co więcej można powiedzieć w blockbusterach, jak się ma tak zdefiniowany styl?

Awatar użytkownika
Agent
Zdobywca Oscara
Posty: 2049
Rejestracja: śr cze 29, 2011 10:02 am

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1106 Post autor: Agent » ndz sie 12, 2012 14:41 pm

Koper pisze:
Akurat umiejętności Hansa w programowaniu syntezatorów nikt nigdy nie podważał. Zresztą robił to nawet dla Walker w animowanym Batmanie.

w ktorym miejscu Ty masz brzmienie syntezatorów w Batman TAS? :shock:

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1107 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sie 12, 2012 14:53 pm

Mask of the Phantasm.

Awatar użytkownika
Agent
Zdobywca Oscara
Posty: 2049
Rejestracja: śr cze 29, 2011 10:02 am

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1108 Post autor: Agent » ndz sie 12, 2012 15:54 pm

Paweł Stroiński pisze:Mask of the Phantasm.
tam tych synthów było tyle co kot napłakał 8)

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9370
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1109 Post autor: Paweł Stroiński » ndz sie 12, 2012 16:03 pm

Ponieważ w tej chwili to jedyny temat o Hansie, jaki jest względnie na górze, to napiszę o czymś, co mnie w postrzeganiu jego kariery wkurwia od dawna. A jest to brak rozsądku. Sorry od razu za długiego posta, ale muszę to z siebie wyrzucić.

Wrzuciłem ostatnio w google temat Hans Zimmer meme. Ja jebię, jest tego 3 strony. I to różnych memów. Samemu zrobiłem dwa niedawno pod jego zdjęcie, nie pamiętam, gdzie są linki, może Wojtek wyciągnie z historii FB, bo dawałem mu linki. Problem jest bardzo duży, bo to chyba jedyny kompozytor w historii tego gatunku, którego postrzega się tak skrajnie. Kompletnie nie rozumiem dlaczego.

Pominę tutaj niektórych recenzentów, bo chodzi mi o środowisko fanowskie, chociaż jakiekolwiek słuszne uwagi Clemmensen miałby w przypadku Batmana i w ogóle sposobu postępowania Hansa z PR-em, przestaję brać tego idiotę poważnie w momencie, w którym W RECENZJI, w tekście w dużej mierze użytkowym pisanym z założeniem próby w miarę obiektywnego przedstawienia opinii NA TEMAT DANEJ ŚCIEŻKI, każe kompozytorowi "zamknąć ryj." Tak tłumaczy się określenie "shut his yap."

Hans jest ofiarą nieodróżniania człowieka od efektów jego pracy. Wiele żartów na tym forum niestety także częściowo idzie w tym kierunku. Mówi się, że Hans jest leniwy, mówi się, że nic nie robi, żartuje z tego całego "szukania brzmienia", które wynika z niczego innego, tylko z jego sposobu postrzegania aranżacji, ale o tym nie będę mówił w tym poście. Nie wiem nawet, czy z tych obserwacji zrobię artykuł, ponieważ nie chciałbym być postrzegany (jak się czasem żartuje ze mnie, np. Koper), jako osoba słuchająca wyłącznie Hansa Zimmera. Ktokolwiek by zobaczył moją kolekcję muzyki filmowej w tej chwili zorientowałby się, że oprócz ok. 30 ścieżek oryginalnych Hansa, mam także ponad 15 Williamsa i ok. 10 Goldsmitha, kilka JNH (w tym np. Unbreakable), dwie Poledourisa (w tym, ja hejter Prażan, mam re-rec Conana, chciałbym mieć jeszcze co najmniej dwie Poledourisa), za mało Morricone i tu się biję w piersi (tylko trzy, ale w tym Misję i Days of Heaven - FSM-u!), trochę Hornera, itd. Nie, nie słucham tylko Hansa i słucham go w miarę rzadko, bo muzyki filmowej słucham fazami. Chciałbym napisać także artykuły nie tylko powiązane z Hansem i na pewno przeprowadzić, jak na pewno widzieliście, że czyniłem, wywiady z większą ilością kompozytorów niż tylko Hans Zimmer. Dość mam także prowokowania mnie Piratami 4, bo tego score, powiem wprost, nienawidzę, tak jak każdy na tym forum.

Ale nie o mnie ten post. Chodzi mi o podejście FSM i podejście dzieci neostrady. FSM = "Zimmer to ZŁOOOOOOOOOOOOOO". Najgorszy kompozytor, największe w historii gatunku, w ogóle nie wiadomo co, bo na orkiestrę pisać nie umie i w ogóle. Drugie podejście charakteryzuje się totalną ignorancją, która doprowadza do twierdzenia, że to najlepszy twórca w całej historii muzyki. Chuj z Mozartem, Brahmsem, Mahlerem, Czajkowskim, Prokofiewem, Beethovenem, Berliozem, kimkolwiek (tak, zdaję sobie sprawy, że nie podaję tego historycznie, tylko zgodnie z kolejnością przypominania sobie nazwisk). TYLKO ZIMMER, RESZTA JEST MILCZENIEM. Piraci są zajebiści, wszystko jest zajebiste! Bezbłędne! Geniusz, megakult i takie tam. Nie widzę opinii, że to kompozytor z talentem, ale dość słaby. Nie widzę opinii, że jest średni albo najwyżej po prostu dobry. Totalna polaryzacja opinii.

Za cholerę nie jestem w stanie tego zrozumieć. Obie grupy mylą człowieka z dziełem. Poznałem go osobiście i Hans Zimmer to, nie będę owijał w bawełnę, wspaniały człowiek. Tyle, ile mi dał ot tak, po prostu, doświadczenia związane z nim, powiedziały mi wiele o Hansie jako kompozytorze i jako człowieku. Nie ma to dużego wpływu na moje recenzje, zauważyłem już dawno, że moje oceny są zawyżone o najwyżej pół gwiazdki (pewnie Sherlockowi gdyby nie sesja, dałbym półtorej, ale Piratom 4 już soczystą jedynkę, rozważałem recenzję bez filmu) i przyjmuję to do wiadomości, bo zadość fanbojstwu dać trzeba czasami. Ale widzicie, jest to pewnego rodzaju poczucie lojalności. Lojalności wobec czytelników, wobec strony, wobec siebie i, śmiałbym twierdzić, Zimmera. Hans moim zdaniem zasługuje właśnie na obiektywizm, nie na rzucanie piątkami bez ładu i składu (nie jest to atak na Wawrzyńca, rozumiem jego ocenę Incepcji i im więcej słucham tego score, a tak wracam do niego coraz częściej, tym bardziej rozumiem tę ocenę). Mam pewne zobowiązanie i staram się je wypełniać zgodnie z najlepszymi standardami, jakie mogę sobie w kwestii pisania recenzji wyobrazić.

Ta polaryzacja i ataki na Zimmera po recenzjach i po komentarzach, także zachwyty nad jego muzyką, nawet jeśli nie jest zbyt dobra albo nawet jest, mówiąc nieoględnie o zeszłym roku, po prostu chujowa, mnie strasznie wkurwia, ale przynajmniej to z siebie wyrzuciłem.

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10478
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: HANS ZIMMER - THE DARK KNIGHT RISES (2012)

#1110 Post autor: Ghostek » ndz sie 12, 2012 16:44 pm

Amen.
Obrazek

ODPOWIEDZ