
Score Goldenthala to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły się muzyce filmowej ostatnich 20 lat

Oho. Z całym szacunkiem i nie uwłaczając, ale trochę nie przesadzamy z tym patosem.Marek Łach pisze:Score Goldenthala to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły się muzyce filmowej ostatnich 20 lat
Właśnie za to ja lubię płytę Hornera, gdyż najlepiej mi się jej słucha i nie myślę nad jej wybitnością, tylko po prostu włączam "Ripley's Rescue" czy też "Futile Escape" i nie mam żadnych pytań więcejchoć , przyznaję i już przyznałem, że wole słuchać Hornerowego aliena
Wawrzyniec pisze:oho i nie uwłaczając, ale trochę nie przesadzamy z tym patosem.
No i? Na film składa się wiele czynników, a w przypadku sci-fi realizacja techniczna jest szczególnie istotna. Tym bardziej, że Scott z Cameronem ustawili poprzeczkę na pewnym poziomie a Fincher stroną techniczną jej tu niestety nie dosięgnął. Nie wiem w jakim stopniu ograniczał go budżet, ale warto zauważyć, że "Aliens" Camerona mimo sporej wystawności jakimś szczególnie drogim filmem nie były. Ile kosztowały? Ze 30 baniek? A za parę rzeczy Cameron wykładał z własnej kieszeni, bo budżetu na efekty zabrakło.Marek Łach pisze:Bo w paru scenach obcy ma słabe komputerowe efekty i kukła wydaje się nienaturalna? Normalnie jak sprzed epoki Harryhausena
I to z obcym, któremu roztopiony ołów nie straszny.Wawrzyniec pisze:P.S. A film "Alien 3" dalej uważam, za średni. Szczególnie irytuje mnie ta scena, w którym ten "więzienny kaznodzieja" postanawia sam na sam, na pięści chyba, walczyć z obcym
Ale to, że muzyka Goldenthala jest trudna nie ma żadnego znaczenia. Goldenthal stworzył coś nowego, unikalnego, coś czego (abstrahując od muzyki poważnej) w kinie jeszcze nie było. Jego wizja jest odważna, charakterystyczna, niepokojąca, przełamująca schematy. Nikt nie mówił, że muzyka ma byc lekka w odsłuchu, żeby była wybitna. Obaj Goldsmith i Goldenthal zdołali na potrzeby Alienów wykreowac niepodrabialne muzyczne światy - Horner przy całej swojej przebojowości jest w swojej ścieżce bardzo typowy.Wawrzyniec pisze:Zawsze odnosiłem wrażenie, że to strasznie ciężka i niezbyt dobra do słuchania muzyka, ale widać myliłem się, tak samo jak myliłem się, gdyż znam wiele więcej lepszych rzeczy z ostatnich 20 lat
Realizacja techniczna u Finchera jest na wysokim poziomie (poza tymi kilkoma scenami, o których wspominaliście) - zdjęcia są mistrzowskie, pomysłowe (sam pomysł z widokiem z perspektywy obcego był bardzo sprytny dla uniknięcia niedostatków komputerowego modelu aliena), montażowo, dźwiękowo, scenograficznie film to najwyższa półka światowa (szczególnie w wersji reżyserskiej).Koper pisze:Na film składa się wiele czynników, a w przypadku sci-fi realizacja techniczna jest szczególnie istotna.
Jak dla Ciebie Alien 3 to poziom intelektualny Bergmana to współczujęKoper pisze:Ja trójkę lubię, ale mniej niż dwie pierwsze części. To niegłupie kino, ale saga "Alienów" to nie Bergman i nie o jakieś filozofowanie kurwa chodzi.
Ale pomysł jest genialny, wręcz ociera się o surrealizm. Zresztą fabryka wygląda jak wygląda, bo od lat nie jest używana. Scenografia, koncept - geniusz.Koper pisze:To więzienie to w ogóle jakieś dziwadło. Ludzie się pchali by skolonizować planety, na których nawet się oddychać nie da za bardzo (vide: "Aleins" i przetworniki powietrza) a tu nagle zdatna do zamieszkania planeta, to wzięli pierdolnęli z cegieł jakąś przedpotopową fabrykę i oddali więźniom.
Pełna zgodaKoper pisze:No i to chyba jest kwestia tego, że mi (i Wawrzyńcowi pewnie też) ten prawie-surrealizm nie podchodzi. Zdecydowanie wolę to hard s-f od Jamesa.
Ale generalnie w serii fajne było to, że każda część to inny klimat i podejście
Ten film po prostu za bardzo już odstaje jednak. Bo poprzednie części mimo wyraźnych różnic poruszały się powiedzmy po ogólnie zbliżonej płaszczyźnie stylistycznej. A tu nagle taka komiksowość nieomal. Mnie w tym filmie irytuje kilka elementów: Ripley mniej ludzka od obcego, obleśna hybryda i wyjściowy pomysł z klonowaniem. Dwójka ulubionych aktorów Jeuneta jest jak najbardziej na plus, Winona nijaka, kilka sekwencji (pod wodą na przykład), przednich. Ogólnie jako taki film sci-fi nawet, nawet. Do czasu AvP tak czy siak był najsłabszym filmem o Alienach.Marek Łach pisze:Przyznam się jeszcze do czegoś, za co fani Aliena mnie zjedzą - ja Resurrection uważam za dobry filmOK, niezbyt pasuje do serii (chociaż jakby ktoś był złośliwy to stwierdziłby, że tak jak chcieliśmy - jest inny klimat i podejście), ale jest do naprawdę fajny film SF, który ma swój styl i wartką akcję. No i Rona Perlmana