
HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Ciekawe kiedy Hans Zimmer Co. wejdzie na giełdę, myślę, że dałoby się trochę na tym zarobić 

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9350
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
No, na akcjach RCP zarobiłbyś od cholery:
Hans bierze nowy film Nolana
+10%
Hans bierze nowy film Nolana
+10%

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34969
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Nie mogę uwierzyć, że chyba co score Zimmera, a my zawsze wracamy do tych additionali. Toż chyba już nie raz, nie dwa, nie trzy, nie cztery, nie pięć, a kilkadziesiąt razy wałkowaliśmy to. I zawsze argumentowałem, że najczęściej to i tak w takich additionalach to chodzi o aranżację czy odpowiednie podłożenie już gotowego i wcześniej napisanego materiału. Przynajmniej tak mi się to zawsze wydawało.
A akcje RCP jakby co to pewnie bym kupił.
A akcje RCP jakby co to pewnie bym kupił.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Boshh, ledwo co zacząłem słuchać, a tu już w pierwszych taktach POTC na całego... 
Generalnie przeciętne to strasznie - tam coś pobuczy, tam coś zapiszczy, a i tak 2/3 pracy przemija niczym pierd na wietrze i w pamięci zostaje, jakże by inaczej, n-ta aranżacja klasyki (casus Rango podtrzymany, choć tam przynajmniej były jeszcze fajne piosenki). Suma sumarum pizdum landarum - nuda i tyle, choć dobrze, że album krótki, to i nie wlecze się Thor wie ile.

Generalnie przeciętne to strasznie - tam coś pobuczy, tam coś zapiszczy, a i tak 2/3 pracy przemija niczym pierd na wietrze i w pamięci zostaje, jakże by inaczej, n-ta aranżacja klasyki (casus Rango podtrzymany, choć tam przynajmniej były jeszcze fajne piosenki). Suma sumarum pizdum landarum - nuda i tyle, choć dobrze, że album krótki, to i nie wlecze się Thor wie ile.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14359
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Na razie powiem tylko tyle: NARESZCIE słuchalny Zimmer

więcej powiem, jak przesłucham całość


więcej powiem, jak przesłucham całość

Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John


Tylko on, Elton John


- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9893
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
No ale co to ma udowadniać? Że jak ktoś używał basso continuo to zrzyna z baroku? To tak jakbyś powiedział, że kompozytorzy operujący lejtmotywami zrzyną z romantyzmu. Zwłaszcza, że utwór Hornera ma tyle barokowego brzmienia, co Gra o Tron orkiestralnego rozmachu.kiedyśgrześ pisze:a jak się chcesz bawić w detektywa Kaonashi, to pierwsze z brzegu, Wariacje Goldbergowskie Bacha, przeca tam na okrągło są takie trójdźwięki, jak nie jedną łapą, to drugą, jak nie z akcentem w górę, to w dół... choć oczywiście mogłem zwariować
Ja też nie mogę uwierzyć, co score Zimmera, to on też wraca do tych additionaliWawrzyniec pisze:Nie mogę uwierzyć, że chyba co score Zimmera, a my zawsze wracamy do tych additionali.

A sam score dla mnie nic ciekawego. Fajna aranżacja Rossiniego, ale jak się okazuje - nie Hansowa. Fajny utwór la farge, ze trzy fajne kawałki akcji, ale właśnie - wszystko tu jest co najwyżej "fajne" i niewiele więcej o tym można powiedzieć. Temat z silver to takie na siłę pisane pseudoładne skrzypki, które mi się raczej celtycko kojarzą, niż westernowo. Do tego takie to trochę Sherlock meets Pirates na poletku u Morricone słuchającego Rossiniego.
No i na koniec proponuję Hans Zimmer Drinking Game - pijemy za każdym razem, gdy słychać triolę


Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Paweł mnie pytał o tego Ennio - mnie ten cały Ride przypomina bardziej nuty 3:10 to Yuma, no ale tamto też w sumie miało w sobie wpływy Morricone (bo trudno, żeby nie miało). Za zżynę jednak tego nie uważam.
swoją drogą widzę, że nagle wyszło jeszcze coś takiego:

swoją drogą widzę, że nagle wyszło jeszcze coś takiego:

Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
trudno, nie będę wertował każdej strony tematu 

- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6088
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Hej Wojtek, a co Ty jesteś taki na nie
Pierwszą część odpuszczam, bo trzeci raz tłumaczyć tego co napisałem nie będę, a nie napisałem tego za co mnie ganisz, jeśli spróbowałbyś złapać kontekst, ale druga mnie zainteresowała, bądź na tak

EDIT: errata
nie nie wie tylko w temacie Supermana nawet takich bajerów jak triola nie ma, no jak się wyrzuci perkę to rzeczywiście nie ma
chyba 


proszę, ja tam otwarty na nauki jestem, przecież ja się na muzyce nie znam, tyle co flet w podstawówce, a Ty komponujesz, uczWojtek pisze:Zwłaszcza, że utwór Hornera ma tyle barokowego brzmienia, co Gra o Tron orkiestralnego rozmachu.

Ciekawe, bo jedne z panów jedynkowych recenzentów Man of Steel wprost zarzucił Hansikowi, że on nawet nie wie co to triola jestWojtek pisze:No i na koniec proponuję Hans Zimmer Drinking Game - pijemy za każdym razem, gdy słychać triolęDo końca soundtracku to nawet najtęższe głowy nie dotrzymają

EDIT: errata



Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Wreszcie po długim okresie oczekiwania, kilku przewidywalnych projektach mogę nostalgicznie cofnąć się w przeszłość i świętować fakt, że Hans Zimmer nie stworzył kolejnego albumu z minimalistyczną muzyką elektroniczną ale przez filtr swojej wrażliwości wgryzł się w kolejny gatunek filmowy. Oto jak Hans Zimmer "czuje" western! A ja w 95% sympatyzuję z tym brzmieniem.
I dość mam wczytywania się w posty, który motyw skąd zerżnięty. Owszem, jak ktoś nie chce sobie po prostu posłuchać westernowej odsłony Hansa, a bawić się w odszukiwanie plagiatów to znajdzie tu i Sherlocka i Piratów i Peacemakera i Muppet Treasure Island i nawet odrobinę Time. Tyle, że dla mnie, przy wszelkich podobieństwach ta praca pozostaje autonomiczna, przestrzenna i wiarygodna.
Inne były moje oczekiwania początkowe, które i tak poszły z dymem po obejrzeniu zwiastunów i pogrzebaniu tego projektu jako nieoglądalnej powtórki z Piratów, z nachalną i wtórną muzyką. Klipów nawet nie słuchałem dlatego wielkie było moje zdziwienie gdy wreszcie nadeszła możliwość zapoznania się z albumem. i cieszę się, ze stało się to bez towarzyszącego dźwiękom obrazu bo dzięki temu nie miałem w głowie określonych scen z Bruckheimerowego produkcyjniaka i skupić się mogłem tylko na muzyce. I razem z nią wybrałem się na dziki zachód, taki trochę unowocześniony ale tylko troszeczkę. Z ukłonami w stronę produkcji sprzed kilkudziesięciu lat, jak i klasyka gatunku Morricone. Według mnie to pierwszy hołd Zimmera dla Ennio będący całkowitym sukcesem bo przede wszystkim w obrębie gatunku a nie jako pastiż czy "mrugające oko" a także w sytuacji gdy Zimmer nie kopiuje stylu tylko do niego nawiązuje mając w zanadrzu całkiem fajne i całkiem fajnie zagrane i brzmiące tematy) I znów mimo podobieństw do kilku innych prac warstwa brzmieniowa Lone Rangera jest dla mnie spójna, ciekawa i przyjemna dla ucha. Przede wszystkim jednak potrafiła mnie zaskoczyć, wciągnąć, zaciekawić i utrzymać w klimacie przez cały czas trwania albumu. Man Of Steel naprawdę chciałem i chcę polubić ale za kazdym razem "odpływam", tracę skupienie bo szczerze mówiąc czasami nie ma na czym się skupiać. The Lone Ranger przypomniał mi dlaczego polubiłem Hansa w latach 90-tych ubiegłego wieku. I po raz pierwszy od czasów pierwszego Sherlocka zaskoczył mnie wykreowanym brzmieniem. Mustang był zbyt popowy, Rango zbyt komediowy i nierówny. Jak dla mnie do trzech razy sztuka bo TLR jest jak to Hans okreslił "honest piece of work" - zgadzam się całkowicie.
O dziwo utwór, który pierwotnie najbardziej mnie interesował okazał się jedynie poprawny. Mowa o kończącym utwór "Home", który jest miły ale ostatecznie zbyt powtarzalny i bardziej przypomina suitę niż ścieżkę towarzyszącą filmowi - nie bardzo się rozwija i zagrany jest "bezpiecznie" i bez polotu jak poprzednie utwory. Dodatkowo, nie bardzo zamyka dla mnie płytę pozostawiając uczucie niedosytu. Nie wiem oczywiście jak to wygląda w samym filmie ale na płycie, która zabrała mnie na dziki zachód spodziewałem się grand finale, spodziewanej ale przyjemnie wyglądającej (i brzmiącej) kliszy w postaci np. bohatera odjeżdżającego w świetle zachodzącego słońca lub panoramicznych ujęć bezkresnych prerii w prezentacji muzycznej. Niestety czegoś takiego nie dostałem a album i utwór kończą się raczej anonimowo. Nie ma jednak co narzekać bo ogólnie jestem pozytywnie zaskoczony i pozostawiony z szerokim rogalem na twarzy.
Dzięki Hans za western!:) 4,5 /5
I dość mam wczytywania się w posty, który motyw skąd zerżnięty. Owszem, jak ktoś nie chce sobie po prostu posłuchać westernowej odsłony Hansa, a bawić się w odszukiwanie plagiatów to znajdzie tu i Sherlocka i Piratów i Peacemakera i Muppet Treasure Island i nawet odrobinę Time. Tyle, że dla mnie, przy wszelkich podobieństwach ta praca pozostaje autonomiczna, przestrzenna i wiarygodna.
Inne były moje oczekiwania początkowe, które i tak poszły z dymem po obejrzeniu zwiastunów i pogrzebaniu tego projektu jako nieoglądalnej powtórki z Piratów, z nachalną i wtórną muzyką. Klipów nawet nie słuchałem dlatego wielkie było moje zdziwienie gdy wreszcie nadeszła możliwość zapoznania się z albumem. i cieszę się, ze stało się to bez towarzyszącego dźwiękom obrazu bo dzięki temu nie miałem w głowie określonych scen z Bruckheimerowego produkcyjniaka i skupić się mogłem tylko na muzyce. I razem z nią wybrałem się na dziki zachód, taki trochę unowocześniony ale tylko troszeczkę. Z ukłonami w stronę produkcji sprzed kilkudziesięciu lat, jak i klasyka gatunku Morricone. Według mnie to pierwszy hołd Zimmera dla Ennio będący całkowitym sukcesem bo przede wszystkim w obrębie gatunku a nie jako pastiż czy "mrugające oko" a także w sytuacji gdy Zimmer nie kopiuje stylu tylko do niego nawiązuje mając w zanadrzu całkiem fajne i całkiem fajnie zagrane i brzmiące tematy) I znów mimo podobieństw do kilku innych prac warstwa brzmieniowa Lone Rangera jest dla mnie spójna, ciekawa i przyjemna dla ucha. Przede wszystkim jednak potrafiła mnie zaskoczyć, wciągnąć, zaciekawić i utrzymać w klimacie przez cały czas trwania albumu. Man Of Steel naprawdę chciałem i chcę polubić ale za kazdym razem "odpływam", tracę skupienie bo szczerze mówiąc czasami nie ma na czym się skupiać. The Lone Ranger przypomniał mi dlaczego polubiłem Hansa w latach 90-tych ubiegłego wieku. I po raz pierwszy od czasów pierwszego Sherlocka zaskoczył mnie wykreowanym brzmieniem. Mustang był zbyt popowy, Rango zbyt komediowy i nierówny. Jak dla mnie do trzech razy sztuka bo TLR jest jak to Hans okreslił "honest piece of work" - zgadzam się całkowicie.
O dziwo utwór, który pierwotnie najbardziej mnie interesował okazał się jedynie poprawny. Mowa o kończącym utwór "Home", który jest miły ale ostatecznie zbyt powtarzalny i bardziej przypomina suitę niż ścieżkę towarzyszącą filmowi - nie bardzo się rozwija i zagrany jest "bezpiecznie" i bez polotu jak poprzednie utwory. Dodatkowo, nie bardzo zamyka dla mnie płytę pozostawiając uczucie niedosytu. Nie wiem oczywiście jak to wygląda w samym filmie ale na płycie, która zabrała mnie na dziki zachód spodziewałem się grand finale, spodziewanej ale przyjemnie wyglądającej (i brzmiącej) kliszy w postaci np. bohatera odjeżdżającego w świetle zachodzącego słońca lub panoramicznych ujęć bezkresnych prerii w prezentacji muzycznej. Niestety czegoś takiego nie dostałem a album i utwór kończą się raczej anonimowo. Nie ma jednak co narzekać bo ogólnie jestem pozytywnie zaskoczony i pozostawiony z szerokim rogalem na twarzy.
Dzięki Hans za western!:) 4,5 /5
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Minimalistycznązimm44 pisze:minimalistyczną muzyką elektroniczną

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9350
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Hans przez jakiś czas bawił się w minimalizm, to prawda, ale nie jest to minimalizm do końca "klasyczny", czyli taki jak np. Glass (chociaż, Frost/Nixon zawiera bardzo Glassowe fragmenty). Kiedyś zresztą dyskutowałem na ten temat z Hansem i powiedział mi, że swojego aktualnego stylu nie widzi za bardzo jako minimalizm, bo myśli raczej rockowo, przez co doszedłem do wniosku, że w takim razie ostinata Zimmera należy traktować raczej jako riffy niż np. to, co odstawiają tacy geniusze jak Glass czy Nyman, czy Reich, itd.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6088
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6088
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: HANS ZIMMER - THE LONE RANGER (2013)
Kiedyś była już dyskusja o tym, zrobiłem prywatny research i okazało się, że nie ma tak naprawdę leksykalnej definicji minimalizmu, a może odwrotnie, jest bardzo pojemna, tak, że jak Hansu czuje się rockmanem, to jest rockmanem i jednocześnie Nolan dalej może go nazywać minimalistąPaweł Stroiński pisze:Hans przez jakiś czas bawił się w minimalizm, to prawda, ale nie jest to minimalizm do końca "klasyczny", czyli taki jak np. Glass (chociaż, Frost/Nixon zawiera bardzo Glassowe fragmenty). Kiedyś zresztą dyskutowałem na ten temat z Hansem i powiedział mi, że swojego aktualnego stylu nie widzi za bardzo jako minimalizm, bo myśli raczej rockowo, przez co doszedłem do wniosku, że w takim razie ostinata Zimmera należy traktować raczej jako riffy niż np. to, co odstawiają tacy geniusze jak Glass czy Nyman, czy Reich, itd.
