PS. Gdzie jest Turek?
Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Tia, powinni wyprodukować prezerwatywy marki Godzilla
Oczywiście wyłącznie w rozmiarze XXL 
PS. Gdzie jest Turek?
PS. Gdzie jest Turek?
-
Mefisto
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Album po filmie odsłuchany kilkukrotnie. Niestety, w porównaniu z filmem wypada niesamowicie blado, wręcz anonimowo, a muzyka akcji praktycznie na jednej nucie. Płyta zresztą zdecydowanie za długa, jak na mocno underscorowe granie. Ostatecznie dałbym więc czy, może czy i pooł.

W...Turcji?hp_gof pisze:PS. Gdzie jest Turek?
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9384
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
http://scoringsessions.com/news/272/#st ... kXJFq.dpbs
Zdjęcia z sesji
Bardzo wcześnie wypuścili, jak na ten portal 
Zdjęcia z sesji
- WhiteHussar
- Nominowany do Emmy
- Posty: 1508
- Rejestracja: sob mar 02, 2013 23:31 pm
- Lokalizacja: Kamionka
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Film Mega. Świetnie zrobiona Godzilla jak i te (...). Co do muzyki to jestem rozczarowany. Słabo i to bardzo. Sam krzyk Godzilli miażdży całą muzykę. Muzyka podczas walki Godzilli to jakaś kpina natomiast muzyka przed skokiem żołnierzy, choć taka cicha to przyjemnie klimatyczna, ale na tym koniec. Nie wiem czy dam radę przesłuchać płytki ...
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
To nie słuchałeś? Wydawało mi się, że wypowiadałeś się w temacie... Muzyka przed skokiem żołnierzy to Ligety, więc jeśli to uznajesz za jedyny highlight filmu to jest to niezły fail
O miksie dźwięku już wspominałem - porażka. Ani nie słychać ryku ani muzyki.
O miksie dźwięku już wspominałem - porażka. Ani nie słychać ryku ani muzyki.
- WhiteHussar
- Nominowany do Emmy
- Posty: 1508
- Rejestracja: sob mar 02, 2013 23:31 pm
- Lokalizacja: Kamionka
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Nie wczytywałem się w każdy z postów. Od początku wsłuchiwałem się w muzykę by się przekonać, że jest to średniawy soundtrack.
Jest masa wolniejszych sekwencji, które dobrze się wpasowują w obraz ( spokojniejsze sceny ), ale takie są w prawię każdym filmie. Po wyjściu z kina nie mogłem wyciągnąć z pamięci żadnego z ciekawych, zapadających w pamięć ścieżek. Przesłucham płytkę to może wtedy coś mi będzie świtać. Muzyka tak słaba jak ludzie naprzeciw Godzilli. Jest to ocena opierająca się na pierwszych wrażeniach po filmie
Może i fail bo w trailerze był ten sam moment, ale nie mogę przeżyć tego, że podczas walk muzyka wypada tak słabo ...
Jest masa wolniejszych sekwencji, które dobrze się wpasowują w obraz ( spokojniejsze sceny ), ale takie są w prawię każdym filmie. Po wyjściu z kina nie mogłem wyciągnąć z pamięci żadnego z ciekawych, zapadających w pamięć ścieżek. Przesłucham płytkę to może wtedy coś mi będzie świtać. Muzyka tak słaba jak ludzie naprzeciw Godzilli. Jest to ocena opierająca się na pierwszych wrażeniach po filmie
Może i fail bo w trailerze był ten sam moment, ale nie mogę przeżyć tego, że podczas walk muzyka wypada tak słabo ...
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Nudny, nijaki, pozbawiony emocji film o kukłach biegających wokół wielkich potworów.
Nudna, w dużej mierze bezstylowa muzyka, która nie ma w filmie prawie nic ciekawego do zrobienia.
Najlepszy moment w filmie to Ligeti w scenie ze spadochroniarzami. Jedyny moment, gdzie czuć coś oryginalnego, nieszablonowego, coś co nie próbuje być ugrzecznione. Jedyny moment, gdzie nie czuć, żeby stylistyka ścieżki dźwiękowej była udawaniem, pozą.
Jeśli chodzi o muzykę Desplata, to tylko pierwszy utwór spełnia w filmie oczekiwania - zresztą moim zdaniem napisy tytułowe to jedyny rzeczywiście udany moment tego obrazu, a muzyka pasuje do niego jak ulał, jest stymulująca, intrygująca, ma taki wewnętrzny silnik, który wkręca widza w seans. Ma dramaturgię, podskórne napięcie, charyzmę. Bardzo udany utwór.
Przed seansem myślałem, że Godzilla Desplata spotkała się z tą sama niezasłużoną histerią, co Wojna światów Williamsa 8 lat temu - kiedy miłośnicy "muzyki papy" histeryzowali, bo nie było melodyjek do pogwizdania. Ale po obejrzeniu filmu stwierdzam, że między tymi ścieżkami jest jednak przepaść - koncepcyjna, wykonawcza (abstrahując już od tego, że obie powstały w tak naprawdę różnych epokach muzyki filmowej). Za ilustracją Desplata stoi pustka. Swoją drogą nigdy chyba nie słyszałem u niego tak słabej liryki; to chyba tylko pokazuje, że ten projekt Francuz potraktował wyłącznie jako pokazówkę swoich możliwości technicznych. Inna sprawa, że przy takich bohaterach, jak ci ze scenariusza, trudno było wykrzesać jakiekolwiek emocje... Godzilli tak naprawdę brakuje stylu, najlepsze fragmenty to te, gdzie słychać rękę Desplata - jak chociażby temat główny, który jest takim Desplatem na sterydach (gdyby rozpisać Malowany welon na orkiestrę z Godzilli, to pewnie brzmiałby właśnie w ten sposób
). Jest tu kilka niezłych momentów, jak wrzeszczące dęciaki z Entering the Nest, ale w gruncie rzeczy między wyśmienitym utworem tytułowym a resztą ścieżki jest po prostu drastyczna różnica.
Oczywiście, pomimo moich narzekań, nie można Godzilli zarzucić, że jest złą muzyką - wszystko jest bardzo zaawansowane, drobiazgowo przemyślane i profesjonalnie zrealizowane. Ale w tym profesjonalizmie tkwi wyrobnicze asekuranctwo, w rezultacie czego dostajemy blade, bardzo blade odbicie odważnych, wizjonerskich prac Davisa, Goldenthala czy Williamsa.
Aha, i nie wydaje mi się, żeby recenzent score'u miał tu ciężki orzech do zgryzienia. Ta muzyka jest interesująca tylko ze względu na to, że Desplat nigdy wcześniej czegoś podobnego nie zrobił. Ale takie coś będzie miało znaczenie tylko dla jego przyszłego biografia, albo kogoś kto zrobi doktorat z jego twórczości.
Nudna, w dużej mierze bezstylowa muzyka, która nie ma w filmie prawie nic ciekawego do zrobienia.
Najlepszy moment w filmie to Ligeti w scenie ze spadochroniarzami. Jedyny moment, gdzie czuć coś oryginalnego, nieszablonowego, coś co nie próbuje być ugrzecznione. Jedyny moment, gdzie nie czuć, żeby stylistyka ścieżki dźwiękowej była udawaniem, pozą.
Jeśli chodzi o muzykę Desplata, to tylko pierwszy utwór spełnia w filmie oczekiwania - zresztą moim zdaniem napisy tytułowe to jedyny rzeczywiście udany moment tego obrazu, a muzyka pasuje do niego jak ulał, jest stymulująca, intrygująca, ma taki wewnętrzny silnik, który wkręca widza w seans. Ma dramaturgię, podskórne napięcie, charyzmę. Bardzo udany utwór.
Przed seansem myślałem, że Godzilla Desplata spotkała się z tą sama niezasłużoną histerią, co Wojna światów Williamsa 8 lat temu - kiedy miłośnicy "muzyki papy" histeryzowali, bo nie było melodyjek do pogwizdania. Ale po obejrzeniu filmu stwierdzam, że między tymi ścieżkami jest jednak przepaść - koncepcyjna, wykonawcza (abstrahując już od tego, że obie powstały w tak naprawdę różnych epokach muzyki filmowej). Za ilustracją Desplata stoi pustka. Swoją drogą nigdy chyba nie słyszałem u niego tak słabej liryki; to chyba tylko pokazuje, że ten projekt Francuz potraktował wyłącznie jako pokazówkę swoich możliwości technicznych. Inna sprawa, że przy takich bohaterach, jak ci ze scenariusza, trudno było wykrzesać jakiekolwiek emocje... Godzilli tak naprawdę brakuje stylu, najlepsze fragmenty to te, gdzie słychać rękę Desplata - jak chociażby temat główny, który jest takim Desplatem na sterydach (gdyby rozpisać Malowany welon na orkiestrę z Godzilli, to pewnie brzmiałby właśnie w ten sposób
Oczywiście, pomimo moich narzekań, nie można Godzilli zarzucić, że jest złą muzyką - wszystko jest bardzo zaawansowane, drobiazgowo przemyślane i profesjonalnie zrealizowane. Ale w tym profesjonalizmie tkwi wyrobnicze asekuranctwo, w rezultacie czego dostajemy blade, bardzo blade odbicie odważnych, wizjonerskich prac Davisa, Goldenthala czy Williamsa.
Aha, i nie wydaje mi się, żeby recenzent score'u miał tu ciężki orzech do zgryzienia. Ta muzyka jest interesująca tylko ze względu na to, że Desplat nigdy wcześniej czegoś podobnego nie zrobił. Ale takie coś będzie miało znaczenie tylko dla jego przyszłego biografia, albo kogoś kto zrobi doktorat z jego twórczości.
-
Mefisto
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
To liczę na uwzględnienie tego tytułu w Tour de France 2023 :>Marek Łach pisze:albo kogoś kto zrobi doktorat z jego twórczości.
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Godzilla to taka ciekawostka, która nie zasługiwała na takie oczekiwania wobec fanów i w zasadzie to jest cała masa innych scorów Desplata, które zasługują na większą uwagę. Według mnie Philomena, Godzilla, The Grand Budapest Hotel czy Monuments Men to nie są jego przełomowe prace. Tak, tak ta zapętlająca się muzyka w najnowszym filmie Andersona to nic wyróżniającego się na tle Fantastycznego Pana Lisa czy Moonrise Kingdom z tym wyjątkiem, że otrzymalismy więcej materiału dlatego nie rozumiem 5-gwiazdkowych not za Budapest . Sorry.
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7895
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
A jakie oczekiwania wobec fanów miała Godzilla?Oliver pisze:Godzilla to taka ciekawostka, która nie zasługiwała na takie oczekiwania wobec fanów
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9384
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Byśmy go ciągle lubili, mimo że rozpierdolił pół miasta.
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
"Nie mylic paradygmatu z biznesem".
Dla mnie to niepojęte zwłaszcza w takim filmie.
Dla mnie to niepojęte zwłaszcza w takim filmie.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35122
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Marek chyba mnie , wystarczająco przekonał, żeby jednak odpuścić sobie tę Godzillę. Ale, żeby jednak jakiś posmak Japonii pozostał to zamiast kupować bilet do kina, wydam te pieniądze na sushi.
A w ogóle to opinia Marka bardzo wyważona i chyba nikt nawet nie ośmieli się go nazwać fanbojem. Jednocześnie właśnie w tej opinii pokrywają się moje wszystkie wcześniejsze obawy i zastrzeżenia. I dochodzi do tego jeszcze inna kwestia poruszona przez Adama. Może niektórzy uważali to za typowe złośliwe uwagi i uprzedzenia, żeby "Desplat trzymał się od blockbusterów z daleka". ALe czy teraz nie nabierają one poważniejsze znaczenie?
P.S. A "War of Worlds" bardzo lubię i cieszę się, że Koper był skory mi dość okazyjnie ten soundtrack odsprzedać.
A w ogóle to opinia Marka bardzo wyważona i chyba nikt nawet nie ośmieli się go nazwać fanbojem. Jednocześnie właśnie w tej opinii pokrywają się moje wszystkie wcześniejsze obawy i zastrzeżenia. I dochodzi do tego jeszcze inna kwestia poruszona przez Adama. Może niektórzy uważali to za typowe złośliwe uwagi i uprzedzenia, żeby "Desplat trzymał się od blockbusterów z daleka". ALe czy teraz nie nabierają one poważniejsze znaczenie?
P.S. A "War of Worlds" bardzo lubię i cieszę się, że Koper był skory mi dość okazyjnie ten soundtrack odsprzedać.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
Gratuluje zakupu. Ja też bardzo lubię ten film i soundtrack.Wawrzyniec pisze:P.S. A "War of Worlds" bardzo lubię i cieszę się, że Koper był skory mi dość okazyjnie ten soundtrack odsprzedać.
P.S A Marek bardzo fajnie formułuje zdania i skrupulatnie przekazuje swoje myśli zachowując przy tym poprawnośc polityczną i nie raniąc uczucia fanów.
-
hp_gof
Re: Alexandre Desplat - Godzilla (2014)
No zajebiście. Olo robi większy komercyjny film raz na ruski rok, pierwszy raz zrobił monster movie, który akurat mu się średnio udał i teraz zróbmy nagonkę na niego, zabrońmy mu pisania muzyki do konkretnego gatunku... W ogóle niech ktoś powie wreszcie, że się skończył i co on k**** robi w Hollywood?! Przecież nic nie osiągnął...Wawrzyniec pisze:Może niektórzy uważali to za typowe złośliwe uwagi i uprzedzenia, żeby "Desplat trzymał się od blockbusterów z daleka". ALe czy teraz nie nabierają one poważniejsze znaczenie?
O, prawie, prawie.Oliver pisze:Według mnie Philomena, Godzilla, The Grand Budapest Hotel czy Monuments Men to nie są jego przełomowe prace. Tak, tak ta zapętlająca się muzyka w najnowszym filmie Andersona to nic wyróżniającego się na tle Fantastycznego Pana Lisa czy Moonrise Kingdom z tym wyjątkiem, że otrzymalismy więcej materiału dlatego nie rozumiem 5-gwiazdkowych not za Budapest . Sorry.
Pójdę nawet dalej! Jedynymi względnie udanymi scorami Desplata w miarę udanych filmach są: Fantastic Mr. Fox, Rise of the Guardians, Girl with a Pearl Earring i Ghost Writer. A tak poza tym Desplat jest zerem. Myślę, że się znajdzie mnóstwo osób, które się ze mną zgodzą. Taka mnie właśnie wczoraj naszła refleksja, choć Marek uznał że jestem pojebany (użył jednak cenzuralnego słowa)