Wszystko bardzo ładnie, bardzo pięknie i przyjmuję z pokorą Wasze argumenty, tylko czy muszą one być aż tak strasznie ex cathedra?
Ja nie wątpię, że przesłuchaliście dużą ilość soundtracków, ale też już minęły te czasy, kiedy potulnie się zgadzałem, że znam 2 kompozytorów na krzyż.
I dlatego też właśnie znajomym, którzy nawet nie słuchają dużo RCP, ale chociażby Williamsa, czy Hornera, boję się polecać forum do zagłębiania wiedzy, przez tę właśnie "niesamowitą" różnicę i granicę.
Tomek pisze: To tak jak z muzyką rozrywkową czy klasyczną. Jest Feel i Pink Floyd, jest Rubik i Górecki. Jednych słuchają miliony (im się to 'fajnie słucha'), drugich dużo mniejsze zastępy (ale oni się tym fascynują). Odpowiedzcie sobie sami, co/kto w ogólnym rozrachunku prezentuje wyższą klasę, sztukę użytkową, poziom, uznanie, szacunek, kogo jak oceni historia? Skoro ograniczacie się jedynie do zamkniętej grupy i strefy, dziwne są Wasze pretensje.
Ciekawy argument, ale przez tą hiperbolę dość obrażający i raczej nie rokujący ma znalezienie wspólnego głosu. Najłatwiej porównywać skrajnościami. I znowu mamy sytuację ex cathedra: My słuchający Góreckiego, Wy słuchający Rubika. Raczej nie akceptuję tego.
Tomek pisze: Szczególnie rozczarowujące są argumenty Wawrzyńca, który zarzuca hipsterowość i krytykę mainstreamu.
Tak, przykro mi.
Tomek pisze:Wawrzyńcze
Słucham?
Tomek pisze:, pytam się Ciebie otwarcie, czy ty w ogóle zadajesz sobie trud słuchania czegokolwiek poza tym mainstreamem???
Chodzi o teraźniejszość, czy przeszłość? Gdyż jak teraźniejszość, to już przestałem się bawić w słuchanie i oglądanie czegoś co wypada, lub po to, aby się pewnej grupie przypodobać. Zależy co się trafi, ale szczególnie za nie wiadomo czym nie poluję, już nie.
Tomek pisze:,Poza swoją "comfort zoną"? Bo wydaje mi się, że nie.
Muzyka, film - oczywiście to sztuka, ale też nie zapominajmy, że obie te dziedziny były i są dalej przede wszystkim rozrywką, przyjemnością. Co mi da obcowanie z "wielką sztuką", czy też będę nie wiadomo jak "natchniony", skoro mi to nie sprawia przyjemności, nie porusza do refleksji, a co gorsza męczy i nuży?
Tomek pisze:Stąd ten śmieszny post pod wynikami Filmmuz...
Nie miał być śmieszny, ale cieszę się, że dostarczyłem trochę radości
Tomek pisze:Post ignorancki, w którym rządane czy też "radzone" jest nagrodzenie mainstreamu (!!!), przy jednoczesnym braku argumentów.
Już tak nie dramatyzujmy. Ja nie żądam nagradzanie "mainstreamu", jedynie tylko się dziwię nagradzanie i nazywanie "odkryciem" score'u, który nie jest odkrywczy. Oczywiście rozumiem Was i znam Waszą tęsknotę za klasycznymi score'ami i starymi dobrymi czasami, ale nie wiem czy kierowanie się nostalgią było w tek kategorii akurat słuszne, szczególnie jeżeli chodzi o muzykę z 2008 roku. We wszystkich innych kategoriach rozumiem, kierowanie się nostalgią i nie mam nic przeciwko temu, ale w tej jednej nie, przykro mi.
Tomek pisze:Czy zadałeś sobie trud na przykład w 2010 roku zapoznania się z pracami np. Armanda Amara,
Nie.
Tomek pisze:Antona Sanko
Sample na Amazon. Chyba Mystery i Bucholc rozmawiali o tym scorze, przy ocenianiu okładki. Bucholcowi chyba się nie podobała.
Tomek pisze:Andrea'i Guerry,
Widziałem "Listy do Julii", od taki średni film, ale Włochy ładnie ujęte. Muzyka chyba też dawała radę.
Tomek pisze:Victora Reyesa,
Brzmi Latynosko, a to mnie trochę zniechęca. Do tego, filmu tego mi się nie chciało oglądać, choć chyba na klaustrofobię nie choruję.
Tomek pisze:Paula Cantelona
Widziałem "Motyl i Skafander" (dobry film) "W' (słaby film) "Kochanice Króla" (słaby film) i jakoś nie zachęciła mnie muzyka w tych obrazach do zapoznawania się głębie z dyskografią tego pana.
Tomek pisze:Maxa Richtera
Tak.
Tomek pisze:Jonny Greenwooda,
Chyba, nie pamietam.
Tomek pisze:Jocelyn Pook
Po tej "promocji" i wrzawie na forum musiałem poznać

O może być, ale wolę "Kupca Weneckiego" może przez sentyment do tego miasta.
Tomek pisze:Naoki Sato
Od tego jest Mystery

Poznałem kilka prac, ale nie zostałem przekonany innych japońskich kompozytorów uwielbiam i innych odkrywam. Z panem Sato dałem sobie spokój.
Tomek pisze:Nuno Malo
Ani "Backlight" ani "Assalto ao Santa Maria" nie słyszałem
"Amalię" z 2008 roku znam tylko z filmu, który widziałem, już jakiś czas temu na przyjęciu u moich dalekich znajomych, którzy są takimi wielbicielami kultury latynoskiej, Hiszpanii, Portugalii i Ameryki Południowej jak ja Johna Williamsa i Hansa Zimmera

Szkoda, że ten ich dvdrip nie miał napisów w jakimś ludzkim języku, więc tylko sobie oglądałem go, nie do końca wszystko rozumiejąc. A muzyka ładna była, to fakt, ale nie odkrywcza, to drugi i mój fakt
Tomek pisze:Proszę o szczerą odpowiedź.
Właśnie jej udzieliłem, szczera do bólu i mam nadzieję nie arogancka i ignorancka.
Tomek pisze:My oprócz tej hipsterowości słuchamy Zimmera, Howarda, Newmana, Giacchino, Silvestriego,
Prawidłowo.
Tomek pisze:Nie jesteśmy żadnymi "hipsterami"
Nie napisałem, że w 100% jesteście, ale czasami Wasze wychwalanie pod niebiosa "europejskich ścieżek" i częste brutalne miażdżenie "ścieżek amerykańskich/mainsteamowych", sprawia, że skojarzenia z opiniami jury i widowni na "prestiżowych" festiwalach filmowych nie są bezpodstawne.
Tomek pisze:porównujemy tylko co w obecnej dobie produkuje i oferuje Hollywood, i niestety raczej przegrywa pod kątem jakości, oryginalności, słuchalności, z tym co produkuje się poza nim. To nie tylko nasza, fm.pl odosobniona opinia. Tej opinii są nawet amerykańscy recenzenci czy obserwatorzy branży. Takie mamy czasy. Gdyby to były lat 90-te czy wczesne 2000, bezdyskusyjna byłaby hegemonia Hollywoodu na mapie muzyki filmowej. Niestety dziś tak nie jest. A ty zarzucasz, że nie idzie się z mainstreamem?
Z jednej skrajności w drugą, nie tędy droga. Postaram się to wytłumaczyć obrazowo, gdyż się nie rozumiemy i niestety przypomina mi to właśnie moje pamiętne kółka dyskusyjne filmowo, gdzie nadaremnie próbowałem przekonać, że nie mam nic do kina z poza "mainstreamu" i czasami oglądam sobie coś ambitniejszego, ale lubię też zwykłą rozrywkę. Na co słyszałem, że oglądam gówno i że to co oni oglądają jest wyłącznie dobre.
Dobra obrazowy przykład o co mi chodzi:
Dla Was w 70% aktualna mainstreamowa, hollywoodzka, czy jak ją zwał muzyka filmowa, to ściek. I ja Wam nie zarzucam, że nie płyniecie z tym ściekiem i chwalicie, jak ładnie pachnie. Nie zarzucam Wam też, że płynięcie pod prąd i mimo smrodu i syfu jaki dostaje się do Waszych ust, dalej podążacie pod prąd. Ja tylko krytykuje, że ile razy wejdziecie w ten ściek po pas, to reagujecie z odrazą jakbyście nurkowali w nim godzinami, wspominając co chwile, że woda gdzie indziej jest taka czysta, a kiedyś to w ogóle wszędzie się można było kąpać.
O proszę za 5 godzin muszę wstać, a jeszcze się nie położyłem spać, ale po prostu musiałem, jakoś zareagować skoro grono pedagogiczne wezwało mnie skromnego ucznia do tablicy

Mam nadzieję, że przynajmniej otrzymam ocenę dostateczną?
P.S.
Tak naprawdę te wszystkie Buried, Secret in your eyes, Desplaty to nie są jakieś wzniosłe artystyczne dokonania, które wymagałyby bóg wie jakiego wysiłku intelektualnego, jaki zdajecie się im przypisywać. Męczyć się intelektualnie można przy cięższych Herrmannach,
Herrmann aż taki ciężki jest

Nie znam całej jego dyskografii, ale np. takie "Psycho", "Twisted Nerve", "Vertigo" "Sisters" czy moje ulubione "The Day The Earth Stood Still" to fajne score'y i więcej mam przyjemności z ich słuchania niż chociażby "Last Caution" "Benjamina Buttona", czy też tego najnowszego "Pottera". "Buried" nie znam, więc się nie wypowiadam.