Men in Black 3 - Danny Elfman

[Tomek]

Templar jej nie uruchomił - on sprawia, że wchodzi na coraz większe obroty

[Mefisto]

tak słucham i słucham i wychodzi po prostu powtórka z części pierwszej, ino troszku podrasowana tu i ówdzie (basy, akcja, ogólny power). Szału nie ma, ale wstydu tyż nie.

[Wawrzyniec]

Czyli wiadomo Elfman poniżej pewnego 3/5 poziomu nie schodzi. Mam nadzieję, że na koniec roku z "Frankenweenie" mocno uderzy.

[Mystery]

Fun i zabawa na poziomie poprzednich części, podobnie zresztą jak sama tematyka i brzmienie, na dobrą sprawę dochodzi tylko ostre gitarowe granie i drobne odświeżenie tematu przewodniego. Powodzenie tkwi tu jednak w świetnych aranżacjach, epickich momentach ("Time Jump", "A Close One") i brawurowej muzyce akcji ("The Prize-Monocycles" i "The Mission Begins"), za ten symfoniczny rajd bez trzymanki 3.5 można dać.

[bladerunner22]

[Mystery]

? Sugerujesz, żeby Elfman też szedł na kompozytorską emeryturę?

[bladerunner22]

Wstyd przyznać, ale a i owszem ! .

[Mystery]

Eee, trudno oczekiwać, żeby do trzeciej części takiego filmu Elfman czymś zaskoczył, albo wykazał się w kolejnej nieudanej produkcji Burtona. Danny wciąż trzyma dany poziom, a w Iris pokazał, że wciąż ma to coś i póki tak jak na Frankenweenie zbytnio nie liczę, to na przyszłoroczny Oz: The Great and Powerful czekam z ciekawością

[Wawrzyniec]

Amen Mystery.