Jakie terminy uważacie za warte wyjaśnienia zdefiniowania
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
Łukasz Waligórski
Raaany, Olek! Dlaczego w mojej wypowiedzi doszukujesz się jakichś podtekstów? Po prostu stwierdziłem, że jeśli nie podoba Ci się używanie slangu to żaden słownik Cię to tego nie zmusi, więc jeśli nie chcesz tego robić to nie rób. Ale mogą to robić przecież inni i z myślą o nich warto zamieścić to słowo w słowniku...
Co do przykładów używania przez Ciebie slangu to przykładem może być chociażby owa nieszczęsna "żydowska skala". Też kilka osób mogłoby powiedzieć że ten termin nie powinien mieć miejsca w recenzjach. Tak wiem, napiszesz zaraz, że to fachowa terminologia, tyle że na swój sposób ona także jest slangiem. Każde środowisko, czy to naukowe, subkulturalne czy geograficzne ma swój charakterystyczny język, który może się wydać niezrozumiały dla innych. Czasami jest on nazywany slangiem, czasami dialektem albo fachową terminologią. Jednak ostatecznie wszystko sprowadza się do tego samego. Takim środowiskiem, które wykształciło swój język jest właśnie środowisko miłośników muzyki filmowej. Nasz język i niektóre jego pojęcia mają najróżniejsze źródła - fachowa terminologia, slang muzyków, język angielski czy neologizmy. Jednak tak naprawdę ich pochodzenie nie jest istotne ponieważ wszystkie te dziwne pojęcia, które można znaleźć wyżej tworzą jezyk recenzji muzyki filmowej. Dlatego zarówno mój "slang" jak i Twoje "fachowe pojęcia" powinny się znaleźć w tworzonym tutaj słowniku.
Co do przykładów używania przez Ciebie slangu to przykładem może być chociażby owa nieszczęsna "żydowska skala". Też kilka osób mogłoby powiedzieć że ten termin nie powinien mieć miejsca w recenzjach. Tak wiem, napiszesz zaraz, że to fachowa terminologia, tyle że na swój sposób ona także jest slangiem. Każde środowisko, czy to naukowe, subkulturalne czy geograficzne ma swój charakterystyczny język, który może się wydać niezrozumiały dla innych. Czasami jest on nazywany slangiem, czasami dialektem albo fachową terminologią. Jednak ostatecznie wszystko sprowadza się do tego samego. Takim środowiskiem, które wykształciło swój język jest właśnie środowisko miłośników muzyki filmowej. Nasz język i niektóre jego pojęcia mają najróżniejsze źródła - fachowa terminologia, slang muzyków, język angielski czy neologizmy. Jednak tak naprawdę ich pochodzenie nie jest istotne ponieważ wszystkie te dziwne pojęcia, które można znaleźć wyżej tworzą jezyk recenzji muzyki filmowej. Dlatego zarówno mój "slang" jak i Twoje "fachowe pojęcia" powinny się znaleźć w tworzonym tutaj słowniku.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Nie jestem takim fachowcem jak wy, ale mając na myśli "blachy" w końcu chodzi wam o sekcję dętych instrumentów blaszanych czy uderzenia talerzy. Jeżeli pierwsze - to istotnie nie pasuje, jeżeli to drugie to myślę że skrót "blachy" jest do zaakceptowania.Paweł Stroiński pisze:Szczerze mówiąc zgodzę się z Olkiem, że w recenzji slangowe określenie "blachy" nie powinno mieć miejsca, chyba że jest napisana w odpowiedniej (a z reguły nie jest) konwencji stylistycznej. Źle użyte słowo slangowe załamuje niestety całą koncepcję.
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
Ja użyłem "blach" tylko raz i nie mnie oceniać czy wpasowały się one w konwencję stylistyczną. Oczywiście możnaby napisać zamiast tego "sekcja dęta blaszana" ale "blachy" brzmią jakoś bardziej swojsko i w moim odczuciu nie sugerują chęci wywyższenia się recenzenta nad czytelnika. Zresztą równie dobrze można by się przyczepić do "dęciaków", z którymi też można się często spotkać w recenzjach a oznaczają niemal to samo.Paweł Stroiński pisze:Szczerze mówiąc zgodzę się z Olkiem, że w recenzji slangowe określenie "blachy" nie powinno mieć miejsca, chyba że jest napisana w odpowiedniej (a z reguły nie jest) konwencji stylistycznej. Źle użyte słowo slangowe załamuje niestety całą koncepcję.
Mówisz oczywiście o King Kongu - absolutnie nie przeszkadzało mi tam użycie tego slangu A nawet dobrze to brzmiało bo czytając słowo "blachy" przed uszami słyszałem ten bombast HowardaŁukasz Waligórski pisze:Ja użyłem "blach" tylko raz i nie mnie oceniać czy wpasowały się one w konwencję stylistyczną. Oczywiście możnaby napisać zamiast tego "sekcja dęta blaszana" ale "blachy" brzmią jakoś bardziej swojsko i w moim odczuciu nie sugerują chęci wywyższenia się recenzenta nad czytelnika. Zresztą równie dobrze można by się przyczepić do "dęciaków", z którymi też można się często spotkać w recenzjach a oznaczają niemal to samo.Paweł Stroiński pisze:Szczerze mówiąc zgodzę się z Olkiem, że w recenzji slangowe określenie "blachy" nie powinno mieć miejsca, chyba że jest napisana w odpowiedniej (a z reguły nie jest) konwencji stylistycznej. Źle użyte słowo slangowe załamuje niestety całą koncepcję.
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
No tak, tu mnie masz To oczywiście zapożyczenie z angielkiego, choć i w polskim mamy pojęcie 'bombastyczny' - jak ulał pasuje do muzyki JNH z KongaŁukasz Waligórski pisze:No i mamy kolejne pojęcie do słownika:Tomek pisze:Mówisz oczywiście o King Kongu - absolutnie nie przeszkadzało mi tam użycie tego slangu A nawet dobrze to brzmiało bo czytając słowo "blachy" przed uszami słyszałem ten bombast Howarda
- bombast
teraz Tomek wyjaśni co to znaczy...
- Olek Dębicz
- Gość od wnoszenia fortepianu
- Posty: 63
- Rejestracja: pn cze 06, 2005 21:30 pm
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
- MaciekDobrowolski
- Parkingowy przed studiem nagrań
- Posty: 16
- Rejestracja: wt cze 28, 2005 11:50 am
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Słownictwo
Witam.
W zależności od tego, jak "kompetentny" ma być słownik, można by pokusić się o opisy poszczególnych instrumentów. Nie każdy musi wiedzieć, jak np. wygląda czy brzmi obój lub rożek angielski... Dodatkowo, przy poszczególnych instrumentach można by umieścić krótkie pliki muzyczne z fragmentem solo na dany instrument - takie pliki mogę sam przygotować na moich samplach lub można powycinać je z utworów. Można także na dole opisu zrobić coś w stylu "znane temat na w[nazwa_instrumentu]" i parę ich wymienić. Wydaje mi się, że było by to przydatne - zwłaszcza dla użytkowników dopiero co wkraczających w świat muzyki filmowej.
W zależności od tego, jak "kompetentny" ma być słownik, można by pokusić się o opisy poszczególnych instrumentów. Nie każdy musi wiedzieć, jak np. wygląda czy brzmi obój lub rożek angielski... Dodatkowo, przy poszczególnych instrumentach można by umieścić krótkie pliki muzyczne z fragmentem solo na dany instrument - takie pliki mogę sam przygotować na moich samplach lub można powycinać je z utworów. Można także na dole opisu zrobić coś w stylu "znane temat na w[nazwa_instrumentu]" i parę ich wymienić. Wydaje mi się, że było by to przydatne - zwłaszcza dla użytkowników dopiero co wkraczających w świat muzyki filmowej.
pozdrawiam,
Maciek
Maciek
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
Re: Słownictwo
Ambitny pomysł ale komu by się chciało to robić?MaciekDobrowolski pisze:Witam.
W zależności od tego, jak "kompetentny" ma być słownik, można by pokusić się o opisy poszczególnych instrumentów. Nie każdy musi wiedzieć, jak np. wygląda czy brzmi obój lub rożek angielski... Dodatkowo, przy poszczególnych instrumentach można by umieścić krótkie pliki muzyczne z fragmentem solo na dany instrument - takie pliki mogę sam przygotować na moich samplach lub można powycinać je z utworów. Można także na dole opisu zrobić coś w stylu "znane temat na w[nazwa_instrumentu]" i parę ich wymienić. Wydaje mi się, że było by to przydatne - zwłaszcza dla użytkowników dopiero co wkraczających w świat muzyki filmowej.
Re: Słownictwo
Moim zdaniem kapitalny pomysł!!! Brawo!MaciekDobrowolski pisze:Witam.
W zależności od tego, jak "kompetentny" ma być słownik, można by pokusić się o opisy poszczególnych instrumentów. Nie każdy musi wiedzieć, jak np. wygląda czy brzmi obój lub rożek angielski... Dodatkowo, przy poszczególnych instrumentach można by umieścić krótkie pliki muzyczne z fragmentem solo na dany instrument - takie pliki mogę sam przygotować na moich samplach lub można powycinać je z utworów. Można także na dole opisu zrobić coś w stylu "znane temat na w[nazwa_instrumentu]" i parę ich wymienić. Wydaje mi się, że było by to przydatne - zwłaszcza dla użytkowników dopiero co wkraczających w świat muzyki filmowej.
-
- Gość od wnoszenia fortepianu
- Posty: 54
- Rejestracja: wt gru 27, 2005 16:53 pm
- Lokalizacja: Kraków
Mam prośbę do Łukasza Wudarskiego o podanie znaczenia pojęcia "słuchalność", którym operuje on czasami w reckach. Pojęcie jest bowiem bardzo względne.
Ja osobiście odbieram je dość intuicyjnie jako częstsze bądź rzadsze powracanie do konkretnego utworu, fragmentu płyty bądź całej płyty, któremu towarzyszy duża łatwość odbioru (mówiąc kolokwialnie muzyczka do nucenia pod nosem lub przytupywania Na marginesie dodam, że pojęcie nie jest żadnym novum jeśli chodzi o formę. "Słuchalnością" operują od dawna stacje radiowe (podobnie jak telewizja "oglądalnością") z tą oczywistą różnicą, że ma tam ona znaczenie czysto "statystyczne" . Wydaje mi się (a nawet jestem pewien), że Łukasz na potrzeby swoich recek rozszerzył to pojęcie i bardzo dobrze.
Co jak co ale muzyka filmowa jest wybitnie "niemierzalna" z matematycznego punktu widzenia i dlatego "podejrzewam" Cię Łukaszu o jakieś drugie dno w tym zwrocie. Czy bezpodstawnie ?
Ja osobiście odbieram je dość intuicyjnie jako częstsze bądź rzadsze powracanie do konkretnego utworu, fragmentu płyty bądź całej płyty, któremu towarzyszy duża łatwość odbioru (mówiąc kolokwialnie muzyczka do nucenia pod nosem lub przytupywania Na marginesie dodam, że pojęcie nie jest żadnym novum jeśli chodzi o formę. "Słuchalnością" operują od dawna stacje radiowe (podobnie jak telewizja "oglądalnością") z tą oczywistą różnicą, że ma tam ona znaczenie czysto "statystyczne" . Wydaje mi się (a nawet jestem pewien), że Łukasz na potrzeby swoich recek rozszerzył to pojęcie i bardzo dobrze.
Co jak co ale muzyka filmowa jest wybitnie "niemierzalna" z matematycznego punktu widzenia i dlatego "podejrzewam" Cię Łukaszu o jakieś drugie dno w tym zwrocie. Czy bezpodstawnie ?
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9316
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
- Łukasz Wudarski
- + Sergiusz Prokofiew +
- Posty: 1326
- Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
Paweł oczywiście dobrze zdefiniował słuchalność. W podobny sposób formułuje to w swej definicji. Dodaje tylko że słuchalność jest pojęciem niestety względnym i niemierzalnym w sposób matematyczny (jak słusznie zauważa Asix). Ja dodaję jeszcze jedną rzecz. Kwestie możliwości istnienia płyty poza obrazem. Tzn. może być dobra muzyka filmowa, która jest bez filmu nieznośna (Cela Shora) co wcale przecież nie oznacza że jest to partytura słaba. Słuchalności nie osiągnie się bez tematów, stąd bliski związek z pojęciem "muzyka tematyczna". Więcej będzie w definicji, która już powstałą, pisze jeszcze nowe żeby słownik miał kilkanaście chociaż haseł.
Why So Serious !?